-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Bogusia84
-
Mamo SiB... Wlasnie Ane07tez mi polecila ten film...ale czekam na wolny wieczor mojego meza...chce,zebysmy obejrzeli go razem. Ja widzialam mojego synka jak sie urodzil i pewnie jak dla kazdej mamy jej dziecko jest najpiekniejsze, tak tez ja mysle i nie tylko ja - moj maz nawet do mnie powiedzial,ze nie widzial piekniejszego dziecka do tej pory. Jezeli chodzi o moja wypowiedz dot.corki mojej przyjaciolki, to nie mialam na mysli,ze bede porownywac ja do mojego synka...tylko pewnie bede sie zastanawiac jak by to bylo gdyby... Jak by sie rozwijal itp. Dziekuje dziewczyny, ze jestescie tu ze mna !!!
-
Aniolkowa Mamo Ja jestem od dwoch tygodni mama Aniolka i gdyby nie to forum pewnie oszalalabym do tej pory, bo tak naprawde ja mam juz 3 Aniolki i po stracie Synka przestalam wierzyc,ze dane mi bedzie miec zywe dziecko,ale tutaj odzyskuje ta nadzieje gdy widze wpisy mam,ktore oczekuja dzieciatka, badz juz urodzily. Dzis plakalam tylko dwa razy w ciagu dnia,ale gdy przeczytalam Twoj wpis, rycze w nieboglosy... Moja najlepsza przyjaciolka byla w ciazy w tym samym czasie, co ja, z tym, ze ona miala termin porodu na 12grudnia,a ja dopiero na 26stycznia... Ona( po terminie) trafila do szpitala 18grudnia ,a ja poszlam ja odwiedzic 19... Jeszcze zartowalam,ze moze jej corcia nie chce sie urodzic w starym roku i czeka na mojego Symona,zeby moc chodzic do jednej klasy. Nawet prezmysl mi wtedy nie przeszlo,ze nastepnego dnia trafie do tego samego szpitala i uslysze,ze serduszko mojego synka przestalo bic. Teraz sobie mysle,ze moze juz wtedy,gdy bylam ja odwiedzic to moj synek umieral :'( W rezultacie pojechalam do innego szpitala, ale pomimo,ze dzielilo nas 6 tygodni roznicy w planowanym terminie porodu,urodzilysmy tego samego dnia (22.12.) tylko moj synek niestety nie zyl. Jest to moja serdeczna przyjaciolka i ona wszystko zrozumie,ale ja nie mam odwagi isc doniej i zobaczyc jej coreczke. Wiem,ze dokonca zycia bede patrzecna nia przez pryzmat mojego Synka i ilekroc spojrze na nia,bede czuc bol w sercu. Kazde jej urodziny,beda rocznica smierci Szymusia. igdy tam beda swietowac,ja zapewne bede siedziec przy grobie ze zlamanym sercem. Naprawde nie wiem czemu zycie jest takie okrutne.... I az trudno uwierzyc,ze ta sytuacja byla zbiegiem okolicznosci. Dodam,ze przyjaznimy sie 15 lat. Boje sie,ze to co sie stalo doprowadzi do tego,ze strace osobe mi tak bliska :-(
-
MamoSiB Tak czy siak musze sie znalezc w tym zakladzie patomorfologii,wiec jesli juz tam bede,to zapytam. Tam,w przeciwienstwie do innych placowek,ktore musielismy odwiedzic po porodzie,pracuja bardzo uprzejmi ludzie,ktorzy udzielaja wszelkich informacji a do tego sa niezwykle pomocni. Zaintrygowalo mnie,ze gdy pojechalam po swietach do szpitala po wypis i zapytalam w sekretariacie jak dlugo bedziemy czekac na wyniki sekcji,powiedziano nam ze ok3 miesiace. To samo pytanie zadalam w tym zakladzie,gdzie wykonywali sekcje i panie powiedzialy,ze ok miesiac... Nie rozumiem dlaczego potem jeszcze te wyniki sa przetrzymywame w szpitalu przez dwa miesiace :-\
-
Drogie Mamy (moje terapeutki!!!) U mnie 16dni od porodu i z jednej strony nie moge sie doczekac tej wstreciuchy @, bo od pojawienia sie jej zaczynam odliczanie 6 cykli,a z drugiej boje sie co to bedzie, bo przechodzilam ten czas bardzo bolesnie . Wiele osob mowilo mi wtedy "jak urodzisz dziecko" to juz @ nie beda takie bolesne... Bardzo jestem ciekawa jak to bedzie. Ane07 i Ukochana Mamo... Jesli zapadnie decyzja o spotkaniu w Krakowie, jestem chetna i sie wpraszam. Z czekolada nie bedzie problemu... Jest duzo fajnych kawiarenek. Ja jutro bede w Krakowie i mam nadzieje, ze poznam juz wynik badania histopatologicznego (choc licze sie z tym,ze moze go jeszcze nie byc... W wypisie mam napisane "za ok 3 tyg." :-/ ) Ogolnie rzecz biorac czeka mnie ciezki dzien, bo bedziemy przewozic tkanki do badan z Zakl.Diagnostyki Patomorfologii do laboratorium genetyki molekularnej... Juz ostatnio gdy bylam w tym zakladzie, gdzie robili sekcje naszemu synkowi, nie czulam sie dobrze, ale postanowilismy, ze zrobimy wszystko,zeby znalezc przyczyne. Moze uda nam sie od razu zarejestrowac do poradni genetycznej i na badania genetyczne, choc czuje,ze na NFZ termin bedzie bardzo odlegly i pewnie zdecydujemy sie jednak prywatnie, bo to czekanie w nieskonczonosc jest nie do zniesienia. Ane07.... Piekny ten wiersz <3 Pozdrawiam wszystkie aniolkowe Mamusie . . .
-
Anciak!!! Dziekuje... Dziwne sytuacje.... Moj synek- Szymus,mojej siostry synek -Wojtus,moj maz nazywa mnie Kruszkiem.... Na kiedy masz termin? -Bede bardzo mocno trzymac kciuki za Twoje dzieciatko,zeby urodzilo sie zdrowe i zywe. Dzieki Tobie, Nefer i pozostalym dziewczynom nie poddaje sie jeszcze i choc teraz trudno mi myslec o kolejnej ciazy, to mam nadzieje,ze te szesc miesiecy jakos przetrwam i bede walczyc o zyjace szczescie oraz,ze sie uda... Ze moze sie udac, bo takie historie tez maja miejsce i Wy jestescie tego dowodem <3
-
Ane07 ... Zaraz napisze Ci maila. Aniu_MamoZuzi.. Dziekuje Ci za te slowa. To co napisalas dokladnie odzwierciedla moj obecny stan. Chce mi sie wyc i to w glos. Moj maz wlasnie wychodzi do pracy, wiec przez kilka godzin moge plakac ile sie da (przy nim staram sie byc bardziej opanowana, bo on tez cierpi,a gdy widzi ze ja juz nie moge sobie poradzic ze swoimi emocjami,placze razem ze mna,ale ma przy tym straszne wyrzuty sumienia, bo jego bezradnosc lamie obietnice sprzed lat,ze przy nim nie bede nigdy plakac... Bardzo dobry z niego czlowiek i kocham go calym sercem. Gdyby nie on, pewnie nie przetrwalabym tego porodu i pobytu w szpitalu,a potem pogrzebu w wigilie... Nawet gdy polozne wyrzucily go z oddzialu wieczorem, nie pojechal do domu tylko spal pod szpitalem w samochodzie, zeby skoro swit byc przy mnie...
-
Znow mam przyplyw fali rozpaczy :'( Nie moglam sobie poradzic sama ze soba i pojechalam z mezem na cmentarz :-( Czemu zycie jest takie okrutne??? Przeciez kolej rzeczy jest inna ... To rodzice powinni umierac najpierw (i dopiero wtedy,gdy dzieci sa juz dorosle). Dziewczyny, wczoraj po przeczytaniu Waszych postow czulam sie jakby troche silniejsza, ale dzis znow czuje sie jak ziarenko piasku w oceanie. Wiem - uprzedzalyscie,ze rozne fazy przybiera zaloba,ale jakos nie umiem sobie poradzic i dlatego pisze. Jak juz bede za bardzo meczaca, smialo napiszcie - moze przywolanie do porzadku jakos bardziej postawi mnie na nogi.
-
Nefer32 Witaj!!!Dziekuje,ze piszesz... Nie znam Twojej historii i nie wiem kiedy stracilas dzieciatko oraz w jakich okolicznosciach,ale nie bede wypytywac... bo skoro nososz pod serduszkiem nowe zycie,to moze lepiej nie wracac do wspomnien,ktore przynosza tak ogromny bol. Ciesze sie,ze znalazlam sie na tym forum, bo takie osoby jak Ty daja mi nadzieje,ze moze i mnie sie uda w koncu zostac mama zywego upragnionego dziecka. U mnie wczoraj minely dwa tygodnie od porodu Szymusia i czuje straszny bol i bunt. Nie biore zadnych lekow i jedyna terapia sa dlugie rozmowy z mezem, ktory tez bardzo to przezywa,ale jednoczesnie jest tym silniejszym ogniwem oraz zagladanie tutaj i pisanie do Was... Bedac tutaj z Wami wiem, ze nie jestem sama z tym przeogromnym smutkiem i wiem,ze zaden psycholog nie jest w stanie zrozumiec co czuje matka,ktora rodzi martwe dziecko, bo z zadnej ksiazki nie da sie wyczytac tego bolu... Dziekuje Wam dziewczyny,ze jestescie!!!!
-
Mamo_Julii Dziekuje za slowa otuchy. Tak,jak wszystkim starajacym sie mamom tutaj,zycze Ci,aby juz niedlugo starania przyniosly pozadany efekt i dzieki temu staniesz sie swiatelkiem w tunelu dla mnie. Masz racje, jest niesamowicie ciezko... Moj Szymus urodzil sie dwa tygodnie temu i od tamtego dnia moje zycie stalo sie koszmarem. Z dnia na dzien jest coraz gorzej...nie chce mi sie spac,jesc,wpuszczac ludzi do domu... Od porodu stracilam juz 12kg,a w ciagu calej ciazy przytylam 19. Mniej wiecej dziennie trace 1 kg :( Tak bardzo tesknie za moim Synkiem ...ciagle mam przed oczami Jego slodka buzie :'(
-
Mamo SiB i Aniu_MamoZuzi U mnie bylo na odwrot- ja od dziecka bylam wychowywana blisko Boga. Od 3klasy szkoly podstawowej do 18roku zycia nalezalam do krucjaty "Dzieci Maryi"...znaczy to,ze niemal codziennie bylam w kosciele,gdzie spiewalam psalmy,czytalam modlitwy wiernych itp... Jednym slowem SLUZYLAM i bardzo to lubialam. W wieku 15lat nawet myslalam o tym czy nie wstapic do zakonu siostr sluzebniczek (wydawalo mi sie wtedy,ze mam powolanie),ale zaczelam nauke w technikum i przestalam o tym myslec,choc moja wiara nadal byla bardzo gleboka i odkad pamietam modlilam sie o dobrego meza (i takiego mam). Moj maz tez jest (teraz juz moge powiedziec BYL, osoba wierzaca, bo po tej tragedii rowniez obrocil sie plecami od Boga). Nie zrozumcie mnie zle, ale mysle, ze moja wiara byla i tak bardzo silna,ze przetrwala dwie proby - strate dwoch ciaz na przelomie ostatnich 7 lat... a teraz, gdy po tylu latach sie udalo, gdy ciaza przebiegala bez zadnych komplikacji i doczekalismy 34tygodnia, czujac juz w powietrzu powiew upragnionego macierzynstwa...i nagle nie wiadomo dlaczego serduszko naszego Szymusia przestalo bic... - nie rozumiem!!!!!!!!!!!!!!! DLACZEGO?????? Nie wiem..... Byc moze przyjdzie kiedys taki czas,ze zatesknie za modlitwa i inaczej spojrze na ta sytuacje,ale w chwili obecnej jest we mnie tyle goryczy,zalu,bolu i smutku,ze nie chce nawet slyszec o Bogu :'(
-
Mamo Gucia!!! Z calego serca gratuluje Ci coreczki. Jestes dla mnie nadzieja,ze moze i mnie sie uda. A powiedz, robilas jakies badania genetyczne Wasze oprocz kariotypu z lozyska (a tak na marginesie mi powiedziano,ze nie da sie ustalic kariotypu z lozyska i dlatego zdecydowalismy sie na badania w lab.molekularnym, bo ponoc tylko tam maja odpowiedni sprzet,zeby zbadac kariotyp z tkanek innych niz skornych).
-
Aniu_MamoZuzi ja przy poprzedniej stracie obrazilam sie na Boga, choc przez cale swoje zycie bardzo Mu sluzylam i wszelkie dobro,jakie mnie w zyciu spotykalo zawdzieczalam Jemu. Gdy zaszlam w ciaze z Szymusiem bardzo Go przeprosilam i zaczelam sie znow modlic.... Kazda wizyta u lekarza niosla coraz wiecej radosci, bo z wizyty na wizyte slyszalam,ze synek rozsija sie prawidlowo i wszystko jest idealnie. Modlilam sie coraz gorliwiej....az tu nagle taki cios !!!! Teraz juz sie nie obrazilam.... Teraz przestalam juz wierzyc w Boga, bo jaki bog moze zrobic cos tak okrutnego ludziom, ktorzy oddaliby wszystko za zycie swojego dziecka... I robi to juz trzeci raz, ale teraz na etapie 34tyg.ciazy :'( Moglabym powiedziec, ze moze mnie wystawial probe.... Ale ja czuje sie jak krolik doswiadczalny, ktoremu najpierw ktos wbija szpileczke, potem gwozdzia, potem noz a teraz to juz siekiere...i patrzy z zastanowieniem "podniesie sie czy nie"?... Przeroslo mnie to calkowicie :-(
-
Mamo Gucia, napisalas,ze po 13 miesiacach zostalas mama ... Po 13 miesiacach od urodzenia Gucia? Przepraszam,ze tak wypytuje :-/ A napisz mi prosze,czy znaleziono przyczyne smierci Gucia? (Nie mtego znalezc we wczesniejszych wpisach)...
-
Kochane Mamy!!! Tak... W ciagu tych 7 lat przeszlismy z mezem chyba wszystkie mozliwe badania (niedroznosc jajowodow tez) i zadne z tych badan nie wykazaly jakiejs przyczyny... Lekarze rozkladali rece i mowili,ze najprawdopodobniej moj problem tkwi gdzies gleboko w psychice. Wtedy myslalam,ze moze tak wlasnie byc,bo przechodzilismy z mezem bardzo trudny okres w zyciu (jego mama nie potrafila - i do dzis nie potrafi - pogodzic sie z faktem,ze sie ozenil i zona stala sie dla niego nieco wazniejsza niz mama). Przeprowadzilismy sie do wynajetego mieszkania, w ktorym mielismy kiepskie warunki do zycia,zwlaszcza w zimie,ale jakos przetrwalismy w nim 3,5roku. W miedzyczasie zlapalam prace za granica i wybywalam na dwa miesiace, potem przez dwa kolejne bylam w Polsce i tak przez dwa lata. Gdy wracalam cieszylam sie mezem, a gdy wyjezdzalam plakalam za nim jak bobr.Byl to bardzo trudny czas, ale zdecydowalismy sibobr.taki krok, bo chcielismy podreperowac budzet i zaczac wic swoje gniazdko. . . Uwic gniazdko nam sie udalo i od dwoch lat mamy swoj malutki wymarzony domek, w ktorym wszystko juz czekalo na Szymusia. Nie wiem, czy dobrze mysle,ale chyba naprawde byla to blokada psychiczna,bo tak naprawde, gdy wprowadzilismy sie do swojego domu poczulam taki fajny luz i wtedy sis udalo (lecz niestety to byla ciaza pozamaciczna) :-( Trudno mi sie bylo zebrac w sily po tamtej stracie i myslalam,ze nic gorszego w zyciu mnie juz spotkac nie moze (teraz wiem,jak bardzo sie mylilam myslac to sobie). Odkad zmienilam miejsce zamieszkania,prace mam w domu...wiec postanowilam,ze chcialabym miec psa, bo pewnie znow sie zablokowalam i dlugo bede czekac na zajscie w ciaze...Dlugo nad tym nie myslalam i przygarnelam mala suczke kundelke... Brzydka i zezowata (tak o niej mowoa w mojej rodzinie)...ale jest bardzo madra i piekna w swej brzydocie. Po miesiacu od tej "adopcji" zoroentowalam sie,ze jestem w ciazy!!! Radosc nasza trwala az do 20grudnia ub.roku :-( Dziewczyny!!! Niezmiernie jestem Wam wdzieczna, ze piszecie do mnie. Wiem, ze tylko WY mnie rozumiecie i byc na tym forum z Wami jest dla mnie terapia :-*
-
Justynna88 Dziekuje za wszystkie dobre slowa. Tak, moj nick pokazuje,ze mam juz 32 lata i choc wydawac by sie moglo, ze mam jeszcze czas, to nie do konca moge wychodzic z takiego zalozenia.... Bo przez 7 lat z niewyjasnionych przyczyn (najprawdopodobniej z powodu blokady psychicznej po stracie pierwszej ciazy) nie moglam zajsc w ciaze, a po drugiej ciazy zostalam z jednym jajowodem :-/ zatem troszke spadly szanse :-(
-
Mamo Gucia, czy z oddanej probki lozyska uzyslaliscie jakis wynik? Rodzilam w szpitalu na Kopernika. Dziekuje dziewczyny,ze tak licznie sie odezwalyscie. Troszke czuje ulge,bo dzis mam kumulacje rozpaczy i mysle,ze nawet w Morskim Oku nie ma tyle wody,ile dzis. wyplakalam lez. :'( Myslalam o grupie wsparcia,ale niestety do Krakowa mam 100km, a tu gdzie mieszkam niestety nie ma takich grup :-/ Nie mam zamiaru sie poddac i jak tylko minie te 6 miesiecy (choc czuje,ze to bedzie jak 100lat), chce znow sie starac o dziecko... Tylko dziecko moze mnie odbudowac... Marze o nim juz tyle lat, a tez nie moge zwlekac, bo lata uciekaja i bedzie coraz trudniej. Nie wiem czy uda mi sie jeszcze zajsc w ciaze,ale tylko ta mysl trzyma mnie jeszcze przy zyciu...
-
Mamo SiB Rok temu dzien przed wigilia pochowalas coreczke... Ja w tym roku w wigilie :-( Kiedy ja urodzilas? Ja Szymusia urodzilam 22grudnia. Czy podjeliscie starania o dziecko po tej stracie (jesli moge zapytac)?
-
Mamo Gucia...dziekuje,ze odpowiedzialas!!! Nie mam zielonego pojecia co moglo sie stac :-( Wczesniej -w 2007 roku zaszlam w ciaze ale niestety w 9tyg.zarodek obumarl i potem przez 7 lat nie udawalo nam sie zajsc w ciaze...az do 2014. Niestety jednak i ta ciaza nie zakonczyla sie pomyslnie. Najpierw zdiagnozowano,ze jajo plodowe jest nieprawidlowe i zlecono wylyzeczkowanie macicy. Po dwoch tygodniach od tego okropnego zabiegu w nocy dostalam silnego bolu brzucha... Trafilam do szpitala z mysla,ze moze zabieg nie byl wykonany dobrze i wdala sie jakas infekcja...okazalo sie, ze lyzeczkowanie bylo niepotrzebne i bezcelowe - zarodek byl w jajowodzie i rosl sobie az do momentu, gdy jajowod pekl :-( Ordynator szpitala (ten sam,ktory robil zabieg lyzeczkowania) powiedzial,ze jajowod jest do usuniecia... Blagalam go,zeby jednak nie usuwal tylko zoperowal - zgodzil sie w ostatecznosci,ale rzucil ostro "gwarancji nie daje,ze jajowod bedzie dzialal" .Do dzis nie wiem czy dziala, bo rowno pol roku po tym zdarzeniu zaszlam w ciaze. Znalazlam w Krakowie (oddalonym o 100km od mojego miejsca zamieszkania) bardzo skrupulatna pania doktor,ktora prowadzila moja ciaze. Wszystko cudownie sie rozwijalo,badania prenatalne tez wyszly idealnie i ja tez czulam sie wspaniale. 12grudnia bylismy z mezem na wizycie i niesamowicie sie cieszylismy widzac w ekranie 3d jak nasz Synek sie usmiecha. Dokladnie tydzien pozniej 19grudnia wieczorem polozylam sie spac i pomyslalam "ale Synek grzeczny" - bo nie kopal,ale na ostatniej wizycie pani doktor powiedziala,ze teraz juz bedzie coraz mniej szalal,bo w brzuszku coraz mniej miejsca... Dlatego nie przejelam sie tym zbytnio i polozylam sie spac. Rano jednak, gdy zjadlam sniadanie a On nie dal kopniaka zaniepokoilam sie bardzo. Wypilam szklanke zimnego soku z mysla, ze Go obudze, ale nadal nic. Pojechalm sie do szpitala... Ktg i usg nie wykryly akcji serduszka. Nie uwierzylam i pojechalismy natychmiast do Krakowa (tam planowo mialam rodzic),ale diagnoza niestety taka sama. To byl 34tydzien ciazy :'( W szpitalu przezylam prawdziwe pieklo. Przy porodzie mialam straszna polozna, ktora o wszystko miala pretensje i swoim zachowaniem dawala nam do zrozumienia,ze jestesmy balastem dla niej :-/ Porod mial byc ze znieczuleniem, jednak owa polozna byla zbyt zajeta rozmowa z kolezanka zeby przyjsc sprawdzic stan szyjki, a gdy maz wyszedl z sali by ja poprosic, nawrzeszczala na niego, ze nie wolno mu opuszczac sali porodowej. Gdy zaczely sie skurcze parte bylo juz za pozno na znieczulenie i nie tylko na znieczulenie... Nawet nie bylo czasu,zeby rozlozyla lozko porodowe :-/ W calej tej okropnej sytuacji widok mojego Synka po czesci ukoil bol porodowy, ale serce peka na mysl, ze zamiast w moich ramionach lezy na cmentarzu w zimnym grobie. Byl tak piekny i niewinny. Mial ciemne wlosy jak Jego tatus i wygladal jakby sobie spal. Wazyl 2kg i mierzyl 47cm. Nie umiem sie pogodzic z Jego odejsciem... Tym bardziej, ze nie znam przyczyny. Pani doktor powiedziala, ze "takie rzeczy sie zdarzaja"... Jednak mi taki argument nie wystarcza. Nie wiem czy badanie histopatologiczne lozyska cos wykaze albo sekcja :-( Na wlasny koszt chcemy rowniez poddac tkanki pobrane do sekcji badaniu w Pracowni Genetyki Molekularnej w Prokocimiu, ale choc w Zakladzie Diagnostyki Patomorfologii zgodzili sie, by wydac nam te tkanki, to nie mamy gwarancji czy uda sie zbadac kariotyp z tego materialu, gdyz do takiego badania nalezaloby pobrac tkanki skory a nie wewnetrzne...ale o tym niestety nikt w szpitalu nas niepoinformowal :-( Dopiero jak poszlismy po wypis to pani doktor zapytala czy zlozylismy taki wniosek ("bo to jest na koszt pacjenta"). Poszlismy do Pracowni Zakl.Diagn.Patomorfologii i tam nam powiedziano, ze material jest pobrany z sekcji i nie byl jeszcze badany, wiec moga nam udostepnic te tkanki. Zatem jest nadzieja, choc bardzo malutka. Bardzo chcialabym uwierzyc,ze zostane jeszcze mama...ale jak tu wierzyc po tylu latach ?
-
Ukochana Mamo... Czy moglabym prosic o kontakt mailowy? Jest kilka rzeczy, o ktore chcialabym zapytac, a z przeczytanych postow wiem,ze znasz odpowiedz... Moj adres danko84@onet.pl. Bede niezmiernie wdzieczna.
-
Witam... Czy moge do Was dolaczyc??? Dwa tygodnie temu zostalam mama Aniolka i nie umiem sobie poradzic z zaistniala sytuacja :'( Za namowa jednej z Was zajrzalam tutaj i bardzo chcialabym moc pogadac z kims, kto wie jak sie czuje osierocona matka, bo pocieszenia osob, ktore nie przezyly takiej tragedii kompletnie do mnie nie docieraja :-( Podczytuje Was troche i podziwiam ... Bogusia