Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Bogusia84

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Bogusia84

  1. Mamo Lenki... Tak bardzo mi przykro :-( Ja Synka stracilam w grudniu i ciezko zyc z taka strata, ale gdy trafilam tutaj, dostrzeglam ile jest aniolkowych Mam i One bardzo mi pomogly... Dzieki Ich radom, pocieszeniom jest mi odrobine latwiej dzwigac ten ciezar. Poza tym tutaj odzyskalam wiare, ze jeszcze zostane mama ziemskiego dziecka. Anciak jest "najswiezszym przykladem", ze warto wierzyc! Anciak...tak bardzo Ci gratuluje i przesylam buziaki dla Adasia. Lubie takie historie z happy endem ...
  2. Nika... Ja tez to czulam i gdy juz wyszli, to czulam jeszcze wieksza tesknote niz codziennie... Anciak, tak bardzo czekalam na ten wpis i nie moglam sie skupic na pracy, bo ciagle o Tobie myslalam. Tak bardzo sie ciesze, ze Adas juz jest i ze krzyczal. Niech rosnie zdrowo <3 Zycze nam wszystkim, zebysmy i my doczekaly tak pieknego dnia i uslyszaly krzyk dziecka.
  3. Anciak... Tak mocno trzymam kciuki :* Nefer... Za Was tez!!! W koncu to Wy dajecie mi nadzieje, ze i u nas kiedy zaswieci slonce i po trzech porazkach, w koncu doczekam sie ziemskiego potomstwa... Ane... Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie.... Wracajac do tematow snow... Mi ok miesiac przed tragedia przysnilo sie, ze wypadly mi dwa zeby (jedynki)... Moja mama mowila mi, ze taki sen najczesciej oznacza smierc w bliskiej rodzinie... Zrobilo mi sie bardzo smutno, bo pomyslalam o mojej prawie 90- letniej babci, ktora od wielu lat jest unieruchomiona po przebytym wylewie... Dzis moja babcia ma sie dobrze, a sen najwyrazniej przepowiadal smierc mojego Synka :( Ane... Masz racje... Trzeba byc bardziej czujnym... Dziewczyny... Dzis bylam grac i przyszedlmz rodzicami ciemnowlosy chlopczyk, mial niebieskie oczka i nie odrywal ode mnie wzroku przez prawie dwie godziny (tak mniej wiecej wyobrazam sobie Szymusia, ktory tak by wygladal w tym wieku). W pewnym momencie ow chlopczyk podszedl do mnie i zaczal dotykac paluszkami strun w moim instrumencie... Moze glupie to, co napisze, ale poczulam jakby w tym chlopcu byla dusza mojego Szymusia. Gdy bylam w ciazy ( do czwartego miesiaca gralam) i wiele osob mowilo mi wtedy, ze to jest piekne, co robie, bo moje dziecko tez zapewne bedzie kochalo muzyke....Ten chlopiec dzisiaj patrzyl mi prosto w oczy i slodko sie do mnie usmiechal.... Pomyslalam, ze moze moj Szymus na chwilke przyszedl do mnie w cialku innego chlopca.... Czy ja zwariowalam?
  4. Witajcie Dziewczyny!!! Nie pisalam dawno,bo w pewnym momencie moj smutek mnie przerosl i najzwyczajniej uznalam,ze juz brakuje mi slow,ale przyznaje,ze zagladalam tutaj i podczytywalam. Milo widziec wpisy osob,ktore pomimo straty walczyly dalej i dzieki tej walce czekaja na dzidziusia,badz juz maja przy sobie istotke,ktora po czesci rekompensuje strate aniolka. MamoWalentynkowych Aniolkow - tak bardzo mi przykro,ze i Ty dolaczylas do nas :-( Ja urodzilam mojego synka 9 tygodni temu w 34 tyg.ciazy... Wiem,co przezywasz,ale pisz z nami tutaj - to naprawde pomaga. Bol jest ogromny i to pewnie indywidualna sprawa jak dlugo bedzie u Ciebie (u mnie narazie bez zmian i nie ma godziny,w ktorej nie mysle o synku),ale czytajac wpisy dziewczyn tutaj wierze,ze z czasem zlagodnieje i duszyczka mojego Synka wroci do mnie w cialku dzidziusia,ktory mam nadzieje. za jakis czas pojawi sie w mym zyciu i choc odrobime usmierzy cierpienie. Dziewczyny na tym forum to prawdziwe anioly/,ktore zawsze maja czas i dobre slowo,gdy ktorejs z nas jest zle i nie moze sobie poradzic z emocjami,zatem warto tu wylewac swoje zale.....tu sa osoby,ktore jak nikt inny rozumieją co przezywa mama aniolka. Dziewczyny...u mnie odliczania ciag dalszy - w sobote z 4-dniowym opoznieniem przyszla @. Wiem,ze to pol roku bedzie jak wiecznosc,ale wierze,ze przetrwam. Caluje Was mocno i trzymam kciuki za szczesliwe rozwiazanie u oczekujacych Mamusiek :*
  5. Witajcie Dziewczyny....ja tez kilka dni nic nie pisalam,ale codziennie podczytywalam,tylko po rozmowie z pewna madra i doswiadczona przez zycie kobieta poczulam,ze przyszedl czas,zeby wrocic do pracy. Mialam straszne obawy jak to bedzie,bo moja praca jest mocno zwiazana z muzyka (i to raczej radosna muzyka) i jakos nie moglam sie przemoc,by wyciagnac instrument,ktoremu dalam "wolne" bedac w czwartym miesiacu ciazy,wiec dosc dawno temu. Zanim siegnelam po instrument skierowalam myslenie,ze wroce do tego i bede grac calym sercem dla mojego Synka i On napewno uslyszy i przypomni sobie jak sluchal grania bedac jeszcze w brzuchu... Przed otwarciem futeralu wzielam gleboki wdech i .... az mi rece opadly - moj instrument (drewniany) pekl i to w trzech miejscach :( W pierwszej chwili pomyslalam,ze moze to jakis znak i ze moze Szymus nie chcial,zebym grala....ale maz powiedzial "sluchaj,jesli nie chcesz grac to nie graj,ale tak czy siak musisz pojechac do lutnika",wiec pojechalam i ... pan lutnik pokazal mi cala dosc liczna kolejke tzw "pozimowych pacjentow",czyli instrumentow smyczkowych,ktore najzwyczajniej w swiecie zima czesto pekaja od ogrzewania...ja jakos nie wpadlam na to,ze tak sie moze stac i skoro nie gralam to instrument wisial na scianie pieknie zapakowany,a ja bylam tak zajeta cieszeniem sie ciaza,ze zupelnie o nim zapomnialam... W rezultacie moja kolezanka pozyczyla mi swoj instrument i w sobote pierwszy raz zagralam. Nie bylo to dla mnie az tak pasjonujace jak dawniej,ale gdzies w srodku tesknilam za tym i myslac o Synku gralam dla Niego. Wczoraj minelo 7 tygodni od porodu i jak codzien pojechalam na cmentarz.... Byla taka wichura,ze na moich oczach znicze spadaly z nagrobkow z glosnym hukiem,kwiatki fruwaly,a na grobie Szymusia wszystko stalo jak przyklejone... Poplakalam sobie i znow przyplyw smutku..... i tak mnie trzyma,ze juz prawie rano a ja nadal nie moge zasnac :( Tesknie za tym moim najdrozszym Aniolkiem i marze o tym,zeby mi sie przysnil gdy w koncu uda mi sie zasnac... Przepraszam....pewnie zanudzam okropnie,ale chcialam sie troche wygadac,a wiem ze tutaj mam Was i Wy zawsze jestescie blisko mnie,choc fizycznie daleko.... Caluje Was wszystkie :*
  6. Dziewczyny...moja pani doktor zlecila mi wykonanie badania na antygen HPA-1a ... To jest badanie konfliktu plytkowego. Czy ktoras z Was robila to badanie? Mozna o tym poczytac na stronie instytutu,ktory sie tym zajmuje www.konfliktplytkowy.ihit.waw.pl . Podsylam - moze ktorejs z Was ta wiedza sie przyda i pomoze ... Pozdrawiam Was bardzo cieplutko,choc za oknem bialo i zimno :*
  7. I ta chec do walki mam dzieki rozmowie z mezem... Lubie leniwe niedzielne poranki,gdy po przebudzeniu nie musimy sie nigdzie spieszyc...choc wiem,ze gdyby Szymus byl z nami,te poranki (i cale dnie oraz noce) bylyby najwspanialsze i do niczego nieporownywalne... choc nie bylyby takie "leniwe" ...
  8. Mamo SiB dziekuje. Mi tez p.doktor mowila,ze czesto nie udaje sie znalezc przyczyny i w nastepnej ciazy jest male prawdopodpbienstwo,zeby sie to powtorzylo... Moj maz wczoraj rozmawial z kolega,ktorego ciocia jest mama 4 aniolkow - troje dzieci urodzila martwe a czwarte zmarlo 3 tyg.po urodzeniu.... i niestety nie udalo sie jej juz urodzic dziecka :-( Dzis ma juz ok 60lat i dalej teskni za swymi maluszkami. Najgorsze,ze wtedy gdy to sie stalo nie bylo mozliwosci badan i postawienia diagnozy,a moze jakas mala ingerencja lekow pozwolilaby na urodzenie zywego zdrowego dziecka i dzis jej zycie byloby zupelnie inne... Ja zas kilka dni temu rozmawialam z kolezanka z Anglii,ktorej szwagierka poronila 4razy,w piatej ciazy donosila dziecko do 7 miesiaca i ...niestety przestalo bic serduszko,ale po tym incydencie w koncu zlecili jej diagnostyke (powod -nadkrzepliwosc) i teraz jest mama dwumiesiecznej coreczki.... Ten przyklad pokazuje,ze trzeba walczyc i miec nadzieje... tym bardziej,ze teraz mamy wiekszy wachlarz mozliwosci diagnostyki i leczenia,jesli jest taka potrzeba. Dzis obudzilam sie z checia do walki ;)
  9. Ane07 no jasne,ze mozesz.... Wczoraj zasnelam przed 2:00,a dzis chyba po tych wrazeniach nie moge i choc czuje sie totalnie wymeczona,to serce mnie tak boli,ze nie zasne pewnie do rana :-( Tak okropnie tesknie za Synkiem :-( Malutka mojej przyjaciolki przybrala juz kilogram,a Szymus biedaczek w trumnie ... Nie zobacze jak rosnie,jak sie rozwija.... Eh to zycie - do kitu z tym wszystkim :-(
  10. U mnie dzis tez trudny dzien.... Najpierw wizyta u ginekologa - wynik kariotypu Szymusia ok,wynik z lozyska tez wykluczyl powod smierci Szymusia, wiec nadal pozostaje pytanie DLACZEGO ?! :-( Oprocz tego moje TSH wzroslo do 4.88 i pani doktor powiedziala,ze najprawdopodobniej jest to poporodowe zapalenie tarczycy :-( Wdrozyla mi leczenie Euthyroxem,ale nie wiem kiedy poziom TSH sie unormuje i boje sie,ze przy moim szczesciu moze byc tak,ze to "pol roku" nie wystarczy...a ja tak czekalam na pierwsza @, zeby moc zaczac odliczanie :-/ Wracajac od lekarza wstapilam do mojej przyjaciolki,ktora urodzila swoja coreczke w tym samym dniu co ja.... i tez oddalam jej Frosha do usuwania plam z ubranek dzieciecych. Malutka jest sliczna i choc bardzo chcialam byc twarda,to jednak peklam... Plakalysmy obie z przyjaciolka i teraz straszliwie mi smutno,ale kiedys musialo to nastapic i choc nie jest mi teraz lzej,to jestem z siebie dumna,ze nabralam tyle sily by tam isc.
  11. Dziewczyny,jestescie nieocenione!!! Dostaje od Was tyle cieplych slow i zyczliwosci... Dziekuje Wam wszystkim. UkochanaMamo. - podoba mi sie to,co napisalas (ze trzeba miec w sobie zlosc na zlo i niesprawiedliwosc....),bo nie zgadzam sie z tym jak wszyscy mi mowia,ze musze byc spokojna bo "tak mialo byc" i kiljem Wisly nie zawrcoce...moze inie zawroce ale do swojej zlosci mam prawo!!! Mamo SiB Tobie tez dziekuje za przytoczenie tych kilku smutnych przykladow,ale one tak naprawde jeszcze bardziej mi uswiadomily,ze niektorzy rodzice cierpia jeszcze mocniej (ja nie wyobrazam sobie znalezc sie chocby w jednej z wymienionych przez Ciebie sytuacji... ). Piekne te wiersze.... I jak czytalam to strugi lez mimowolnie splywaly po policzkach. Ane07 zazdroszcze Ci tego pokoju w sercu ;) Mamo_Gucia dla mnie kazda wigilia juz bedzie sie kojarzyc z tym potwornym dniem,w ktorym pochowalismy Synka i mysle,ze juz nigdy nie bedzie mi smakowal barszcz z uszkami i zawsze w ten dzien bede plakac. Nefer... Moge sie jedynie domyslac jak koszmarne chwile przechodzilas....zwlaszcza bedac w tym szpitalu...dlatego przytulam Cie mocno. Ja wczoraj tez bylam w szpitalu,w ktorym rodzilam - po wynik badania histopatologicznego lozyska i juz od wejscia do szpitala czulam lekki paraliz,ale jakos przetrwalam. Marta86 dziekuje... Pozdrawiam Was cieplutko :* Odebralam wczoraj wynik kariotypu Synka i teraz musze odczekac ok.5tyg zeby zrobic badania genetyczne i krzepliwosci...i dopiero wtedy w poradni genetycznej dowiem sie co i jak... W sobote jade z wynikami do lekarza i zobacze co powie... Pozdrawiam Was wszystkie i ide popracowac troche :-*
  12. Aniu Mamo Zuzi...u mnie na odwrot - ja sie nie modle i tak jak pisalam wczesniej przestalam wierzyc w Boga... Mysle,ze spowodowane to jest nie tylko strata Szymusia (choc to przelalo "czare goryczy"), ale i tym,ze ja bylam wychowana tak,aby szanowac innych ludzi i pomagac wszystkim,ktorzy tego potrzebuja,a ja jestem w stanie takiej pomocy udzielic. W praktyce bardzo staralam sie tak zyc (moj maz tez) i teraz czujemy sie jakby "wykorzystani"...
  13. Aniu Mamo Zuzi bardzo mocno Cie przytulam (a nawiasem mowiac Twoja Kruszynka odeszla 3dni po mojej rocznicy slubu :-( ).... Strasznie to przykre... Jak wracam pamiecia do sierpnia 2015 to byla to nasza najcudowniejsza rocznica slubu,bo po wielu latach staran w koncu pelnia szczescia pod serduszkiem i w koncu czulam ze juz jestem mama (wtedy nawet przez sekunde przez mysl mi nie przeszlo,ze gdzies jest inna mama, ktora wlasnie przezywa najwieksza tragedie w zyciu :-( ... ) Ukochana Mamo... Tak mocno trzymalam kciukasy,zeby Wam sie udalo...ale kciukasy bede zaciskac nadal i na pewno sie uda :* Ja dzis mam smutny dzien i bardzo chcialam pojechac na cmentarz,ale od wczorajszego wieczora sypie snieg i jest tak potwornie slisko,ze nie mam odwagi wsiadac do samochodu. Jutro bede dzwonic do laboratorium genetyki molekularnej i dowiem sie, czy jest juz kariotyp Szymusia...jesli tak,to w poniedzialek pojedziemy do Krakowa odebrac wynik i wynik bad.histopatologicznego lozyska.
  14. Dziewczyny....widze,ze chyba naprawde schemat przechodzenia przez ten potworny czas jest u nas podobny (a ja myslalam,ze jestem jedyna osoba,ktora wpadla na taki pomysl,by zalac smutek alkoholem).... Dzis o dziwo nie mialam kaca,a @, ktora sie pojawila nie jest tak straszna jak przed zajsciem w ciaze. Mezus moj dzis caly dzien mi usluguje, bo zafundowalam sobie dzien "lenia" i nie zrobilam kompletnie nic (od jutra juz sie biore za zalegla prace)!!! Teknie za Szymonkiem moim :'(
  15. Dziewczyny...maz pojechal w nocy odwiezc moje kolezanki i po powrocie gadalismy jeszcze do 5rano... Tak sie zmeczylam tym gadaniem,ze jak zasnelam,to spalam do 11:15 .... -Pierwszy raz od bardzo dawna przespalam 6 godzin bez prerwy (gdy Szymus byl jeszcze w moim brzuchu to wstawalam na sikanie). Czuje sie DOBRZE i dzis mam troche lepszy dzien ___ moge zaczac odliczanie!!!!!! Pierwszy raz czekalam na nia i jest (@) .
  16. Dziewczyny.... Myslalam,ze upije sie bardzo,ale ja sama siebie nie poznaje.... Wypilam trzy slodkie drinki i jedyne co poczulam,to to,ze moglam plakac bez wyrzutow sumienia,ze moj placz wprawi kogos w zaklopotanie. Moj maz pojechal teraz odwiezc moje kolezanki a ja zdaje relacje ;) Szczerze mowiac chyba potrzebowalam takich odwiedzin,bo jakos lepiej sie poczulam....
  17. Tak jak przypuszczalam.... Dzis mam okropnie ciezki dzien... Z rana pojechalam do laboratorium i juz na "dzien dobry" dowiedzialam sie,ze wynik bedzie w srode za tydzien,bo CMV wysylaja do Krakowa :-/ . Pojechalam do centrum florystycznego,zeby kupic kwiatki,z ktorych zrobilam malutka kompozycje na grob Szymusia, po czym udalam sie na cmentarz i ... tak bardzo bolalo mnie serce,ze plakalam w glos i nie moglam przestac. Wrocilam do domu i poczulam jeszcze wiekszy przyplyw smutku,ktory przerodzil sie w gniew... gniew na los,zycie i doslownie na wszystko :'( Napisalam smsa do mojej najlepszej przyjaciolki... jej corcia dzis skonczyla miesiac a moj Synek miesiac temu zostal mi wydarty z ramion i strasznie to boli... Nadal nie mam odwagi pojsc niej i zobaczyc malutka,a tak bardzo mi brakuje mojej przyjaciolki... Dla niej ta sytuacja tez nie jest latwa i bardzo chcialaby przyjsc do mnie,ale niestety malutka wymaga karmienia co chwile i narazie to dosc trudne,zeby mogla ja zostawic :-( Dwie inne kolezanki (jedna z nich,to polozna,ktora batdzo mi pomogla w poskromieniu laktacji) dzis wieczorem planuja mnie odwiedzic i ... mam nieodparta chec najzwyczajniej w swiecie sie upic!!! Nie wiem jakie beda skutki tego pomyslu,bo juz nie pamietam kiedy ostatnio mialam alkohol w ustach ale moze choc na chwile zlagodze bol i moze choc jedna noc przespie bez szlochania :-( Moje serce mowi mi,ze to nie jest madry pomysl i pewnie jutro obudze sie z bolem glowy i bede zalowac,ale dzis puszcze wodze emocjom... Pozdrawiam Was kochane (zanim jeszcze jestem w stanie ;) )
  18. Witajcie Aniolkowe Mamy.... Przeszlo tydzien nic nie pisalam,ale regularnie Was podczytuje. Nie pisalam,bo moje samopoczucie nadal bardzo kiepskie i uznalam,ze w koncu ktos mnie tutaj ochrzani,ze ciagle sie nad soba uzalam i chcialam z tym swoim samopoczuciem powalczyc. Efekty marne, choc w sobote zebralam troche sil i ogarnelam mieszkanie, ale nie poprawilo mi to zbytnio humoru - no, moze troszke,bo maz mnie pochwalil. Jutro mina 4 tygodnie od porodu i czuje,ze to bedzie ciezki dzien... Tak naprawde to czas sie zatrzymal i z jednej strony ktos by powiedzial "to juz miesiac",a z drugiej ja nie czuje,zeby choc troche rana na sercu sie zablizniala. Okropne jest tez to,ze po miesiacu my nadal jestesmy w punkcie zero - nie mamy jeszcze zadnych wynikow - ani sekcji,ani bad.histopatologicznego,ani kariotypu Szymusia a na wykonanie moich badan musze czekac jeszcze kilka tygodni (a potem pewnie kolejnych kilka na wyniki) i na koncu wizyta w por.genetycznej... Nawet boje sie myslec,kiedy to bedzie :-( Ania MamaZuzi, Justynna88,Justysia26 dziekuje Wam za slowa otuchy... Pozdrawiam wszystkie Mamusie tutaj - te oczekujace na dobre wiadomosci i oczekujace na bobaski. Mam nadzieje,ze doczekam dnia,kiedy to ja bede mogla byc mama zywego dzieciatka i bede nadzieja dla innych ( choc najlepiej, gdyby nie bylo juz takich przypadkow jak nasze).
  19. U mnie dzis minelo 3 tygodnie od porodu i o 15:00 spojrzalam na zegarek, po czym wspomnienia ze szpitala wrocily i poczulam jakby czas sie cofnal i jakies de ja vu... Targal mna tak tepy bol,ze nie moglam opanowac placzu. Mialyscie racje Dziewczyny,ze beda rozne etapy zaloby... Mam momenty,w ktorych wydaje mi sie,ze juz sie troche pogodzilam,ze nie ma mojego Synka ze mna,ale po chwili przychodzi moment,ze serce chce mi peknac na milion kawalkow i chce mi sie wyc :'(
  20. Wczoraj wlaczylam ten film,ale po 20min zdecydowalam,ze bez meza nie dam rady,wiec dzis wieczorem... A poki co meza nie ma,a ja znowu rycze. Slisko na drodze jak cholera,ale chyba pojade zaraz na cmentarz,bo nie moge sobie miejsca znalezc. Zanim wyladowalam w szpitalu i dowiedzialam sie,ze nasz Szymus nie zyje, maz przygtowywal sypialnie i pokoik dziecinny na poddaszu... Tak bardzo sie cieszylismy tym,ze dom tetni zyciem... a dzis nie potrafie wyjsc na to poddasze, bo czuje,ze serce peknie na 1000 kawalkow. Wczoraj tez przysnil mi sie po raz pierszy Szymus.... Piekny to byl sen, bo wzielam go martwego na rece, przytulilam do piersi i nagle ozyl... Zaluje,ze sie obudzilam... :'(
  21. Magdo0708 Mysle,ze u mnie bedzie podobnie,choc w chwili obecnej nie potrafie sie zajac praca ani innymi obowiazkami. Bedac w ciazy draznily mnie nieumyte okna, nie wytarte kurze na lampach pod sufitem itp, ale wtedy odpuscilam dla dobra dziecka, a teraz nie mam motywacji i sil. Mam nadzieje,ze niebawem zbiore w sobie sile i zaczne dzialac (moze wtedy czas zacznie plynac troche szybciej).
  22. Pod wieczor mialam przyplyw fali rozpaczy. W pustym domu ja i moje mysli... Wrocily wszystkie moje plany jak to by bylo,co gdzie by stalo, ile radosci unosiloby sie w powietrzu..., a tu cisza...cisza,ktora przypomina mi,ze moj synek jest na cmentarzu i nie mam juz komu spiewac, kogo glaskac i czekac w odwecie na kopniaka :'( Tak trudno jest sie pogodzic z tym, ze spelnione marzenie jak za dotknieciem czarodziejskiej (zlej) rozczki rozsypalo sie w drobny pyl.
  23. Po wczorajszej wizycie w Krakowie wrocilam tak wypompowana,ze nie mialam juz sil,by napisac...a jeszcze wieczoram przyjechala do mnie kolezanka mojej siostry, ktora stracila juz troje dzieci (poronienie w8 tyg.,smierc 4-letniej coreczki - nie do konca wyjasniona i porod 500-grramowego synka,ktory zmarl po kilku godzinach od porodu :'( ). . . Plakalysmy obie,ale wyrzucilam z siebie wszystkie zale i troszke mi sie zrobilo lzej. Ona juz kilka lat temu stracila swe dzieci,ale ma synka,dla ktorego zyje i chce on nadal sens jej zyciu... Z moich wczorajszych planow tak naprawde niewiele udalo mi sie zrealizowac... Co prawda najwazniejsza misja do spelnienia bylo przewiezienie tkanek do badania do laboratorium w Prokocimiu i to sie udalo, choc gdy weszlismy do tego szpitala i zobaczylam te wszystkie bobaski, serce zabolalo mnie tak bardzo,ze chcialam stamtad uciec...ale maz zlapal mnie za reke i dalismy rade. Bedac tam chcialam umowic sie do poradni genetycznej,ale pani w rejestracji uswiadomila mi,ze skoro nie mam na skierowaniu napisu PILNE,to najblizszy termin jest na koniec sierpnia :-\ Powiedziala mi rowniez,ze jesli mi sie spieszy,to moze mnie umowic, ale nie na NFZ. i wtedy 400zl (od osoby),a musimy isc razem z mezem... Podziekowalam :-/ Pojechalam do szpitala J.P. II by tam zapytac o poradnie i bardzo mnie zdzowilo jaki tam panuje system... Pani w rejestracji napisala mi numer do Doktora (genetyka) i powiedziala, ze on sam ustala terminy... Zadzwonilam. Doktor bardzo uprzejmy zapytal po jakich przejsciach jestesmy , kazal wykonac badania zlecone prez nasza pania doktor,odebrac kariotyp Szymusia, zalatwic skierowanie dla meza i zadzwonic ... I powiedzial,ze nie bedzie problemu - zarejestruje nas na poczatek kwietnia... Mysle,ze ok. Bylismy rowniez ze skierowaniem zapytac o termin badan na NFZ, ale tak jak przypuszczalam. - sierpien/wrzesien,wiec chyba jednak zrobie je prywatnie,bo w sierpniu, to ja bym chciala juz ogladac dwie kreseczki...jesli moj organizm pozwoli. Marta86 witaj... Dziekuje,ze jestes "dowodem" i zarazem nadzieja dla mnie, ze moze sie udac i ... mocno bede trzymac kciuki,zeby tym razem bylo dobrze i dzidzius urodzil sie zdrowy i zywy. Magda0708 Tobie rowniez zycze,zeby sie udalo. Pewnie to pol roku trwalo jak 100 lat...ale doczekalas sie. U mnie we wtorek mina 3 tyg, a ja mam wrazenie jakbym juz wyplakala morze lez i jakby ten stan trwal juz lata. Jak juz wroci @to zaczne odliczanie. Mam nadzieje,ze moj Aniolek zesle nam braciszka lub siostrzyczke. Pozdrawiam Was wsystkie aniolkowe Mamy i z kazdym dniem,gdy widze pojawiajace sie nowe wpisy mam,ktore teraz radziej tu zagladaja,ale tak jak ja kiedys znalazly tu oparcie, utwierdzam sie w przekonaniu,ze choc tesknota i bol nigdy nie znikna z naszego zycia,to pojawienie sie nowej ziemskiej istotki jest w stanie po czesci zalatac dziure w sercu,a tym samym przyniesc ukojenie... I dzieki Wam odzyskuje wiare,ze i u mnie tak bedzie. Sciskam Was mocno. :-* Ps.Jutro wieczorem planujemy z mezem obejrzec Return to zero.
  24. Nie dokonczylam wypowiedzi.... Boje sie,bo zerknelam na opis i nie wiem czy dam rade ogladac historie, ktora bedzie mi przypominac tamte chwile. Jak ten film dziala na emocje??? Aha... Jak uwazacie,lepiej zebym obejrzala go sama czy z mezem ?
  25. Mam pytanie odnosnie filmu Return to zero ... Co wniosl w Wasze zycie ten film? Pytam, bo jakos sie boje
×