Mam 34 lata, od 5 lat jestem w związku małżeńskim. Mój mąż to mami synek. Kiedy wracam późno z pracy i myśle sobie "może mój mąż ugotował coś pysznego" to widzę plastikowe pojemniki z posiłkami na kolejny tydzień - obiadki teściowej. On nie może bez niej żyć, codzennie ją odwiedza. Nie jest schorowaną kobietą, a wręcz miejską plotkarą. Kiedy zasugerowałam mężowi żebyśmy się przprowadzili do innego miasta to podał mi 100 powodów dla których tego nie zrobi, bo zapewnie będzie za daleko od mamusi. Straszyłam go rozstaniem ale to nic nie dało, szkoda mi naszych dzieci i tylko to mnie jeszcze przy nim trzyma. Co mam zrobić?