Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Angelweil

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Nie potrafie ale bardziej to mi się najzwyczajniej nie chce z nimi gadać... to nastawienie sprawiło ze teraz naprawde nie umiem rozmawiać z innymi ludzmi i bardzo mnie to męczy.. Niektórzy ludzie są wygadani, potrafią bez ceregieli i bez krępacji stać i mówić o sobie o pogodzie czy innym sprawach. Owszem jestem wygadana ale tyko w moim towarzystwie, przy osobach ktore dobrze znam i dobrze czuje sie w ich towarzystwie. Kiedy ide na wykłady, do pracy czy ogólnie spotkania z innymi osobami nie interesuje mnie co ktoś ma do powiedzenia. Nie interesuje mnie czyjaś opinia, co dzisiaj robił jadł, z kim sie pieprzył, jaką kupe robił czy ogolnie ma jakieś problemy. Wiem, brzmi to jakbym była zadufaną egoistyczna i zapatrzoną w sobie idiotką ale.. ja po prostu jestem zmęczona słuchania czyjegoś marudzenia i narzekania. Ogółem jestem cichą i ciepłą osobą i lubie kiedy ktoś mnie prosi o pomoc bo lubie pomagać jest to dla mnie dowód ze jestem kimś kto może mieć we mnie ratunek czy oparcie ale pomagam tylko wtedy kiedy widze ze ta osoba faktycznie jej potrzebuje a nie ze chce sie mną wysłużyć. Podam przykład np ze studiów. studiujemy zaocznie i na wykładach każdy narzekał ze za duzo piszemy. Niby nic ale słuchac tego ciągle i patrzec na te zmęczone miny do konca dnia jest męczące i denerwujące zwłaszcza że na następnym zjeżdzie kiedy mieliśmy wykłady z innymi wykładowcami posypaly sie mase hejtów nie tylko na w trakcie i po wykładach ale takze na fb że uwaga ZA MAŁO PISZEMY i że sie niczego nie nauczymy. mieliśmy zjazdy co 2 tyg było im źle bo za długo tam siedzimy i co to ma być. zaczeli robić nam wykłady nawet co miesiąc pretensje jeszcze większe że płacimy kupe kasy zeby zjawić sie raz na miesiąc i oni złożą skarge do dziekana. Ni sensu ni logiki. Nie chce mi sie z nimi gadac bo zamiast całą energie skupić na tym aby wykorzystać go w pozytywny sposób oni plotą trzy po trzy ;/ Takich sytuacji było o wiele więcej w moim życiu i podjęłam decyzje że nie bede dyskutować z ludzmi którzy paplają bez ustanie puste słowa. I to był chyba błąd.. ponieważ oduczyłam sie rozmowy , komunikowania z innymi ludźmi. Doszło już do tego ze ja w ogóle nie wiem o czym z nimi gadać i w jaki sposób na nich patrzeć ;o !! Juz wczesniej to u siebie zaobserwowałam ale myślałam ze z biegiem czasu mi to minie... niestety jest coraz gorzej ponieważ doszedł mi lęk co pomyślą sobie o mnie inni ludzie kiedy na mnie patrzą bo nie chce zeby odbierali mnie za szarą cichą myszke ;/ bo w cale nią nie jestem !!! Nie umiem robić dobrej miny do złej gry.. Jeśli coś jest na rzeczy od razu albo atakuje albo sie wycofuje. Efektem tego jest to że albo mam wrogów i zniechęcam do siebie osoby albo zrazam do siebie przyjaciół. Ostatnio byłam u rodziny chłopaka. Siedzimy razem przy stole gdy nagle poczułam ze nie dam rady dłużej tam siedzieć. Pomyślałam "Boże niech to sie już wszystko skończy". Nie mogłam oddychać przez stres ale udawałam ze wszytsko w porzadku. W miedzy czasie brat mojego faceta robił drinki i poprosiłam by moj facet nie pił ( chciałam zeby wczesniej odwiozł mnie do domu bałam sie że jak wypije bede musiała siedziec z nimi przy stole jeszcze z 3 h zanim wytrzeźwieje a ja nie mogłam tam wytrzymać minuty dłuzej) i pokłocilismy sie o tego drinka tak ze jak chciał zrobić juz łyka wyrwałam mu tego drinka i odłożyłam na stole tak ze prawie się wylał. Oczywiście jego rodzinka z 10 osób sie temu przyglądało masakra. Wstałam poszłam do łazienki ochłonąc zawołałam go kazałam sie odwieźć do domu i wyszłam bez porzegnania!! no cyrk na kółkach . Mój chłopak był zły i sie nawet popłakal bo jak rozmawialiśmy to myślał ze chce z nim zerwać , ale wyjasniłam mu ze chyba za szybko wprowaził mnie do swojej rodziny bo nie wytrzymałam napięcia.. Po tym cyrku postanowilam, ze naucze sie asertywności i zachowania takiego jak pasuje na osobe 21 letnią a nie jak na dziecko. Przeciez takich spotkan bedzie w moim zyciu jeszcze multum i jak pomysle sobie ze za kazdym razem mam przezywać taką gehenne mam atak paniki... Nie wiem... co o tym sądzicie? Moze też tak macie? Jak sobie radzicie w takich sytucjach? jakmam pozbyć sie tego stresu przy ludziach przy stole i zaczać interesować się zwykła rozmową ? help :<<<
×