Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

KatiaL

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. ćześć, chciałam opowiedzieć moją historię. Rok staraliśmy się z mężem o dziecko- niezbyt usilnie, bez kalndarzyka, badania temperatury i oczekiwania na owulację, po prostu na luzie nzostawiliśmy wszystko naturze. Po roku udało mi sie zajść w ciążę. Jednak w szóstym tygodniu ciązy poroniłam. Mieszkam w Irlandii i tu generalnie do 12 tyg ciązy lekarze nie zbyt się przjmują i nie pomagają w podtrzymaniu ciązy jeśli problemy zaczynają się przed dwunastym tygodniem ciązy. Rano zanim wszystko sie zaczęło, obudziałam się i poczułam, że coś jest nie tak. Obudziłam męza z płaczem i powiedziałam, że coś jest nie tak i, że pewnie poronie. On spytał co się dzieje, czy krwawie lub mam bóle- odpowiedziałam, że nie. Patrzył na mnie jakbym zwariowała- powiedział że tylko się denerwuje i że wszystko na pewno jest ok. Kazałam mu się położyc dalej spać i zaczełam sie szykowac do pracy, pomyślałam że po prostu panikuje. Dziwne uczucie ciągle mnie gnębiło- czułam niepokój, taki dziwny strach. Po dotarciu dopracy zaczełam krwawic. Zaczęłam zalewac się łzami- koleżanki zadzwoniły po mojego męza i pojechalismy do szpitala położniczego. Tam czekałam 3h na wizyte- lekarz stwierdzil ze nic nie widać na usg i że poroniłam. Płakałam dwa dni, a potem zaczełam pocieszac męża i rodzine. Wrociłam po 3 dniach do pracy i starałam się normalnie funkcjonować. Na początku było ok ale, jakoś po miesiacu się rozsypałam. wszystki zbegło się ze śmiercią bliskiej mi osoby. Wymiotowałam, płakałam z byle powodu. Poszłam na 3 tyg zwolnienie z pracy. Zapisałam sie do psychologa- który mi uświadomił że jest 5 etapów poronienia a ja jestem dopiero w trzecim. Byłam na paru wizytach, poczułqm sie troche lepiej. Pani psycholog zadaławała mi pytania, a ja na wszystkie odpowiadałam. Nie mogłam tylko odpowiedziec na jedno: co czuje w zwiazku z poronieniem? A ja nie umiałam określic co czuje- czuje się pusta jak o tym pomyślałam. Po dwóch miesiacach zqasszłam w druga ciaze. Nauczona doświadczeniem poszłam do polskiego ginekologa- stwierdzil ze wszystko wygląda dobrze ale skoro juz raz poroniłam to przepisze mi hormon na dwa tyg. Miałam wricć 17 grudnia do niego i uslyszec serduszko. W diu wizyty byłaqm podekscytowana. Poszliśmy razem z mężem. Lekarz szukał bici serduszka 20 minut- widziałam jak bardzo się starał je znaleźć- ale nie mógł. Stwiedzil, że ciąza się nie rozwija i że poronie. Dał mi skierowanie do szpitala, gdzie mieli potwierdzic, że niestety nie ma szans na dalszy rozwój ciązy. Poszłam- czekałam 4h na wizte- lekarz stwierdzil, że nie ma tętna ale musimy jeszcze zaczekac z usunięciem. Spytałam dlaczego? przeciez nie ma szans na dallszy rozwój- a on stwierdzil,że jeszcze trzeba poczekac i ze wyślą mi list z datą i godziną nastepnej wizyty w szpitalu w ciagu tygodnia. Wyszłam załamana z przychodni z myślą, że dalej musze chodzic z obumartym zarodkiem. List ze szpitala dostałam po 3 dniach- kolejna wizyta w szpiatlu 5 styczeń. Załamałam się, bo zrozumiałam, że oni czekają na to aż naturalnie poronie. Nie wybrażqłam sobie, ze nadal mam mieć w sobie tego mzarodka, który się przecież nie rozwinie- wiem, że to tylko zarodek, anie paromiesięczne dziecko, ale nie mogłam tej myśli znieść, że ten koszmar będzie trwał przez następne dwa tygodnie. Swięta mineły a ja nadal nie miałam zadnych krwawień. Minął sylwester i w końcu nadszedł termin wizyty w szpitalu. Miła, tym razem, Pani Doktor powiedziała, że niestety nic z tej ciązy nie bęedzie- uśmiechnęłam się smutno, bo przecież dobrze tym wiedziałam, że tak to się skończy. Była zdziwniona, że nie doszło do naturalnego poronienia i dała mi wybór: wzięcia tabletki lub zqbiegu. Powiedziala, że po tabletce moge czekac do 10 dni na poronienie, a potem moge się źle czuć, więc nie będe mogła wrócic zbyt szybko do pracy( jestem stewardessą i nie mogę wrócic do latania dopóki nie poronie). Wybrałam zabieg- miałnastąpic za dwa dni i dolegliwosci mialy trwac krócej. Wszystko odbyło się bezproblemowo. Wróciłam do latnia i poczułam się lepiej. Mineły dwa miesiąca, a ja zaczynam znowu czuć pustke. Czuję,że utknęłam między etapem rozpaczy a pogodzenia się ze wszystkim. Nie umiem nazwać swoich uczuć. Niby wszystko jest dobrze a ja czuje,że znowu zaczynam powoli zjeżdżać w dół na tej zjeżdżalni emocjonalnej. Próbuje się w siebie wsłuchąc i odpowiedzieć na pytanie- co czuje, powinnam coś czuć a ja czuję tylko pustke. Nie wiem jak mam przejść do następnego etapu??? Jest coś co mogę zrobić,żeby sobie pomóc??
×