Mar Tuśka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Mar Tuśka
-
Te huśtawki to fajny bajer. Pomijam cenę, bo do tanich nie należą... Obawiam się, że jak takiego maluszka przyzwyczai się do częstego bujania, to potem może być problem, będzie płakać, a uspokoi się tylko dzięki bujaniu. Przy pierwszym dziecku marzyłam o koszu Mojżesza, ale też cena zdecydowała, że się... niezdecydowałam :) Teraz znajomi nam pożyczyli, ciekawe jak się sprawdzi. Jak niektóre z Was, ja także miałam puzzle piankowe na podłodze. Miały w środku wyciągane mniejsze elementy. To były ulubione gryzaki córki. Zmasakrowała tę matę. :)
-
Ja czuję spadek formy już od początku grudnia. Z każdym dniem dolegliwości coraz bardziej mi dokuczają. I niby wszystko jest w normie, dolega to, co musi dolegać, żadnych dodatkowych niepokojących objawów, ale sił coraz mniej. A żeby mi urozmaicić te ostatnie tygodnie, co chwilę ktoś się zakłada kiedy urodzę i obstawiają różne daty. Ja nie potrafię się jakoś z tego śmiać, wręcz mnie to irytuje. Może wiąże się to z moim strachem i stresem. To po prostu nie jest temat, z którego potrafiłabym żartować. Jak się zechce urodzić, to się urodzi, nie patrząc na zachcianki rodziny i znajomych.
-
Ja używałam gondoli 8 miesięcy, mała późno zaczęła siadać i bardzo lubiła spacery leżąc na brzuchu. Wolałam ją tak wozić w gondoli dopóki się mieściła, bo gondolka jest bardziej zabudowana niż spacerówka. Potem przyszła jesień i zima, więc spora spacerówka dobrze się sprawdziła. A jak mała skończyła rok i już w miarę pewnie chodziła, to zrezygnowaliśmy z wózka. Miałam wersję 3w1 i później już nie kupowałam parasolki. Z resztą u nas jest mało równych chodników, wiele ulic bardzo dziurawych, to parasolka na małych kółkach nie sprawdziłaby się. Teraz też mam 3w1 i nie nastawiam się na kupno małej spacerówki.
-
Olivinsand, tak to ja ściągałam mleko, żeby karmić małą własnym pokarmem. Teraz czeka mnie powtórka, ale jestem mądrzejsza o tamte doświadczenia, więc może będzie nieco łatwiej. Dziewczyny, co do czopa, to może odchodzić fragmentami i w takiej sytuacji może pozostać niezauważony. Tym bardziej, ze w ostatnich tygodniach wydzieliny jest więcej i można przeoczyć. W poprzedniej ciąży też nie zauważyłam, aby odszedł. Teraz też póki co nic nie było.
-
Majka, dokładnie tak jak mówisz. Każda z nas podchodzi inaczej i inaczej odczuwa. Dla mnie jest to trauma do dziś. Czuję, że poród w jakiś sposób mnie okaleczył psychicznie. Rozczarowałam się tym przeżyciem, być może za bardzo go idealizowałam. A może po prostu jestem niedojrzała emocjonalnie. Wiem, że gdy drugi raz zdecydowałam się na ciążę, muszę jeszcze raz przez to przejść. Sytuacja mnie znowu przeraża i przerasta. I fakt, że o każdą ciążę musiałam długo walczyć (7 lat z córką i teraz 5 lat z synem) nie zmienia mojego nastawienia. Zazdroszczę tym z Was, które potrafiły zapomnieć o bólu i radość z narodzin dziecka przyćmiła wszystkie niedogodności. Ja do dziś mam w pamięci ten koszmar i wielokrotnie podczas tej ciąży żałowałam, że muszę przejść przez to drugi raz. Mam zdecydowanie słabą psychikę i zero odporności na ból.
-
Ja przygotowałam na wyjście dla małego body z długim rękawem, do tego półśpiochy bawełniane. Na to pajacyk welurowy i kombinezon. Oczywiście do tego czapka i krem do twarzy na niepogodę. Gdyby trzeba było, to przykryję kocykiem. Co do nacięcia, to przy pierwszym porodzie udało się uniknąć, mam nadzieję, że tym razem też tak będzie. Za to miałam problem z pęknięciem wewnątrz, goiło się bardzo długo, ból odczuwałam ok 2 tygodni, a inne dolegliwości trwały jeszcze dłużej. Nawet nie chce mi się tego wspominać.
-
W poprzedniej ciąży mój lekarz tez podczas usg twierdził za każdym razem, że córka jest mała, że urodzi się poniżej 3kg. Na usg w szpitalu przed porodem wymierzyli ją na prawie 3,5kg. Urodziła się 2600. Teraz też lekarz twierdzi, że mały będzie z tych mniejszych dzieciaczków, nie wiem, co powiedzą w szpitalu, ale ja wierzę swojemu gin.
-
Hej. Ja miałam usg w 30t5d i mały ważył 1460. Lekarz uprzedzał, że to mało, ledwo zmieścił się w normie. W sumie jakoś specjalnie się nie przejęłam, bo córka też urodziła się malutka. U nas to chyba rodzinne :)
-
Kochane dziewczyny, ode mnie również przyjmijcie najlepsze życzenia: zdrowych, radosnych, rodzinnych Świąt. Oby wszelkie komplikacje nas omijały i żebyśmy w dwupakach dotrwały każda do swojego terminu.
-
Ja z kolei miałam przewijak i bardzo sobie chwaliłam. Dla kręgosłupa to wygoda jak można przewinąć na stojąco, a nie schylać się do łóżka czy kanapy. Ale co kto lubi. Natomiast rogala miałam, ale takiego długiego, ok 150cm. Spałam na nim w ciąży, teraz też na nim śpię, odciąża brzuch i daje ulgę kręgosłupowi. A jak już go miałam, to wykorzystywałam do karmienia :) Bez niego też dałabym sobie radę, ale rzeczywiście ułatwił mi życie. A jeszcze co do przewijaka, to nam idealnie pasował na wannę. Mam malutką łazienkę i gdy małą już wykąpałam, to nie miałam gdzie jej położyć, żeby wytrzeć i ubrać, a nie chciałam golaska zanosić do sypialni, bo była różnica temperatur i bałam się, żeby jej nie przeziębić. Przygotowywałam wszystko na przewijaku i tak sobie radziłam.
-
Mój lekarz też na każdej wizycie sprawdza szyjkę, ale nie komentuje, albo mówi, że jest ok. W karcie ciąży od początku wpisuje 2/0/0 - cokolwiek to znaczy...
-
olivinsand, trzymam kciuki, byś dotrwała jak najdłużej! Życzę wytrwałości, bardzo się teraz przyda. Mi lekarz też nie kazał się nastawiać na luty, liczę, że chociaż do połowy stycznia dam radę. Jak możesz, to dawaj znać od czasu do czasu, co u was się dzieje.
-
Zoma, świetnie! Ja zapisałam się na usg na 4 grudnia, to już będzie skończone 30 tygodni... Ale mi zleciało! A w weekend zrobiliśmy sobie wcześniejszy prezent świąteczny - poszliśmy na rodzinną sesję foto z brzuszkiem. Powiem Wam, że to był bardzo miło spędzony czas. No i pamiątka będzie. Czekamy teraz na efekty naszej pracy. Wieczorem byłam tak zmęczona, że zasnęłam szybciej niż córka :)
-
Fressia, dobrze radzisz. A Gość, dobrze powiedziałaś, teraz to Twój czas na bycie mamą i dobrze by było, gdyby Twoja mama zrozumiała, że jej rolą teraz będzie bycie babcią, a nie mamą. My mieszkamy osobno, ale mamy bardzo blisko i do rodziców, i do teściów, w związku z tym nasłuchałam się rad z jednej i z drugiej strony. Wysłuchałam, a potem i tak robiłam po swojemu. Nie mówię, że wszystko robiłam idealnie. Popełniałam błędy, ale to były MOJE błędy i mogłam mieć pretensje tylko do siebie. U mnie głównie rozbijało się o sposób karmienia, wszyscy wmawiali mi, że przecież MUSZĘ karmić piersią, bo to jedyny słuszny sposób. Przecież nie będę każdemu po kilka razy tłumaczyła, dlaczego ściągam pokarm i karmię z butelki. Druga rzecz to ubieranie, według mojej babci zawsze za lekko ubieram dziecko. A ja po prostu nie przegrzewam małej i latem biega boso, bez czapek, a rajstopy pod spodnie tylko przy mrozach, a powinnam od jesieni do wiosny non stop. Życzę dużo cierpliwości, bo to niełatwa sytuacja, tym bardziej, że chodzi o relacje z mamą. Ale przecież nie będziesz chyba dawała dziecku pieluch tetrowych, bo w czasach Twojego niemowlęctwa nie było pampersów... Obiadek ze słoiczka to też nie zbrodnia. Zdrowy rozsądek powinien tu wziąć górę. Bądź silna i rób tak, abyś Ty była spokojna, że robisz dla swojego maleństwa najlepiej jak potrafisz. To Twoje dziecko i Twoje macierzyństwo, spełniaj się i bądź dumna i szczęśliwa, że jesteś mamą. Nie daj sobie tej radości i pewności odebrać.
-
Majka, nam położna poradziła octenisept na pępek. Fajny preparat do odkażania, w spray'u, wygodny. Co do witaminy K, to trzeba się teraz wczytać, bo się pozmieniało. Jak 5 lat temu rodziłam córkę, to mała dostawała wit. K w kroplach/kapsułkach przy kp, w mm podobno już jest. Teraz podobno w szpitalu dziecko dostaje zastrzyk z tą witaminą domięśniowo w końskiej dawce i po wyjściu ze szpitala już się nie podaje. Podobno można się nie zgodzić na ten zastrzyk i wtedy nadal podaje się jak kiedyś. Nie wiem tylko, czy to trzeba od razu komuś zgłaszać, czy sami zapytają, jaki sposób się wybiera - nie mam pojęcia jak to wygląda na dzień dzisiejszy. Co do prania ubranek, to córki rzeczy prałam osobno przez ok rok w płynie do prania Dzidziuś. W takim samym płynie płukałam. Bardziej chodziło o zapach, który mi się spodobał, niż inne względy. Prasowałam na prawej stronie przez jakieś 6 miesięcy, potem zrezygnowałam, bo ja nie przepadam za prasowaniem. Tym razem zrobię podobnie, jedyne co, to zamiast płynu mam proszek do prania, bo wychodziło ekonomiczniej, a do płukania mam płyn Bobini. Witam nowe mamuśki! :)
-
Ja w każdej ciąży dostawałam luteinę dopochwową, ale większych problemów nie było. Owszem, jest większe ryzyko infekcji, a te kłucia to podobno nie mają związku z luteiną. Dla mnie jedyny minus to wrażenie, że ciągle coś mi wypływa i mam wrażenie, że mimo dbania o higienę jestem jakaś nie do końca czysta. Macie rację, lepiej sprawdzić i mieć pewność, że wszystko jest w porządku, niż się denerwować i trafić do lekarza za późno.
-
Zooma, jesteśmy z Tobą, trzymaj się dzielnie! Lekarze wiedzą, co robią, zaufaj im. Myślimy o Tobie cieplutko.
-
Dziewczyny, u nas ta sukieneczka pojawiła się ze względu na sesję, którą robiliśmy sobie w ciąży. Potem mała miała ją na sobie ze dwa razy. Ja nie miałam ubranek w rozmiarze 50, a jak życie pokazało bardzo by nam się na początek przydały, córka urodziła się maleńka. Pożyczałam od koleżanki po synku. Miałam dosłownie po 3-4 body, śpiochy i pajace. Mała była ciągle w tych samych rzeczach i to w chłopięcych kolorach :) To tak ok 3 tygodni trwało, potem przeszliśmy na 56 i nosiła dość długo, musiała do nich dorosnąć. Za to 62 nosiła dość krótko, bo szybko przybierała na wadze. Też miałam po ok 6-7 sztuk, wystarczyło. I zgadzam się, że najwygodniejsze są body i pajace, ewentualnie śpiochy i półśpiochy. Nic się nie podwija, nie fałduje i dziecku jest wygodnie. A najłatwiej ubierać takiego malucha w coś, co zapina się z przodu na napy lub zamek (z guzikami i troczkami do wiązania jest nieco gorzej, gdy macie żywotne maluchy).
-
Co do ilości ubranek, to sprawa bardzo indywidualna. Niektórzy przebierają dziecko kilka razy dziennie. Ja ubierałam córkę rano i przeważnie do wieczora chodziła w tym samym, chyba że zdarzyło jej się ulać po jedzeniu, ale to sporadyczne przypadki. Czasami zdarzało się, że mała miała na sobie to samo ubranko przez dwa dni. Ja ogólnie miałam bardzo mało rzeczy, a przynajmniej tak mi się wydaje: po 7 sztuk body z krótkim i długim rękawem, 7 pajacyków, 7 śpioszków, 7 koszulek/kaftaników, 1 cieplejszy sweter, 1 kombinezon, 1 ciepłe spodenki, 2-3 pary półśpiochów, 2 czapeczki cieniutkie i 1 gruba. Mi taki zestaw spokojnie wystarczył. Oczywiście w międzyczasie mała dostała w prezencie pojedyncze ciuszki, ale raczej z większych rozmiarów. Miała też 1 sukienkę. :)
-
Dziewczyny, co do ubierania noworodków, to nam położna mówiła, że jedna warstwa więcej niż u dorosłego. Ja przy córce taką właśnie zasadę stosowałam zimą i wiosną, bo latem to raz że mała już była spora, a dwa, przecież nie będę trzymała dziecka w dwóch warstwach przy 25-30 stopniach. Jeśli nałożycie dziecku body, na to bluzeczkę i spodenki lub pajacyka, włożycie w kombinezon, to będzie mniej więcej tak jak u dorosłego (bielizna, ubranie i kurtka). Dlatego ja jeszcze okrywałam małą w wózku kocykiem i tak wychodziłyśmy na spacer. Jeśli mocno wiało, to jeszcze jest osłonka w wózku, którą zakładałam. Powiem tylko jeszcze, że pierwsza córka też jest z lutego :)
-
Hej, dziewczyny. Jestem po wizycie u lekarza. Co do mojej krzywej, dostałam odroczenie na miesiąc. Ponieważ wynik na czczo mam minimalnie przekroczony, a reszta jest w normie, to za miesiąc mam powtórzyć krzywą cukrową i jeśli wtedy będą jakieś nieprawidłowości, to dostanę skierowanie do diabetologa. Nie powiem, ulżyło mi. I choć nie jestem zadowolona z trzeciego podejścia do krzywej w tej ciąży, to wolę to badanie niż bieganie co 2 tygodnie do kolejnego lekarza. Z szyjką wszystko w porządku, mam się nie przejmować tymi kłuciami, bo jak to określiła pani dr: jest pięknie. :) Z ciekawostek powiedziała mi po badaniu, że synek jest ułożony pośladkami w dół. To jeszcze niczego nie przesądza, na początku grudnia mam usg i zobaczymy, jaka pozycja będzie w trakcie badania.
-
U mnie koniec 28 tygodnia i 10kg na plusie :( W całej poprzedniej ciąży przytyłam 10,5kg, a to dlatego, że na diecie cukrzycowej wręcz chudłam zamiast przybierać na wadze. Teraz też jestem odrobinę przerażona, że będzie więcej, choć dziś na wizycie spodziewam się skierowania do diabetologa. A jeśli tam trafię, to już on nie pozwoli mi przytyć :) Znowu będę chodziła głodna... Witaj Agii, fajnie, że dołączyłaś.
-
Alaa, to nawet dobrze, że w tej sytuacji jeszcze nie gromadzisz wyprawki. Zawsze łatwiej zacząć po przeprowadzce i gromadzić nowe rzeczy w nowym miejscu, niż przerzucać je z kąta w kąt i przewozić w nowe miejsce. Kuzynka przeprowadzając się popakowała wszystko w worki, część rzeczy do nowego lokum, część do wyrzucenia. Potem jakiś uprzejmy pomocnik pomylił worki. Była niesamowicie zdziwiona jak w nowym mieszkaniu rozpakowała worki z rzeczami do wyrzucenia, a wszystko na czym jej zależało wylądowało na śmietniku... Więc nie przejmuj się, zdążysz skompletować wyprawkę na spokojnie. :)
-
Dziewczyny, mam podobne objawy do Waszych, kłucia, nisko ułożone dziecko, twardnienie brzucha i bóle jak przy @. Luteinę biorę od pierwszych tygodni ciąży, dodatkowo doustne leki przeciw skurczom, jestem na zwolnieniu, mam się oszczędzać. Szyjka od początku jest taka sama, w środę dowiem się, czy nic się nie zmieniło od poprzedniej wizyty. W pierwszej ciąży też tak miałam, a szyjka zaczęła się skracać jakoś 1,5-2 miesiące przed porodem. Może te objawy niekoniecznie muszą być powiązane z szyjką. Mam nadzieję, że te nasze maluchy dotrwają chociaż do końca stycznia (jakoś podświadomie nastawiam się na poród przed terminem).
-
Uf, glukoza już za mną... W sumie chyba nie ma tragedii: wynik na czczo co prawda odrobinę przekroczony (93), ale po godzinie 165, a po dwóch 130. Ciekawe jak moja pani dr do tego podejdzie. Za to anemii ciąg dalszy, choć już nie spada tak szybko jak do tej pory, a wyniki z moczu nieciekawe, łącznie z erytrocytami w polu widzenia :( Ogólnie czuję się dobrze, mam nadzieję, że to nie jest nic poważnego. Wizyta w środę, jakoś muszę uzbroić się w cierpliwość na te kilka dni. Co do wyprawki, to ja chyba na dzień dzisiejszy wszystko mam, dzięki dobrym duszom, które już odchowały swoich chłopaków, dostałam tak dużo rzeczy, że dokupiłam już tylko drobiazgi. Wózek od niedawna stoi w domu i nie możemy się napatrzeć na niego. Mąż powiedział, że nie schowa, ma stać i cieszyć oko zaraz po wejściu do domu :) Ja po córce miałam różowo-szary tako, ale nie byłam z niego zadowolona, poza tym kolor średnio pasował. Rozczarował mnie i powiedziałam, że drugiego dziecka nie chcę w nim wozić, bo się zamęczę. Sprzedaliśmy już dawno. Mam nadzieję, że z obecnego będę bardziej zadowolona.