pytań czy stary prawiczek powinien iść do prostytutki było już milion. Rad na forum 10 milionów, ale żadna nie pasowała do mojej sytuacji. Mam 41 lat i jestem prawiczkiem. Rozważam pójście do diwy aby doświadczyć co to jest seks. Rady, że zamiast do prostytutki powinienem iść na terapię już znam i korzystam. Leczę się już wiele lat ale sytuacja wygląda następująco: mam poważne zaburzenia osobowości, depresje, myśli samobójcze i początki demencji. Wykonują prostą kiepskopłatną pracę, bo te lepsze były dla mnie zbyt trudne. Nie jestem brzydki, mam koleżanki a nawet przyjaciółki, ale o ile kobiety lubią mnie jako przyjaciela to nie posiadam cech pożądanych przez nie u faceta, więc żadna nie związałaby się ze mną. Nie mam charyzmy, pewności siebie i już raczej mieć nie będę mimo, że ciężko nad sobą pracuję. Pokonałem fobie społeczną ale nadal moja samoocena jest zerowa. Nie stanę się oragniety życiowo w tym wieku, tak jak nie zrobię kariery piłkarskiej. Po prostu za późno i zbyt wiele do nadrobienia. Pytam zatem licząc na szczerość:
czy iść do prostytutki aby poznać seks, choćby płatny, skoro szanse na związek są praktycznie żadne.
A może poznawać podobne sobie kobiety z niską samooceną (gdzie takie znaleźć) licząc na seks? Niestety takie też oczekują od faceta życiowego ogarnięcia.
Poznawać dalej "normalne" kobiety w nadziei, że któraś mnie zaakceptuje? To dlaczego do tej pory żadna nie zaakceptowała?
Nie mam pojęcie, co robić. Wolałbym nie korzystać z usług pań do towarzystwa, ale nie chcę też umrzeć jako prawiczek. A seks w związku wydaje mi się kompletnie nierealny. Ale może znacie inne wyjście??