Cześć dziewczyny! Moja historia jest trochę inna. We wrześniu 2017 poroniłam w 6 tygodniu. Dodam, że zaszłam w ciążę w pierwszym miesiącu starań. Lekarze mówili, że tak bywa, nie chcieli mi nawet robić żadnych badań. Podobno do 3 poronień nie jest to traktowane jako patologia. W styczniu 2018 znowu zaszłam w ciążę właściwie od razu. Trafiłam jednak do szpitala z podejrzeniem ciąży pozamacicznej, powiedzieli mi że prawdopodobnie wytną jajowód i jajnik. Zrobili laparoskopie i okazało się, że to był pęknięty torbiel na jajniku. Na szczęście niczego mi nie wycieli. Po operacji Beta rosło, ale po trzech dniach poroniłam. To był 4 tydzień. Płacz, depresja... :( Zrobiłam badania hormonów, wszystkie w normie poza prolaktyną, wynik 534 bez obciążenia!!! Od miesiąca biorę Bromergon 0,5 tabletki, jesteśmy zapisani na badanie kariotypu, ale ja czuję, że to wszystko przez prolaktynę :( Jak to jest, że ja zachodziłam w ciążę tak szybko? To, że je traciłam rozumiem, ale jak to możliwe że w ogóle do nich dochodziło? Teraz się boję, że to się powtórzy a ja już tego nie zniosę... Dołączyłam do forum, bo już przestaję sobie z tym radzić...