Z takich, które mocno wyryły się w pamięć to:
"Lśnienie" Stanleya Kubricka.
"Odmienne stany świadomości" Kena Russella.
Kilka innych by jeszcze znalazło. Każdy inaczej odbiera, ale jak dla mnie to filmy, które potrafią wbić w fotel. Jak na lata '80, to całkiem niezłe produkcje.
Z kolei za tego typu teledyskami nie przepadam.