Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

SewillaAura

Zarejestrowani
  • Zawartość

    19
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. SewillaAura

    Nie ma ludzi nie zastąpionych

    No wlaśnie. Myślę że takich głupiutkich jak ja i naiwnych, oddajacych w związku całą siebie jest więcej. I takich gości jak on też. Co z tą karmą
  2. SewillaAura

    Nie ma ludzi nie zastąpionych

    Podobno nie jestem w stanie zaoferować mu nic czego mu nie da inna kobieta
  3. SewillaAura

    Nie ma ludzi nie zastąpionych

    Starać? Po prostu ma mnie szanować. Kochać mnie, nie krzyczeć i też chcę mieć prawo do swojego zdania i decydowania o sobie
  4. SewillaAura

    Nie ma ludzi nie zastąpionych

    Może jestem w błędzie ale myślę, że należy mieć własne zdanie, własną drogę, wysłuchać można drugiej strony, wziąć pod uwagę, przemyśleć, jeżeli argumenty do nas przemawiają zdanie można zmienić. Mieć swoje zasady, empatię i być asertywnym. Jestem tego świadoma, ale przy narcyzie i manipulancie kiedy mam swoje zdanie inną potrzebę, widzę sytuację inaczej, mam straszliwą awanturę! ...kocioł w życiu i syf...wogóle się nie liczę. Ostatnio usłyszałam, od partnera, że nie ma osób nie zastąpionych (prawda, musialabym mieć jakieś zdolności nadprzyrodzone ) i co ja jestem w stanie mu dać czego nie jest w stanie dać mu inna kobieta?(- miłość, nic więcej) (Jestem, sprzątam, gotuję, w domu zawsze porządek, czekam z obiadem, zajmuję się jego dwójką dzieci, do szkoły-w lekcjach, do lekarzy, upiekę raz w tyg ciasto, staram się, ale chyba za mało, co mogłabym zrobić więcej? Nie wiem...o sexie też pamiętam, przykre, wiem. Kiedy dzieci chore, on chory opiekuję się, sprzątam wymiociny...A on ciągle na mnie krzyczy, sprowadza do parteru, karze ciszą, drwi, prowokuje mnie, lecz czasem nie wytrzymuje. Tydzień temu usłyszałam: "Co mogę zrobić dla niego czego on sam nie może zrobić" (nic). Nie wiedziałam, że miłość i więź opiera się na takich wartościach! On ustala zasady i restrykcje w domu, dla mnie, dla dzieci, ja już nie mogę...nie mam nic kompletnie do powiedenia...nic! Nie radzę sobie, sił nie mam. Mam żal do siebie jak to się stało, jak mogłam dopuścić do takiej porażki, tak przegrać życie. Sił już nie mam. Nie mam sił na wyjście z tego. Idąc na łatwiznę nachodzą mnie inne myśli. A on od 27.11 miał 4 dn trzeźwości, zaczęłam sobie zaznaczać w kalendarzu jego dn kiedy wraca pijany, awantyry-o nic, naprawdę, nikt normalny nie wpadałby w gniew, taki gniew z takich powodów, bo są naprawdę, żadne!!! Bo robiąc kolację używam nie tych noży, które wg niego powinnam, nie tej patelni, bo syn nie chce prawa jazdy na motor, tylko samochód B a nie A bo syn takiej potrzeby nie ma, nie chce, a jest mi to na rękę, gdyby zrobił bo chciał nie walczyłambym z tym. Ale partner w****ny bo on tak chce! I tak ma być! Bo on zawsze chciał. I chodzi wściekły i się awantyruje, że się z nim nie liczymy. Najgorzej jest jak ma wypite.
  5. Cześć Nie wiem co mam o tym myśleć, trudny związek. Ostatnio usłyszałam w kłótni od partnera, "co ty mi możesz dać, czego nie może mi dać inna kobieta? Nie ma ludzi nie zastąpionych. Co ty możesz zrobić dla mnie czego ja nie mógłbym zrobić?" Niestety, chyba nic wyjątkowego, nie mam sił nadprzyrodzonych, oprócz czasu, pomocy, zainteresowania, wsparcia, siebie, miłości, nic innego dać nie mogę. Willi z basenem nie mam, szybkich i drogich aut też. Nic nie mogę mu zaoferować czego nie dostał by od innej. W mieszkaniu zawsze czysto, naprawdę. Obiad ugotowany. Poprasowane. Ciasto zawsze piekę w soboty. Śniadanko w niedzielę. O sexsie też pamiętam. Czasem nie wytrzymuję, mam awantury o bzdury, nikt normalny chyba by się nie przyczepił. O to że nie używam tych noży które powinnam, jego zdaniem. Awantura i karanie ciszą. O patelnię, bo powinnam inną. O jakość żeberek bo od kręgosłupa. On ustala zasady i restrykcje w domu dla minie dla dzieci. Nie mam sił. Staram się, bardzo. Bardziej i więcej nie wiem co moglabym zrobić..A po tym wszystkim kiedy usłyszałam, że nie mogę mu zaoferować nic czego niedałby mu ktoś inny, załamałam się, nie mam ochoty nic robić. Jebnąc to i pójść. Czy to jest normalne? Czy na tym opiera się związek? Czy ja przesadzam i szukam problemu?
×