-
Zawartość
826 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez awaria
-
Jakby słowa kogoś bardzo zranionego. Ale też k. dostał od losu. Pamiętam kiedyś dawno ktoś tu pisał (jakiś anonimowy gość), że Twój k., by odegrać się za zdradę żony i odzyskać kontrolę, ma Ciebie. Nie pamiętam dokładnie co tam jeszcze było, ale idąc za schematem podświadomych działań, to ma niejako sens. Bo tak na zewnątrz, to wiadomo, spodobałaś mu się, zakochał się, nie że kalkulował by teraz sam zabrać jakiemuś chłopu jego babę. no i potem jeszcze dostał na deser od Ciebie porażkę, że nie chcesz odejść od m.
-
Ja nic nikomu nie każę, gadam tylko jakieś ogólne rzeczy, do których pojęcia jakoś tam doszłam, jakby to miało komu miało coś pomóc. Luźne przemyślenia na luźne zastanawiania tu piszących. Na siłę, to jedynie chciałabym przekonać ludzi do szacunku dla dzieci, bo jego brak rujnuję psychikę na dorosłość, może nie do naprawienia ... A jeśli robię to nader gorliwie, to chyba przez to, że prowadzę raczej pustelniczy tryb życia i nie mam z kim pogadać na babsko-romantyczne tematy, to produkuję się na siłę na forum, co mi wpadło pod rękę bliskością tematu... A ile razy mówię sobie, strata czasu, strata czasu, ić lepiej coś poczytać albo posprzątać ogródek
-
Nazywają zakochaniem, bo to zakochanie. Nie mylić z miłością, bo miłość to już zakłada bezinteresowność i poświęcenie. A "ta szatańska siła" to pożądanie i zapatrzenie. Plus radość z pożądania i zapatrzenia z ich strony. Ale jak już się ta siła zalęgnie, to żaden rozum nie ma racji bytu i jest sytuacja "muszę bo się uduszę" Że powtórzę piękne słowa mojego byłego: "zatrucie erotyczne".
-
Limboska, jeżeli to co piszę nie odnosi się do Ciebie, to po prostu nie bierz tego do siebie. Bo jeżeli bierzesz, to można tylko podejrzewać, że podświadomie coś jest na rzeczy Ja pisałam o sobie i o tym, jak mniej więcej działają pewne schematy, ogólnie. Piszę na podstawie obserwacji siebie i innych, a także tony czytania na te tematy przeryłam. Potrzeba dowartościowania i "doakceptowania" nie jest koniecznie świadomą potrzebą. A właśnie radość z tego, że tak cieszymy się, jak np. działamy na mężczyzn (bo broń boże, żeby na nich nie działać! to by dopiero była tragedia żyć bez ich podziwu, atencji i ślinienia się na nasze wdzięki!) to znaczy, że potrzeba nam tego dowartościowania przez nich. To nie jest też jakaś życiowa tragedia, a raczej normalna, zwyczajna sprawa, tylko czasem może się wymknąć spod kontroli...
-
Chodzi o to, że "dzieciom nic do tego", w sensie, że romans się "niby" nie odbija na całokształcie sytuacji rodzinnej, ich traktowaniu, odczuciach, a jednak się odbija. Na zaniedbaniu szacunku do dzieci też, burczeniem na nie, bo k. nie oddał należytej atencji, o tym mowa. Nie wiem po co bawisz się Lola w te dosłowności akurat o orgazmach, tym bardziej że Libmoska wyraźnie oświadczyła, że to nie sam seks, po czym temu jakby zaprzeczyła, ale już nie będę się czepiać ...
-
Pisałaś Dagmara, że m. jest starszy, schorowany, bierze leki, jest zmęczony życiem. Pewnie jeszcze przybity swoją niemocą w zaspakajaniu Twoich potrzeb, że też nie chodzi tylko o seks. Gdzie tu jest robienie w bambuko? W bambuko było by wtedy, gdyby chodził do innej baby na fajne przygody, a przy Tobie udawał nudziarza, bo woli tamtą.
-
No sama tu opisałaś, jak dzieciom jednak szkodzi romans i Twoje od niego uzależnienie. A już mówić, że dzieciom nic do tego, zresztą na jakikolwiek temat, to po prostu traktowanie dzieci jak podludzi.
-
Nie zapomniałam, jak to było. Tylko zrozumiałam, jak, dlaczego i po co to było, którymi to wspomnieniami i obserwacjami się nieraz dzielę. Róbcie sobie to co robicie, ja nic do tego nie mam, nie krytykuję, ani osobiście żadnej z was niczego nie zarzucam. Wy natomiast często bierzecie do siebie jakieś tam moje ogólnikowe komentarze i odpieracie niczym osobiste ataki. A mi wtedy przychodzi do głowy powiedzenie "uderz w stół .... ", choć wolałabym się mylić. Sama wiem po sobie, że podczas romansu rozum jest przesłonięty emocjami i wydaje się, co najlepsze, że nikt naokoło nie zauważa, że coś się dzieje. Szczególnie dzieci
-
Tak to właśnie jest. I o to chodzi, żeby kobieta sobie nie zaczęła wkręcać, że skoro tak dąży i nie daje spokoju, to pewnie się zakochał, czy coś z tej gamy ...
-
Aha, bo myślałam, że chciałaś skończyć, mówiłaś mu to niejednokrotnie, a on jednak Cię przekabacał. No, jeśli za nim tęsknisz, to pewnie go kochasz, trudno się mówi
-
Ty Lola to już mnie dobijasz Ciągle mówisz, jak to k. Cię wkurza, jak już chcesz, żeby to się skończyło, a łazisz do niego, jak mucha to mucholepu. Ale też to rozumiem, bo tak to właśnie jest z tymi układami, że nie można tego skończyć, bo niby co powiedzieć?
-
Poświęcanie się dla dzieci i tkwienie w złym małzeństwie, oczywiście, że nie. Taka sytuacja nie jest i tak zdrowa dla dzieci. Chodzi o szacunek dla dzieci i nie manie ich za id.iotów, jak oszukiwanie, zaniedbywanie, wprowadzanie k. do ich strefy życiowej, np. domu, pokoju.
-
Ja tu sobie gadu gadu, ale tak naprawdę to mogę dziś w nocy zaliczyć smierć przez huragan. Także, jeśli się już więcej nie odezwę, to oprócz modłow dziękczynnych, że przestałam was tu zanudzać swoimi wywodami, wzniesie też proszę modłę o pokój mej duszy
-
Ani ja nie pisałam, że ktoś szuka poklasku zrozumienie świata i siebie na skutek długotrwałego rozkminu i psuchwglądu zawsze i forever ”moralność” i moralizatorstwo
-
Jeszcze poruszę na moment kwestię dzieci, szczególnie takich mieszkających w domu z rodzicami. Twierdzenie, że nie mają nic do tego jest brakiem szacunku do nich. Szczególnie, gdy wprowadza się k. do ich przestrzeni życiowej. A wybrakowane na szacunku dzieci wyrastają potem na osoby w brakami, które muszą leczyć zachwytami od innych.
-
Mi się znowu wydaje, że zamiast rozpatrywać "moralność" romansu (która zawsze będzie względna, albo bezwzględna, zależy kto ocenia, więc taki rozkmin jest drogą do nikąd), zastanowić się co jest jego powodem. A powód jest w nas samych. Nie w leniwym na rozrywki i zachwyty m. lub. ż., co jest tylko skrótowym wytłumaczeniem/łatą. Jak partnerowi przeszła chęć na to czy tamto, bo ludzie się zmieniają, to przeszła i już, drążenie może mieć tylko skutek przeciwproduktywny. Ale dlaczego to, na co tamtemu przeszła ochota, jest nam tak desperacko potrzebne do szczęścia i samoakceptacji? I nie mówię tu o osobach, które romans traktują jako rozrywkę niczym kino, która nie zmienia nic w relacji z partnerem, lecz o takich, które romansem mszczą się na partnerze, ale tak naprawdę, to na samym sobie, bo mają poczucie życia w kłamstwie, czy tam rozdwojeniu, czego następstwem jest to szukanie wytłumaczeń i usprawiedliwień.
-
Weźcie coś napiszcie, żeby było co przeczytać, bo zaglądam od kilku godzin i tylko takie leniwe przeciąganie nieistniejącej linki
-
Tak tylko teoretyzuję, oczywiście...
-
Zakładać najgorsze nie, zakładać cokolwiek jak się jest w tym znanym nam wszystkim amoku- niemożliwe. Ale po fazie amoku, można ew. przekalkulować, czego (z dwóch) bardziej nie chciałoby się stracić, w razie gdyby np. coś wyszło na jaw.
-
Jak masz radość „na swoim” to super, gorzej wtedy, jak czasem nie masz i chcesz „zrywać” Jak jest niedostępny i nie przypomina, że tęskni i myśli.
-
Gdybaj ino na tyle, żeby wiedzieć, czego nie chcesz stracić. Co możesz bardziej docenić. I ukierunkuj myśli w tym kierunku, żeby nie było zaskoczenia z przysłowiową ręką w nocniku. Lola już nie jest już w pierwotnym amoku, wiec tym bardziej j/w. I bynajmniej nie sugeruję w którą stronę. Były w poanokowo przemyślaną i świadomą
-
Uprowadzenie Dagmary w siną dal To widzę, że nowy znajomy jeszcze pomysłowszy od tego sprzed paru tygodni, ale mają chyba wspólną cechę - zabieranie w ciekawe miejsca w niedzielę Rozkoch.ujesz w sobie młodziaków, rzucasz potem bezecnie Ciekawe, jak się dalej potoczy. Może podobnie jak ostatnim razem zaliczysz wielbiciela, niekonicznie w ciągiem dalszym, a może będą następne odcinki... Usportowione. Myślałam, że z tym strojem do ćwiczeń, to chodziło o "najmniejsze ubranko sportowe" (były takie reklamy swego czasu, za króla Świeczka)
-
Wiem Limboska, że każda sytuacja jest inna, a już na pewno, że życie nie jest proste. Napisałam wyżej, że nie staram się nikogo pouczać; dzielę się tylko własnymi wnioskami o odczuciu ulgi, gdy radość życia nie jest uzależniona od nadskakiwania przez facetów, którzy mają mi udowadniać, jaka to jestem godna atencji. Co nie znaczy, że ktoś inny ma chcieć lub musieć do podobnych wniosków dochodzić, bo jeden woli relaks, inny adrenalinę. Wiele dziewczyn pisało, że ze to romansowe rozdarcie, lub samo (czasem niespełnione) pragnienie k. nie pozwala im się cieszyć sobą i życiem, drobnymi jego stronami, jak święta, remont, urlop, relaks z książka, a nawet relacją z dziećmi (!!). Jeśli romans ma być radością, niech będzie. Ale gdy się przez to cierpi się na niespełnienie (gdy k. nie ćwierka bo zapomni lub mu się nie chce robić zachodu) i rozdarcie, to może pomoc zrozumienie, co nas do tych cierni pcha.
-
Surowy niedźwiedź z lasu
-