-
Zawartość
694 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez awaria
-
Lola, bez doszukiwania się drugich den, k. pewnie zmartwiony/podstresowany sytuacją zdrowia mamy, może swoją, może „waszą”. P. S. Życzę Ci, byś kiedyś doznała szczęścia i luksusu, że ubierasz się/kupujesz ciuchy, dla siebie. Nie dla m. nie dla k. nie dla podobania się facetom z pracy, ulicy, sklepu, klubu, konferencji... Ja sobie dopiero niedawno zdałam sprawę, jaka to jest przyjemność i satysfakcja. No i, co z tego wynika, to to, że dany facet nie lubi mnie za szpilki i miniówkę, tudzież stringi i pończochy, tylko dlatego, że jestem fajna i niezastąpiona. Ale przede wszystkim, to wcale mnie ten czy inny facet, nawet żaden, nie musi lubić, bo ja sama! siebie ! lubię bez luk czekających na wypełnienie. Czy jakbym miała spędzać samotnie wieczór, to zamiast martwić się, że takam atrakcyjna, tylu potencjalnych wielbicieli, a żaden mi tu i teraz nie nadskakuje - mam mnóstwo ciekawych rzeczy do zrobienia sama, bo mam sprawy które mnie interesują dla mnie. Moja własna adrenalina co nie potrzebuje facetowego bodźca, który (jak wszystkie wiemy) czasem nie myśli nawet, żeby wysłać smsa, a my umieramy w niewiadomej, czy on nas jeszcze „kocha”
-
Dagmara i Tfc ... Wy znów tak enigmatycznie coś knujecie ? ?
-
Sobą? Pani Smooth twierdzi inaczej U mnie po po staremu. Cieszę się wolnością od zadręczania kochankami, zauroczeniami, wyczekiwaniem zachwytów od kogokolwiek Dopiero teraz widzę, jak najzwyklejsze codzienne sprawy sprawiają radość, potrafię cieszyć się z życia i kochać sama siebie, zamiast wyczekiwać, aż ktoś inny mi wypełni tą jakaś nienazwaną i ulotną w treści lukę. I teraz dopiero życie jest pełne, wszystko jest fajne, potrafię cieszyć się drobnymi i większymi radościami życia z m. doceniając to co jest, a nie doszukując się jakiś nienazwanych braków. czego i wam życzę widzisz sama, Limboska - jeden dzień piszesz, jaką ogromną radość i satysfakcję daje Ci relacja z k., gdy k. był należycie dostępny, s na drugi dzień cierpisz, bo go nie ma i zaniedbuje.
-
A Ta smooth co życzy ludziom złego to kto zaś. Prócz ostoi cnót wszelkich, ofkors
-
I jeszcze oczerniacie jakieś ktosie do tego, co słyszę
-
Może się wypala, a może chłodnieje, aby znowu sobie przypomnieć, jak fajnie będzie podrzucić drew do ognia Ciekawe na ile on wolałby wygaśnięcie romansu, dla chociażby spokoju domowego, ale nie może się oprzeć, a na ile jest to coś zupełnie innego, jak to u facetów, my kobiety rozdzielamy włos na czworo i staramy się zrozumieć i wyobrazić sobie dlaczego oni to czy to, a tam może być jakiś zupełnie inny bieg wydarzeń. A potem ni z stąd ni z owąd sobie przypominają i ćwierkają...
-
Lola, tak - wibrator starczy na rozładownie napięcia, zresztą nawet nie potrzeba wibratora. Ale jak ktoś chce jeszcze czuć dotyki, mizianie, pocałunki, to już musi być druga osoba. Miałam kiedyś kumpla, z którym tak się bawiliśmy bez żadnych motyli i tego rozwalającego umysł zakochania (zanim znałam m.). Mogłabym z nim tak do dziś, może to byłoby trochę jak relacja Tfc z jej odwiecznym sympatycznym kumplo-kochankiem. Że nie ma tego natrętnego myślenia o nim podczas choćby najzwyklejszych czynności domowych, wyczekiwania na smsy, tego spustoszenia mózgu. Tylko czasem fajne spotkania, jak z przyjaciółką na kawę, plus zabawy niosące cielesne przyjemności na pograniczu magii. I zupełny luz. Natomiast jak poznajemy zupełnie nową fascynującą osobę (przyszłego k.), po latach posuchy zakochaniowo-fascynacyjnej (motyle), to działa to tak, jak sama wiesz - marzymy by być w ramionach tej osoby, być z nią, pogadać, dostawać od niej ogrom uwagi, zachwytu, tego błysku w oku. Czuć ją całym ciałem. Wtedy umysł i logika (w których mieszczą się takie sprawy jak miłość do m. i wiedza, że harmonijny domowy związek i intelektualna więź to tylko z nim, przecież nie z k.) schodzą na tylni palnik, albo w ogóle do lamusa i człowiek w obłokach, a jednocześnie w piekle niedosytu atencji, marzy o k. Dagmara przemyślała i na dzień dzisiejszy sprawa wygląda dopięta na ostatni guzik. Byle zapobiec impulsom odbierające zdrowy rozsądek i pozwalającej zawładnąć własną decyzyjnością kochliwości. A jutro już niedziela i może się rozstrzygnie
-
Bo chyba to jest tak, że jak szukamy relacji cielesnej z samej w sobie potrzeby seksu, to można się chyba nie zauroczyć i podejść bez tych motylo podobnych emocji. Ale gdy szukamy, bo chcemy się zemścić na sytuacji, że nie mamy (seksu, podziwu itp itd), to może los spłatać figla i osoba, którą zapychamy tą dziurę w głowie (potrzeba docenienia, podziwu, bycia pożądaną), która nam to daje, a jeszcze w trójnasób, staje się wtedy obiektem westchnień, lubości i wdzięczności, co rodzi te nieszczęsne uczucia ... Nikt nie jest na to za stary ani za mądry, ale na pewno lepiej wiedzieć o co chodzi niż nie wiedzieć, tak dla samego siebie.
-
Dagmara, z tym zapieraniem się, że masz uczucia pod kontrolą, to brzmisz prawie tak poważnie, jak swego czasu Mar No, jesteś wszak bogatsza doświadczeniem o już przebyte motyle, ale te co masz teraz są po prostu inne w charakterze, jak i inny jest jest ich nosiciel. Dałby Bóg, żeby uczucia były materiałem podlegającym kontroli, szczególnie, gdy relacja ma podłoże intelektualno-rozmowne... Tak czy owak, ciesz się chwilą, szczęśliwe chwile to motyle Może da się tak całkiem czysto pragmatycznie i zadaniowo. Póki facet nie wpadnie w podziw nad Tobą i Ty nad nim A przecież romanse i wszelkie inne flirty opierają się właśnie na radości z pozyskiwania podziwu (to było poruszone np. w kontekście k. Mar, przez Lolę bodaj). Radość z seksu też jest oparta w dużej mierze na radości na tego, że ktoś nas pragnie, nie tylko na samych w sobie dotykach. Ale do czego ja zmierzam, bo już chyba straciłam wątek, a jestem jeszcze przed konsumpcją wina No chyba o to mi chodziło, że tak się właśnie mówi na początku, że to tylko taki plaster na konkretne zaspokojenie jakiegoś braku, a potem idę i robię swoje rzeczy, bez emocjonowania się człowiekiem, który temu służy... Ale zaczyna się jednak o nim myśleć, bo to nie wibrator ani jednorazowa prostytutka. Tym bardziej gdy jest w tym erotyczne zauroczenie kimś nowym Najprzyjemniejsze i najniebezpieczniejsze uczucie Nie piszę też tego, żeby Cię odchęcać, tylko im świadomiej, tym mniej niespodzianek
-
Z tym spotykaniem się w czyimś rodzinnym domu to faktycznie niezła przeginka. Że ktoś może przyjść niespodziewanie to jedno, ale dość ohydne względem ew. dzieci. Bo o ile te sprawy między dorosłymi to indywidualna odpowiedzialność dorosłych i każdy wie co robi, o tyle dzieci nie są problemom małżeńskim winne, a też tam mieszkają. A w temacie o ew. wydaniu się romansu mimo wszelkich zabezpieczeń. Wpadką może być coś niesamowicie trywialnego. Znałam sytuację, gdzie kobieta absolutnie nie podejrzewała męża o romans, choć były pewne sygnały, ale ona nie wierzyła, nie śledziła, nie szperała. Pewnego dnia aktówka, którą mąż nosił do pracy stała oparta o ścianę i jakoś otworzyła się z tych górnych zawiasów i upadła na podłogę, robiąc lekki hałas. Więc owa żona poszła zobaczyć co to tak stuknęło za winklem od kuchni. A z aktówki wypadł plik listów, bo to było jeszcze przed internetem, gdzie jej mąż z kochanką planowali wspólną przyszłość (byli chwilowo w emigracyjnej rozłące, stąd listy). Wtedy przypomniały jej się wszystkie sygnały ostrzegawcze, w które nie wierzyła. Nawet to, gdy ich syn wcześniej wrócił ze szkoły, a tu klucz w dziurce od wewnątrz mieszkania i tatuś w domu z jakąś panią z pracy. Synka jeszcze trzymał się dowcip i powiedział "dobrze, że byli ubrani"...
-
No właśnie: czy Niewierna nie kocha męża, czy po prostu nie jest w nim erotycznie zakochana, tak jak jest w kochanku? Bo takie zakochanie, gdy trwa, jest odczuwalne podobnie jak miłość, szczególnie jeśli ktoś się nie zastanawia czy to to, czy to....
-
Mozna wrocic do siebie, a nawet do lepszego, ale trzeba najpierw zaczac wychodzic, szczegolnie z wlasnego zauroczenia Ten topik Tinki jest na 1 stronie tematow w dniu dzisiejszym.
-
Na topiku Tinki z 22 maja No tak, nas, nas. Sie tak troche uznalam za wpoly wypisana, ale przezciez jestem w temacie
-
Dagmara! fiu, fiu, gratulacje!
-
Mozliwe tez, zez szef Tinki faktycznie mial nieudany urlop i nie udaje mu sie z zona (zmeczenie materialu, upierdliwosc, dzieciaki, same denerwujace rzeczy), a w Tince widzi odskocznie. Ale nie patrzy, ze Tinka dopiero zaczyna zycie malzenskie, a on sie swoim juz znudzil i szuka brykania poza domem.
-
Włanie o to chodzi z tą cieniutką linią, nie przewidzisz kiedy i jak ona nastąpi. A raz dotkniętego palca nie da się od-dotknąć...
-
I to jest chyba kluczowa sprawa wszystkich romansow. Widze to po sobie, widze po dziewczynach, ktore tu pisza. Ale zrozumienie powyzszego moze przyjsc tylko po zakonczeniu, dobrowolnym lub tragicznym. Bo podczas trwania romansu i tego calego oczarowania jest poczucie, ze deficyt mamy wypelniony (na atencje, adoracje, akceptacje itd, a nawet na sterowanie przez kogos naszymi emocjami), a ta nasza wartosc ze jakby jest podbudowana. Ale to ta zluda, dzieki ktorej osoby nie planujace nigdy romansu, budza sie pewnego dnia w lozku innej osoby (czy tam samochodzie, klatce schodowej, magazynie w pracy, kiblu, gdziekolwiek te romantyczne kradzione chwile maja miejsce).
-
No wlasnie, bo na dluzsza mete najwazniejsze jest lubienie. W sensie, ze bez lubienia i takiej otwartej, swobodnej przyjazni z m. zycie nie moze byc fajne, nawet jak jest fajny seks. Przynajmniej ja tak mysle, bo tak sie sprawdzalo w moim zyciu. Moj ex = seks jak z bajki, a do zycia nie da rady, inne poglady, inna filozofia. No a m. super harmonijne zycie i przyjazn, seks zas tak sobie, a teraz to ja sie w ogole jakos odzwyczailam i wrecz unikam okazji. Uwolniwszy sie z niewoli seksu i ciaglego zamartwiania, ze go nie ma, lub nie ma w takiej oprawie, jak ja bym chciala, co odbieralo mi mozliwosc do cieszenia sie zyciem. Teraz czuje sie wolna. No ale moze mi latwo mowic, bo moj m. nie jest taki, ze absolutnie nie, tylko ma swoje jakies tam okrojone preferencje i oboje nie potrafimy o tym rozmawiac, jak dwoje wstydliwych nastolatkow z oazy
-
Nie robcie juz z tych swoich m jakis du.pkow i maminsynkow To, ze facet jest lagodny, polubowny, idzie ci na reke, nie stawia sprzeciwu w zachciewajkach, nie ogranicza wolnosci, daje gwiazdki z nieba i nie stawia na swoim, to chyba fajnie, co nie? No chyba, ze ktos woli kontrolujacego, szowinistycznego macho, stawiajacego na swoim, nie pozwalajacego kobiecie ukladac zycia, domu, wakacji, tak jak ona chce. Ten drugi ma wiecej testasteronu, wiec pewnie tez bedzie ta kobiete obracal czesto gesto, adorowal jako PRZEDMIOT SEKSUALNY. A ten pierwszy nie ma takiej chuci, nie nastawalby seksualnie na kobiete, nie traktowal jako przedmiotu, na ktorego ma sie ochote (lub nie ma). Najlepiej by bylo gdzies po srodku, ale nie ma ludzi idealnych.
-
Nie przejmuj sie zbytnio. Te jego szczeniece zakochanie i uwielbienie to moze tez tylko pozadanie, ale ze jest on uczuciowym facetem (tak jak Ty uczuciowa piszesz ze nie jestes), to tak wlasnie to okazuje. Nie wykluczone, ze zauroczyl sie bardzo, boi sie isc dalej jesli chodzi o seks, bo jest zonaty i ma obiekcje lub zwyczajnie obawy, ze sie wyda. Niewykluczone, ze jakby rozladowal te emocje i doszloby miedzy wami do iskrzacego zwarcia i tarcia, to by mu to wyczekujace zakochanie przeszlo.
-
Mar, Ty to masz tego k, taki gosc ze sama sie juz w nim prawie z opowiadan zakochalam Szkoda tylko, ze to musi byc tak w rozdwojeniu jazni, no ale jak sie potrafisz w tym znalezc ... to masz sie przynajmniej czym nacieszyc. Tylko gdy k. przestanie sie odzywac .... to co to bedzie ....
-
Oj Lola Nie jestem jedna z Was, bo juz sie wykaraskalam z tych zauroczen ... a pamiec to masz dobra. Pierwszy "romans" (to bylo pare miesiecy robienia maslanych oczu i chodzenia na spacer do parku) zakonczyl sie jednym bezowocnym seksem w hotelu A ten drugi "romans" nie zakonczyl sie seksem, ale cos tam, cos tam.... Wy to macie prawdziwe romanse, szal, orgazmy, pozadanie, emocje, ukrywane spotkania. Moje romanse to byly namiastki, moze dlatego tak latwo (choc trwalo to ze dwa lata) bylo mi oduzaleznic sie od atencji "k" i powrocic do zakochania w m. Co do kontroli, chodzilo mi o kontrolowanie emocjami.
-
takie niejako (jak sie same określają) SILNE kobiety potrzebują przynajmniej dwóch facetów żeby je kontrolowali. Siła tkwi w tym, że sama dla siebie wystarczasz, a nie jak cię inni widzą. Albo, jeszcze lepiej!, kontrolują. (lub adorują) Ja to piszę tylko dlatego, że sama w końcu dla siebie do tego doszłam. (czytam Was dziewczyny codziennie, nie wiem co pisać, bo poniekąd już nie jestem jedną z Was, a w jakimś sensie nigdy nie byłam, hahaha) Ale staram się identyfikować z tym co piszecie i .... rozumiem ... oj tak
-
I nie poszliby do klubokawiarni na duży deser Łomatko, to film to był majstersztyk, a aktorka co była taka najładniejsza z nich (Szykulska?) kilka lat była nawet z reżyserem tego filmu, on ją kształtował. Ale potem już chyba nie zmogła tego kształtowania i się rozstali.
-
Lazienka chyba jest, bo tam zakladali nawet "automatyke i monitoring" A co do menu i ogolnej wymowy tekstow, to jawia mi sie jako ich odbiorczynie bohaterki filmu "Panny do wziecia"