Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Eva

Zarejestrowani
  • Zawartość

    266
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Eva


  1. 57 minut temu, Kitsune napisał:

    Osobiście mam wrażenie, że wiele rzeczy np. przywileje nauczycieli, jest jeszcze pozostałością po czasach gdzie wiele grup zawodowych miało jakieś przywileje. Słyszałam od rodziny i różnych znajomych że np. dostało się mieszkanie przy otrzymaniu pracy w danym mieście, pracowało się krócej, podczas pracy się wychodziło coś załatwić itp. (oczywiście nie wszystko na raz;)). Wiele kobiet nie pracowało, tylko wychowywało dzieci aż do czasu jak poszły do szkoły.

    Także układanie planu lekcji jest bardziej dostosowane do realiów, których już nie ma. Koleżanki córka w pierwszej klasie miała codziennie koniec lekcji 12-13. Kiedyś zwykle babcie nie pracowały i były bardziej chętne do opieki nad wnukami, więc odbierały takie dzieci. Matki jak nie pracowały to odbierały a nawet jak pracowały to była inna kultura pracy nie było tego zasuwu w korpo gdzie często są nadgodziny i dojazd po 1 godz. w jedną stronę. Byłam kiedyś na kilku rozmowach o pracę w różnych korpo i praca 9-17 z obowiązkową przerwą godzinną w ciągu pracy...bardzo nieprzyjazne dla matek.

    Przywileje nauczycieli nie maja za dużo w temacie godzin zajęć dzieci z klas 1-3. W przedszkolu, zerówce na grupę zazwyczaj przypadają dwie nauczycielki-wychowawczynie, więc takie rozwiązanie mogłoby też funkcjonować w szkołach podstawowych. Dodatkowo te przywileje są niewystarczająco atrakcyjne patrząc na ilość wakatów i nauczycieli w wieku emerytalnym. Jest to tak naprawdę wymagająca i bardzo odpowiedzialna praca. I społecznie bardzo niedoceniona, a potrzebna i wartościowa! Nauczyciele uczą i wychowują dzieci, przyszlych obywateli. Moim zdaniem ludzie za bardzo uwierzyli narracji rządu (również wcześniejszej partii rządzącej). Oni nie chcą kształcić ludu, jest to im niepotrzebne. Bo człowiek wykształcony zauważy ich przekręty. W końcu dojdzie do prywatyzacji edukacji i będzie ona tylko dla elit. A plebs niech przyucza się do machania łopata 🤷‍♀️ dla mnie cały system edukacji wymaga gruntownej przemiany 

    • Like 1

  2. 2 godziny temu, Foko Loko napisał:

    Wyobrażasz sobie dziecko w klasach 1-3 siedzącr w szkole 8-15? Bo mnie to męczyło nawet w liceum.

    Zero refleksji. Skoro Twoja świetlica była kijowa, to zapisz dziecko do takiej szkoły, w której jest inaczej 🤷‍♀️ ja chodziłam na świetlicę i bardzo dobrze to wspominam.

    A gdzie mają siedzieć, jak rodzic w pracy? Samo w domu? Większości rodziców na nianie na pełen etat nie stać. Polska nie jest bogatym krajem, mamy kryzys gospodarczy. Szkoły podstawowe są rejonizowane, dostanie się do takiej spoza rejonu często jest bardzo trudne, bo już teraz klasy są przepełnione. I najczęściej na jedną dzielnice jest jedna szkoła podstawowa. Wożenie dziecka codziennie wiele kilometrów jest bez sensu, bo w końcu będzie w wieku, w którym będzie mogło samo wrócić do domu po lekcjach i lepiej jest przejść może kilometr albo dwa, niż jechać autobusem przez kilka dzielnic. Bezpieczniej. Nowe osiedla są budowane bez pomyślenia o szkole, przedszkolu czy żłobku. Żłobek w mojej okolicy ma po 40 dzieci ma grupie! Jest jeden na 4 dzielnice. Z szkołami jest bardzo podobnie. Wybudują kilka nowych osiedli w okolicy dzielnicy, nie zrobią szkoly. I kolejne kilkaset dzieci będzie w rejonie danej podstawówki. Więc i świetlica będzie przepełniona. 

    System szkolnictwa polskiego jest słaby. Nie rozwija się z postępem czasu. Dzisiejsze rozwiązania nie działają w dobie dzisiejszych problemów. I w czasie pandemii stado 8-latkow i 9-latkow zostawało same w domach, bo rodzice nie mogli wziąć na nie opieki. 

    I naprawdę uważam, że zajęcia w klasach nauczania zintegrowanego powinny się odbywać w godzinach 8-15. Rano zwykle lekcje, a później zabawa na dworze, w sali, spacery. Obiady, śniadania. Nie można myśleć ,ze każdy ma możliwość ustawiania sobie tak pracy, żeby o 12 można było codziennie odbierać dziecko ze szkoły i z nim siedzieć w domu. Bo tak nie jest. Najczęściej wypłacana pensja w pl jest niewiele wyższa od najniższej krajowej i to nie są pracownicy wielkich korporacji dający sprzęt do domu i możliwość pracy zdalnej. 

    • Thanks 1

  3. 8 godzin temu, Foko Loko napisał:

    Żadna normalna szkoła nie wypuści Ci 7latka samego do domu.

    Jak była nauka zdalna to i rodzice mieli pracę zdalną. 

    No nie wszyscy pracują w korporacjach, żeby sobie na pracę zdalną pozwolić. A plan lekcji dzieci w klasach 1-3 i realia godzin pracy Polaków są nieprzemyślane. Przedszkola czynne do 17, a szkoła nagle po 4 godziny dziennie i co przez resztę czasu zrobić z dzieckiem? Świetlice są, ok. Ale są tragiczne. Sama pracowalam przez 2 lata na świetlicy szkolnej i jest to kołchoz. Dzieci przewijają się non stop, przez co ciężko zabawę zorganizować. Jest hałas, tłok, dzieci za dużo na niewielki metraż i nauczycieli też za mało. Nie było szans, żeby dziecko odrobiło w ciszy i spokoju lekcje. Potem zdziwieni, że dzieci zmęczone, przepracowane, niechętne do chodzenia do szkoły. Moim zdaniem zajęcia w klasach 1-3 powinny być zorganizowane do godziny 14/15. Zajęcia lekcyjne i zabawa. Łatwiej jest ogarnąć znaną 25 dzieci z jednej klasy niż 300 różnych dzieci z różnych klas zbiegających się o różnych godzinach na różny okres czasu. 

     


  4. Ja myślę, że to ty ogólnie robisz problem, który dla innych nie istnieje. Może jakiś czas temu narzeczony mówił, że nie lubi dzieci, bo się tak mówi, taka moda oraz ty też tak mówiłaś. Osoba w wieku dwudziestu paru lat może sobie nie wyobrażać swojego życia ograniczonego i skupionego na dziecku, a później przychodzi gotowość na ten etap i chęć założenia rodziny. Może też nie miał większego kontaktu z dziećmi, więc nawet nie wiedział o czym mówi, a się okazało, że jednak świetnie łapie z nimi kontakt. To jest jego rodzina. Nie możesz mu zakazywać utrzymywania kontaktów z bratankami. No i to, że sam nie chce mieć dzieci to nie znaczy, że musi się od jakichkolwiek odcinać 


  5. Zgadzam się z tym, że nie należy ich głaskać po głowach. I nie powinno się na siłę uszczęśliwiać tych, którzy ćpać dalej chcą. Podstawa terapii uzależnień zawsze będzie chęć zerwania z nałogiem i nic się nie zdziała kiedy ćpun czy alkoholik będzie zadowolony z sytuacji, w której się znajduje. Ale partner autorki wątku raz już chciał rzucić i prawie mu się udało bez pomocy specjalistów. Akurat w tej konkretnej sytuacji uważam, że nie powinno się wywalać tej osoby z domu i pozostawiać samemu sobie. Może być szansa, że zgodzi się na pracę z terapeutą i będzie dążyć do trzeźwosci bez zmuszania go do tego. On może potrzebować jedynie pomocy terapeuty i motywacji. Na siłę nikt mu nie pomoże, ale chyba warto w tym przypadku spróbować. Gdyby autorka pisała, że robi się agresywny tylko gdy wspomni o tym, żeby ograniczył jaranie to na pewno bym takich rad nie dawała 

    • Thanks 2

  6. Przed chwilą, Julia32 napisał:

    Niby tak z drugiej strony rodzic tez chcialby placic za cos,a nie oddawac kase zlobkowi za darmo,gdy dziecko siedzi w domu. Mysle,ze system jest zly edukacyjny 

    Publiczne liczą tylko za wyżywienie i godziny, w których dziecko jest obecne. Jeżeli dziecko idzie do prywatnego to trzeba mieć niestety na uwadze to, że trzeba za nie płacić, czy dziecko chodzi, czy nie 


  7. 2 godziny temu, Julia32 napisał:

    Osobiscie nie znam zadnego malego dziecka z dobra odpornoscia. Dobra odpornosc to nie jest brak chorob. Dobra odpornosc to radzenie sobie organizmu z tymi chorobami 

    Tak, ale jak jakieś jest nieobecne przez 2 tygodnie w każdym miesiącu to po co trzymać dla takiego dziecka miejsce? O to mi chodziło. Wzięliby na jego miejsce dziecko, które rzadziej choruje. Albo nagle by nie zwracali uwagi na katar 

     


  8. Dnia 22.08.2022 o 10:48, Julia32 napisał:

    Rodzic NIE ma zadnego obowiazku zaspokajac zachcianek dziecka. Teraz jest to rower i komputer,a pozniej beda coraz to drozsze zachcianki. Dodatkowo jezeli syn jest wychowywany z rozczeniowa mamusia to zapewne idzie w jej slady. W zadnej konstytucji nigdzie w zadnym kodeksie nie pisze "ze rodzic ma obowiazek kupowac wszystko co zyczy sobie dziecko". Rodzic ma obowiazek zaspokajac podstawowe potrzeby dziecka, a nie jego zachcianki 

    Komputer w dzisiejszych czasach jest podstawową potrzeba dziecka w wieku szkolnym. W szkołach zadawane są zadania domowe z informatyki, trzeba przygotowywać prezentacje multimedialne, różne projekty. Komputer dla dziecka służy do zdobywania wiedzy, nie tylko do rozrywki.

    Ilu znasz dorosłych ludzi, którzy nie potrafią jeździć na rowerze? Z jakich rodzin oni pochodzili? Oczywiście nie mam na myśli tych, którym choroby, niepełnosprawnosci uniemożliwiają jazdę na rowerze. To nie są żadne chore zachcianki. Wbrew pozorom dziecku nie wystarczy jak podstawisz mu pod nos trzy razy dziennie talerz z jedzeniem. 

     


  9. Dnia 23.08.2022 o 20:22, Julia32 napisał:

    To i tak krotko czekalas, ja w szpitalu ponad 2 godziny w UK. Nie przyjely dziecka tego dnia to nie dostaja kasy za ten dzien-tak wlasnie powinno byc,ze rodzic placi albo dzienne stawki czyli kazdego dnia,jezeli dziecko przychodzi do zlobka albo placi na koniec miesiaca i odlicza dni nieobecnosci. Czyli np jak miesiac zlobka kosztuje 500 zl a dziecko opuscilo 15 dni czyli pol miesiaca to placimy 250 zl. One tez nie sa lekarkami by stwiedzac czy dziecko jest chore czy nie

    Za nieobecności nie można nie płacić, bo na miejsce wiecznie nieobecnego dziecka można by przyjąć takie z dobrą odpornością. Albo by właściciel placówki nie miał z czego płacić pracownikom. Jednak w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się autorka wątku, zgadzam się z tym. 

     


  10. 5 godzin temu, roztargniona09 napisał:

    Ja tam jestem za monarowskim podejściem.  Dno i jeszcze raz dno aż zrozumie,  że sam chce się leczyć. Bez jego chęci nic nie zdziałasz.  Zadzwoń do najbliższego Monaru,  pogadaj z kierownikiem,  tam też dostaniesz terapeutę który Ci powie co ty możesz zrobić,  ale z góry cie uprzedzę,  że usłyszysz to co już ode mnie przeczytałaś, czyli zostawić,  pozwolić mu upaść z hukiem tak by się otrząsnął. Niestety ale z uzależnieniem jest tak,  że albo rzucamy i leczymy albo cpamy dalej i się bardziej staczamy,  tu nie ma innych alternatyw. 

    Wydaje mi się jednak, że nie ma jednego czy dwóch sposobów wyleczenia z uzależnienia. A upadek na samo dno może być również końcem dla takiej osoby, a nie kubłem zimnej wody. Nie na każdego to dobrze zadziała. 


  11. Trawka wyrządza w mózgu spustoszenie. To nie jest wcale zdrowe, jak niektórzy utrzymują. On jest uzależniony, ale widać, że bardzo chciał rzucić. Tylko głupia siostra przeszkodziła. Myślę, że powinniście znaleźć dobrego terapeutę uzależnień. Jeżeli się sprzeciwia to możesz na początek namówić go na terapię dla par (przy uzależnieniach występuje również współuzależnienie, więc ty też może będziesz potrzebowała wsparcia), a później terapeuta mógłby być w stanie go przekonać do terapii uzależnień. Myślę, że na tym etapie, kiedy nie ma przemocy, twardych narkotyków, kiedy już raz próbował rzucić, kiedy dla dzieci jest dobry i je kocha, warto zawalczyć o niego i związek. Połowę życia jest uzależniony. Ciężko to byłoby rzucić z dnia na dzień. To jest proces. Ty sama też możesz, jako współuzależnionia, pójść do terapeuty uzależnień i się dowiedzieć, co możesz teraz zrobić, by mu pomóc i go przekonać do leczenia. Życzę wam wszystkiego dobrego. Po Twoim wpisie wydaje mi się, że jest dobrym facetem, ale z problemem 

    • Like 1

  12. Dopowiem, że oczywiście, że zdarzają się dzieci bardzo mądre i wyróżniające się przez cały okres edukacji przedszkolnej, ale są to jednostki. Bardzo wybitne jednostki. I mam oczywiście na myśli dzieci, które nie są zaburzone (spektrum autyzmu czy coś). Jednak nie należy się tym martwić. Dziecko 3 letnie, idące dopiero do przedszkola to jeszcze maluszek. Ma jeszcze mnóstwo czasu by nauczyć się liczyć, rozpoznawać literki. Szkole rozpoczyna się w wieku 7 lat nie bez powodu. W tym wieku dziecko dopiero najczęściej jest gotowe do nauki czytania (łączenia znaków w słowa, nie traktowania ich jako pojedyncze literki) i pisania (motoryka mała ręki). Do tego czasu oczywiście dobrze jest jak będzie rozróżniało litery, cyfry i jako tako je pisało (nawet drukowanymi). Ale ma na to 4 lata. Zdąży to wszystko poznać i się tego nauczyć. A jak nie to w szkole i tak dopiero będzie przecież poznawał wszystkie litery, cyfry od podstaw! Na pewno nie pozostanie analfabetą 


  13. Jako nauczycielka wychowania przedszkolnego powiem, że nie, zazwyczaj dzieci 3 letnie nie znają liter, a liczą najczęściej do 10. Zdarzają się takie, które liczą do kilkunastu czy 20. Literki znają bardzo nieliczne, alfabet niektóre znają na pamięć. Ale to dosłownie jak piosenki. Powiem, że więcej jest dzieci niemówiących lub liczących jedynie do 5 w tym wieku niż tych znających literki i liczących do 20 i powyżej. Ale powiem też, że te bardzo rozwinięte dzieci w zerówce już mają bardziej wyhamowany rozwój i niespecjalnie odbiegają od rówieśników. W podstawówce to się najpewniej i tak wyrównuje już całkiem. Więc nie ma się co martwić i męczyć dziecka abecadłem, kiedy ono chce układać klocki lub grać w piłkę 😉

    • Like 1

  14. 1 godzinę temu, Foko Loko napisał:

    1. Leki hamujące laktację nie powodują depresji (brałam)

    2. Skrócony macierzyński wynosi 8 tygodni, nie 6.

    1. Nie miałam na myśli, że zawsze powoduje. Nawet w ulotce bromergon w możliwych skutkach ubocznych są zaburzenia psychiczne. Warto mieć to na uwadze. Autorka wydaje mi się bardzo zmartwiona cała sytuacja i smutna...

    2. Racja 


  15. Miałam ten sam problem. Za szybki wypływ mleka. Położna poradziła, by ściągać ręcznie mleko jak dziecko zaczyna się krztusić. Tak kilka razy ucisnąć pierś, żeby ten najszybszy wypływ spowolnić. Trochę pomagało, ale unormowało się dopiero około 4-5 miesiąca. Pomocne też było karmienie jedną piersią przez 3 godziny, a przed podaniem drugiej ściągnąć całkiem sporo z niej mleka najpierw. Nie zmieniać piersi w czasie jednego karmienia. To trochę hamowało produkcję mleka 

    • Like 2

  16. Jest to na pewno trudna decyzja. Jeżeli jesteś tego pewna to możesz od razu powiedzieć położnej i lekarzowi, że chcesz oddać dziecko do adopcji, żeby nie kładli na Tobie dziecka. Żeby nie namawiali do karmienia i dali leki zatrzymujące laktację. Czytałam, że te leki często powodują depresję (w sensie jako skutek uboczny samego leku, nie braku karmienia), nie bój się prosić o pomoc psychologiczna. I po porodzie należy się 6 tygodniu urlopu macierzyńskiego płatnego, jeśli masz umowę o pracę. Niezależnie, czy zabierasz dziecko do domu, czy oddajesz, czy nawet jak niestety urodzi się martwe. 


  17. Słuchaj. Mam w rodzinie osobę z cukrzyca, po kilku wylewach, z masą innych chorób. Codziennie bierze chyba 8 różnych leków w różnych ilościach plus insulina. Cukru nie mierzy. Ciśnienia nie mierzy. Po żadnym wylewie nie odbyła żadnej rehabilitacji. Idąc ulicą się wywraca, ledwo chodzi, ale z zakupów zawsze wraca z dwoma wypełnionymi dziadowami. Nie ma na to żadnego sposobu. Nie docierają prośby, groźby, tłumaczenia. Nie mierzyła cukru, bo nie chciała się ciągle kłuć w palce. Został zakupiony jakiś nowoczesny przyrząd do pomiaru. Stwierdziła, że nie potrafi go używać. Rodzina pokazywała, aptekarka też instruowała. I nic. Leków też by tyłu nie brała gdyby się stosowala do diety, ale codziennie jest schabowy, tłusty rosół, w torebce ma zawsze z pół kg cukierków. Mogę tobie poradzić, że jedyną słuszna rzeczą, która możesz zrobić to dać sobie spokój i po prostu wozić po lekarzach, kiedy prosi. Niektóre osoby nawyków nie zmienia. A do lekarzy musi chodzić. 

×