

Azja w Ameryce
Zarejestrowani-
Zawartość
2439 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Azja w Ameryce
-
Gdybym się kierowała krajem urodzenia przy wyborze imienia córka miałaby na imię Helga lub Kunegunda
-
Ja mam już dorosłą córkę która przyjechała tu jako 12 latka z bardzo polskim imieniem. Nigdzie nie było z nim problemu. Z naszym nazwiskiem gdzie jest sz tez nie. Czasem ktoś poprosił o oryginalną wymowę i powtarzal jak umiał. Młoda zaliczyła 2 szkoły , 3 pracę , parę kursów. Teraz jest na studiach na południu gdzie Polaków prawie nie ma a i tak wszyscy wiedzą, że jest Joanną a nie Dzoaną ps. Na serio młoda ma inne imię .
-
A skąd Ty wiesz z jakim krajem zwiąże przyszłość 2 letni Casper ? Jesteś prorokiem ? Mnie amerykanizowanie imion dziwi . To typowe dla polskich rodzin z jakimiś dziwnym kompleksem. Meksykanie , Włosi, Hindusi, Nigeryjczycy i wykształceni Polacy zostawiają imiona w rodzimym brzmieniu. Amerykanie nie są głupi i skoro są w stanie wymówić takie imiona jak Nitihuan , Familoka, Damilolla, Terenida, Argun czy Jadwiga poradziliby sobie z Wiktorią i Kacprem.
-
Rozmawiałyśmy o osiadaniu w środowisku lokalnym i o języku dlatego zwróciłam na to uwagę ,że nie ma u Kretki żadnej anglojęzycznej koleżanki. Polskie nie są gorsze, ale nie rozwijają jej angielskiego. Jeśli chodzi o Kretkę to mam problem ,bo ona uważa swoje dzieci za amerykańskie gdy mowa o języku i kulturze polskiej , ale za polskie gdy akurat ma potrzebę pochwalenia się jak dobrze Viki radzi sobie z angielskim. Z całym szacunkiem, ale w Rzymie to nawet dzieci mówią po włosku.
-
Słuchaj za rok śnieg w górach będzie podobny i jak się boją samolotu i go nie zobaczą w tym roku to nic się. Nic nie jest warte trzymania w foteliku 2 latka przez 12 h . Owszem jest pandemia, ale szpitale, wykładowcy akademiccy a nawet studenci muszą funkcjonować normalnie na tyle ile się da. Muszą podróżować, bo nie wszystko da się załatwić zdalnie. Moja córka leciała kilka tygodni temu samolotem o 7.30 rano z południa do Chicago i w samolocie było 15 osób + obsługa. Odprawa byla przez net . Pojawiła się na lotnisku 30 minut przed odlotem tylko jej podręczny przeswietlili, bo głównego nie miała. Wszyscy podróżni w maseczkach z dystansem. Obostrzenia i zdrowy rozsądek tak, ale nie sianie paniki. Viki też chodzi do szkoły i może tam się zarazić tak samo jak na lotnisku.
-
Nora napiszę ,że po Stanach lata się teraz bajecznie. Samoloty puste , lotniska też a bilety tanie . Owszem wszyscy w maskach i z dystansem, ale jak Kretka przeżywa zakupy w sklepie przeżyłaby i lot .
-
Serio ...? To nie ja podkreślam, że dom jest amerykańskich a nie jakiś innych górach. I nie moje dzieci mają na imię Casper i Victoria a nie Kacper i Wiktoria.
-
Serio ...? To nie ja podkreślam, że dom jest amerykańskich a nie jakiś innych górach. I nie moje dzieci mają na imię Casper i Victoria a nie po polsku Kacper i Wiktoria.
-
No jak to co ? Kolejny domek w amerykańskich górach
-
Nie byłoby tematu gdybyś sama nie podkreślała jak to Kretka gotuje. To tak jak z tym sprzętem do rozwijania plastycznych pasji . Ja szału nie widzę chociaż nie uznałabym Kretki kuchni prostą. Prosto to gotują Ci co pięką chleb w domu , robią wędlinę, mają własne warzywa lub choćby zioła. Oni wiedzą co jedzą my sklepowi już nie bardzo .
-
Nie rejestruje się oni i tak przepracowani.
-
Słuchaj Kretka mieszka w Stanach z 10 lat. Wystarczająco długo by iść do szkoły i nauczyć się dobrze języka sama z tego zrezygnowała na rzecz YouTube . Uważamam, że sama zrobiła sobie kuku. To trochę przykre nie móc pogadać z własną córką i na jej monologi odpowiadać yhe. Trochę lipa zlecać szycie komuś w Polsce i tak dalej.
-
Specjalnie dla nora napiszę , że : Jeśli chodzi o język to znam takich którzy o mechanice samochodowej to zasuwają po angielsku, ale by iść do lekarza potrzebują tłumacza , bo nie znają słów . No i niestety wszystkiego Marek robić nie może , bo zapłaci zdrowiem więcej niż by chciał .
-
Słuchaj nie da się łatwiej ugotować niż otwierając puszkę lub wrzucając mięso na patelnię. To nie jest domowa produkcja makaronu czy chleba wymagaja czasu i zaangażowania. Każdy musi coś jeść nawet po długiej podróży a pójście gdzieś to większy wydatek niż przyszykowane obiadu w domu. Dodatkowo mamy covid i nie wiem jak tak restrykcje w okolicy Krętki ,ale nie wszystko smakuje tak samo na wynos jak na miejscu nawet jak knajpy otwarte to nie zawsze jest miejsce i tak dalej. Pokuszę się o stwierdzenie , że wiele rzeczy Kretka mogła zrobić lepiej. Słynny gulasz mogła ugotować na Florydzie i zabrać w pojemniku . Skoro ciągnęła pierogi to i gulasz by się zmieścił. Lodówkę do auta ma tu chyba każdy. Jeśli chodzi o szycie pokrowców to sama napisałaś ,że dla starszych ludzi to przyjemność robić coś dla własnych dzieci. Ja nie widzę mamy Kretki jako zgrzybiałej staruszki łaskawie zaszyczyconej możliwością uszycia pokrowca. Bardziej widzę Kretkę jako osobę słuchającą na mamę robotę , bo po co się tym zajmować.
-
Nie szukam tylko dyskutuję na ogólnie dostępnym forum. Jeśli chodzi o języku to ma on różne warstwy . Innego języka potrzebujesz do wezwania pomocy drogowej , bo tu wystarczy: I have problem with my car innego do wytłumaczenia jak coś ma być uszyte czy zrobione. Nora ty sam nie widzisz z,że gloryfikuje kazda czynność Kretki , więc albo jesteś niewymagająca albo zaślepiona. Sorry, ale ile czasu zajmuje zrobienie gulaszu i jaki stopień skompliwania ma w twojej hierarchii? Dla mnie to nic wyjątkowego wrzucasz mięso na patelnię, cebulę ,przyprawy a potem do gara z odrobiną wody. Wracasz za 1 h trochę poprawiasz i masz obiad. Skompliwane rzeczy to jadłonomia robi .Sorry , ale otwarcie puszki z żurawiną do świątecznego indyka to nie jest gotowanie a pieczenie indyka zajmuje jedynie czas , bo nie oszukujemy się , ale wsadzenie ptaka do piekarnika nie wymaga skończenia studiów. Jeśli chodzi o podróż to nie ma siły która zmusiłaby mnie do 12 h jazdy z dziećmi i nie chodzi o to , że nie umiem jeździć , bo jeżdżę dobrze tylko szkoda byłoby mi dzieci, które przez 12 h mają na dupsku siedzieć. Wolałabym samolot zwłaszcza teraz gdy po Stanach lata się wygodnie i dość tanio.
-
Tylko gdzie jest normą? Do przedszkola z pieluchą w Polsce nie przyjmą w Stanach różnie zależnie od placówki, ale zaleca się tego typu rzeczy zrobić w 1 lato po 2 urodzinach. Naprawdę 2,5 latek z pieluchą to żadna rozkosz, bo ogranicza motorycznie. O przegrzaniu klejnotów u chłopców nawet nie wspomnę.
-
Zabawne to było naprawę. Zwłaszcza po wpisie Nory o odpowiednim wyposażeniu i wspieraniu pasji
-
Nie oglądam każdego filmu. Zdarza mi się obejrzeć pojedyńcze odcinki zwykle po lekturze forum. Jestem z frakcji karmiącej, ale nie uczenie zdrowego 2,5 latka korzystania z toalaty przez niepracującą matkę dobrze o niej nie świadczy. Rozumiem sytuacje wyjątkowe czyli mama pracująca od rana do nocy, zajęta kolejnym malutkim dzieckiem, hiper zimna zima, dziecko jest chore lub wolniej się rozwijające. W normalnych warunkach szkoda byłoby dziecka chodzącego cały dzień z pieluchą zwłaszcza na Florydzie.
-
No co Ty ...Casper ma prawie 2,5 roku. W tym wieku dzieci już nie korzystają z pieluch .
-
Ja nie wiem czemu Kretka nie mogła samolotem lecieć. Byłoby drożej , ale wygodniej dla wszystkich. Psa też można zabrać za dodatkową opłatą. Wyspa ja nie chcę tykać Wiktorii , bo dziecko używa rzeczy które ma, ale napiszę ,że tylko głupiec oprawia perłę w plastik.
-
Dla mnie to generalnie nie smaczne jest, bo na mnie nie robi wrażenia ani auto, ani dom, ani ciuchy od Tommiego. Ja jestem pod wrażeniem dobrze wychowanych fajnych dzieci . Dlatego lubię panią Kruk , Magdę od małych opowieści i Fbb ,która sama za uszami trochę ma , ale dzieciaki ma super
-
Ja zawsze tym co mówią ,że Amerykanie są głupi i nie wiedzą gdzie leży Polska mówię by zaczęli wymieć stolice poszczególnych Stanów . Większość odpada przy 5 stanie .
-
Nie mówię o dochodzie rodziny 80 tys. Mówię o zdolności do płacenia 80 tyś. Ja nie wątpię ,że żyją lepiej niż Kucinscy, ale uwierz do ludzi posiadających winnice w Kalifornii czy rancha krów w Texas im daleko. Tacy ludzie też mają dzieci i to one ( jeśli się dostaną płacą ) płacą pełna stawkę, bo żeby ją płacić trzeba zarabiać rocznie ok 500 tys . Uwierz mi ,że takie pieniądze już się widzi bardziej niż u Fbb. To kasa zbierana czasem od pokoleń a nie emigranci co mają fajne auto i dom. Córka 2 znajomych lekarzy dostała małą pomoc finansową na Duke a jedynaczy syn naszych przyjaciół gdzie mama nie pracuje a tata jest informatykiem to się nie tylko na bezpłatne czesne, ale nawet na dożywianie załapał, bo wyszło że biedny. Problem na Ivy i paru innych szkołach nie jest płacenie, ale dostanie się , bo każda z tych szkół przyjmuje poniżej 10% aplikantów. W innych szkołach jest inaczej , ale za to można dostać stypendium za naukę .
-
Miałby inne doświadczenia ,ale czy gorsze to nie wiemy. Pewien mój znajomy też z cs bardzo chciał pracować w firmie x , ale nie wyszło. Poszedł do firmy y za ciut mniej , ale tam okazał się najlepszy, więc szybko awansował i teraz jego jego dawni szefowie pracują dla niego.
-
E tam wcześniej czy później by się odnalazł. Może w innym miejscu innej firmie , ale jak zdolny to by wypłynął. Rekomendacje, polecenia, koneksje mają w Stanach górne znaczenie.