Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Jajko Pisanka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    1816
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Jajko Pisanka


  1. 3 godziny temu, Gość realista napisał:

    Postaram się odtworzyć to, co napisałem poprzednio. W przeważającej mierze była to polemika z Twoim pierwszym komentarzem w tym wątku 🙂 

    Po pierwsze, ograniczyłem się do powołania się na badania bez podawania odsyłaczy do nich nie dlatego, że takich badań nie ma i wymyśliłem je sobie na poczekaniu, ale dlatego, że wyszedłem z założenia, że są one na tyle łatwo dostępne, że w razie chęci weryfikacji tego, co napisałem, każdy bez trudu zdoła do nich dotrzeć, korzystając z wyszukiwarki internetowej. By nie pozostać całkowicie gołosłownym, poniżej zamieszczam dwa pierwsze z brzegu linki. Jeśli to Cię nie przekonuje, jestem w stanie znaleźć co najmniej kilkadziesiąt innych.

    1. kwartalnikchemiczny.pl/archiwum/2016/item/24-tusze-i-farby-do-tatuazy-i-makijazu-permanentnego
    2. naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C415081%2Ctatuaze-niebezpieczne-z-powodu-toksycznych-barwnikow.html 

    Zaczynając od najbardziej oczywistego - śladowa obecność metali ciężkim jest właściwie we wszystkim. Sprawdziłam raport ECHA (Europejska agencja chemkaliów) i wniosek był taki - kontrola jest potrzebna, ale nie ma żadnego dowodu (nawet historycznego), że tatuaże zwiększają szansę na raka. Pomyśl o tym  w ten sposób - zjadając pestki jabłka zjadasz ilość cyjanku która może zaskodzić psu, w bananach jest potas który w dużych ilościach zabija. Tylko żeby zatruc się jednym lub drugim musiałbyś zjeść tyle pestek jabłek/bananów, że zabiłaby Cię biegunka, a nie zatrucie chemiczne. Zaskoczyło mnie natomiast twierdzenie w tych teoretycznie poważnych artykułach, że rezonans magnetyczny może "podgrzać" tatuaże - już dawno udowodniono, że to mit (nawet było o tym odcinek "pogromców mitów"). Spójrz na to z tej strony, ze wszystkich zabiegów kosmetycznych ten ma najmniejsze ryzyko. Ludzie wstrzykują sobie gorszą truciznę żeby pozbyć się zmarszczek. Jedyne na co trzeba uważać to skład czerwonego tuszu - najlepiej żeby nie było w nim karminu bo sporo ludzi jest na to uczulonych (ci sami ludzie będą mieć wysypkę jak zjedzą czerwoną galaretkę).

    Inne punkty trochę połącze: 

    Więc moda/popularność: co było pierwsze, kura czy jajko? Gdzieś 10 czy 15 lat temu popularne stały się programy o tatuażach i zaczęło przeciąkać to do kultury jako coś ciekawego, ale niegroźnego. Ludziom się to podobało, robili tatuaże..im więcej ludzi je miało, tym więcej się na to decydowało. 20 lat temu nie zrobiłabym sobie tatuażu bo mogło to by mieć negatywny wpływ na moje życie zawodowe, teraz nie ma problemu. Tatuaże na dłoniach teraz mi się podobają, ale nie zrobię ich teraz bo może to wpłynąć na moją pracę. Za kolejne 10 lat? Być może. Modę widać oczywiście w samym tatuowaniu, bo to wyraźnie ma trendy (zwłaszcza jak na scenę wejdzie nowa technika lub styl), ale to też ma swój urok. Weź pod uwagę, że dużo bardzo wytatuowanych ludzi tatuaże po prostu zbiera. Pewnie, że jest masa ludzi którzy mają tatuaże stempelki (znaki nieskończoności itd.), ale ja wychodzę z założenia, że nie ma sensu wymagać od ludzi oryginalności. Jak im się to podoba to nieh sobie mają. 

    To czy z ludźmi jest emocjonalnie coraz gorzej - to może być kwestia diagnostyki, coraz mniejszej stygmatyzacji, ale też dużo bardziej stresującego stylu życia (nie chodzi o poziom życia, tylko sposób w jaki codzienne funkcjonowanie "przeciąża" ludzi).W każdym razie jeżeli komuś tatuaże pomagają to chyba wręcz dobrze, prawda?

    Wreszcie, wybacz, że się uraziłam - trochę jestem sarkastyczna, ale nie chciałam byc złośliwa. To jest po prostu coś co każda wytatuowana osoba słyszy dość często - zaraz obok teorii psychologicznej o której wspomniałeś. "Bo co jak ci się znudzi", "co jak się zestarzejesz", "co jak przestanie ci się podobać?". Oczywiście, że ludzie będą się irytować jak za którymś razem usłyszą to pytanie. Sugerując, że o tym nie wiedzą/nie pomyśleli robisz z nich ...ów. Co się stanie, jak tatuaże mi się znudzą? Nic. Jak każda dorosła osoba będę żyła z konsekwencjami swoich wyborów. Proste. Osobiście mogę mówić tylko za siebie, ale po latach dany tatuaż nie robi na mnie wrażenia - jest bo jest. Wygląd wytatuowanego ciała mi się podoba, ale nie jestem emocjonalnie przywiązana do moich tatuaży. Może inaczej do tego podchodzą osoby które mają jeden czy dwa i związane z nimi złe wspomnienia czy nagle stwierdzają, że jednak nie chcą mieć w ogóle tatuaży - wtedy mleko jest już rozlane. Moje podejście jest takie - robiąc sobie tatuaż każdy powinien zastanowić się czy będzie mógł żyć z tym wzorem jeżeli się nim znudzi. W praktyce to dużo łatwiejsza decyzja niż wybór kierunku na studiach, wzięcie kredytu, ślub czy urodzenie dziecka. Tatuaż można jeszcze próbować usunąć laserem, z dzieckiem tak się nie da. 

     


  2. "Niszczenie" swojego ciała to bardzo subiektywne pojęcie. Ty, jak rozumiem, wierzysz, że tatuaże w jakiś sposób szkodzą. W praktyce są mniej szkodliwe (właściwie wcale) niż prawie każdy inny aspekt naszego życia. Dosłownie powietrze które wdychamy w dużych miastach powoli nas zabija. 

    Poza tym nawet zakładając, że masz rację i to niszczy ciało, to mowa tu jest o "mądrości", a nie inteligencji. Inteligencja to umiejętność logicznego myślenia, kojarzenia faktów i rozwiązywania problemów. Można być inteligentnym i świadomie podjąć "głupią" decyzję tzn. zaakceptować negatywne konsekwencje tylko dlatego, że bardzo chcesz coś zrobić. Palacze palą nie dlatego, że nie rozumieją, że palenie zabija. Palą pomimo tego. 


  3. 1 minutę temu, merkaba napisał:

    widawc ze jests od nie dawna   jak tak zawsze pisze   i jestem tutaj od 2007 jestem facetem  .  merkava to  izraelski czołg

    byłam pewna, że jesteś kobietą. Wybacz, to było bardzo stereotypowe myślenie z mojej strony - zakładać, że tylko stare panny mogą być chamskie i zdewociałe. Przepraszam 


  4. 2 minuty temu, merkaba napisał:

    tylko ludzie z niskim ilorazem   robia  z siebie brudnopis i niszcza sobie zdrowie 

    prrzez  palenie papierosów  i  alkohol  czy tatuaże  tylko o niskim ilorazie  nie wykształcenie  bo małpę także można nauczyć  i wykształceni ludzi takze niszcza sobie  zycie 

    wow, pannę religijną cos ugryzło i pluje jadem 


  5. 8 godzin temu, Gość TtT napisał:

    Doceniam zrozumienie 🙂 i zdaje sobie sprawę, że w moim przypadku nie ma przecież żadnej zależności od tego co ktoś robi ze swoim ciałem. Sama walczę (no ze wsparciem dermatologow) o swoją skórę i komfort, raz jest lepiej raz gorzej. No niemniej jednak zgadzam się z niektórymi punktami wskazanymi przez Autora. Nigdy jednak nikogo nie oceniam/krytykuje, a wręcz ciekawi mnie dlaczego się zdecydował, bo taka osoba miała wybór (ja takiego komfortu nie miałam, samo przylazło i "zniszczyło" mi skórę).

    A może to jest tak, że bez tatuażu niektórzy czują, że właśnie mają taką zniszczoną skórę i chcą sobie ja tatuowaniem "naprawić". W takim razie mój tatuaż polegałby (w tej chwili) na "zatatuowaniu" plam na skórze w taki sposób, by nigdy nie były one widoczne 🙂

    Naszła mnie jeszcze jedna taka bardzo luźna refleksja, że osoby robiące tatuaże (nie wszyscy oczywiście) chcą się w pewien swój sposób wyróżnić (z tłumu?), a co jeśli dojdzie w pewnym momencie do tego, że właśnie odwrotnie, ludzie bez ani jednego tatuażu będą przez to właśnie bardziej unikalni od tych wytatuowanych, hę?

    Długie mi to wyszło... oj długie.. 

    Częściowo masz ze wszystkim rację. Jedni zasłaniają niedoskonałości skóry tatuażami (blizny, pajączki itd.), inni lubią się wyróżniać. Jeszcze inni po prostu lubią wygląd tatuaży, ale też dużo osób robi je ponieważ należą do jakiejś grupy (subkultury muzyczne) 🙂

    Co do wyróżniania się...byłam na kilku zlotach tatuażystów. Każdy był wytatuowany, a mimo to bardzo się między sobą różnili. Więc nawet gdyby to był dla kogoś główny powód (moim zdaniem kiepski) to nie musi się o to martwić. 


  6. 33 minuty temu, Gość TtT napisał:

    To ja napiszę tak: z mojej perspektywy naprawdę przykro patrzeć jak ludzie, którzy mają piękna skórę na ramionach dziaraja sobie całe rękawy tatuaży. Ja dużo bym dała, żeby mieć piękna skórę na rękach, a niestety mam plamy po wysypce niewiadomego pochodzenia i lecze ta skore już parę lat u dermatologow 😞 można powiedzieć, że mam darmowy naturalny nakrapiany tatuaż rękaw.. eh... 

    rozumiem twój punkt widzenia, ale to, że ktoś nie zrobi sobie tatuażu nie poprawi kondycji twojej skóry


  7. Po pierwsze - rzucasz badaniami, ale bez linków. Po drugie - krytykujesz tatuaże czy ludzi które je mają? 1 na 4 osoby w którymś momencie życia będzie cierpiała na zaburzenia psychiczne, myślisz, że bez tatuaży nie będzie tego problemu? 

     

    Tak, tatuaże mają głównie młode osoby i glównie w ostatnich latach. To nie kwestia mody, tylko tego, że dorosło nowe pokolenie i tatuaże są dużo bardziej akceptowane. Proste. I nikogo nie oświeciłeś tym, że skóra się starzeje, a tatuaże nie wyglądają tak samo na ciele jak na instagramie. My to wiemy 😉


  8. 1 minutę temu, Gość delikatna8 napisał:

    Ok tylko że w te ciuchy ktoś za przeproszeniem pierdział, pocił się, ślinił, może i krwią czy guwienkiem to uwalił. Nie wiesz co się z tym działo 😄 Moze ktoś w tym umarł, miał wypadek, może przenoszą negatywna energię (bo rzeczy przesiąkają energią eks właścicieli), może ktoś miał hiva co to nosił albo inne choróbska. To Twoja sprawa, ale mnie nikt nigdy nie przekona do lumpeksow 😄 A już "magia" związana z lumpami ze szmateksu to śmieszność i kpina. Magią są moje własnoręcznie posadzone i wyhodowane roślinki w doniczkach, a nie kawałek spranego lumpa. 

    nie wierzę w zababony o energii


  9. Jeszcze dodam, że najbardziej "przywiązana" jestem do ubrań które właśnie gdzieś znalazłam - na przecenie lub lumpku. Bo po pierwsze, musiały mi się bardzo podobać skoro je kupiłam, a po drugie - związnay jest nimi ten aspekt zabawy i radości ze znalezienia czegoś. Są też najbardziej wyjątkowe.


  10. Przed chwilą, Gość delikatna8 napisał:

    Ja tej frajdy nie "kumam", zdecydowanie. Snobem nie jestem (wręcz przeciwnie), nigdy bym nie kupiła czegoś ze względu na markę czy logo. Ale musi być to nowe i pełnowartościowe. 

    Oczywiście, bo dla ciebie frajdą jest to, że cię stać na coś. Sama to przyznałaś. Ja nie widzę frajdy w samym tym, że mnie na coś stać. Nie muszę czegoś kupić, żeby mieć tą świadomość, że mnie stać. Nie muszę sobie o tym przypominać. 

×