Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

carina

Zarejestrowani
  • Zawartość

    31
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Dziewczyny, też poszłam na zaffiro. Żałuję. Mam 36 lat ale moja buzia była młoda, ok lekke bruzdy ale ogolnie ludzie dawali mi mniej lat. Po zaffiro skóra zrobiła się wiotka, jakby pusta w środku. po okolo 2 tygodniach zaczelam zauwazac pogorszenie, jakby z moja twarza działo się coś niedobrego. Gwoździem do trumny byla wizyta u mojej kosmetyczki. Gdy mnie zobaczyła była w szoku. Jej pytanie to "co Ty taka wiotka?". Zauważyła tez iz powstały mi mini chomiki... Teraz będę się naprawiała. Nie wiem ile to potrwa natomiast mam nadzieje, ze uda się odwrócić te opłakane skutki.
  2. carina

    ciagle problemy z partnerem

    związek został zakończony, dzięki za odpowiedzi
  3. carina

    ciagle problemy z partnerem

    Mam swoje życie, znajomych. Jak on nie pisze to i ja nie pisze. Jemu to jednak nie przeszkadza,.
  4. carina

    ciagle problemy z partnerem

    Nie umiem sobie wyobrazić związku z takim podejściem. Już sama nie wiem czy przesadzam, czy mam racje. W każdym badź razie nie czuje się ważna. Odwiózł mnie do domu w srode, potem do soboty robił scianke, raz napisał nawet ze cały dzień działał i przeprosił za brak odzewu ale nie rozumiem jak wiedząc, że pracuje na etat nie ma ochoty aby np zaplanować czas na moje dni wolne, kiedy jest niedziela a my się nei widzielismy od środy rano.
  5. carina

    ciagle problemy z partnerem

    liczy sie, jednak nie ze wszystkimi.
  6. carina

    ciagle problemy z partnerem

    już sama nie wiem co sądzić... z jednej strony jeździ ze mną po marketach budowlanych jak sie widzimy, bo wykańczam mieszkanie a z drugiej takie coś...
  7. carina

    ciagle problemy z partnerem

    tak uważasz? mam wrażenie, ze go zrażają moje reakcje
  8. Hej Pisze aby sie troche wyżalić. Otóż jestem w trudnej relacji z mężczyzną. Ciągle jestem sfrustrowana. On jest rozwodnikiem, pływa na kontraktach 3/3 ma tez córke 7 lat. Mieszka w mieszkaniu w domu rodzinnym, on ma 39 lat ja 36. Chodzi o to, że ten związek do łatwych nie należy. Musze przedewszystkim akceptować fakt, ze nie ma go 3 a w czasach pandemii nawet 4 miesiące. Do tego ma córkę, bardzo ją lubie natomiast jak to z dzieckiem, kiedy ona jest to praktycznie sie nie widujemy. Albo na zasadzie, ze ja jade do niego ale wracam na noc do siebie. Problem polega na tym, że on wiecznie sie czymś zajmuje. Wymyśla sobie zajęcia, często kosztem naszego czasu. Dla niego wróciłam ze szkocji do polski, zaoferował mi abym się do niego wprowadziła. Był to tak naprawde pierwszy okres gdy moglismy byc razem. Spodziewałam sie, ze bedzie miodowo natomiast on oznajmił mi, ze on chce się zajmować swoimi rzeczami i oczekiwał, ze ja tez sie zajme swoimi. Troche szok! Oczywiście rozumiem, ze nie mozna przeciez wisiec na sobie ale powiedzcie mi, czy początki związków nie są właśnie takie? Radość z przebywania razem? On zachowywał się jak w jakimś amoku, wstawał 6-7 rano, budził mnie budzikiem i albo go nie było albo np pomagał bratu w remoncie. Ja w tym czasie zajmowałam się domem. Chciałam odpocząć od pobytu w UK i zrobiłam sobie przerwę od pracy, naa co zareagował niezbyt entuzjastycznie. Kłucilismy sie dużo. Głównie nie moglismy zgrać swoich oczekiwań. Ja przyznam, ze inaczej sobie wyobrażałam ten okres. Wiadomo liczyłam na sex kilka razy dziennie, wspolnie spędzanie czasu. Często komunikowałam mu swoje niezadowolenie. On kilka razy oznajmił mi, że nie czuje do mnie tego co by chciał, i że lepiej będzie jak się rozstaniemy...Nie mogłam w to uwierzyć, ze tak mnie potraktował. Koniec końców wyprowadziłam się z płaczem z jego rodzinnego domu, zamówiłam busa i zabrałam wszystkie swoje rzeczy. Gdy wyprowadzałam się, uzgodniliśmy, ze zobaczymy jak będzie między nami kiedy będziemy osobno...WYpłynął na kontrakt na nowy statek i kontakt nie był zbyt częsty. Frustrowało mnie to, klucilismy sie o to i ogólnie ciągle wracał temat tego jak to nie wyszło kiedy wprowadziłam się do niego. W końcu on oznajmił, ze czuje sie osaczony i ze ma już dość ciągłych kłutni, na co ja powiedziałam ze daje mu więc święty spokoj, zablokowałam go i zapomniałam o nim z czasem. Kiedy wrócił z kontraktu to pisał do mnie, w sprawie rzeczy, które zostały u niego. Chial umówić się abym je odebrała. Miło się rozmawiało, po czym on jakby coraz częściej pisał do mnie jakby szukając kontaktu. W końcu poprosił o spotkanie, gdzie zalany łzami prosił mnie abym do niego wróciła i wyznał mi miłość. Byłam zaskoczona tym faktem. Gość przynzał ze był egoistą i że myślał tylko o swoich sprawach. Z czasem przekonałam się do niego z powrotem. Spotkania były super, czułam ze sie stara i dba o mnie. Do czasu kiedy nie zdecydowałam się aby do siebie wrócić. Wtedy jakby czar prysł. Pojawiły się niejasne sytuacje np meszkaniowa. Ja mam swoje mieszkanie, 46 m ale on nie chce ze mną mieszkać, mówi ze w domu rodzinnym mu wygodnie, ma wszystko pod ręką. Ogolnie zaczęlam sie wahać czy powinnam w to iść, ponieważ nie ma planów mieszkaniowych a ciężko rozwijac zwiazek jak go wiecznie nie ma. On znowu zaczal wymyslac jakies swoje zajęćia, to bratu pomaga np kilka dni a to kladzie sobie cegle na scianie. Teraz nie widzielismy sie 4 dni. Napisal tylko ze caly dzien kladzie cegle i nie ma jak zawdzwonic. Nie zapyta mnie jaki mam grafik i kiedy mam dzień wolny. 4 dni jestem w niepewnosci czy w ogole sie spotkamy. Czuje sie znowu sfrustrowana ta cala sytuacją i już nie wiem czy to ja przesadzam czy cos tu jest nie tak. Dodam, ze on nie rozumie o co mi chodzi i o co sie tak denerwuje...Dodam, ze to juz 3 rok jak to ciagne i mam powoli dosc. Uwazam, ze znamy sie juz na tyle ze powinnismy juz razem mieszkac czy tez planowac wspolna przyszlosc. Pomozcie
×