Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Idalia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Witajcie! Zbliżają się święta, czas wzmożonych zakupów. Aurinko zabiera się do kupowania prezentów. Ale wcześniej, za parę dni są imieniny Barbary. W tym roku nie tylko nie mam prezentu - nie mam też pomysłu na prezent. Co kupić Barbarze? Coś miłego, oryginalnego, osobistego. Ale co? Poradźcie. Co Wy kupiłyście Barbarom w tym roku ? Jakie macie pomysły? Myślę i czekam, czekam i myślę. Z pozdrowieniami Idalia
  2. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Witaj Werando - Jubilatko, widzę, że po dwóch latach egzystencji nastąpiła cisza i stagnacja. Panie pojawiają się rzadko, stoliki opustoszały, rozmowy stały się wyciszone. Zabrakło Kobiety Dojrzałej - czy już zrezygnowała z nadawania ciepła klimatowi tego miejsca? Wierząc w powrót dobrego ducha Werandy życzę wszystkim miłego przebudzenia i powrotu do miłych rozmów. Werandę Jubilatkę ozdobię kolorem pomarańczowym - wyzwalającym energię i radość. Sprawią to bukiety ognistej miechunki umieszczone w ceramicznych wazonach wśród pokręconych gałązek wierzby, które zanurzone w wodzie wypuściły drobne zielone listki na długich wiotkich gałązkach. Na stolikach na granatowych lekko lśniących obrusach stoją miniaturki bukietów, podobne w wyrazie do dużych bukietów, ale urozmaicone gałązkami pachnącej lawendy. Na podgrzewaczach stoją kolorowe czajniki z herbatą i czekają na nalanie do filiżanek. Każda z pań, która pojawiała się w ciągu dwóch lat na Werandzie ma swoje miejsce przy stoliku - oznaczone wizytówką. Fotele są wygodne, ciepłe w kolorze i w dotyku. Jest też kanapka dla Kobiety Dojrzałej - miękka i wygodna. Światło i zapach wonnych świec nadaje Werandzie uroczysty charakter. Wszystkiego dobrego Jubilatko. Chwilo trwaj, trwaj i trwaj ... jesteś niepowtarzalnie piekna.
  3. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Prezentacja Wczoraj byłam na uroczystej kolacji połączonej z prezentacją wyrobów na zaproszenie firmy Fhilipiak Polska. Od razu zaznaczę, że nie chodzę na żadne prezentacje, tym razem jednak zostałam zaproszona w innym trybie i nie wypadało mi odmówić. Na zaproszeniu widniał podpis znanego polskiego aktora, serialowego lekarza. Spotkanie odbyło się w hotelu Vera o godzinie 16. Prezenter, lekko zaziębiony, trochę zachrypnięty rozpoczął spektakl. W oczekiwaniu na spóźnialskich oglądaliśmy film o produkcji kosmetyków z dodatkiem aloesu i oliwy z oliwek Linea Natura. Po chwili odsłonięto zaprezentowano zestaw naczyń włoskiej firmy Silga Pięć garnków różnej wielkości z kulistymi pokrywkami z termometrami, groszkowana patelnia, podstawka – tarka, miski z pokrywkami – w sumie 18 elementów (można obejrzeć te akcesoria wprowadzając do wyszukiwarki nazwisko z nazwy firmy) Prezentacja ilustrowana była filmem z udziałem 2 medialnych panów. Karol Okrasa gotował obiad dla Tomasza Stockingera przy użyciu zestawu Prezenter uzupełniał film pokazując poszczególne elementy zestawu „na żywo”. Opowieść o wspaniałych właściwościach tego zestawu trwała 2 godziny. Pod koniec odsłonięta została cena tego unikalnego, jedynego w swoim rodzaju kompletu: 5 700 zł. Gotowanie i smażenie w naczyniach tej firmy jest bardzo ekonomiczne, bowiem, jak zademonstrowano, wystarczy rozgrzać silnie patelnię i tylko przez chwilę smażyć filet potem dosmaża się bez użycia kuchenki i już po kilku kolejnych minutach filet gotowy. Oszczędność energii, zdrowo, bo bez tłuszczu i bez soli i czysto, bo podczas smażenia nie pryska tłuszcz. Wszyscy spróbowaliśmy – dla mnie trochę bez smaku, bo używam dużo przypraw. Po chwili odkrywaliśmy zdrapkę z wizytówek, które wręczono nam wcześniej. 5 osób zostało wyróżnionych; dostały one polisy umożliwiające zakup zestawu po promocyjnej cenie, wynoszącej tylko 2 990 zł. Była też możliwość zakupu ratalnego w ramach tej ceny. Trzy osoby zdecydowały się na kupno zestawu garnków, dwie zrezygnowały. Trzy „polisy” nie znalazły chętnych. Nastąpiła krótka przerwa, w czasie której można było obejrzeć z bliska eksponaty, zainteresowanie wzbudziła też pościel z wełny kaszmirowej i satyny, zaprezentowana wcześniej jako produkt dopiero wchodzący na polski rynek. Po przerwie rozlosowano wśród uczestników 5 kosmetyków. Następnie przeszliśmy do sali restauracyjnej na uroczystą kolację. Podano: rosół z makaronem, filet kurczaka, z ziemniakami i jarzynami gotowanymi na parze oraz surówkę z warzyw. Potrawy, przygotowane zapewne w naczyniach prezentowanych na pokazie, miały smak naturalny, nieskażony przyprawami. Po kolacji wyszliśmy na parking, podał wiosenny deszcz a ja zastanawiałam się nad celowością takich prezentacji. Z pewnością są ludzie, dla których cena zestawu do gotowania i smażenia – pięknych i eleganckich naczyń – jest dostępna. Na sali jednak nie widziałam ludzi młodych, przedstawicieli biznesu. Uczestnikami pokazu były osoby w wieku emerytalnym. Widocznie jednak prezentacje przynoszą firmom wymierne korzyści. Sama nie zostałam klientką włoskiej firmy. Czy 2-3 sprzedane zestawy naczyń pokrywają koszty takich prezentacji? Kilka razy w miesiącu dzwoni telefon i miły głos zaprasza na prezentację; byłam na nich dwa razy i ten był ostatni. Nie kupiłam ani wełnianej pościeli, ani garnków, ani kosmetyków. Szkoda czasu i fatygi – przynajmniej w moim przypadku. Powitałam Panie tekstem prezentacyjnym a teraz witam się osobiście po tygodniowej nieobecności na Werandzie. Dziękuję, że nie zapomniałyście o mnie. Tyle się ostatnio dzieje dookoła, że nie mogę dogonić zaległości i wciąż brakuje mi czasu. Od środy ma się zacząć zima a u mnie na balkonie kwitną pelargonie i zakwitła smagliczka. Bardzo malowniczo wyglądają zwisające ze skrzyni białe i fioletowe koszyczki kwiatowe. Pozdrawiam. Dobranoc. Idalia
  4. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Bardzo nam miło gościć takie miłe panie. Wieczór jest wspaniały, wprost niepowtarzalny. Trzeba stworzyć międzynarodową werandę, w pierwszym rzędzie polsko-fińską. Pozdrawiam po polsku i przekazuję głos Pauli.
  5. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    O młodości i starości ... We wczesnej młodości, zwanej dzieciństwem, wydawało mi się, że nie warto żyć powyżej 30. roku życia. Tym bardziej, że jak mi wywróżono z ręki, miałam zakończyć żywot w wieku 22 lat. Rok 2000 wydawał się tak odległy, jak rok świetlny zwielokrotniony. Brakowało wyobraźni, żeby zobaczyć siebie w tym roku, nie mówiąc już o następnych latach. W pracy byłam najmłodszą osobą, potem zmieniłam pracę i znowu byłam najmłodszą osobą, w następnej pracy sytuacja się powtórzyła. Wszędzie musiałam tłumaczyć, że nie jest to moja pierwsza praca. Następnie bywałam najmłodszą osobą w pracy, ponieważ młodsze osoby przychodziły i odchodziły i kiedy trzeba było coś załatwić w imieniu wszystkich dla wszystkich szukano najmłodszej osoby a wtedy ... padało na mnie. Żartowaliśmy sobie z tego a ja czekałam na przyjęcie nowego, młodszego ode mnie pracownika. Miałam więc dość długą młodość. Teraz mamy rok 2007. Szybko minęło tak wiele lat, tak dużo się zmieniło ... Popatrzyłam przez okno. Wracała nasza najstarsza lokatorka, plastyczka. Wyszła zza budynku, skręciła w przeciwną stronę i po chwili wolnym krokiem poszła w kierunku swojej klatki. Starsza pani została osamotniona – syn rozwiódł się i wyjechał na podlasie. Ona, mimo zachęt syna nie zdecydowała się na opuszczenie Warszawy. Uważam, że powinna mieć jakąś pomoc, nie powinna mieszkać sama. Tym bardziej, że jako osoba nietolerancyjna i apodyktyczna zraziła do siebie prawie wszystkich sąsiadów. Ale ona nie chce mieć żadnej stałej pomocy. Nie bardzo też może liczyć na zainteresowanie ze strony wnuczek, które mieszkają niedaleko. Pani krytykuje wszystkich i wszystko bardzo ostro. Do niedawna pani plastyczka prowadziła samochód. Znajoma jechała jako pasażerka w jej samochodzie i przeżywała horror na wszystkich skrzyżowaniach – pani za kierownicą wymuszała zawsze pierwszeństwo, skrzynia biegów warczała i trzeszczała. Pani jako kierowca czuła się bardzo dobrze i lekceważyła innych użytkowników drogi. Przyznaję rację: starość jest niemożliwa i ma wszystko w nosie. Moja starość też ma wszystko w nosie, do którego weszła nieproszona w postaci kataru. A kysz!!!! Pozdrawiam wszystkich Idalia
  6. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Linko, nie martw się na zapas sprawą \"jak pies z kotem\". Dla obu zwierząt takie spotkanie było wielkim zaskoczeniem i stresem. Trudno zapewnić, że będzie dobrze, ale nie wszystko jeszcze stracone. U moich rodziców był \"pies na koty\" bardzo ostry foksterier. Kilka razy ratowałam obcego kota, osaczonego przez mojego psa. Jednak domowy kot był przyjacielem. Czasem na podwórku pies z daleka zobaczył kota i pędził, żeby się na niego rzucić. Kot nie uciekał: cierpliwie czekał. Kiedy pies dobiegał - poznawał kota merdał ogonem i lizał kocią głowę. A biedny kot cierpliwie czekał, aż zostanie dokładnie wylizany, otrzepywał się i dumnie kroczył obok psa. Linko, cierpliwości, myślę, że wszystko się ułoży. Zwierzęta muszą się do siebie przyzwyczaić. Bądź dobrej myśli. Pies musi dobrze poznać Twój dom. Idalia
  7. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Milka i Harry Od pewnego czasu sąsiadka pytała mnie z błyskiem w oku, czy widziałam może małego burego kotka, który kręci się na naszym podwórku. Jakoś nie miałam szczęścia zobaczyć go koło domu. Po raz pierwszy Harry pokazał mi się wyciągnięty na całą długość, śpiący na stylowej kanapie w domu sąsiadki. Pomyślałam, że kotek jest typowym prążkowanym dachowcem, o ciemnym beżowo-brązowo- czarnym ubarwieniu i niczym szczególnym się nie wyróżnia. Myliłam się jednak. Kot ma piękne bursztynowe oczy i wyjątkowy, przyciągający magiczny „ciepły” wzrok. Po jakimś czasie okazało się, że kot zamieszkał u sąsiadów na stałe; zamieszkał, bo taka była jego wola. Teraz są tam 3 koty: rudy Willber, przywieziony przeze mnie ze wsi, biało-czarno-ruda Łatka, która po kilku latach bezdomnych postanowiła zmienić swój status, no i Harry. Znalazła się, co prawda, osoba chętna do wzięcia Harrego, ale sąsiedzi orzekli, że skoro mieszka u nich już 3 tygodnie to nie mogą go oddać. Harry szybko zauważył, że na mój balkon można wejść po pnączach jak po drabinie i zjawił się z wizytą. Milka powitała go agresywnie. Rzuciła się na niego, rycząc jak lew. Była godzina 1 w nocy. Przerażona zaczęłam rozdzielać koty. Nie wiem, co słyszeli sąsiedzi, wiem, że było głośno i wojowniczo. Nie zniechęciło to jednak gościa. Harry jest uparty, cierpliwością i konsekwencją osiąga swoje cele. Codziennie rano, czsem też wieczorem zjawia się na balkonie i jeśli okno jest otwarte – wchodzi do domu. Biedna Milka musiała się z tym pogodzić. Nie jest już tak bardzo agresywna, ale musi pilnować swojego terytorium. Harry rozkłada się na podłodze lub na stole i śpi, a biedna Milka nie jest w stanie zmrużyć oczu, siedzi i obserwuje. Każdy ruch gościa jest kontrolowany. Jeśli Harry idzie do drugiego pokoju lub kuchni Milka idzie za nim. Czasem wyciąga łapkę i usiłuje pacnąć Harrego po ogonie. Wieczorem po takiej ciężkiej pracy Milka jest bardzo zmęczona. Nie biega po mieszkaniu, nie ma ochoty za zabawę w chowanego; rzuca się na poduszkę i spokojnie przesypia całą noc bez buszowania po mieszkaniu. Rano musi przecież wskoczyć na parapet i zlustrować balkon; może siedzi tam już Harry i czeka na otwarcie okna.
  8. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Stello niewiele widziałam w tym roku dekoracji świątecznych w Warszawie. Miałam dużo zajęć, które spadały na mnie z zaskoczenia przed świętami. Chciałam wybrać się wieczorem w czasie świąt, ale to też się nie udało. Opiszę swoje wrażenia bardziej teoretycznie niż z autopsji. Jak w europejskich stolicach i dużych miastach, dekoracje świąteczne pojawiają się w Warszawie długo przed świętami. Markety i duże sklepy starają się świątecznym wyglądem przyciągnąć klientów. Z dobrym - jak sądzę - skutkiem. Pojawiają się więc girlandy kolorowych światełek, choinki, gwiazdy, dzwonki i dzwoneczki, wizerunki Świętego Mikołaja. Po nich następną grypę stanowią hotele, te eleganckie w centrum miasta. Co roku nad Marriottem, przy Alejach Jerozolimskich, pojawia się neon z poruszającym się dzwoneczkiem, wśród girland lampek. Na największym i najbardziej nieuporządkowanym - Placem Defilad - pojawiają się choinki. W ubiegłym roku były dwie: jedna naturalna i druga futurystyczna, wykonana z instalacji świetlnej. Budziła ona mieszane uczucia wśród mieszkańców, bo jak świat światem - tradycja toczy walkę z nowym. Nie wiem jak było w tym roku. Ale największe emocje budzi zawsze Stare Miasto, Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat. Stare Miasto wygląda zawsze pięknie. Latarnie i podświetlone budynki i kościoły nadają temu zakątkowi szczególny klimat, do tego dorożki na rynku i katarynka, zawsze są jakieś atrakcje: złoty młodzieniec, czarny mnich, srebrna postać, człowiek na szczudłach itp. Nowy Świat zawsze świątecznie oświetlony jest rzęsiście lampkami ułożonymi w przeróżne wzory. Wygląda to malowniczo szczególnie, jeśli patrzy się na nie wzdłuż ulicy. Neony eleganckich sklepów dopełniają całości. Co roku opisywany i pokazywany w telewizji – stał się wizytówką Warszawy. Przyznam, że w tym roku też nie widziałam w telewizji jak wyglądało udekorowane świątecznie miasto. Opisałam ogólnie zasady dekoracji świątecznych w Warszawie, pewnie w tym roku już ich nie zobaczę. Nie wiem, kiedy likwiduje się świąteczne dekoracje. W Niemczech zdejmuje się je natychmiast po świętach. Moje potrzeby dekorowania Warszawy są znacznie większe niż to, co zazwyczaj oglądam. Tak się jakoś dzieje, że łatwiej udaje się uporządkować jakiś niecentralny rejon miasta, natomiast jakąś barierą nie do przebycia są ciągnące się w ślimaczym tempie prace porządkowe w centrum. Nowy Świat ciągle jeszcze nie jest do końca uporządkowany a wyśrubowane niebotycznie czynsze za wynajem lokali tak wysokie, że sklepy opuszczają tę ulicę i przenoszą się w inne miejsca. Ciągle są jakieś kłopoty: jak jest palma, ustawiona na rondzie – to nie ma liści, jak są liście to nie takie ja powinny być. Krakowskie Przedmieście nie może się doczekać remontu, chociaż pracuje nad projektem plejada architektów. Wypada pozazdrościć Lince mieszkania w Poznaniu, w którym, jak widać, łatwiej rządzić, zarządzać, egzekwować, a przede wszystkim tworzyć. Warszawa nie miała szczęścia do prezydentów i chyba nadal nie ma. Może tym razem uda się wyremontować krakowskie Przedmieście, bo to jest bardzo ładna ulica. Odbudowana po wojnie według zdjęć i obrazów jest o wiele ciekawsza niż była kiedykolwiek. Bardzo lubię Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat i nie tracę nadziei, że w końcu staną się one prawdziwie reprezentacyjnymi ulicami Warszawy. Mam nadzieję, że czytający wypełnią treścią mój schematyczny opis. Z przyjemnością opiszę Warszawę wiosenną i letnią, bo wtedy ją często oglądam. Prasa zachęca do odwiedzania sklepów, w których właśnie zaczęły się wyprzedaże. To jest już styczniowy rytuał. Wiadomo, że styczeń dla handlowców jest miesiącem martwym. Ludzie robią gigantyczne zakupy przed świętami, a w styczniu nie mają pieniędzy. Atrakcyjne wyprzedaże są okazją kupna po niższej cenie atrakcyjnych towarów. Moja znajoma chce mnie wyciągnąć na przegląd pobliskiej galerii i moja choroba pomieszała szyki także w tym przypadku. Myślę, że w przyszłym tygodniu wyruszymy. Pozdrawiam. Idalia
  9. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Linko wydaje mi się, że jechałam z Wami samochodem z bulinką. Tym bardziej, że to była moja wymarzona rasa psów. Bardzo lubię wszystkie teriery. Wielokrotnie bawiłam się z obcymi bulinkami, bo nie odczuwam lęku przed nieznajomymi psami. Jaga na pewno będzie wspaniałym przyjacielem Twojej córki, a przy tym będzie też wzbudzać lęk wśród obcych, przez co córka nie będzie narażona na głupie zaczepki na ulicy. Ludzie boją się psów tej rasy. I bardzo dobrze. Jakie szczęście miała Jaga. Los nie tylko się do niej uśmiechnął - los się roześmiał bardzo serdecznie. I niech tak zostanie
  10. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Gdzie jest Szymonka? Trzeba omówić nowe przedsięwzięcia i inwestycje w stolicy i co? I nic... Trzeba podpowiedzieć Aurinko ciekawe miejsca w Warszawie do pokazania przyjaciółce z Finlandii i co? I nic ... Zawsze wiedziałam co pokazać cudzoziemcom w Warszawie, ale w styczniu? Sama o tej porze roku nic nie oglądam bom stwór b.b.b.b. b.b.b.b. ciepłolubny. A do tego teraz własnie schorowany wielce. Dobrze mi się teraz pisze, bo do obiadu wypiłam lampkę czerwonego wytrawnego wina i jestem w obłokach. (Chociaż tak naprawdę - to jeszcze kiepsko, ale ... już dni choróbska są policzone). Aurinko, dziekuję za życzenia powrotu do zdrowia. Nie martw się własnie jestem w drodze powrotnej, ale ... Czy zauważyłyście, moje drogie, że jeżeli gdzieś wybieramy się po raz pierwszy - to droga wydaje się nam baaaardzo długa. Ta sama droga powrotna, do domu, jest o wiele krótsza. Otóż: w chorobie jest odwrotnie: wchodzę w nią bardzo szybko i sprawnie, natomiast droga powrotna - do zdrowia - jest duuuuuuuuużo dłuższa. Ale wracam. Jeśli kaszel mnie nie rozerwie - to za jakiś czas \"wrócę do siebie\". To \"coś\" odziedziczyłam po mojej mamie. Najpierw ból gardła, potem okropny katar, zalewający oczy, a po nim kaszel jak kanonada. Kiedy już najgorsze jest za mną - długo jeszce pozostaje upiorny kaszel. Widzę jak patrzą na mnie obcy ludzie (nie mogę przecież miesiąc siedzieć w domu). A to po prostu \"moje przeziębienie\", otrzymane w spadku po przodkach - nic więcej. Ale wracam do pytania: Gdzie jest Szymonka? Pozdrawiam wszystkie Panie, dołączając ulubione powiedzenie mojego wujka, że: \"to niezdrowo chorować, bo najwięcej chorych ludzi umiera\". Idalia Ps. Linko, co w Twoim domu? jak tam pies z kotem?
  11. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Dobry wieczór, pisałam niedawno o planowaniu, które w moim wykonaniu nie sprawdza się. Tym razem dotyczyło to sylwestra. Wszystko było ustalone, w przeddzień zastanawiałam się jak się ubrać. Wczoraj już się szykowałam, kiedy okazało się, że mój mąż poczuł się bardzo źle, narzekał na serce. W tej sytuacji odwołałam sylwestra. Mąż od razu poczuł się lepiej - oczywiście nie do tego stopnia, żeby jechać się bawić, ale spadł już z niego obowiązek wyjścia z domu. Pomyślałam, że przynajmniej kot nie zostanie sam i może łatwiej zniesie fajerwerki. Ubrani odświętnie, sylwestrowo zasiedliśmy do zaimprowizowanej kolacji. Dobry humor opuścił mnie i nie chciał powrócić. Porozmawialiśmy, pooglądaliśmy telewizję... Zeszłam do zaprzyjaźnionych sąsiadów, zaniosłam kalendarz, który miałam im wręczyć jadąc na sylwestra. Oni zdumieni, że jesteśmy w domu zaproponowali wspólne powitanie Nowego Roku u nich. Tak się też stało. Wieczór był bardzo miły, atmosfera znakomita, wszyscy mieliśmy świetne humory. Pomyślałam, że trzeba zajrzeć do kota. Dom zastałam pusty; szukałam, wołałam – ani śladu kota. Z latarką zaglądałam pod meble – bez skutku. Po chwili kotka wyszła z łazienki. Schowała się głęboko pod zabudowaną wannę i tam przeczekała bombardowanie. Zajrzałam na Werandę, zobaczyłam, że zbliżamy się do setnej strony i przepisałam wiersz, żeby zbliżyć się do 100. Wróciliśmy po godzinie 3.00. znowu zajrzałam na Werandę, były tam ślady dobrej zabawy. Położyłam się spać. W południe wysłuchałam koncertu z Wiednia i – przykleiłam się do telewizora. Wysłuchałam Bogusława Kaczyńskiego, którego bardzo cenię, wysłuchałam jeszcze jednego koncertu filharmoników wiedeńskich z Łańcuta a następnie obejrzałam program Aria ze śmiechem. Zachwyciłam się głosem Georginy Tarasiuk i Andrzeja Lamperta. Nie pamiętam już, kiedy tak długo oglądałam telewizję. Znalazłam inspirację do aranżacji Werandy na okres poświąteczny, mam też pomysł na dekorację wielkanocną. Już to wszystko widzę. Czy potrafię to opisać w taki sposób, żebyście mogły to też zobaczyć? Zobaczymy. Na razie czuję zbliżające się przeziębienie. A kysz! - mówię, ale chyba nie mam szans. Trudno. Jak miło, że nasze werandowe grono powiększyło się i w nowym roku będzie nas więcej. Witaj Seveno, zostań z nami na Werandzie, tak pięknie wkroczyłaś na setną stronę. Aleks myślałam o horoskopie dla Ciebie i wymyśliłam na razie tyle, że tak jak wśród kosmetyków są kosmetyki dla cery wrażliwej – tak horoskop dla Ciebie – Lwa, powinien być z serii – dla osób wrażliwych. Szkoda, że nie posiadam umiejętności tworzenia horoskopów. Jutro będzie już drugi dzień 2007 roku. Dobranoc. Idalia
  12. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Wróciłam, przeczytałam, widze, że było milo i wesoło. Witajcie w 2007 roku. Idę spać, bo już późno. Dobranoc i dzień dobry. . Idalia
  13. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Dobrze, że to setna strona Werandy a nie setna rocznica naszych urodzin. Chociaż przy takich życzeniach kto wie ....
  14. Idalia

    Pogaduszki na werandzie

    Dalszy ciąg tekstu, pochloniętego przez komputer - może z głodu? A wiec .... Inne słodycze zostały przypisane konkretnym osobom, które będą się nimi delektować i częstować pozostałe Panie. Dla Kobiety Dojrzałej – czekoladki d. E.Wedel, w bardzo tradycyjnym opakowaniu, żeby sprawiały wrażenie powagi i dostojności. Opakowane są w pudełko w kształcie księgi, po jej otwarciu widoczne są czekoladki, każda przykryta cienkim płatkiem czekoladowym, wyglądającym jak strona małej książki Dla Aurinko – marcepany w czekoladzie, z wizerunkiem Mozarta. Dla Aleks - wiśnie w czekoladzie z alkoholem. Dla Linki – różne niepowtarzalne czekoladki z bombonierki. Dla Stelli – śliwki w czekoladzie z dodatkiem alkoholu. Dla Szymonki – czekoladki w kształcie warszawskiej syrenki z rumem Dla Ewikkk – kasztany w czekoladzie – pewnie tego nie jadłaś, bo to słodycze z dawnych czasów; spróbuj, są pyszne. Dla Jay – czekoladki z likworem w formie buteleczek. Dla de Mello – chałwa w różnych smakach z dodatkami egzotycznymi. Dla Pań Ofki, Sofki, Floski i Kawuni – mieszanka krakowska, w której są różne smaki. W dużym wyborze. Dla wszystkich pań – w oczekiwaniu na północ – dla poprawienia nastroju stawiam karafkę z moją domową nalewką wiśniową, delikatnie poprawiającą nastrój. To jest bardzo delikatny trunek dla pań. W najdalszym zakątku stoi ukryta, zamaskowana wiklinowa budka. Tu moja gorąca prośba; w budce śpi moja kotka Milka. Bałam się zostawić ją samą w domu, bo u nas na podwórku będzie tej nocy głośno od fajerwerków. Kotka boi się tych dźwięków. Pomyślałam więc, że na Werandzie znajdzie spokój i poczucie bezpieczeństwa. Być może Milka będzie chciała zaprzyjaźnić się z wybraną Panią, wtedy przyjdzie, ułoży się na kolanach, zacznie mruczeć i ostrym językiem zrobi piling dłoni, a potem zaśnie. Teraz śpi na twardym stoliku komputerowym wyciągnięta na całą długość, z głową ułożoną na półce. Cztery kilogramy śpiącego kota, w pozycji chyba niezbyt wygodnej. Dziękuję za przechowanie kotki, zabiorę ją do domu, wracając z sylwestra. Wszystkim Paniom życzę dobrej zabawy w tak znakomitym towarzystwie, miłych ciekawych opowieści, odpoczynku na nastrojowej Werandzie i wszystkiego najlepszego w 2007 roku. DO SIEGO ROKU. Idalia
×