Witam
Proszę o podzielenie się ze mną Waszymi doświadczeniami z przebiegu i odczuć podczas kanałowego leczenia zębów (będę wdzięczna za wsparcie i porady naszych forumowych specjalistek w tym temacie).
Zakładam osobny wątek, gdyż moje obawy skoncentrowane są teraz bardziej na leczeniu kanałowym, niż późniejszym koronowaniu zębów (o tym w innym wątku).
Pokrótce: Od dawna marzył mi się piękny uśmiech - bielutkie, równiutkie zęby (4 razy wybielałam zęby w gabinetach - efekt mizerny). Najpierw miały być licówki - 3-3 na górze. Stomatolog stwierdził jednak, że skoro chcę zmienić kształt zębów na taki, który najbardziej odpowiadałby mi - polecił mi korony. Po kilkumiesięcznym wahaniu podjęłam decyzję. Następnie okazało się, że dobrze byłoby podwyższyć zgryz dla 1. lepszego efektu końcowego. 2. aby porcelanowe korony o zmienionym kształcie nie "zjadały" mi dolnych zębów. Wiązało się to z okoronowaniem 5-7 na każdym łuku. Zgodziłam się. Z powodu dobrego (w miarę) stanu zębów miało odbyć się bez leczenia przewodowego. jednak po zalożeniu pierwszego mostu zaczełam odczuwać silny ból. Doszło do zapalenia miazgi w dolnej siódemce. Konieczne okazało się ściąganie mostu i leczenie kanałowe. Stomatolog zmienił koncepcję i teraz endodoncji ma być poddawany KAŻDY koronowany ząb! Decyzję o poprawieniu uśmiechu podjęłam ponad 2 m-ce temu ( z myślą okoronowania 3-3) i sądziłąm, ze potrwa to krótko, a w chwili obecnej mam rozabrane tylko 4 tylne zęby. Nawet nie wiem, czy skończę przed latem.
Najgorsze jest jednak to, że nic mnie wcześniej nie bolało, a od 2 m-cy odczuwam ciągły dyskomfort w uzębieniu (już o 10-dniowym bólu przy zapaleniu miazgi nie wspomnę). Pobolewają mnie zeby w trakcie leczenia Robiłam też tomografię https://depilacjalaserem.info.pl/po-co-wykonuje-sie-tomografie-stomatologiczna/ kanałowego, ale i ten, który podobno już jest wyleczony!. Czy to normalne? Nie jest to jakiś uciążliwy ból, ale gdy dotykam ich choćby językiem - czuję, jakby były obite, posiniaczone. Podobne odczucia mam w dolnej żuchwie w okolicach piątki - bardzo nisko, przy kości. Przecież te zęby były zdrowe! (fakt, niektóre wcześniej wypełnione, ale w niewiekim stopniu).
Coraz częsciej myślę o tym, aby wycofać się z mojego pomysłu pięknego uśmiechu, jeśli to samo miałabym przechodzić przy każdym zębie. Mam wrażenie, że zrobiłam ogromną krzywdę swoim zębom i że kiedyś będę tego żałowała musząc je po kolei usuwać. Pytanie do specjalistów: o ile % ząb martwy jest gorszy od żywego? Czy jego żywotność pod korona jest rzeczywiście taka sama jak zdrowego zeba?
Oczywiście, że rozmawiam o moich obawach ze swoim dentystą, ale... to zbyt ważna sprawa, by nie próbować weryfikować pewnych informacji.