Beti320
Zarejestrowani-
Zawartość
107 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Beti320
-
Po mojej stronie po HSG ponoć mam jeden jajowod nie drożny. Miałam iść na laparoskopię, ale przy słabym nasieniu lekarz zlecił in vitro.
-
Tak koniecznie muszę zacząć myśleć pozytywnie, bo inaczej nie będzie miało to sensu... Gdyby się udało za pierwszym razem to naprawdę miałabym scenę jak z bajki.. Mam jeszcze 2 zarodki i wracam po nie od razu w następnym cyklu.
-
No niestety ja tez tego nie mogę zrozumieć. Ja aktywna prowadzę zajęcia 4 razy w tygodniu dodatkowo staram się pływać jeździć na rowerze itd. Codziennie jem owoce siemię lniane migdały orzechy warzywa a mój jak mu nie dam sama to on nie zje.. Suplementy i witaminy jak mu nie podałam do ręki to zapominał i nie brał totalna olewka... Mi nie było ciężko zrezygnować z alko czy brać codziennie mase leków ..no ale cóż co zrobić im widocznie tak nie zależy jak nam.
-
Ja oczywiście starałam sie jeść codziennie porcje warzyw i owoców ale u mojego ciężko z tym. On potrafi po obiedzie zjeść paczkę chipsów ..tez jest szczupły i uważa że mu wolno. Wcześniej brał kąpiele to mu zakazalam i od 1,5 roku bierze prysznic. Androlog się dopytywał czy mąż pracuje z chemia czy przy jakimś napromieniowaniu ale no nie pracuje..Jeszcze dieta to pół biedy bo zje mi wszystko ale jeżeli chodzi o sport to tragedia nie chce mu się ruszyć dupy bo dobrze wyglada i uważa ze nie potrzebuje no i alkohol odstawił jedynie może na max. 3 tyg...a tak to w weekendy piwka wypijał. Wiem że olej z czarnuszki pomaga, pomidory, kiełki, oczywiście zielone warzywa itd.
-
Moj mąż nie miał żadnych zapaleń jąder ani choroby a jednak nasienie jest zbyt słabe aby doszło do naturalnego zapłodnienia... Ze stanem męskiej płodności widać że jest coraz gorzej niestety..
-
Nie no oczywiście że można.. Ja tak napisałam ze na dzień dzisiejszy mam dwa zarodki zamrożone i dwie szanse. Później chyba bym nie zaczynała nowej procedury tylko wybrała dla nas badania które należałoby wykonać. Na dzień dzisiejszy jakiś dokładniejszych badan genetycznych, kariotyp czy immunologicznych nie robiliśmy...
-
Może w końcu faktycznie się kiedyś uda... To jest moj pierwszy w życiu transfer a ja przeżywam tak jakby był ostatnia deska ratunku dla nas . Wiem ze mamy jeszcze dwie szanse... A tak po za tym to kiedy należy iść na betę żeby wynik był wiarygodny? Ja miałam napisane żeby sprawdzić 15dpt poszłam 9dpt czy to możliwe ze poszłam za wcześnie ?
-
Z tego co słyszałam nie raz to w niektórych przypadkach branie suplementów lub leków nic nie da. Sama zmienia stylu życia lub diety powinna coś dać a jeżeli nie to problem jest gdzieś ukryty (choroba z dzieciństwa lub geny)...U nas androlog zalecił żeby później zrobić badania genetyczne u męża. Póki co jeszcze nie zrobimy bo mam 2 zamrożone zarodki..
-
Przepraszam Was, że tak dzisiaj spamuje forum... Chciałam się z kimś podzielić moim niepowodzeniem oprócz mamy taty i męża..Nikt nie wie o mojej procedurze i ciężko mi rozmawiać o tym z mężem on mnie bardzo wspiera ale nie zrozumie tak jak kobieta druga kobietę. Moja mama tez mnie wspiera ale nie walczyła nigdy z problemem jakim jest niepłodność wiec same rozumiecie.. Kto przechodzi to samo lepiej rozumie i potrafi pocieszyć. Dziękuje wiec Wam za wszystkie słowa pocieszenia obiecuje ze będę walczyć i się nie załamie.. chociaż mam do tego tendencje... Psycholog mi nie pomógł jak chodziłam do niego po nieudanych staraniach tylko psychiatra lekami...Niestety przy procedurze nie można brać takich leków. Wiec jak tu znaleźć sile...? Jakoś trzeba dam Wam znać kiedy zacznę przygotowanie do drugiego transferu..
-
Tak zrobię będę walczyć dalej i wrócę po moje kolejne zarodki .... I tak oczywiście miałam w planach wrócić po nie nawet gdyby się udało... Wiem ze są osoby w o wiele gorszej sytuacji niż ja, ale zawsze to rozczarowanie i rozgoryczenie jednak jest czy ktoś próbuje za pierwszym czy za piątym razem..myśle ze zawsze bóli jak się nie udaje Dziewczyny Czy wiecie może kiedy warto robić dodatkowe badania ? Po którym nie udanym razie ? Czy nie ma reguły ?
-
Raczej wychodze pozytywnie nastawiona do lekarza...myślałam, że będzie dobrze i się uda. Dziś już mam tak opuchnięte oczy, że jak wino wypije to zaraz będę miała bombę i położę się pewnie... A chciałam jeszcze iść na rolki i poćwiczyć
-
Nie wiem czy jest „pozytywy” zawsze mówi ze wszystko będzie dobrze i proszę się nie martwić...to jest moja pierwsza procedura i pierwszy transfer wiec nie wiadomo jaki plan by miał po którymś nie udanym transferze... Do kliniki zapisałam się zaraz jak otworzyli po pandemii W czerwcu wcześniej chodziłam do ginekologa a mąż do androloga. Za dużo wiec nie mam doświadczenia akurat z tym lekarzem, co prowadził procedurę.
-
Po pół roku starań wysłałam go na badanie, okazało się że jest źle ale nie najgorzej ilość ok 15 mln, koncentracja 7 mln morfologia chyba 2 albo 3%. Wiec androlog zalecił suplementację typu feril Man zdrowa dietę i badanie na posiew nasienia. usg jąder i posiew nic nie wykazał. Mąż tez nie palił ograniczył alkohol nie pracuje w złych warunkach wiec dalej szukaliśmy przyczyny. Suplementy nic nie pomogły wiec androlog zlecił branie clostillbelgyt przez 3 miesiące...ilość się podniosła do 38 mln ale morfologia spadła wiec od razu zadecydowałam ze idziemy na in vitro póki jest dofinansowanie z miasta... Tak wiec 1,5 roku trwała nasza walka z poprawa nasienia nic z tego nie wyszło i nadal nie wiemy jaka jest tego przyczyna.
-
Ja jestem takim człowiekiem, że po 1,5 roku nieudanych starań zaczelam chodzić do psychiatry i wtedy leki mi pomogły... podniosłam się psychicznie i zdecydowałam się na in vitro. Myślałam pozytywnie, że musi się udać co by miało wyjść nie tak ? A jednak wyszło i boje się o moja psychikę jak zniosę kolejne porażki oby ich nie było. Cieszylam się że zaczelam ta drogę i naprawdę spodziewałam się czegoś gorszego po stymulacji czy punkcji ale to odczytywanie wyniku jest najgorsze...
-
Jestem bardzo rozgoryczona dzisiaj tak aż do tego stopnia, że nie chce mi się żyć i nie widze żadnego w nim celu.. Czuje się dokładnie tak jak Ty w Sylwestra.. Mimo ze pocieszam się wpisami od Was ( w sumie obcych osób bo oprócz moich rodziców nikt nie wie o procedurze) i tak jak sobie pomyśle ze się nie udało to czuje się jak jakiś wyrzutek.. Popływałam właśnie w jeziorze i pojechałam po wino...może trochę pomoże.. Mam nadzieje ze wkrótce do was napisze z zupełnie innym nastawieniem.
-
Nie nigdy nie byłam. Staramy się prawie 2 lata..
-
Faktycznie może jednak nie jestem w aż tak złej sytuacji wspolczuje
-
Dziękuje za odpowiedz..jestem póki co zielona w tych tematach
-
A w którym dniu najczęściej jest transfer z zarodków mrożonych ? Jakieś leki do transferu takiego tez trzeba przyjmować ?
-
Zazdroszczę wam waszego nastawienia.. widze ze jestem dopiero na początku tej ciężkiej drogi i już mi jest mega źle. Kiedyś myślałam ze in vitro to pewna metoda jak wszystko jest jednak mylne i złudne.. Muszę się pozbierać i wrócić po pozostałe zarodki.
-
Wiem właśnie, że za pierwszym razem rzadko się udaje..jest załamanie ale mam nadzieje ze druga lub trzecia próba skończy się sukcesem..
-
Chciałabym zmienić swoje nastawienie na bardziej pozytywne, ale ja zawsze od razu zakładam z góry porażkę. Mam nadzieje ze jakoś uda mi się to zmienić i znaleźć sile na kolejne próby..
-
Mam nadzieje że tak się stanie bo nie wiem jak przeżyje kolejne porażki.. Widze ze wokół wszystkim się udaje albo udało i tylko mi nie..
-
Dziękuje bardzo za wsparcie.. Już trochę lepiej się czuje. Mam nadzieje ze następny transfer będzie udany.
-
Mam nadzieje, że faktycznie tak jest i ten drugi transfer czyli już criovprzeżyje lepiej od względem psychicznym...wiem, że rzadko wychodzi za pierwszym podejściem ale zawsze jest nadzieja i przezywasz to mimo wszystko...dzisiaj się wypłacze potem będę działać dalej.