Aja
Zarejestrowani-
Zawartość
1325 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Aja
-
To nie siła. Ja już po prostu płynę z prądem. Będzie co będzie. Na nic nie mam wpływu. To po co się szarpać. Przy pierwszym pozytywnym transferze tak bałam się o wszystko, że jak już poroniłam to zorientowałam się, że nawet przez chwilę się ta ciąża nie cieszyłam. Tylko się zamartwiałam. A utrata nie bolała przez to mniej. Teraz przeżyłam piękne 12 dni. Poczułam się jak przyszła mama. Moglam choć przez chwilę odczuć co się czuje w takich chwilach. Jakie ma się uczucia. Myśli. Obawy (te zwykłe, jak każda ciężarna, nie te nasze in vitro)Wątpliwości. Marzenia. Plany. Nie wiem czy kiedykolwiek dane mi będzie więcej. Więc na razie muszę się cieszyć tym co mam.
-
No właśnie od stycznia próbuje się dostać do immunologa i d....
-
Jak miałam transfery na cyklu sztucznym (w sumie 4 - 1 z pozytywną bhcg i 3 nieudane) to czułam i piersi i kłucie w pachwinach i ogólna senność. Ale te objawy są złudne. Bo to tak na prawdę efekt rosnącego progesteronu i estradiolu, które na cyklu sztucznym dostarczamy same do organizmu. Więc czy się uda czy nie, u tak mamy objawy ciąży. Inaczej było teraz ma cyklu naturalnym. Bo skoro zaczęły mnie boleć piersi i kłuć pachwiny. I teraz to nawet mialam mdłości, to znaczy że organizm sam produkuje duże ilości progesteronu i estradiolu, czyli ciałko żółte nie obumarło, czyli organizm produkuje bhcg. Czyli się zagnieździło. Dlatego teraz podejrzewałam że powinno być dobrze. No i było. Tylko przez chwilę, ale było.
-
W piątek będziemy gadać o tym, po ostatecznej weryfikacji. Która jest tylko formalnością, ale trzeba ją zrobić. W tą ciążę to też tak zachodzę raczej rzadziej niż częściej. Po pierwszym transferze i poronieniu też słyszałam że super. Że to dobrze wróży. I potem 3 transfery i beta nawet nie drgnęła. Więc ja już w te dobre wróżby nie wierzę.
-
Przyrost jest tak niski, że nie ma złudzeń, że ciąża rozwija się nieprawidłowo. Posiadanie zarodków jest o tyle pocieszające, że ja już 3 razy zaczynałam wszystko od początku. To moja 3 procedura. A więc ostatnia z dofinansowaniem. Nie będzie mnie stać na czwartą pełnopłatną. Ale realnie na rzecz patrząc dobrze nie jest. 2 poronienie, a więc zaczynam podchodzić pod poronienia nawykowe. I do tego statystycznie raczej pozostałe zarodki się nie zagnieżdżą wogole.
-
No więc chyba już czas na mnie. Bo dawno nic nie pisałam o moich "postępach". Tak jak wcześniej wspominałam między 15 a 16.02 miałam spontaniczną owulację. Pierwsza i prawdopodobnie ostatnią w życiu. Nie udało się współżycie, bo partner byl chory. Ale mój pan doktor stwierdził, że wrzucimy zarodek, bo jest ciało bardzo ładnie przygotowane, idealne endometrium itd. Transfer był 20.02. Blastocysta wykluwająca się. Pięciodniowa. W piątek 28.02 - 8dpt, test sikany, czułość 25, delikatna druga kreska, bhcg - 60,3 Dziś, 12dpt, - bhcg 90. Tak więc do moich sukcesów macierzyńskich można dołączyć kolejny, CIĄŻA BIOCHEMICZNA lub POZAMCICZNA. To się jeszcze okaże. Oczywiście dla potwierdzenia muszę zrobić jeszcze bhcg w piątek. Chyba że wcześniej dostanę miesiączki. To był mój 5 transfer wogole, i 2 z trzeciej procedury. Był to też pierwszy mój transfer na cyklu naturalnym. Drugie poronienie. Zostały mi 3 zarodki. 2 pięcio i 1 sześciodniowa Blastocysta. Angelin - tobie musi się udać.
-
Dziewczyny, to ja się już pogubiłam. Kto kiedy betuje, transferuje się lub punkcjuje w najbliższym czasie? Ewentualnie ma inne ważne wydarzenia do kibicowania? Bo nie wiem już za kogo kiedy trzymać kciuki? Poza tym że trzymam za wszystkich cały czas
-
Mój lekarz zawsze mówi po transferze, żeby żyć dalej normalnie (tak jakby wogole z in vitro dało się żyć całkiem normalnie ) Nic nie zmieniać. Poinformowałam go nawet kiedyś, że ja jestem instruktorem tańca, więc moja praca to nie siedzenie za biurkiem. To stwierdził, że to tym bardziej mogę dalej pracować. Tylko z głową. Że gdybym wcześniej tylko siedziała i nic nie robiła, to teraz nie byłby dobry czas zacząć. Ale jak wcześniej to był mój tryb życia to tak zostawić. Wiem też że odradzał radykalne i mocno wysiłkowe sporty, np. cross fit. Ale też zachęcał do nie rezygnowania z aktywności fizycznej.
-
O, to widzę że mamy bardzo podobnie. Ja też robię in vitro, bo mam pco (prawdopodobnie) i cykle bez owulacji. Ja zaczęłam się leczyć tak pełną parą od początku zeszłego roku. Ale u mnie nawet lekami nie udało sie wywołać owulacji, więc przeszliśmy od razu do in vitro. I pierwszą punkcję miałam już pod koniec marca. Trzymam za ciebie mocno kciuki.
-
Super. Trzymam kciuki. Nie ma co się dygać. Transfer to akurat bez bolesna, szybka i prosta procedura. I do tego dość optymistycznie nastawiajacą. No i mi się czasem udawało zobaczyć jak zarodek wpada do macicy. Fajny widok. To twój pierwszywszy transfer?
-
Super. Trzymam kciuki. Nie ma co się dygać. Transfer to akurat bez bolesna, szybka i prosta procedura. I do tego dość optymistycznie nastawiajacą. No i mi się czasem udawało zobaczyć jak zarodek wpada do macicy. Fajny widok. To twój pierwszywszy transfer?
-
Dziękuję za informację. Super, że zadzwonili. Mam nadzieję, że masz już termin wizyty. No i bardzo dziękuję że o mnie pamiętasz. Dzięki takim osobom zaczynam się czuć na tym forum jak w śród prawdziwych przyjaciół.
-
Na pewno. Wiele dziewczyn brało Estrofem dłużej jak kojarzę z forum. Właśnie do końca pierwszego trymestru jakoś. Ja byłam zdziwiona, że mi tak wcześnie kazali odstawić. Ale jak widać Lexy też. Więc co lekarz to inna teoria. No i u mnie tamta ciąża nie zakończyła się sukcesem. . .
-
Tak. Na sztucznym. Docelowo brałam 4x1. I miałam przez 3 następne dni brać tylko 3x1. Potem przez 2 dni 2x1 i potem jeden dzień 1x1 i odstawić.
-
Mi kazano odstawić Estrofem zaraz po pozytywnym tescie ciążowym. To było coś koło 5 tygodnia ciąży. Przy czym kazano mi jeszcze przez ok. tydzień zachodzić z dawki, a nie tak radykalnie. I też tłumaczono mi, że to dlatego, że jeśli tam jest chłopiec, to może mieć poważne problemy hormonalne potem. Ale też sam mój lekarz mi powiedział, że są 2 szkoły. Jedna, że właśnie zaraz po potwierdzeniu ciąży należy odstawić. I on jest jej zwolennikiem. Ale że są lekarze którzy zalecają branie do 12, a czasem nawet do 16 tc.
-
Bardzo mi przykro. Ale słuchaj lekarza. Teoretycznie implantacja zarodka odbywa się do 12 dnia życia zarodka. I dopiero implantacja daje organizmowi sygnał do produkcji bhcg. Były tu i na innych forach przypadki, że pozytywna beta pojawiała się dopiero koło 11-13 dnia po transferze, czyli dużo później niż u ciebie teraz. Choć faktycznie, u większości było już z coś wiadomo koło 8-9 dnia po transferze. Ale to nadal później niż ty dziś. In vitro to wieczne czekanie. Ale co zrobić.... Doskonale rozumiem twoje rozczarowanie i podejście na pewniaka. Chyba większość z nas miała podobnie. Ja jak już wiedziałam, że zostało tylko in vitro, to też pomyślałam sobie: ok. Nie dało się naturalnie. Szkoda. Będzie sztucznie. Ale przynajmniej będzie. Zamiast leczyć się kolejne lata już za kilka tygodni mogę być w ciąży. Taki pewniak. Rozwiązanie radykalne, ale pewne. Coś za coś". No a potem się okazało, że to nie droga na skróty, tylko spacer nad przepaścią. Widoki piękne, ale ryzyko upadku ogromne. Z tymi testami sikanymi to ja od dawna mam zagawostke. Może wy mi to wytłumaczycie. Na nich wszystkich jest zwykle napisane, że wykrywa ciążę już od 7 dnia po zapłodnieniu i czułość mają 10 lub 25. Tylko że 7 dnia po zapłodnieniu to zarodek co najwyżej zaczyna się zagnieżdżać (przy transferze blastocysty to jest przecież dopiero 2 dzień po transferze), a zanim beta naprodukuje się do tych nawet 10, to to też trochę czasu potrzeba, i jeszcze musi się dostać do krwi, a potem do moczu. To musi potrwać kilka dni. Więc jak te testy mogą niby wykryć ciążę tak wcześnie?
-
Hej. Jakiś czas temu pisałam o tym artykule odnoście badań czy lepiej transferować 1 czy 2 zarodki. Udało mi się go odnaleźć. Ale nie umiem przesłać wam linku. Artykuł jest na stronie jedenznas.pl i ma tytuł Zapłodnienie in vitro skuteczniejsze przy implantacji jednego embrionu
-
Oczywiście. Jak że wszystkim. Poza tym pco ma tysiąc odmian i stadiów. A do tego można próbować poprawić jakość oocytów. U mnie w ostatniej stymulacji też już było zupełnie inaczej niż w pierwszej. Ale z zasady, statystycznie jest tak, że im więcej pęcherzyków się naprodukcję, tym większy procent jest pusty lub zdegenerowany. A do tego jeszcze pytanie z ilu pęcherzyków miałaś te 12 komórek. Bo jak pobrali ci płyn z 12 pęcherzyków i było z tego 12 oocytów to super. Ale jak miałaś nakłuwanych np 20 pęcherzyków to już inaczej. Co do ustawy, to tak. Już to rozpisywała wyżej szczegółowo. Do 35 r. ż. można zapłodnić tylko 6..... Ale są wyjątki. 2 nie udane procedury, choroba współistniejąca itd No a po 35 można zapładniać wszystkie.
-
No tak. To jakby problem z innej strony. U nas nasienie było na razie wzorcowe, więc nie pomogę ci w tych sprawach. A z ta dieta i waga to na piśmie faktycznie wygląda spektakularnie, ale w rzeczywistości to ja tak ma prawdę nie wiele zrobiłam. Ogarnęłam sobie co się powinno jeść a co nie i tego przestrzegałam. Ale ani nie przywiązywałam do tego jakiejś większej wagi, ani nie skupiałam się na tym jakoś szczególnie. Jadłam dalej do syta. Nie zaczęłam ruszać się więcej niż zazwyczaj, a pewnie powinnam.... Bardziej ta dieta to był taki akt desperacji, żeby miec złudne poczucie że na coś mam wpływ i coś robię, a nie czekam wiecznie ma wyrok. Takie pozory. Jak zaczęłam chudnąć ma początku się nie zorientowałam. Dopiero po jakimś miesiącu jak weszłam na wagę i zamiast 85 kilo zobaczyłam 79, to pomyślałam że bateria padła i trzeba wymienić. Ale fakt, da się. Więc jeśli tylko chcesz, to tobie też się uda. I jeśli mój wynik ma cię zmotywować to możemy udawać że jestem superbohaterką .
-
Widzisz. Mówiłam ci. Teraz tylko transfer i ciąża. Masz dokładnie takie leki jakie ja dostawałam.
-
To zależy od kliniki. W jednych dają z urzędu wszystkim na wszelki wypadek. W innych tylko przy jakiś problemach. Chyba chodzi o immunologie coś, bo to steryd. A w innych nie mają w zwyczaju podawać nigdy.
-
A masz, albo chociaż miewasz czasem naturalne owulacje? Bo przy pco często ich nie ma. I u mnie to największy problem. Tak dużo pęcherzyków że żaden nie dominuje i w rezultacie nie rośnie żaden i nie ma owulacji wogole. W aktualnym cyklu miałam pierwsza i pewnie ostatnia w życiu owulację, tzw spontaniczną. Przypadek zupełny. A tak to nigdy. Dlatego właśnie in vitro, bo wszystko inne dobrze. Szczegółowych badań nie miał, ale podobno nie mam insulinoopornosci. Jak zaczynałam ściśle leczenie to ważylam 85 kilo przy 172 cm wzrostu. To było dokładnie rok temu. Mój lekarz mi powiedział że warto by było schudnąć. I że to zawsze pomaga. Ale tylko raz, na pierwszej wizycie. Potem nie wracał już do tematu. A ja jak zmieniłam tą dietę - tak jak pisałam wyżej, to nagle zaczęłam chudnąć na potęgę. Dodam, że ta zmiana diety polegała tylko na zmianie jakościowej nie ilościowej. Nadal jem dużo. Ueielbiam jesc. Tylko zdrowo. I zaczęłam bardzo dużo pić. To też podobno ważniejsze niż nam się wydaje. No i dziś waga pokazuje 61 kg. Na początku nie wierzył że to ta zmiana nawyków. Ale przebadano mnie od góry do dołu i nic nie znalezione. Więc to ta dieta. A jeszcze w ciągu tego roku byłam non stop na hormonach. 3 stymulacje. Powinnam przytyć z 10 kg a nie schudnąć 24 kg.
-
Właśnie to opisywałaś jak wstawiłam post
-
To tak. Po kolei. A+E najzwyklejsze pod słońcem, 2 kapsułki dziennie. W okresie między transferem a testem zmieniam na samą E, bo nadmiar A (retinol) jest toksyczny dla dziecka. Po negatywnej becie znów wracam do A+ B B - b kompleks firmy solgar. Tam są duże dawki prawie wszystkiego. Wszystkich chyba witamin z grupy b i jest też cholina, ale mało. I kwas foliowy bo to też tak na prawdę jedną z witamin grupy B , ale zwykły. C - oddzielnie w kapsulkach wolnouwalniajacych po 500 raz dziennie, chyba że łapie mnie przeziębienie to zwiększam czasowo do 2 dziennie. D - biorę w mieszance 2000. Jak zmierzyłam sobie poziom to miałam na granicy dolnej normy, więc na czas zimy dodatkowo oddzielnie 2000. Jak się zacznie wiosna i ciepło i słonecznie to tą oddzielnie odstawie. Magnez. Brałam magne b6 forte. Zanim nie znalazłam tych witamin b z solgar. Tam jest tyle b6, że przeszłam na sam magnez - magnezin. Dha biorę z omega med pregna. 200. Ale wiem że jest też wersja forte 600 bodajże. I teraz tak. Co do reszty, to jem mieszanki. Najpierw brał omega med Optima. I tam są 2 kapsułki. Oddzielnie dha ( dokladnie to samo co omegamed pregna) i druga z witaminami D, kwas foliowy w 2 wersjach, żelazo i jod i chyba jakieś śladowe ilości b 6 i b 12 ale bez znaczenia. Ale ponieważ nie było w tym choliny, za to było żelazo które okazało się za mam w nadmiarze, to znalazłam coś takiego co się nazywa pregna start. I teraz biorę to, bo ma to samo co poprzednia mieszanka, tylko dodatkowo dużo choliny i cynk, a nie ma za to zelaza. I właśnie do tego dokupuje oddzielnie samo dha czyli omega med pregna.
-
Hej. U mnie prawdopodobnie jest pco. I jeszcze cykle bezowulacyjne. Też miałam protokół krótki i transfer odroczony, właśnie ze względu na pco. Jeśli byłoby wszystko dobrze z jajnikami i nie ma torbieli na jajnikach ani innych niespodzianek to następny transfer można mieć już po pierwszej miesiączce po stymulacji. Mi się to jednak nie udało ani razu. W pierwszej stymulacji nie miałam zarodków, ale nawet jak bym miała, to i tak porobiły się torbiele na jajnikach. Więc nie. W drugiej dostałam niezidentyfikowanego krwawienia w trakcie brania progesteronu na wywołanie miesiączki, więc było trzeba sprawdzić co się dzieje, bo generalnie progesteron blokuje złuszczanie się endometrium. A u mnie niespodzianka. I musiałam poczekać jeszcze jeden cykl. A w trzeciej moje jajniki urosły do rozmiarów ok. 15 cm. I nie wróciły do normy przy pierwszej miesiączce, więc też musiałam czekać. Przy pco jest bardzo duży problem z jakością oocytow. To znaczy, że w wyniku stymulacji rośnie bardzo dużo pęcherzyków. I niby super. Ale nie do końca, bo większość z nich jest zwykle pusta, lub oocyty są zdeformowane lub tak bardzo niedojrzałe że nawet w laboratorium nie dojrzeją. Ja miałam kolejno 15 pęcherzyków z tego 5 oocytow i tylko 2 komórki zdolne do zapłodnienia, potem ok. 30 pęcherzyków i z tego 10 oocytow i 6 zdolnych do zapłodnienia. A w ostatniej procedurze 16 pęcherzyków, 12 oocytow i 8 zdolnych do zapłodnienia. Po pierwszej procedurze, gdy nie udało mi się uzyskać żadnego zarodka, załamałam się i postanowiłam zawalczyć o jakość oocytow. Zmieniłam radykalnie dietę i dowaliłam suplementy. Nie wiem czy to to pomogło, ale każda następną stymulacja wyglądała już dużo lepiej. Problemem w tym, że to nie da efektu tak z dnia na dzień. Trzeba konsekwentnie po prostu stosować się do diety cały czas, nie tylko w czasie stymulacji. Ale do rzeczy. Ja po przestudiowaniu całego internetu zaczęłam odrzywiac się tak. Całkowicie zrezygnowałam z alkoholu, kofeiny (papierosów nie palę więc nie musiałam rezygnować), słodyczy, cukrow prostych sztucznie dodanych i napojów gazowanych, tłuszczy trans, i w miarę możliwości glutenu. Przetwory nabiałowe tylko bez laktozy, bo to cukier. Ziemniaki tylko okazjonalnie bo skrobia to też cukier. Zwiekszylam spojrzycie białka (jajka , drób) i gdzie tylko mogłam czerpałam je ze źródeł roślinnych nie zwierzęcych (rośliny strączkowe - puszka dziennie, orzechy różne - garść dziennie). Jadłam też dużo owoców i warzyw (co najmniej 3 porcje dziennie) ale wybierałam tylko te z niskim indeksem glikemicznym (w internecie są łatwo dostępne tabele). Zmniejszyła spojrzycie tłuszczy nasyconych na rzecz nienasyconych. Co drugi dzień co najmniej jadłam rybę. Prawie co dziennie avocado. I do wszystkiego lałam oliwę z oliwek. No i wspomniane wcześniej orzechy. Dodatkowo zaczęłam suplementowac. Witaminy A, B, C, D i E. Żelazo. Magnez. Cholinę. Cynk. Jod. Dha.
