Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Aja

Zarejestrowani
  • Zawartość

    1325
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Aja

  1. Aja

    In vitro 2020

    Będzie co ma być. Już dawno nauczyłam się przy in vitro, że nic nie jest pewne. I lepiej na nic się nie nastawiać. Po prostu mi smutno. Bardzo ci dziękuję, że miałaś chęć dać mi iskierkę ciepła i nadzieji. Tego potrzebowałam. Niech to dobro do ciebie wróci.
  2. Aja

    In vitro 2020

    Bo mój partner ma gorączkę. 39 stopni. Jest chory. Ledwo na nogach się trzyma. To dość wysoka temperatura jak na dorosła osobę. Nie jest w stanie funkcjonować, a co dopiero się kochać. A jak za 2-3 dni dojdzie do siebie, to ja już będę po owulacji. Wiem że to nie koniec świata i gorsze rzeczy się zdarzają. Tylko po prostu już mam chyba dosyć, że zawsze pod górę.
  3. Aja

    In vitro 2020

    Napiszę Wam coś tragi-komicznego. To efekt mojego skrajnego rozżalenia jakie właśnie próbuję przetrwać, więc z góry przepraszam za psucie humoru w ten piękny sobotni wieczór, ale nie mam komu się wyżalić. Do in vitro podchodzimy, bo ja nie mam owulacji. Ani naturalnie. Ani takiej wywoływanej. U mnie są tylko 2 opcje. Albo rosną wszystkie pęcherzyki na raz, po 10-15, albo żaden. Nie wyłania się tak zwany pęcherzyk dominujący, jak to powinno być u zdrowej kobiety. Przez to nie mam też regularnych cykli i miesiączek. Wczoraj byłam na kontroli po histeroskopii, żeby sprawdzić, czy endometrium odbudowało się na tyle, aby móc wywołać miesiączkę i zacząć przygotowania do transferu. I co słyszę w trakcie badania? Endometrium 10 mm, lewy jajnik pęcherzyk dominujący 21 mm. Czekamy na owulację. Tak... Czy ja nie pisałam wcześniej że nie mam owulacji? Szczękę zbierałam z podłogi 10 minut. Doktor nie wiele krócej. Po czym podjął decyzję, że skoro już jest ten pęcherzyk, to nie wybrzydzamy tylko działamy. Ponieważ mój partner nasienie ma wzorcowe to ustalono że piątek mamy się wstrzymać że współżyciem (tak nam załatwił walentynki) i w weekend mamy ruszyć do boju o malucha. No to wracam dzis do domu po pracy i ... Mój partner dostał 39 *C gorączki.... Myślicie że dałam za wygraną, nie! Wzięłam test owulacyjny i myślę zrobię. Przecież jeszcze żaden test nie wyszedł mi pozytywnie. Poza tym to mogłaby mała torbiel a nie pęcherzyk. Będę spokojniejsze jak dowiem że tej owulacji nie ma. I co? Proszę bardzo pierwszy raz widzę wzorcowe 2 kreski na teście. Owulacja jak się patrzy.... Trafilo mi się raz coś dobrego. Prawdopodobnie pierwsza i być może jedyna owulacja w moim życiu. I i tak nie mogę jej wykorzystać. I to nie chodzi o to, że ja myślę, że jak naturalna owulacja to z tego to na pewno byłaby ciąża. Bo pęcherzyk może nie pęknąć wogole, może być pusty, nie dojrzały oocyt, nie zapłodnić się lub nie zagnieździć. Nawet u zdrowych kobiet nie każda owulacja plus współżycie to ciąża. Ale ja nawet nie mogę spróbować czy by się przypadkiem nie udało... I to mnie tak złości... Ja jedną przeszkodę się pokona to stawiają 2 następne i to wyższe. Ile tak można ciągle pod wiatr.
  4. Aja

    In vitro 2020

    Ja mam prawdopodobnie pco. A wyniki partnera wzorcowe. Moja historia jest opisana na początku tego forum. U mnie closterbegyt nic nie wskórał. Dlatego od razu in vitro bez inseminacji. Zaskoczyłam za 1 transferem (ale dopiero 2 procedura, bo z 1 nie miałam wogole zarodków) ale poroniłam. Potem jeszcze 3 transfery i nic. Pco nie jest równoznaczne z niepłodnością, większość kobiet z pco zachodzi w ciążę naturalnie. I rodzi zdrowe żywe dzieci. No ale jest jeszcze ta mniejszość, czyli my. Reasumując u nie był problem najpierw z uzyskaniem komórek i zarodków. Potem z donoszeniem ciąży, a teraz z zagnieżdżeniem. Czyli raczej problem ze słaba jakością oocytów, a co za tym idzie zarodków. Choć niby sklasyfikowana są jako świetne jak już udało się je otrzymać..
  5. Aja

    In vitro 2020

    Ja nigdy nie miałam świeżego transferu, właśnie przez ryzyko wystąpienia zespołu hiperstymulacyjnego (to nie to samo co hiperstymulacja). Mi (a raczej asystującej, uczącej się pani doktor) lekarz tłumaczył to tak: Każda stymulacja do in vitro jest hiperstumulacją, bo dążymy do uzyskania więcej niż 1 pęcherzyka. Zespół hiperstymulacyjny występuje tylko wtedy, kiedy rośnie bhcg i jednocześnie jajniki są powiększone a poziom estrogenów bardzo wysoki. I pojawia się ok 7-14 dni po transferze. Dlatego, jeśli w dniu punkcji poziom estrogenów jest wyższy niż 3000, lub w obrazie USG są one znacznie powiększone, to odracza się transfer, żeby nie dopuścić do zespołu hiperstymulacyjny, który jest groźny. Jednak mimo braku transferu, przy bardzo wysokim poziomie estrogenów i powiększonych jajnikach może dojść do dolegliwości bólowych, które wszyscy potocznie nazywają hiperstumulacją, a po prostu są konsekwencją silnej stymulacji. Nie są bardzo groźne, choć upierdliwe. Trzeba przetrwać i tyle. Może też dojść do powstania torbieli, które zwykle wchłaniają się po pierwszej miesiączce. Też każda stymulacja jest inna. Ja po pierwszej nie miałam żadnych dolegliwości, ale estrogeny ok. 1500 i torbiele, tylko brak zarodka dlatego brak transferu. Po drugiej miałam jajniki ok. 9 i ból, a estrogeny ok. 4000. A po trzeciej miałam estrogeny ok. 3000, jajniki po 15 cm i zero bólu i torbiele. Więc ntawet u jednej pacjentki za każdym razem inaczej, więc co dopiero u różnych osób.
  6. Aja

    In vitro 2020

    Hej. Ja wręcz przeciwnie. Schudłam. Wogóle wszystkie te leki, stymulacje itd. sprawiły, że po roku ważę 22 kilo mniej. I nikt nie umie mi powiedzieć dlaczego. A niby od chormonów się tyje. Ale u mnie widac wszystko działa na odwrót. Ja poroniłam w 8 tygodniu (7tc+3). Ale nie miałam łyżeczkowania. Podano mi leki na wywołanie skurczów ( choć podobno to nie było konieczne, mogłam jakbym chciała po prostu odstawić leki i czekać na poronienie samoistne, ale lekarz zasugerował, że tak będzie najbezpieczniej) i sprawdzano czy się samodzielnie oczyszczam. Ponieważ poszło bardzo szybko i sprawnie to do łyżeczkowania nie doszło. Następna próbę po poronieniu można podjąć już podobno po pierwszym naturalnym cyklu po poronieniu. Czyli poronienie, krwawienie i plamienie, przerwą ok 2-6 tygodnie, miesiączka 1, cykl, i od miesiączki nr 2 można juz startować dalej. Choc część lekarzy zaleca odczekać 3 pełne cykle. Ale to bardzo indywidualne, bo ja np nie mam naturalnych miesiączek, więc żeby u mnie wystąpiła miesiączka nr 1 i tak trzeba mi było podać hormony, więc już ten cykl był sztuczny, wiec skoro endometrium było ładne to transfer był od razu.
  7. Aja

    In vitro 2020

    To jest właśnie ten sam dylemat, który mam ja. Mój lekarz, jak już wcześniej pisałam, też twierdzi że to pic na wodę i tylko nabijanie pacjentów na kasę. Ze to nie ma żadnej potwierdzonej naukowo skuteczności. Kto ma rację? Nie wiem. Nie jestem w żaden sposób wstanie zweryfikować.
  8. Aja

    In vitro 2020

    Też się nad tym zastanawiałam i chyba można w dowolnym. Potwierdzenia w prosty nie znalazłam, ale na stronie OA z Kujawsko-pomorskiego przeczytałam, ze pary w województwa mają pierwszeństwo przed pozostałymi. Więc jak by można było.
  9. Aja

    In vitro 2020

    Niestety.... Dlatego dla nas jedyną i ostatnia szansa jest in vitro. I jak na razie widać... też bez sukcesu. Powoli zaczynam się oswajać z tą myślą. Nie poddawać. Ale jednak spróbować znaleźć sens w innym planie.... I powiem wam, że na razie każdy inny jest do d.... Za to świetnie ściągam ciążę dla innych. Z kim tylko nie porozmawiam czy by nie chciał... Pyk i jest w ciąży. Odkad podchodzę do in vitro mam już 4 takie ciążę na koncie.
  10. Aja

    In vitro 2020

    To jest trochę zależne od województwa w którym mieszkasz, czy zamierzasz się starać o dziecko. Musislabys dokładnie poczytać na stronach konkretnych ośrodków adopcyjnych. Ale ogolnie to jest tak: 1. Założenie jest zawsze takie że szukają idealnych rodziców dla dziecka i tego co dla dziecka najlepsze. Powiedziano mi to w każdym ośrodku z którym rozmawiałam. Więc nikt nie przejmuje się rodzicami i ich uczuciami. Procedura jest ciężka i wręcz momentami upokarzająca. Ale dałabym radę znieść wszystko jakby był cień szansy na sukces. Jednak niepokojące jest dla mnie takie podejście. Zawsze myslalam że adopcja to proces w dwie strony. Takie łączenie rodzin. Rodziców i dzieci którzy przez przypadek nie spotkali się w tradycyjny sposób. Ale tak nie jest. 2. Musisz być w związku formalnym (ślub) i mieć staz małżeński co najmniej 3, a często 5 lat. W ośrodkach katolickich musisz mieć też ślub kościelny, nie wystarcza tylko cywilny (katolickie ośrodki adopcyjne to mniej więcej połowa ośrodków w Polsce). Teoretycznie w Polsce może wystartować do przysposobienia dziecka osoba samotna. W praktyce to martwy przepis, bo dzieci do adopcji jest tak mało (adoptować można tylko dziecko z uregulowana sytuacja prawna, a większość dzieci w domach dziecka latami na to czaka) a par czakakacych tak dużo, że osoba samotna nie doczeka się dziecka. Bo para ma zawsze pierwszeństwo. Wyjątkiem jest sytuacja kiedy następuje do przysposobienia w rodzinie. Np babcia przejmuje opiekę nad wnukiem po śmierci rodziców, czy po zaniedbaniach i utracie przez nich praw rodzicielskich. Związek nieformalny nie daje prawa do niczego, ponieważ według prawa nie gwarantuje stabilności związku takiego jakie daje małżeństwo. 3. Trzeba mieć mniej niż 58 lata w dniu kiedy dziecko skończy 18 lat. Czyli inaczej rzecz ujmując różnica wieku między dzieckiem a rodzicem nie może być większa niż 40 lat. Jeśli więc chcesz noworodka, musisz go adoptować w wieku 40 lat najpóźniej. Jak masz 45 lat to najmłodsze dziecko jakie możesz adoptować to 5-ciolatek. Potem dochodzą kwestie finansowe, lokalowe, psychologiczne i zdrowotne. Ale do tego nie dotarliśmy już..... Z ciekawostek dodam jeszcze że procedura przygotowania do adopcji trwa ok. 1,5 roku. Wypytują wtedy wszystkich z twojego otoczenia o ciebie. Rodzinę, znajomych, szefa współpracowników. Więc jakby ktoś chciał utrzymać to w tajemnicy, albo chociaż zwyczajnie się tym nie afiszować to się nie da. Potem na dziecko czeka się jeszcze zwykle od 0,5 do 2 lat. Jeśli ośrodek znajdzie dla ciebie odpowiednie dziecko, zawsze 1, nie ma opcji wyboru, to oczywiście możesz po zapoznaniu się z nim i jego historią odmówić jego przyjęcia, ale ośrodek nie zaproponuje ci żadnego dziecka więcej. Ps. Starałam się pisać same fakty, bez oceniania z czym się zgadzam a z czym nie. Po prostu jak jest. Tyle ile udało mi się dowiedzieć. Też dowiadywaliśmy się ponad rok temu, więc mogło się coś pozmieniać.
  11. Aja

    In vitro 2020

    Przytoczyłam tylko jego słowa. Ma swoje argumenty, nawet logiczne, choć nie zawsze do sprawdzenia bez studiów medycznych, z resztą tak samo jak druga strona..... Sama nie wiem do końca w co wierzyć, ale komuś zaufać muszę. A to mój lekarz na ten moment. On twierdzi, że wszystkie procedury, które mają potwierdzona skuteczność naukowa mam wdrożone, a reszta to kwestia przypadku. Z resztą i tak do Paśnika nie udało mi się zapisać drugi miesiąc z rzędu, a konsultacje u Lewandowskiego mam dopiero 7.04. Transfer odroczony mi nigdy nie przeszkadzał. Jakoś po pierwszej procedurze zakończonej brakiem zarodków już sama informacja że w drugiej mam co transferować była dla mnie sukcesem. Więc nie martwiłam się że w następnym cyklu. A trzecia poszła z rozpędu. Ja też wogóle jakoś zupełnie od końca podeszłam do tego in vitro. Bo jak już się dowiedziałam, że nie mogę mieć dzieci naturalnie, to naturalną koleją rzeczy było dla mnie że w takim razie tak ma być i moim powołaniem jest widać wychować dziecko które gdzieś na mnie czeka. Dlatego zaczęliśmy przygotowywać się do adopcji. Niestety, prawo jest tak skonstruowane, że moja wartość jako rodzica adopcyjnego w Polsce jest zerowa. Nie mam więc szans ani na naturalne macierzyństwo, ani na adopcję. Dopiero to popchnęło nas do in vitro.
×