Aja
Zarejestrowani-
Zawartość
1325 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Aja
-
Mój twierdzi że o jakości też. I to w dwie strony. I za wysokie i za niskie obniża jakość komórek. Tylko inaczej. Z niskie powoduje że jest ich mało i są słabo wykształcone. A za duże powoduje że jest ich za dużo i organizm nie daje rady ich wszystkich prawidlowo wykształcić. Pamiętaj, niepłodna jest zawsze para. Mam znajomych którzy nie mogli mieć dziecka, długo się starali, było chyba jakieś poronienie też. W końcu niewytrzymali i się rozstali. W ciągu 1,5 roku każde z nich z nowym partnerem zaciążyło. Więc warto badać obie osoby, kompleksowo. I patrzeć na problem niepłodności jako na problem pary a nie poszczególnych partnerów. Co do komórek to proces ich poprawiania się jest bardzo długi. Od kwietnia branie leków to krótko. A stosujesz też dietę? Czy tylko metformine? Czy może jeszcze jakieś inne leki? Ja na insulinoopornosc mam i metformine i dietę. I do tego schudłam 25kg. Ale efekt jest. Cukier 70-74 przy poluzowaniu już teraz diety. Dietę stosuje od stycznia 2019. Metformine od maja 2020. A Priming stosuje się tez przy za niskim amh? Pytam z ciekawości, bo do tej pory słyszałam tylko o nim w kontekście pcos i za wysokiego amh.
-
Wiem że to zabrzmi trochę strasznie, ale brakiem zagnieżdżenia w pierwszej próbie nikt się nie przejmie, bo natura lub ludzkiej płodności jest taka że zagnieżdża się ok. 40-50% zarodków. Nie chodzi o in vitro. Tylko ogólnie przy staraniach naturalnych u kobiet bez żadnych problemów. Po prostu tak jesteśmy skonstruowane. Wszystko może być ok. A i tak brak zagnieżdżenia. Dlatego dopiero przy 2-3 braku zagnieżdżenia zaczyna się robić dodatkowe badania. Amh na poziomie zagnieżdżania się zarodka nie ma już znaczenia. Ważne jest endometrium, okno inplantacyjne i hormony. I odrobiną szczęścia. Trzymam mocno kciuki żeby za drugim podejściem wszystko zgrało się idealnie w czasie
-
Immunologia, w tym insulinoopornosc może osłabiać komórki jajowe. Niskie amh też nie pomaga. Ale 5 się zapłodniło. Więc może trzeba poszukać bardziej jednak w tych plemnikach. A przynajmniej równolegle nie tylko u ciebie ale też i u męża/partnera. Robiliście pogłębione badania spermy, np. fragmentację DNA? Pamiętaj, że macie co najmniej 4 opcje. 1. Dalej próbować na własnych komórkach i nasieniu. 2. Skorzystać z dawczyni komórki. 3. Skorzystać z dawcy nasienia (czy ja dobrze pamiętam, że masz 2 dzieci z innego związku, jeśli tak, to może to jest kierunek do rozwazenia, może nie chodzi o twoje komórki tylko słabe parametry nasienia). 4 adopcja zarodka. Wiem, że do nie decyzja na tu i teraz. Ale życzę podjęcia tej właściwej u najlepszej dla was.
-
Tak. Kilka razy. Zdarza się. Będzie siniak ale nie powinno być z tego żadnych problemów.
-
Nie mają immunologa. I szczerze to niechętnie kieruja na takie badania. Acz mój lekarz w końcu się zgodził na konsultację Immunologiczne. Ale łatwo nie bylo.
-
No niestety. Wszystko ma plusy i minusy. Ja w pierwszym przygotowaniu do transferu brałam Estrofem od 2 dnia cyklu. 7 DC nadal krwawiłam. Endometrium urosło do ok. 5 mm. Po czym w następnych dniach się zluszczylo i zaczęło narastać od nowa. Do 16 DC krwawił/ plamiłam. Transfer dopiero w 26 DC. Ale w następnych transferach rosło już jak trzeba. Więc mam nadzieję że u ciebie też będzie już Ok
-
Raz wygodniej. Dwa, jak by wypadł transfer akurat w Boże Narodzenie albo niedzielę. To przy naturalnym nie masz piła manewru. Jak klinika w tym dniu nie działa to przepadło, czekasz na kolejny cykl. Tak samo jak na złość akurat w tym cyklu pęcherzyk nie będzie chciał urosną. Albo pęknąć. A to się podobno zdarza każdemu, nawet jak nie ma zaburzeń płodności. Też jesteś cykl do tyłu. A na sztucznym jesteś w stanie nad tym zapanować.
-
Starynkiewicza.
-
Tak. Dokładnie tak!!!! Jesteśmy w domu. Cieszę się że się dogadaliśmy.
-
Dobra. Spróbuję ci to wytłumaczyć jeszcze raz. Bo cały czas zlewają ci się dwie rzeczy w jedno. I wiem już które. Tylko nie wiem jak to napisać zebysmy się zrozumiały. Na codzien mamy cykle miesiączkowe. Większość osób ma je po prostu. Bo funkcjonują prawidlowo. I ty to nazywasz cyklem naturalnym. Część osób musi brać leki żeby były prawidłowe. I to nazywasz cyklem sztucznym. A przy transferze in vitro jest inaczej!!! "Transfer na cyklu naturalnym" to transfer na cyklu owulacyjnym. To transfer w cyklu, w którym jest owolacja. Bez względu na to, czy wystąpiła ona naturalnie, czy w wyniku brania leków żeby ją wywołać. Ale owulacja jest więc jest ciałko żółte i hormony są przez nie produkowane naturalnie w organizmie naszym. Dlatego naturalny. "Transfer na cyklu sztucznym" to transfer na cyklu bezowulavyjnym. Jest wtedy, kiedy lekarz celowo lekami blokuje owulację. Owulacji nie ma, więc nie ma ciałka żółtego, a wszystkie chormony są sztucznie dostarczane do organizmu. Dlatego sztuczny. Jeśli masz w tym cyklu owolacje, to masz transfer na cyklu naturalnym. Nawet jeśli brałaś leki, żeby wywołać najpierw miesiączkę, a potem żeby była owolacja. Nawet jeśli bierzesz dodatkowo hormony, bo często ma cyklu naturalnym na wszelki wypadek są dodatkowo dawane hormony. Ale to nadal transfer na cyklu naturalnym. Taka nazwa własna.
-
A to dziwne. Bo ja praktycznie wszystkiego dowiedziałam się od dr M. Może dlatego że on jest jednocześnie wykładowca dla studentów i ma belfrowskie zapendy, do tego często na mojej wizycie poza nim byłi też albo studenci albo lekarze po specjalizacji dokuczający się w kwestii on vitro, więc miałam darmowe wykłady.... nawet na punkcji i transferze miałam takich gosci. Ale sam z siebie też tłumaczył jak zapytałam o coś. Tłumaczył co widać na USG., Zawsze monitor ustawiony byl tak, żebym widziała. Rozrysował mi nawet kiedyś kolejne etapy rozwoju zarodka od wprowadzenia plemnika do oocytu aż do blastocysty. A jak jrszcze mialam jakieś pytania to albo embriolog mi tłumaczyła, za równo Ewa jak i Emilia albo położna. . . No a na koniec xostawal internet i uwaga.... Ulotki od leków. Coś co malo kto czyta. A ja tak. I nie chodzi o dział dawkowanie i skutki uboczne. Bo pierwsze i tak zapisuje lekarz. A drugie tylko przeraża. Ale początek ulotki gdzie jest opisane czym jest lek i jak działa na organizm. Co do internetu to nie fora, a artykuły z oficjalnych stron klinik. Ewentualnie portalu medycznych. Na początku to się wydaje przerażające i nieogarnialne. A potem okazuje się, że do pewnego poziomu jest to do poukładania sobie w głowie i wszystko się da logicznie połączyć. Acz życzę wam tak szybkiego zajścia w ciążę, żebyście nie zdążyły poukładać sobie tego w głowie. A zajęły się czytaniem o opiece nad maluchem.
-
Absolutnie to rozumiem. Trzymaj się. Zajmij czymś głowę. A jak to nie pomoże to po prostu prześpij ten dzień en, żeby szybciej minął.
-
To nie jest ratowanie cyklu. To jest taka procedura, specjalne blokowanie owulacji żeby zrobić transfer na lekach, zeby zaburzenia chormonalne nie namieszały. Żeby kontrolować ich ilość w organizmie tylko lekami. I na cyklu sztucznym robi się transfery za równo u tych kobiet które nie mają wlasnej owulacji - to ratunek dla kobiet ktoryvh niepłodność wynika z braku owulacji, mp przy zaawansowanym pco, jak i u kobiet które mają swoją owolacje, ale do transferu celowo się ją blokuje, żeby zyskać kontrolę nad chormonami. Aż dziwne że wcześniej się z tym nie spodkalas, bo większość ma transfer na cyklu sztucznym. Jest łatwiejszy do kontrolowania dla lekarza i mniej kapryśny. A wracając do ciebie, skoro masz już tą owulacje - to kiedy transfer?
-
Nie wróży albo wróży. . . Sprobuj uspokoić głowę. To już jutro. Może dlatego te wszystkie lęki narastają. Ból miesiączkowy jest prawie identyczny z bólem na początku ciąży. Łatwo to pomylić. Więc ciężko wyrokować. Jutro się dowiesz. Trzymaj się. Już niedługo. . . Trzymam kciuki.
-
Coś mieszasz pojecia. Transfer na cyklu sztucznym polega na tym, że nie ma owulacji - inaczej określa się to jakoś cykl bezowulacyjny. Nie chodzi tu o to, czy masz cykle sztuczne czy naturalne. Tylko o formę przygotowania do transferu. Jak masz owulację w cyklu, w którym jest transfer, to transfer jest na cyklu naturalnym, nawet jeśli te owulację wywołują ci lekami. Tak to się nazywa. Jeśli zaś transfer jest na cyklu sztucznym to celowo nie dopuszcza się do owulacji. I wtedy nie ma znaczenia kiedy bys ja miala. Bo cykl sterowany jest lekami a nie owolacja. Więc skoro czekasz kiedy będzie u ciebie owulacja, to znaczy że transfer masz na cyklu naturalnym. Ja też mam PCO i miałam transfery za równo na cyklu naturalnym jak i na sztucznym. Więc to nie jest wyznacznik.
-
Hej. Ja robiłam tylko niewielka ich część. Więc co do kosztów nie pomogę. Homocysteina to grosze jakieś. Kariotyp to ok. 300-400 zł od osoby. Ja czynnik leiden czy MTHFR robiłam w pakiecie na trombofilie z test dna za 470zl. Fragmentacja dna męża to od 360 do 700 zł. Reszty nie robiłam. To są głównie badania immunologiczne i genetyczne. Co do przenoszenia zarodka to nam powiedziano że to koszt ok. 1000 zł. My się nie zdecydowaliśmy, bo baliśmy się tego, że wszelkie niepowodzenia zwala na salę zarodki z innej kliniki bo tak od początku nam sugrrowali, że widać nasza klinika nika ma za słabych embriologia o że oni to zrobią lepiej. Natomiast powiedziano mi też, że nie mogę podchodzić do kolejnej stymulacji dopuki mam zamrożone zarodki. Muszę je wykorzystać. I dopiero wtedy można stymulować od nowa.
-
Jak transfer jest na cyklu sztucznym to da się minimalnie sterować nim. Może nie jakieś duże przesunięcia, ale trochę się da. Bo to kiedy będzie transfer zależy od tego kiedy weźmiesz pierwszą dawkę progesteronu. Więc jak endometrium ma ok. 7 mm to już można go podać. Ale pewnie można też podać jaka 9 czy 10 mm. Więc to daje kilka dni manewru. Najlepiej jak pogadasz z lekarzem i przedstawisz mu swoje obawy. I wówczas on powinien to odpowiednio ustalić z tobą. Żeby daty się zgadzały. Przecież klinika pewnie w święta nie pracuje.
-
Ja na początku starań też myślałam, że mój moze nie tyle ma to gdzieś co podchodzi do tego na luzie. Uda się to się uda. Nie uda się to też dobrze. Aż w końcu niedługo po pierwszym poronieniu, kiedy zarzucalam mu że nie przeżywa naszej straty tak jak ja usłyszałam coś co zmieniło moje postrzeganie. "Przecież to też było moje dziecko, i mogłem stracić nie jedną a dwie osoby".
-
Zgadzam się że najbezpieczniej podawać po prostu 5+ cos. Co do rzetelności przekazu, to skoro świat lekarski podaje tak, a książki typu ciąża tydzień po tygodniu tak, to ja jednak osobiście wolę trzymać się wersji lekarzy. To nie tak że nie płacicie, tylko policzyli wam je już na początku w pakiecie. Wiem że przy tych wszystkich wydatkach to to nikła jakaś tam suma dodatkowych 40 zł. Więc ginie jak kropla w morzu. I jak klinika chce to niech robi. Faktycznie. Mi to nie przeszkadza. Zwłaszcza jak ktoś ma świadomość że to wynik nazwijmy to testowy..... Gorzej jak ktoś po nim się zaczyna martwić bo już zobaczył negatywna betę. . .
-
Ja bardzo różnie. Od 13 bodajże do 26. Wszystko zależy jak rośnie endometrium. Ja bym powiedziała że w niedzielę. Bo co dzień to byłoby w piątek, co 2 dni w sobotę i co 3 dni w niedzielę. Ale ty piszesz o cyklu naturalnym. Jak czekasz na owulację. A cykl sztuczny nie zależy od owulacji bo jej nie ma.
-
Też to tu za każdym razem pisze na forum. I powtarzam do znudzenia. Ale chyba wszystkim w ciąży tak się spieszy że sobie te tygodnie podwyższają. Ale można się przejechać. Bo na genetyczne pojedziesz w 10+3 bo będziesz myśleć że to 11tc. I okaże się że dziecko za małe, bo to 10tc.....
-
No właśnie hormony rozumiem. Ale po co bhcg, chyba tylko żeby kasę wyciągnąć. Bo 6 dpt blastki już faktycznie może być coś ze drgnęła, ale też nie musi. I najważniejsza ta ostatnia.
-
Dla lekarza 5+3 to 5 tydzień ciąży. I takimi określeniami będą operować lekarze. Bo liczą się skończone tygodnie. Jak masz 4 lata plus 4 miesiące to mowisz że masz 4 lata a nie 5. A wogole po transferze to liczy się wiek ciąży inaczej. Data transferu - wiek zarodka - 14 dni = pierwszy dzień ciąży. Są też w necie kalkulatory ciąży po in vitro. Szczerze. Raczej nie może być jeszcze dodatniej bety wtedy. No e wiem po co ta weryfikacja w 3 dpt. Część klinik robi wtedy tylko progesteron. I ta ma sens. Ale bhcg. Dużo za wcześnie i nie miarodajne.
-
To chyba juz 3 raz kiedy w ciągu ostatnich 2-3 dni przewija się temat klasyfikacji blastek. Po pierwsze, to nie jest słaba klasyfikacja. 1.1 oznacza że komórki zarówno węzeł zarodkowego jak i trofoblastu są dobrze wykształcone i wyraźnie pogrupowane. 3 na początku oznacza że to po prostu wczesna blastocysta. A teraz najważniejsze. To nie jest żadną ocena czy uda się czy się nie uda z taką blastka. To opis embriolog tego co widzi pod mikroskopem, żeby dało się jakoś je opisać, nie przekładający się na skuteczność. Blastki z 6 doby są tak samo wartościowe jak te z 5. To tak samo jak jedno dziecko siada jak ma 4 miesiące a drugie jak ma 8. No i co z tego. To żywy organizm. Ma swój własny tryb rozwojowy. A szanse.... Na to składa się dużo więcej niż tylko jakość zarodka. Wszystko musi zagrać w odpowiednim momencie na raz. Oby tak było u ciebie...
-
Zgadzam się w 100%. Odnośnie twojego wpisu o cenie leków. Dlaczego nie ogarniesz sobie darmowej luteiny. Od 1 września po potwierdzeniu ciąży ci się należy. Spróbuj. Wiem że nie każdy lekarz chce wypisać. Ale warto spróbować.