Aja
Zarejestrowani-
Zawartość
1325 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Aja
-
Tak. Dokładnie tak!!!! Jesteśmy w domu. Cieszę się że się dogadaliśmy.
-
Dobra. Spróbuję ci to wytłumaczyć jeszcze raz. Bo cały czas zlewają ci się dwie rzeczy w jedno. I wiem już które. Tylko nie wiem jak to napisać zebysmy się zrozumiały. Na codzien mamy cykle miesiączkowe. Większość osób ma je po prostu. Bo funkcjonują prawidlowo. I ty to nazywasz cyklem naturalnym. Część osób musi brać leki żeby były prawidłowe. I to nazywasz cyklem sztucznym. A przy transferze in vitro jest inaczej!!! "Transfer na cyklu naturalnym" to transfer na cyklu owulacyjnym. To transfer w cyklu, w którym jest owolacja. Bez względu na to, czy wystąpiła ona naturalnie, czy w wyniku brania leków żeby ją wywołać. Ale owulacja jest więc jest ciałko żółte i hormony są przez nie produkowane naturalnie w organizmie naszym. Dlatego naturalny. "Transfer na cyklu sztucznym" to transfer na cyklu bezowulavyjnym. Jest wtedy, kiedy lekarz celowo lekami blokuje owulację. Owulacji nie ma, więc nie ma ciałka żółtego, a wszystkie chormony są sztucznie dostarczane do organizmu. Dlatego sztuczny. Jeśli masz w tym cyklu owolacje, to masz transfer na cyklu naturalnym. Nawet jeśli brałaś leki, żeby wywołać najpierw miesiączkę, a potem żeby była owolacja. Nawet jeśli bierzesz dodatkowo hormony, bo często ma cyklu naturalnym na wszelki wypadek są dodatkowo dawane hormony. Ale to nadal transfer na cyklu naturalnym. Taka nazwa własna.
-
A to dziwne. Bo ja praktycznie wszystkiego dowiedziałam się od dr M. Może dlatego że on jest jednocześnie wykładowca dla studentów i ma belfrowskie zapendy, do tego często na mojej wizycie poza nim byłi też albo studenci albo lekarze po specjalizacji dokuczający się w kwestii on vitro, więc miałam darmowe wykłady.... nawet na punkcji i transferze miałam takich gosci. Ale sam z siebie też tłumaczył jak zapytałam o coś. Tłumaczył co widać na USG., Zawsze monitor ustawiony byl tak, żebym widziała. Rozrysował mi nawet kiedyś kolejne etapy rozwoju zarodka od wprowadzenia plemnika do oocytu aż do blastocysty. A jak jrszcze mialam jakieś pytania to albo embriolog mi tłumaczyła, za równo Ewa jak i Emilia albo położna. . . No a na koniec xostawal internet i uwaga.... Ulotki od leków. Coś co malo kto czyta. A ja tak. I nie chodzi o dział dawkowanie i skutki uboczne. Bo pierwsze i tak zapisuje lekarz. A drugie tylko przeraża. Ale początek ulotki gdzie jest opisane czym jest lek i jak działa na organizm. Co do internetu to nie fora, a artykuły z oficjalnych stron klinik. Ewentualnie portalu medycznych. Na początku to się wydaje przerażające i nieogarnialne. A potem okazuje się, że do pewnego poziomu jest to do poukładania sobie w głowie i wszystko się da logicznie połączyć. Acz życzę wam tak szybkiego zajścia w ciążę, żebyście nie zdążyły poukładać sobie tego w głowie. A zajęły się czytaniem o opiece nad maluchem.
-
Absolutnie to rozumiem. Trzymaj się. Zajmij czymś głowę. A jak to nie pomoże to po prostu prześpij ten dzień en, żeby szybciej minął.
-
To nie jest ratowanie cyklu. To jest taka procedura, specjalne blokowanie owulacji żeby zrobić transfer na lekach, zeby zaburzenia chormonalne nie namieszały. Żeby kontrolować ich ilość w organizmie tylko lekami. I na cyklu sztucznym robi się transfery za równo u tych kobiet które nie mają wlasnej owulacji - to ratunek dla kobiet ktoryvh niepłodność wynika z braku owulacji, mp przy zaawansowanym pco, jak i u kobiet które mają swoją owolacje, ale do transferu celowo się ją blokuje, żeby zyskać kontrolę nad chormonami. Aż dziwne że wcześniej się z tym nie spodkalas, bo większość ma transfer na cyklu sztucznym. Jest łatwiejszy do kontrolowania dla lekarza i mniej kapryśny. A wracając do ciebie, skoro masz już tą owulacje - to kiedy transfer?
-
Nie wróży albo wróży. . . Sprobuj uspokoić głowę. To już jutro. Może dlatego te wszystkie lęki narastają. Ból miesiączkowy jest prawie identyczny z bólem na początku ciąży. Łatwo to pomylić. Więc ciężko wyrokować. Jutro się dowiesz. Trzymaj się. Już niedługo. . . Trzymam kciuki.
-
Coś mieszasz pojecia. Transfer na cyklu sztucznym polega na tym, że nie ma owulacji - inaczej określa się to jakoś cykl bezowulacyjny. Nie chodzi tu o to, czy masz cykle sztuczne czy naturalne. Tylko o formę przygotowania do transferu. Jak masz owulację w cyklu, w którym jest transfer, to transfer jest na cyklu naturalnym, nawet jeśli te owulację wywołują ci lekami. Tak to się nazywa. Jeśli zaś transfer jest na cyklu sztucznym to celowo nie dopuszcza się do owulacji. I wtedy nie ma znaczenia kiedy bys ja miala. Bo cykl sterowany jest lekami a nie owolacja. Więc skoro czekasz kiedy będzie u ciebie owulacja, to znaczy że transfer masz na cyklu naturalnym. Ja też mam PCO i miałam transfery za równo na cyklu naturalnym jak i na sztucznym. Więc to nie jest wyznacznik.
-
Hej. Ja robiłam tylko niewielka ich część. Więc co do kosztów nie pomogę. Homocysteina to grosze jakieś. Kariotyp to ok. 300-400 zł od osoby. Ja czynnik leiden czy MTHFR robiłam w pakiecie na trombofilie z test dna za 470zl. Fragmentacja dna męża to od 360 do 700 zł. Reszty nie robiłam. To są głównie badania immunologiczne i genetyczne. Co do przenoszenia zarodka to nam powiedziano że to koszt ok. 1000 zł. My się nie zdecydowaliśmy, bo baliśmy się tego, że wszelkie niepowodzenia zwala na salę zarodki z innej kliniki bo tak od początku nam sugrrowali, że widać nasza klinika nika ma za słabych embriologia o że oni to zrobią lepiej. Natomiast powiedziano mi też, że nie mogę podchodzić do kolejnej stymulacji dopuki mam zamrożone zarodki. Muszę je wykorzystać. I dopiero wtedy można stymulować od nowa.
-
Jak transfer jest na cyklu sztucznym to da się minimalnie sterować nim. Może nie jakieś duże przesunięcia, ale trochę się da. Bo to kiedy będzie transfer zależy od tego kiedy weźmiesz pierwszą dawkę progesteronu. Więc jak endometrium ma ok. 7 mm to już można go podać. Ale pewnie można też podać jaka 9 czy 10 mm. Więc to daje kilka dni manewru. Najlepiej jak pogadasz z lekarzem i przedstawisz mu swoje obawy. I wówczas on powinien to odpowiednio ustalić z tobą. Żeby daty się zgadzały. Przecież klinika pewnie w święta nie pracuje.
-
Ja na początku starań też myślałam, że mój moze nie tyle ma to gdzieś co podchodzi do tego na luzie. Uda się to się uda. Nie uda się to też dobrze. Aż w końcu niedługo po pierwszym poronieniu, kiedy zarzucalam mu że nie przeżywa naszej straty tak jak ja usłyszałam coś co zmieniło moje postrzeganie. "Przecież to też było moje dziecko, i mogłem stracić nie jedną a dwie osoby".
-
Zgadzam się że najbezpieczniej podawać po prostu 5+ cos. Co do rzetelności przekazu, to skoro świat lekarski podaje tak, a książki typu ciąża tydzień po tygodniu tak, to ja jednak osobiście wolę trzymać się wersji lekarzy. To nie tak że nie płacicie, tylko policzyli wam je już na początku w pakiecie. Wiem że przy tych wszystkich wydatkach to to nikła jakaś tam suma dodatkowych 40 zł. Więc ginie jak kropla w morzu. I jak klinika chce to niech robi. Faktycznie. Mi to nie przeszkadza. Zwłaszcza jak ktoś ma świadomość że to wynik nazwijmy to testowy..... Gorzej jak ktoś po nim się zaczyna martwić bo już zobaczył negatywna betę. . .
-
Ja bardzo różnie. Od 13 bodajże do 26. Wszystko zależy jak rośnie endometrium. Ja bym powiedziała że w niedzielę. Bo co dzień to byłoby w piątek, co 2 dni w sobotę i co 3 dni w niedzielę. Ale ty piszesz o cyklu naturalnym. Jak czekasz na owulację. A cykl sztuczny nie zależy od owulacji bo jej nie ma.
-
Też to tu za każdym razem pisze na forum. I powtarzam do znudzenia. Ale chyba wszystkim w ciąży tak się spieszy że sobie te tygodnie podwyższają. Ale można się przejechać. Bo na genetyczne pojedziesz w 10+3 bo będziesz myśleć że to 11tc. I okaże się że dziecko za małe, bo to 10tc.....
-
No właśnie hormony rozumiem. Ale po co bhcg, chyba tylko żeby kasę wyciągnąć. Bo 6 dpt blastki już faktycznie może być coś ze drgnęła, ale też nie musi. I najważniejsza ta ostatnia.
-
Dla lekarza 5+3 to 5 tydzień ciąży. I takimi określeniami będą operować lekarze. Bo liczą się skończone tygodnie. Jak masz 4 lata plus 4 miesiące to mowisz że masz 4 lata a nie 5. A wogole po transferze to liczy się wiek ciąży inaczej. Data transferu - wiek zarodka - 14 dni = pierwszy dzień ciąży. Są też w necie kalkulatory ciąży po in vitro. Szczerze. Raczej nie może być jeszcze dodatniej bety wtedy. No e wiem po co ta weryfikacja w 3 dpt. Część klinik robi wtedy tylko progesteron. I ta ma sens. Ale bhcg. Dużo za wcześnie i nie miarodajne.
-
To chyba juz 3 raz kiedy w ciągu ostatnich 2-3 dni przewija się temat klasyfikacji blastek. Po pierwsze, to nie jest słaba klasyfikacja. 1.1 oznacza że komórki zarówno węzeł zarodkowego jak i trofoblastu są dobrze wykształcone i wyraźnie pogrupowane. 3 na początku oznacza że to po prostu wczesna blastocysta. A teraz najważniejsze. To nie jest żadną ocena czy uda się czy się nie uda z taką blastka. To opis embriolog tego co widzi pod mikroskopem, żeby dało się jakoś je opisać, nie przekładający się na skuteczność. Blastki z 6 doby są tak samo wartościowe jak te z 5. To tak samo jak jedno dziecko siada jak ma 4 miesiące a drugie jak ma 8. No i co z tego. To żywy organizm. Ma swój własny tryb rozwojowy. A szanse.... Na to składa się dużo więcej niż tylko jakość zarodka. Wszystko musi zagrać w odpowiednim momencie na raz. Oby tak było u ciebie...
-
Zgadzam się w 100%. Odnośnie twojego wpisu o cenie leków. Dlaczego nie ogarniesz sobie darmowej luteiny. Od 1 września po potwierdzeniu ciąży ci się należy. Spróbuj. Wiem że nie każdy lekarz chce wypisać. Ale warto spróbować.
-
Nie powinna przyjąć dopuki nie odstawisz progesteronu, ale zdarza się że i tak przychodzi krwawienie na progesteronie. Wtedy warto żeby zobaczył to lekarz. Może to być zwykle świrowanie organizmu który bombardowany hormonami glupieje, ale może być też powodowane nppolipem, dlatego warto sprawdzać na wszelki wypadek wszystkie krwawienia o nie znanej przy cxynie.
-
Kochana. Proszę. Nie wymyślaj już i nie kombinuj. Jeden problem zniknął to już znalazłaś sobie następny... I jak ten maluch ma sobie spokojnie wić gniazdko jak matka taki kłębek nerwów.... A tak na serio, to teraz nic na to nie poradzisz czy są czy nie są za wysokie. Więc skup się na tu i teraz na tym transferze i tym maluchu. I nie dokładają sobie zmartwień. Jak się uda to rewelacja. Na to wszystkie tu liczymy. Jak nie, to dopiero wtedy wróć myślami do tych komórek no, i zapytaj i to lekarza, może to będzie jakiś trop w twojej sprawie Ps. A w ramach poczytania sobie czegoś w internecie czekając na bhcg polecam coś o wózkach łóżeczkach lub ubrankach dla maluchów, może jakieś romansidło lub ploteczki, zamiast stron o przyczynach niepłodności i patologii ciąży.......
-
To chyba nie do końca tak że w 7 dobie tylko od 7 doby, bo inplantacja to proces, który trwa kilka dni... Ale i tak na pewno już się tam inplantują, zadomawiaja powoli i urządzają.
-
To to samo. A=1, B=2, C=3
-
Kariotypy męskiego nie kazano wam robić? Przychodzi mi do głowy jeszcze kurczliwość macicy, histeroskopia, krzywe cukrowe. Jeśli wszystko to było badane i jest ok to genetyczne badania zarodków.
-
Przepraszam, poprzedni post pisałam bo nie widziałam tego. Myślę jak ci pomóc i co podpowiedzieć. Napisz może co z badań już robiłaś konkretnie i u którego immunologa? To może wymyślimy co jeszcze można zbadać?
-
Bardzo mi przykro. Mi lekarz powiedział kiedyś, że nie ma znaczenia czy czynnik męski czy żeński, niepłodność określa się zawsze dla konkretnej pary, a nie dla pojedynczej osoby i jak się nie udaje zajść w ciążę, to trzeba badać oboje. Ani razu nie doszło do inplantacji? Może faktycznie trzeba poszukać w immunologii czegoś. Moze jakieś przeciwciała wytwarzasz. Być moze, skoro czynnik męski, i plemniki są slabe to zarodki mają jakieś błędy genetyczne i przestają się rozwijać. Pamiętaj, że klasa zarodków to tylko opis ich morfologii widzianej w mikroskopie. Nie mówi tak na prawdę nic o ich jakości, tylko o tym w jakim tempie się rozwijają. I niestety wysoka klasa zarodków nie daje dużo większej szansy na ciążę niż u zarodka niższej klasy, a niektórzy lekarze twierdzą że jak jest zarodek i dotrwał do 5 doby, to nie ma znaczenia klasa, wszystkie mają taką samą szansę. Ostatnio z resztą była tu dyskusja na ten temat. Trzymaj się ciepło.
-
Ja z kolei podobno nie mam endometriozy, a po drugiej punkcji czułam się fatalnie, nie byłam w stanie wstać z lozka. Co ciekawe, po pierwszej i trzeciej czułam się za to świetnie, mimo że to w 3 punkcji moje jajniki osiągnęły imponujące rozmiary 15x 10cm kazdy. Ja z kolei nie miałam świerzych transferów, więc to było ewidentnie po punkcji nie transferze.
