Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Skb

Zarejestrowani
  • Zawartość

    6299
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Skb


  1. 1 godzinę temu, Unlan napisał:

    Robisz problem z niczego. Te tematy były zakładane przez jedną i tą samą osobę. Bezdzietną zaznaczę. Jak się ma takie obawy, że kobieta będzie mieć inne pomysły na wydawanie twojej wypłaty niż twoje dziecko, to się z kobietą nie mieszka, tylko się randkuje. 

    Jeśli dziecko nie jest rozpuszczone, to raczej nie będzie miało problemu z tym, że tatuś ma jakąś panią. Ważne, żeby nowa pani nie była kosztem dziecka. A dziecko było nauczone, że wszyscy dorośli, którzy wokół niego skaczą, też mają potrzeby. 

    Ostatnie zdanie to urlop. Nie wszyscy mają możliwość zgrania swoich urlopów. Często jest tak, że urlop zgrany w maju na sierpień i nagle się okazuje, że nie można iść, bo współpracownik ląduje w szpitalu. Albo zakład jednak robi przestój dwa tygodnie wcześniej, albo później. A druga strona też już jest z urlopem uziemiona i nie może zmienić terminu. 

    Hmmm... Tyle wiem na ile sprawdziłem... 

    Z urlopami - miałem na myśli normalnie palowane z wyjątkiem tych które nie doszły do skutku z przyczyn losowych. 


  2. 1 godzinę temu, Julia32 napisał:

    Nie rozumiem obce dziecko? To,ze nie jest biologicznie moje nie znaczy,ze miedzy nami nie ma wiezi. Ja mam bardzo dobra wiez z synem meza,traktuje go jak wlasne dziecko. Tak samo moj maz postepuje z moja corka. Ja mysle,ze jezeli wytworzy sie wiez to jest silniejsza od biologii. Dzieciaki tez zachowuja sie jak rodzenstwo. Ja jestem zdania,ze jezeli wiazalam sie z facetem z dzieckiem to rowniez jego dziecko jak i on sa tak samo wazni-NIE weszlam w zwiazek po to by prowadzic chora rywalizacje z 10 latkiem😅

    Mogę jedynie pogratulować dojrzałej postawy życiowej.


  3. 10 godzin temu, Unlan napisał:

    A dlaczego piszesz jakbyś miał się żenić? Przecież ja napisałam wyraźnie, żenić się nie trzeba, a nawet mieszkać. Przecież jak siedzisz z kobietą na kocią łapę, to co ją obchodzi ile wydajesz na swoje dziecko? Masz po prostu zrobić tak, żeby twoje dziecko nie miało kosztem jej i żeby ona nie miała kosztem twojego dziecka. Proste. 

    To trzeba robić tak, żeby protestów nie było. 

    Tobie tak, innym niekoniecznie. 

     

    Nie lubię być gołosłowny.... już tu na forum było sporo tematów jak to "narzeczony" wydaje :nasze" pieniądze na "obce dziecko"... Aby było tragiczniej znam sporo dokładnie takich samych przypadków z mojego otoczenia. 

    Z protestami zawsze jest problem. Dziecko ma problem bo jakaś pani "zabiera" jej tatusia,  partnerka, ponieważ dziecko zabiera sporo czasu. Trzeba szukać Salomonowego rozwiązania. 

    Nie zrozumiałem ostatniego zdania, rozwiń je - proszę. 


  4. 14 minut temu, Unlan napisał:

    Dzietnej możesz wypomnieć hipokryzję, jeśli się będzie czepiać alimentów na twoje dziecko. 

    No i? Tak jak on musiałby dostosować swoje życie i życie swoich dzieci do mnie i moich dzieci. 

    A myślisz, że urlop z własnym współmałżonkiem też dochodzi za każdym razem do skutku? 

    Ale starać się zawsze można. 

    Hipokryzja to nader powszechne zjawisko. 

    Wydatki na dziecko to nie tylko alimenty....

    Zaczyna się robić skomplikowanie.... zwłaszcza jak będą wybuchać różnego rodzaju protesty....

    Mi urlop z żoną zawsze dochodził do skutku....

    Masz rację próbować warto i należy... Skorzystam z rady jak będzie ze mną gorzej. 


  5. 8 minut temu, Julia32 napisał:

    Ja z mezem nie mamy problemow z naszymi ex, ale to pewnie kwestia charakteru. Z dziecmi zawsze fajnie czas spedzamy.  Ja mysle ,ze to tez wynika z jego kultury,gdzie nawet dzieci sasiadow i  znajomych sa traktowane jak swoje wlasne i kazdy sobie nawzajem pomaga. Nawet w UK tam,gdzie sa afrykanskie spolecznosci zauwazylam, ze dzieci mowia do innych ciocia a wcale to nie sa ich prawdziwe ciocie tylko np kolezanki ich matki, wszystko robia razem,jedni drugim dzieci pilnuja, wspolnie gotuja,imprezuja itp takze zalezy od wychowania. 

    Wszystko zależy od ludzi.... Masz zatem sporo szczęścia, bo możesz budować normalną relację. 


  6. 1 godzinę temu, Unlan napisał:

    No jak sobie wzięli kobiety bezdzietne, to potem tak to wygląda. A samotne dzietne przeważnie same pobierają alimenty na swoje dzieci i same są niejednokrotnie tymi pijawkami dla nowych pań ojców ich dzieci. Wniosek? Bardzo prosty. 

    Jeśli byłabym samotną matką, to dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? Ja wcale z nim nie muszę mieszkać. A jak bym mieszkała, to przecież w minimalnym stopniu on musiałby się też zająć moim dzieckiem. I vive versa. 

    Mając rentę można pracować. Nie zarabiasz 7 tysięcy do ręki, żebyś na tym stracił. 

    Byłe różne wersje... były bezdzietne, były z dziećmi... Zatem wniosek poprawny ale tylko częściowo. 

    Dlaczego? Bo swoje życie, życie swoich dzieci musiałabyś dostosowywać do życia jego byłej i jego dzieci... 

    Układ który opisałaś przerabiała moja koleżanka. Ona z dzieckiem, on z dziećmi (prawie dorosłymi).... mieszkali osobno. Przez długi czas nawet nie udało im się wyjechać na krótkie wakacje... mało tego przy spotkaniach były zgrzyty bo coś tam, coś tam...

    Różnie jest z ZUS-em.... On uzdrawiają ludzi jak Jezus. 


  7. 4 minuty temu, Unlan napisał:

    A z czym problem postawić od początku sprawę jasno? Jak się ma dziecko, to się szuka partnerki, która też ma dziecko. Wtedy ona musi zweryfikować swoje ewentualne pretensje odnośnie matki dziecka partnera. Druga sprawa, kto powiedział, że od razy trzeba się żenić, czy mieszkać ze sobą. Wiele kobiet chce mieć faceta, a niekoniecznie chce z nim mieszkać. 

    Jeśli szpital jest twoją noclegownią przez tyle czasu, to może warto by było postarać się o rentę i zmienić pracę? I zabrać się za umiarkowany sport, żeby to serce wzmacniać. 

    W tym roku to nie serce....

    Renta? Muszę z czegoś żyć, dziecko musi z czegoś żyć....

    Od początku sprawę postawić jasno.... Mam wokół siebie kilka takich przypadków, gdzie sprawa była postawiona jasno. Tylko, że w trakcie trwania związku okazało się, że rzeczywistość mija się z założeniami.... Miło być miło i bezproblemowo a tu ciągle jakieś ograniczenia. Matka dziecka - brawo za czytanie w moich myślach.... Ani dziecko, ani matka nie znikają z życia, mało tego kontakt przy normalnym podejściu do dzielenia się obowiązkami jest bardzo duży... Bo trzeba się uzupełniać i wymieniać obowiązkami jak każde pracuje. Rozumiem, że Tobie by taka sytuacja nie przeszkadzała.... 

     


  8. 1 minutę temu, Julia32 napisał:

    No wlasnie. Dla mnie to jest nienormalne wiedziec,ze ktos ma dziecko/dzieci z poprzedniego zwiazku, swiadomie i dobrowolnie zgodzic sie na taki zwiazek,a pozniej prowadzic chora rywalizacje z tymi dziecmi. To przeciez wiadomo,ze tylko egoisci mysla w taki sposob,ze ojciec lub matka przestana dbac o potrzeby tych dzieci i zajma sie tylko ich potrzebami. Kiedys czytalam o kobiecie,ktora ma pretensje do partnera"ze ten nie zabral jej na randke tylko spedzil urodziny z dzieckiem"-po prostu chora rywalizacja. Ja teraz wychowuje rowniez syna mojego meza z poprzedniego zwiazku I traktuje go po rowno z corka-NIE robie wyroznien. Oboje dostaja nagrody i kary bez wyjatku. Razem spedzamy czas I NIE widze w tym problemu,moj maz tez nie widzi problemu,ze moja corka nie jest biologicznie jego i I tez dzieci traktuje po rowno-dlatego napisalam, ze w UK jest inne podejscie do tego

    Nie wiem, jak to wygląda w innych miejscach, ale często właśnie występuje rywalizacja w takiej formie jak opisałaś. Do tego dochodzi gra byłych partnerów za pomocą dziecka.... A temat kto jest ważniejszy.... Z tego powodu rozpadają się małżeństwa, w których dzieci są wspólne... a co dopiero powiedzieć o patchworkach... 


  9. 1 minutę temu, Julia32 napisał:

    Moze gdybys mieszkal w Anglii bylo by inne podejscie co do wychowywania nie swoich dzieci. Ja znam sporo par,gdzie on lub ona sa w nowy zwiazku, gdzie sa dzieci z poprzedniego zwiazku I nikt nie prowadzi chorej rywalizacji z tymi dziecmi tylko traktuje jak swoje wlasne. Dla mnie to jest nienormalne, zeby swiadomie wchodzic w zwiazek z kims kto ma dzieci i zaczynac z tymi dziecmi rywalizowac-to juz milion razy lepiej poszukac sobie kogos bezdzietnego z takim charakterkiem. Po co sie brac za kogos kto ma dzieci,skoro sie tych dzieci ewidetnie nienawidzi,a pozniej sa tragedie

    Chyba precyzyjniej nie można tego wyjaśnić. 

    Związek mojego kuzyna wisiał na włosku z powodu dziecka z poprzedniego małżeństwa. Nowa żona po urodzeniu się ich wspólnego dziecka zaczęła jazdy, bo on wciąż spotykał się z dzieckiem z pierwszego związku i wydawał na nie "ich" pieniądze.... Znała jego poglądy i sytuację przed ślubem.


  10. 9 godzin temu, Unlan napisał:

    Owszem, dzielę, tylko są tacy co jej nie chcą przyswoić. 

    Podzielę się jeszcze. Dziecko to nie przeszkoda jeśli chodzi o kolejny związek. Julka słusznie postawiła się jako przykład. Jej wyznaniowy mąż ma dziecko i ona też. Choroba serca też nie. Sama jestem sercowcem. 

     

    Hmmm. Może wiedzę przyswajam wolniej....

    Co do dziecka - temat ma wiele barw i odcieni. Zresztą jest bardzo często wałkowany zarówno na tym forum jak i w życiu. Ile było tematów, że dziecko pochłania "pieniądze" i "czas" nowej partnerki. Kilka dni temu koleżanka skarżyła się na eks jej faceta bo ta złożyła wniosek do sądu o podwyżkę alimentów. Musiałem jej wyjaśnia,ć rzeczy tak banalne i oczywiste, żę było mi aż głupio. Dla równowagi... w szpitalu leżałem z facetem , który jest w związku z kobietą - miała troje dzieci z poprzedniego związku.... Wszystkie dzieci są jego, nie tylko ostatnie wspólne... 

    Zdrowie .... w tym roku czas spędzony w szpitalach liczę w miesiącach... 

    Przykro mi, że masz problemy z sercem. 


  11. 42 minuty temu, Unlan napisał:

    Grubo po 80tce? Czyli jeszcze lepiej. Pokolenie urodzone w czasie wojny i ty myślisz, że ta pani nie usługiwała swojemu mężowi i nie tolerowała jego wyskoków? Kombinuj dalej. Wygląda na to, że dużo o małżeństwie wiedzą osoby, u których wióry leciały. 

    Hmm.... Rodzice wzywani przez nauczycielkę do szkoły na dywanik po dwóch tygodniach szkoły w pierwszej klasie dziecka, to tylko z jednego powodu. Niezłe numery musiało dziecko odstawiać. Tak naprawdę nie masz się czym chwalić. 

    Nie bredzę, tak było. Takie było podejście. Zapytaj te małżeństwa, kto komu w domu do tej pory usługuje. Z racji swojego wieku i dużych ilości rodzeństwa u moich rodziców, to mam dość trochę tych wzorowych starszych małżeństw po 70tce i w każdym, ale to w każdym, to kobieta brała na domowe obowiązki mimo, że też pracowała zawodowo. Mam nawet przypadek, gdzie jedna z moich ciotek wyszła za wdowca i wychowała mu jego dzieci. O to chodzi, że jak kobieta bierze na siebie te obowiązki i o faceta dba, to facet nie ma prawa jej poniżać, umniejszać itd. Ma to docenić i to okazać, tak jak ona docenia to, że on zarabia na rodzinę. Zdecydowana większość to wie, ale jakaś część nie chce się zastosować, bo po co? 

     

    43 minuty temu, Unlan napisał:

    Grubo po 80tce? Czyli jeszcze lepiej. Pokolenie urodzone w czasie wojny i ty myślisz, że ta pani nie usługiwała swojemu mężowi i nie tolerowała jego wyskoków? Kombinuj dalej. Wygląda na to, że dużo o małżeństwie wiedzą osoby, u których wióry leciały. 

    Hmm.... Rodzice wzywani przez nauczycielkę do szkoły na dywanik po dwóch tygodniach szkoły w pierwszej klasie dziecka, to tylko z jednego powodu. Niezłe numery musiało dziecko odstawiać. Tak naprawdę nie masz się czym chwalić. 

    Nie bredzę, tak było. Takie było podejście. Zapytaj te małżeństwa, kto komu w domu do tej pory usługuje. Z racji swojego wieku i dużych ilości rodzeństwa u moich rodziców, to mam dość trochę tych wzorowych starszych małżeństw po 70tce i w każdym, ale to w każdym, to kobieta brała na domowe obowiązki mimo, że też pracowała zawodowo. Mam nawet przypadek, gdzie jedna z moich ciotek wyszła za wdowca i wychowała mu jego dzieci. O to chodzi, że jak kobieta bierze na siebie te obowiązki i o faceta dba, to facet nie ma prawa jej poniżać, umniejszać itd. Ma to docenić i to okazać, tak jak ona docenia to, że on zarabia na rodzinę. Zdecydowana większość to wie, ale jakaś część nie chce się zastosować, bo po co? 

    Widzę, że masz monopol na wiedzę, mądrość, doświadczenie itd.... Jesteś po prostu Alfą i Omegą. Gratuluję. 


  12. 54 minuty temu, Unlan napisał:

    Ja cię dobrze zrozumiałam. Dokładnie tak. Uważasz, że jak ci nie wyszło, to wiesz wszystko na temat związków. I że to norma, że ludzie się rozwodzą po kilku latach, więc tak naprawdę nie jest z tobą tak źle. 

    Ja ci powiem co ta pani w wieku grubo po 70tce, która ma 50letni staż małżeński wie o małżeństwie. Chłop musi pod,upczyć, napić się (uchlać, żeby była jasność), a jak przywali w pysk to się nie przejmuj, bo to TYLKO chłop. I nieś ten swój krzyż, boś przed Bogiem mu przysięgała. Taka jest mądrość tych starych kobiet, bo porzucona kobieta, była w społeczeństwie kobietą przegraną. Z tego co się już zdążyłam zorientować, to tobie by ta mądrość kobiet w podeszłym wieku bardzo pasowała. 

    Nie zrozumiałaś, mało tego mają wypowiedź puściłaś przez krzywe zwierciadło by wyszło na Twoje. Pani jest grubo po 80, wykształcona, nie byłaś przy rozmowie a znasz jej treść. Nawet poglądów Jej nie znasz a wciskasz Ją w odpowiednią szufladkę. Nie, nie wiem wszystkiego o związkach - ciągle się uczę od mądrzejszych od siebie. Dzięki bardzo mądrej nauczycielce zaczęliśmy ze sobą rozmawiać - ja i moja była żona. Dzięki mediacji wychowawczyni rozwiązujemy problemy dotyczące dziecka, które uczy się bardzo dobrze i jest jednym z najbardziej dopilnowanych dzieci w klasie - pod każdym możliwym względem. 


  13. 6 godzin temu, Bimba napisał:

    Nie chce mi się przepychać z gościem który postanowił na forum zastąpić Resa.

    Dziękuję za zaprezentowanie wreszcie prawdziwych twoich poglądów i życzę powodzenia w szukaniu kolejnej partnerki.

     

    W tym życiu  prawdopodobnie już nie zdążę  znaleźć  partnerki. Może  w przyszłym.  Nie mniej  bardzo dziękuję za życzenia. 


  14. 11 minut temu, Bimba napisał:

    Chyba ty wiesz mało o małżeństwie bo dość szybko zostałeś rozwodnikiem. 

    Rozmawiasz z kobietami które są w związkach od ponad dwudziestu lat, ale z tego co widzę wiedza i doświadczenie kobiet nie mają dla ciebie znaczenia.

    A z drugiej strony cieszę się że wreszcie pokazujesz swoją prawdziwą twarz.

    Byłem żonaty 10 lat, w związku z była żoną 13. Przy dzisiejszych "standardach" to bardzo długi staż. Rozumiem, że mając przeszło dwadzieścia lat stażu stajesz się wyrocznią. Jeszcze swojego życia nie przeżyłaś i nie wiesz co Cię w nim czeka. 

    • Like 1

  15. 49 minut temu, Unlan napisał:

    Nie, nie potrafisz motywować. Gdybyś to potrafił, to byś nie pisał czegoś takiego jak to, że w większości zakładow nie ma pochwał, a do niedawna było coś w stylu 10 jest na twoje miejsce. No chyba, że tego typu teksty były jak najbardziej z twojej strony i pracownik z obawy o pracę się starał.

    Szerzej, to ty popatrzyłeś jak doczytales, że autorce nie przeszkadza taki układ, tylko ten domowy mobbing. Wcześniej patrzyłeś z perspektywy wygodnego chłopa. 

    Sytuacja w zakładach zmieniła się w ciągu kilku ostatnich lat... Jak porozmawiasz z pracującymi ludźmi to zobaczysz jaki jest obraz rzeczywistości. Nigdy nie byłem właścicielem żadnego zakładu - wiec pomyliłaś się. 

    Z perspektywy wygodnego chłopa - nawet nie chce mi się tego komentować

    A z macho to poszłaś po całości. Cóż powiedzieć dobry żart jest tymfa wart. 

×