Sytuacja z wczoraj. Szpital, duza kolejka. Z gabinetu wychodzi Mama z roczną córką. Zaczyna jej zakładać legginsy i sweterek. Odzywa się Grazynka, co Pani, tak goraco. Mama spokojnie odpowiada, że córka jest po przeszczepie skory i niestety musi chronic skórę. Grazynka przymyka sie na chwilę. Mama poszla, a owa Grazynka zaczyna komentowac do pozostałych, ze matka dziwna tak ubierać dziecko. Po czym odzywam się ja i wchodzę w dyskusję z ową Panią, że nie powinna przede wszystkim zaprzatac sobie glowy cudzym zyciem. Tego samego dnia, jestem przyjęta na oddzial ze swoją córką. Czekamy w swietlicy na łóżko, dwoch chlopcow biega, krzyczy i ogolem dokazują. Moja córka jest z tych wstydliwych dzieci, siedzi mi na kolanach. Jedna z matek odzywa się, ze tak to jest nie miec rodzenstwa, że biedne te jedyne dzieci, takie dzikie. Ze rodzice dmuchają i potem nie umie z innymi sie bawic. A ja juz wkurzona, że corka ma brata, tylko jest nieśmiala i nie musi wrzeszczec i przeszkadzać innym. Jak to jest, ze tak latwo przychodzi ocenianie innych? Po co w ogole sie odzywac ?