Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Miilaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    24
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

11 Good

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Miilaa

    In vitro 2020

    Hej, Ja już prowadzona ciąże mam u swojego lekarza nie w klinice. Powiedział tak dla świętego spokoju mogę robić pappa i usg, oczywiście bym doczytała itd. Nie mam w swojej rodzinie i męża obciążeń genetycznych. A nasze invitro było z przyczyn nasienia. Dlatego uznaliśmy z mężem ze przyjmujemy jak jest i robimy samo Usg bez pappa.By nie kręcić się dodatkowo jak panuje koronka. Gdybym miała coś na usg nie tak to bym jeszcze raz robiła to usg z pappa,bo teraz robiłam to w 11 tc. Na szczęście wszystko w usg wyszło ok. Moja szwagierka w naturalnej ciąży robiła Nifty, ale to z przyczyn takich, że jej brat jest upośledzony.
  2. Miilaa

    In vitro 2020

    Lexy oczywiście że pamiętam, co prawda udzielalam się na forum 2019 pod koniec roku. Bardzo się cieszę że Kubuś wojownik oddycha i teraz to trzymam kciuki za Was by mały rósł i było już dobrze Uściski dla Ciebie i dużo pozytywnego myślenia przesyłam mamuśko Lexy Hej Kiteras, U mnie też podeszliśmy do in vitro z przyczyn nasienia. Samo podjęcie było dla nas oczywiste bez chwili zawachania. Jednak to że masz obawy to normalna ludzka rzecz, jednak jak już zaczniesz ten cały protokół zobaczysz zlapiesz wiatru w żagle bo poczujesz że 'coś działacie i coś się dzieje'. Załapaliśmy się na dofinansowanie od miasta, w kolejce czekaliśmy z 4 miesiące. Przechodziłam przez długi protokół. Wiadomo najpierw antykoncepcja i potem gonapeptyl. Jeżeli chodzi o ten etap jakoś szczególnego bólu czy jazd hormonalnych nie miałam. Na początku zastrzyki wbijał mi mąż, jednak po moim jednym ataku śmiechu podczas zastrzyku rzucił pracę 'mojego pielegniarza', i wyszło mi to na dobre bo lepiej potem się czułam jak sama sobie wbijałam igłę. Wiadomo musiałam podumać i nastawiać się że zaraz wbije sobie igłę ale z czasem nabrałam wprawy. Życie lubi różnie nas doświadczać. Cieszyłam się na stymulację że coś się realnie dzieje i mam jakis wpływ. Jednak 3 dni przed wizytą weryfikująca jak urosly mi jajeczka i przepisaniem tego zastrzyku 36 h przed pobraniem (niestety nazwa wypadła mi z głowy), nagle zmarł mój ojciec. W tym wielkim bólu chciałam to wszystko rzucić, naprawdę bo zaczęło się borykanie z tym że termin pobrania jajeczek przypadał na dzień pogrzebu i nie mogłam znieść myśli że mam przekładać swojego ojca nad szansa na dziecko na które czekałam.Moj mąż godził się na wszystko co podejmę i nie tłumaczył że już jesteśmy na końcówce i ojciec się nie obrazi. I przez to całe zamieszanie moja rodzina dowiedziała się z czym się borykamy. Wytłumaczyli mi że muszę iść dalej i nie ma nic do gadania. Chociaż pochodzę z wierzącej rodziny myślałam że będę wyklęta. Ciotka jako fachową piguła strzeliła mi zastrzyk w tylek i tak po 36h pobrano mi 16 jajeczek z czego zaplodniono 9. Szczerze powiem nie był to etap w którym bym myślała nad zapłodnieniem i ile się uda. Wtedy chyba mi już nic nie robiło, nawet jakby się nie powiodło, to byłby kolejny kamyk do mojego bólu. Po pogrzebie przyjechaliśmy do kliniki na transfer. Temat prosty przychodzę rozkładam nogi, potwierdzam czy babelek na ekranie ma nasze nazwisko i plum wrzucamy. Cały transfer trwal może z 15 minut. Na czas stymulacji nie brałam zwolnienia bo nie miałam bólów itd, na czas po transferze miałam l4 z oczywistych względów, żeby zająć głowę zajęłam się z siostrą sprawami spadkowymi i spędziłam czasu z rodziną. Po mimo troski, nie podnoszenia specjalnie dzieci, na trzech weryfikacjach beta hcg mój wynik wynosił 1.4, 0.7 i 0.6. Nie udało się zwyczajnie czułam że jest tego za dużo i postanowiliśmy zrobić przerwę. Mieliśmy pocieszenie że mamy 9 babelkow, 40-stka mi nie stuka a wrzucania kolejnego zarodka gdy nie czuję sie dobrze psychicznie to jest okaleczanie. Minęły trudne Święta Bożego Narodzenia, Sylwester i po nowym roku mąż urzadzil mi zwiedzanie weekendowe Polski tak by oderwać głowę i na jednej z takich wycieczek w fabryce piernika doszliśmy że wracamy z tematem i walczymy. W klinice przed criotranferem miała może z 2 wizyty już brałam tylko Estrofem i Luteinę bez zastrzyków. Moja lekarz jedynie na usg wyłapała, że mam częste ruchy macicy i dostałam przed transferem dodatkowy lek dożylnie. Nie czułam ekstytscji przy drugim podejściu raczej tłumaczyłam sobie na chłodno że nie mogę się nadmiernie cieszyć bo jebnie. Oczywiście myślę, że to już każdego indywidualne podejście. Ja zwyczajnie miałam flash back z poprzedniego nie powodzenia. Podeszłam na spokojnie. Po transferze wzięłam urlop, jeszcze jedna krajoznawcza wycieczkę po Polsce zrobiliśmy. Na wizyty weryfikacjyjne byłam tak sfiksowana ze nie sprawdzałam wyników w necie, mimo że miałam dostęp. I na ostatniej wizycie weryfikacyjnej lekarz sama z nas się uśmiała ze wyniki od 6 h wiszą a my nie sprawdzamy. Pogratulowała Nam bo udało się Nie dowierzałam. Miałam wyniki widziałam, widziałam pęcherzyk nie dowierzałam, przerobiłam mdłości, gonitwy do kibla zachcianki na płatki śniadaniowe i kwaśne i nie dowierzałam. 30 kwietnia miałam Usg prenatalne i wtedy uwierzyłam, że babelek to nie babelek a już mały człowiek,który fika ssie kciuka w moim brzuchu i wtedy dopiero się rozryczałam. To wszystko co przerobisz będzie Twoje i nie martw się na tej grupie będziesz miała wsparcie na bardziej głupie lub mniej głupie pytania. (Chociaż nie mowia ze nie ma głupich pytań). Ja mogłabym się wypisać z tego formum ale nie chce bo uświadamia mnie że nie byłam sama i że posiadanie dziecka każdej z Nas się uda, może szybciej może dłużej. Za każdą z Nas trzymam kciuki
  3. Miilaa

    In vitro 2020

    Iryzko gratulacje Takie wiadomości dają otuchy i Energi do walki. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i maluszków Ja ciągnę 11 tc i mam wrażenie że jak już się uda i spotkam się z moim babelkiem to będę ryczała że szczęścia i nikt inny poza nami tutaj tego niezrozumie
  4. Miilaa

    In vitro 2020

    Hej ja leczę się w INVICTA w Gdańsku. Witamy na pokładzie PS. Widzę trochę z Gdańska Nas jest
  5. Mam do sprzedania 13 fiolek Prolutex, termin ważności 1.2022. Dostarczę na terenie Trójmiasta mogę dodać też igly insulinowe.
  6. Miilaa

    In vitro 2020

    Halucyna ja już 9 tydz. Ja mam straszna fazę na owoce i niestety jak poczuje mięsko to się zwraca. Chociaż ostatnie 3 tygodnie mialam masakrę z mdłościami i brakiem sił, teraz na szczęście w tym tyg wracam do firmy. Chociaż na święta jem tylko rybę a mężowi zamówiłam z garmazu żurek i kotlety W ogóle do dziewczyn z Gdańska z INVICTA mam do odsprzedania 1opakowanie (7 fiolek) i 6fiolek Prolutex, to już podawane po transferze a z tym lekiem często są problemy by był w aptece. To jak coś chętnie odsprzedam.
  7. Miilaa

    In vitro 2020

    Zuzanna tule mocno Aja dodam że moja koleżanka ona spore problemy z endometrioza a on tragedia z plemnikami,maja córcię z invitro. Można, jasne że można, tylko się nie poddawać
  8. Miilaa

    In vitro 2020

    Oj nie gadaj. Problem nasienia to już popularny problem z niepłodnościa. Chcę tylko napisać że w klinikach też na to maja metody więc uszy do góry bo ja sama rok temu myślałam że nawet w invitro do niczego nie dojdzie. I zła byłam na świat bo wtedy i mąż i ja okaz zdrowia... Życie zaskakuje i pomysł ze może na lepsze. Z ciekawostek w latach 80-90 facetów klasyfikowali na niepłodnych gdy mieli poniżej 30 proc żywych, teraz to poniżej 4 proc, więc tak wszystko się zmienia i nie mamy wpływu bo świat biegnie a chcąc nie chcąc chemię wciągamy i taki efekt. Aja uszy do góry bo serio ten wynik za 3 miesiące może być zupełnie inny dlatego lekarz Ci powie ze nie ma sensu go robić za tydzień. Z resztą badania w klinikach to nie jest przebadane nasienie 1 do 1. Na Uniwersytecie w Szczecinie mają granty na badanie nasienia w stopniu większej ilości plemników niz w klinkach.
  9. Miilaa

    In vitro 2020

    Sory wtrącę się bo trochę głupotę piszesz, bo podam na swoim przypadku mając totalnie złe wyniki nasienia i całkowita defragmentacje, jakoś nasze zarodki przeżyly 5-6 dni. To nie koniecznie musi być wina nasienia. Lepiej dopytaj się lekarza niż tak straszyć
  10. Miilaa

    In vitro 2020

    Mnie mąż zaczął przezywac golum bo mam odruch wymiotny na mięso, otwarta lodówkę, na ketchup... To będą ciekawe święta Zadzwia mnie jak w tym pierwszym trymestrze babelki rosną ja mamy super ograniczona dietę
  11. Miilaa

    In vitro 2020

    Nie załamuj się bo z tym nasieniem jest tak że zmienia się co 3 miesiące. My za nim podeszliśmy do Invitro byliśmy u androloga i mąż jeździł do Szczecina brał antybiotyki i fertilman. Trochę to pomogło ale przy kolejnych badaniach wyszło 0. Dlatego podeszliśmy do Invitro, gdzie wcześniej kazali nam zamrozić nasienie i mimo naszych obaw w laboratorium wygrzebali 6 sprawnych plemników. Lekarz jeszcze nam mówił że w razie co mogą pobrać nasienie z biopsji jądra. Do samego invitro wzięli żywe nasienie męża i też coś wygrzebali ze udało nam się zapłodnić 9 komorek. A teraz rośnie nam 8 tc. Aja tylko nie szaman i nie praw czarów nad facetem bo się będzie bardziej stresować a to nie działa na plemniki. Piszę z własnego doświadczenia.
  12. Miilaa

    In vitro 2020

    Szczerze głupio może zabrzmi ale lekarz zaleciła to brałam, podeszłam zadaniowo by nie drążyć dlaczego. Do ivf zostaliśmy skierowni że względu na parametry męża. U mnie z endometrioza ok, amh wysokie... Byłam w invicie i to było pierwsze podejście do criotransferu, bo przy pierwszym razie na świeżej blastce się nie udało(też to była sytuacja że zmarła mi bliska osoba więc miałam nasilony stres) Dlatego miałam jeszcze przy tym podejściu wlew atozybanu. Może chodziło o wyciszenie owulacji, jedynie to mi przyszło do glowy
  13. Miilaa

    In vitro 2020

    Tak bralam tylko estradiol i tyle
  14. Miilaa

    In vitro 2020

    W moim przypadku miałam criotransfer 18 dnia cyklu, lekarz mi zlecił progesteron i estradiol.
  15. Miilaa

    In vitro 2020

    Spokojnie już możesz brać zastrzyki bo na tabletkach nie ma się normalnego krwawienia. Oczywiście niech mnie która poprawi. Bo ja miałam przed zastrzykami 3 dni mocnego plamienia.
×