Mieszkamy w tym samym mieście, a prawie wcale się nie spotykamy z bratem i jego rodziną. Już jak ma dojść do spotkania, to jego żona coś robi, żeby to zablokować.
Jakoś tego wcześniej bardzo nie odczuwałam, ale teraz doszło do tego, że w sumie nawet już nie mam z kim pogadać.
Moja koleżanka, z którą do niedawna rozmawiałam okazała się być nadętym bufonem i ogólnie albo rozmawiałyśmy o jej planach albo o niczym, ewentualnie jakaś kłótnia co do sytuacji w kraju.
Nie wiem co zrobić, czy zniknąć i przestać czekać jak pies na kontakt od tych ludzi? Zlikwidować te media społecznościowe i żyć sama dla siebie?
W sumie powodują tylko frustrację. Bo nikt nie ma czasu się spotkać, a mimo to gada, że siedzi w domu i sie nudzi. Paranoja jakaś z tymi ludźmi.
A wymówką brata było ostatnio to, ze się kłócił z żoną. Co to ma wspólnego ze mną? Raczej nic.
Nie wiem jaka rada na to.