PCOS mam już zdiagnozowane ponad 10 lat temu - nie pamiętam dokładnie kiedy - tak dawno to było.
Ogólnie to mam mnóstwo różnych objawów, które prawie znikają, gdy biorę pigułki antykoncepcyjne lub inną antykoncepcję hormonalną. Dzieci mam i więcej nie chcę (wpadka na studiach, więc byłam młoda i może to "pomogło" ).
Z powodu zamieszania pandemicznego przegapiłam włożenie kolejnego ringu dopochwowego i ciągłość antykoncepcji została przerwana. Ostatni ring wyjęłam pod koniec stycznia i jakoś od 2 tygodni mam bardzo silny atak mojego PCOS: gigantyczne wzdęcia - bez chwili wytchnienia, nawet rano, gdy poprzedniego dnia prawie nic nie jem. Pryszcze, złe samopoczucie i mnóstwo innych. Przeszłam na zdrową dietę - wyczytałam w necie co jeść w PCOS a czego nie i kupiłam sonie glukometr, żeby monitorować co mi szkodzi. Wtedy okazało się, że mam stan przedcukrzycowy. Ćwiczę, biegam, zdrowo jem całe życie. Moje BMI nigdy nie przekroczyło 22, a cukier rano prawie 140 :( Po posiłkach 2h nawet do 170 skacze. Nawet jak zjem tylko warzywa :/
Poszłam więc do lekarza, który dał mi listę rzeczy do zbadania z krwi (cukier i hormony głównie), ale mam czekać aż dostanę okres i iść 3 dnia okresu. Minęło już 1,5 miesiąca od poprzedniego i ... - nie mam go. Czasami czekam aż pół roku na okres. Co robić? Iść do innego lekarza? Zrobić badanie BEZ czekania na okres? Jak pokonać te koszmarne wzdęcia? Gdy ubiorę spodnie to ścisk i ból są niemożliwe :( Niedługo zaczynam nową pracę i nie wiem jak sobie poradzę w takim stanie :(
Jest ktoś, kto pogada?