Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

adusia198

Zarejestrowani
  • Zawartość

    13
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Mamy się zobaczyć po świętach. Nie wiem, co nam da to spotkanie. Nie sądzę, że miło się zaskoczę i usłyszę "nie chcę bez Ciebie żyć" mam nadzieję, że się nie rozkleję i, że jakoś te uczucia w nas się odnowią
  2. No najwyraźniej. Nawet obca osoba się na niego wkurza ja właśnie zawsze byłam miła, ułożona i do rany przyłóż. Może czas to zmienić
  3. Gdy go zapytałam, czego oczekuje od swojej partnerki, powiedział mi, że tego wszystkiego, co ja mu dawałam. To już w ogóle nie wiem, co myśleć po takich słowach...
  4. A czy po słowach "czuję, że to nie to" można jeszcze liczyć na powrót?... Nie powiedział mi wprost "Nie kocham Cię", ale o czym te słowa znaczą... Bardzo się boję, że stracę go na zawsze.
  5. Czy co mam zrobić? Zerwać z nim kontakt całkowicie? Czy odciąć się na chwilę? Czy rozmawiać tak, jak od tych paru dni?
  6. Nikogo nie poznał i nie ma na oku... wiem to i jestem w 100% co do tego przekonana... Czy modlitwa nam coś pomoże, jeśli sami sobie nie radzimy? On pochodzi z głęboko wierzącej rodziny choć sam wierzy mniej, ja natomiast też jestem osobą w jakimś stopniu wierzącą, ale nie wiem czy modlitwa pomoże...
  7. Dlatego, że jestem strasznie uczuciową osobą i nie skaczę z kwiatka na kwiatek. Mam chyba duszę niepoprawnej romantyczki, bo wierzę w szczęśliwy happy end tej historii...
  8. Mnie też boli taki kontakt z nim, jednak nie wiem dlaczego... jakoś jestem spokojniejsza. Wiem, że co ma być to będzie, ale dalej mam nadzieję... myślę, czy jak pozwolę mu za sobą zatęsknić i ograniczyć kontakt do zera, czy sam zdecyduje, by powalczyć o nas. Mimo, iż powiedziałam mu, że kolejny powrót nie byłby łatwy jak poprzednie...
  9. Nie zerwał ze mną kontaktu z dnia na dzień, minęło trochę od naszego rozstania, ale nadal mamy ze sobą kontakt. Pisze do mnie codziennie pierwszy. Ja nie narzucam mu się, zachowuję spokój... Nie ma nikogo na oku, z nikim nie kręci. M. nie jest typem podrywacza. Nie wiem dlaczego tak wyszło
  10. Oczywiście, że facet może zdradzić. Kobieta również. Ale nie napisałam tego wątku tutaj, by słuchać o czymś, o czym nie było mowy. Nie było żadnej zdrady, żadnej nowej dziewczyny. Nic. Więc zrozum to i uszanuj.
  11. On nie ma nikogo, wiem o tym. Nie zrobiłby mi tego. Tutaj akurat mu wierzę. Myślisz, że jak minie trochę czasu to coś się zmieni?
  12. Witajcie, chciałabym się podzielić z Wami czymś, co mnie strasznie boli i nie umiem sobie z tym poradzić. Nie umiem normalnie funkcjonować... Ja i M. jesteśmy młodzi. Mam 22 lata, a on jest rok straszy ode mnie. Poznaliśmy się w szkole średniej w 2016 roku. Powoli i do przodu brnęliśmy do tego, by być parą. Początki były piękne, M. bardzo się o mnie starał, zabiegał. Kupował kwiaty, zapraszał do kina i na kolacje. Jego mama twierdziła, że świata poza mną nie widzi. A potem było coś nie tak... jakbym to ja przejęła inicjatywę i zaczęła się starać o niego bardziej, niż o mnie. Oboje skończyliśmy szkołę i padła decyzja, że idziemy na studia, a w efekcie zamieszkamy razem, żeby było lepiej. Końcem września w 2018 r. zamieszkaliśmy razem w dużym mieście. On studiował dziennie, a ja zaocznie, w tygodniu pracowałam. Jednak moje studia okazały się nie być interesujące i z nich zrezygnowałam, dalej mieszkając z M. Było dobrze między nami, układało się, chociaż życie razem, a widywanie się w weekendy to coś całkiem innego. Nadszedł drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, przyjechał do mnie i zaczęliśmy rozmawiać o nas. Zaczął słowami "Ja widzę jak Ty się ze mną męczysz".. to była nieprawda choć myśląc, że zamieszkamy razem - będzie tego czasu dla nas więcej, a było go mniej. Usłyszałam wtedy "nie da się kogoś zmusić do miłości". Myślałam, że to jakiś kryzys... zapytałam się czy mnie nie kocha, powiedział, że kocha... więc doszliśmy do wniosku, że będziemy o siebie walczyć z całych sił. Sylwestra spędziliśmy razem. Potem oboje wróciliśmy do wynajmowanego mieszkania. Mieszkaliśmy kolejne pół roku razem, bo zdecydowałam się pójść na studia blisko mojego rodzinnego miasta. I zostawiłam go sama w tym mieszkaniu. Widywaliśmy się w weekendy, każdą wolną chwilę poświęcał mi. Studiowałam daleko od niego, ale pracowałam ta, gdzie on studiował, więc mieliśmy dla siebie dużo czasu. Nic nie wskazywało na to, że kolejny raz to zrobi. Sylwestra w 2019/20 mieliśmy spędzić w mieszkaniu z powodu mojej pracy. 30-tego grudnia przyjechał do mnie, ale bez żadnych swoich rzeczy. To było do niego niepodobne. No i się zaczęło... że nie możemy być razem, że do siebie nie pasujemy, że ja chcę mieć założyć z nim rodzinę, mieć dzieci, a on tego nie czuje, że chyba nie potrafi mnie traktować jak wcześniej, jak swoją kobietę. Mimo tego, że do tej pory nadal czasem kupował mi kwiaty, kochał się ze mną, poświęcał wolny czas itd... Dużo wtedy rozmawialiśmy i płakaliśmy oboje. Postanowił, że już pójdzie i, że wraca do domu. Nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam zostać sama w tym mieszkaniu, więc spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyszłam razem z nim. Płakałam w taksówce, w pociągu. Wszędzie. Zaproponował mi, żebym została u niego na noc. Było zbyt późno, żebym wracała do domu. Zgodziłam się. Rano powiedziałam o wszystkim jego mamie, z którą byłam blisko. Kazała nam iść na spacer i dojść do jakiegoś porozumienia. Na spacerze płakał, ja też. Mówił, że chyba jest pewien swojej decyzji, stąd ten płacz. Potem zapytał, czy spędzę z nim sylwestra. Zaprosił mnie na łyżwy, których nienawidzi. Również się zgodziłam, bo nie chciałam w takim momencie być sama. I nastał wieczór, miałam mega dołek. Strasznie płakałam. Powiedziałam mu o listach, które do niego pisałam. I... on pękł? Powiedział, że dopiero teraz zrozumiał, że mnie kocha i jak wiele ja mu daję, że mnie nigdy nie zostawi i takie tam... o północy składał mi życzenia, całował, kochał się ze mną. Rano zapytałam się, czy mogę być pewna jego słów. Mówił, że tak, ale, że teraz sam sobie by nie wierzył. Z każdym "kocham Cię" z jego strony bardzo się bałam, że znowu to zrobi, a kiedy w końcu uwierzyłam i odrobinę mu zaufałam... Parę dni temu przyjechał z tymi samymi słowami na ustach i zakończył to od tak. Nawet wcześniej nie podjął próby rozmowy ze mną na ten temat... co ciekawe, od naszego rozstania minęło parę dni, ale on codziennie do mnie pisze, czasami nawet nazywa mnie Miś, Kochanie itd... mówi, że jestem dla niego tak strasznie ważna i, że tęskni za mną bardzo, ale jest mu mnie tak strasznie szkoda... Drodzy Czytelnicy, wiem, że nie da się nikogo zmusić do miłości i kierować czyimiś uczuciami, ale ja nadal mam nadzieję, że zrozumie, że mnie kocha. Żałuję tylko tego, że kiedy w grudniu 2019 r. prosił mnie o czas, ja nie uszanowałam jego prośby. Cały czas byłam przy nim. Teraz znowu codziennie jestem, mamy ze sobą kontakt, ale już nie jesteśmy razem. Usunął nasze zdjęcia z fb, wszystko, co nas łączyło... Myślicie, że jeśli powiem mu, że nie chcę mieć z nim kontaktu i jak on zobaczy, jak wygląda życie beze mnie to czy coś się zmieni? Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez M...
×