Hej, wiem, że ten wątek pojawiał się wielokrotnie, ale potrzeba odświeżenia się odezwała, może jakieś nowe historie
Może ja zacznę. W zeszłym roku zaczęłam studia. Trafiłam do super ćwiczeniowca na mój ulubiony przedmiot. Od początku widziałam, że wyłapał mnie w tłumie i czasami się uśmiechał, ale tutaj muszę opisać jego charakter. Jest to człowiek anioł, dosłownie. Super kontakt ma ze wszystkimi, dżentelmen jakich mało, spokojny, chyba romanse mu nie w głowie. Żony nie ma. Poszłam w połowie semestru na pierwszy dyżur, niesamowicie nam się rozmawiało, więc postanowiłam przychodzić na kolejne. On o mnie wypytywał, oglądał moje zdjęcia z wyjazdów, teraz to może napisać o mnie Wikipedię z czasem na ćwiczeniach uśmiechał się już konkretnie do mnie, patrzył się i mieliśmy kilka wymian zdań bez słów - taki wewnętrzny język. Z czasem ludzie w grupie zaczęli coś podejrzewać, a ja dalej nie wiedziałam co odpowiadać, bo sama nie wiedziałam na czym stoję. Przed egzaminem widział mój stres i podał zagadnienia, które będą. Na egzaminie trafiliśmy razem do sali, sprawdził mi pracę od razu, a potem to on wpisał mi ocenę. Po egzaminie zmieniliśmy trochę podejście, zaczęliśmy chodzić na spacery, rozmawiać o wszystkim. Pytanie czy któraś z Was miała podobną sytuację i było to czysto przyjacielskie? Powiem tylko jeszcze, że jest mega nieśmiały i rzuca czasami jakimiś tekstami, ale więcej nic nie zrobi. Jakieś przeczucie mam, ale wiadomo, jak to jest z nami kobietami Ja też jestem wycofana, więc niewiele zrobię. No chyba, że miałabym 100% pewności co do naszej relacji. Stąd ten wpis i nadzieja na pomoc.
Dzięki!