Witam Was,
Jestem tutaj na forum od jakiegoś roku ale się nie udzielam tylko obserwuje i pobieram informacje. Pisałam może raz jak się witałam i tyle....ale nastał czas kiedy potrzebuje odrobinę wsparcia...
Moja historia w skrócie... Nie mogę zajść w ciążę naturalnie od zawsze z powodów skutków ubocznych leczenia chemioterapia i naświetlaniami w dzieciństwie. Już od zawsze przyjmuje Cycloprogynove w celu wywoływania miesiączki bo bez tego odrazu się czuje jakbym przechodziła menopauze. Powiedziano mi jakieś 12 lat temu że mam słabe komórki jajowe (obecnie mam 31 lat) więc korzystam z komórki jajowej od dawczyni w Invicta w Gdańsku. W zeszłym roku zaczęliśmy starania z pomocą kliniki....szybko znalazły się komórki jajowe dawczyni ,zaplodnilo sie Nam 8 maluszków no i byłam przygotowywana do transferu ale w trakcie wykryto że mam wodniaka jajowodu i skierowano mnie na laparoskopie. Niestety przez COVID wszystko było odwołane kilkukrotnie i tak po 5 miesiącach w styczniu byłam wreszcie w szpitalu...w trakcie przygotowań do laparoskopii okazało się że mam również torbiel na jajniku a w dzień operacji z samego rana wyszło na jaw że mam drugiego wodniaka na drugim jajowodzie. Podczas operacji okazało się że trzeba usunąć jajowody i tak się stało podłamałam się trochę (pomimo że i tak wiedziałam że mam słabe komórki i naturalnie nie zajde w ciążę ale miałam nadzieję na cud). Obecnie już za około 2 tygodnie mam zacząć przyjmować estrofem i 20.03 jadę do kliniki na USG i badania (które się przez ten czas już przedawniły) no i będziemy ustalać termin transferu. Mam strasznie mieszane uczucia...nie wiem czy jest jakaś szansa żeby za pierwszym podejściem się udało? Co Wy o tym wszystkim myślicie?