Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Catherine93

Zarejestrowani
  • Zawartość

    31
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

1 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Wiem, ze jest masa takich wątków tutaj, ale chciałam sie po prostu wyżalić:/.Mam 6 miesięcznego synka. Zaraz po porodzie wprowadziłam się do rodzinnego domu narzeczonego w którym mieszka z matka. Od samego początku kontrolowała wszystko co robię przy synku. Kiedy szlam zmieniać mu pieluszkę to za każdym razem przychodziła patrzeć. Non stop we wszystko ingerowała. Kiedy nie chcieliśmy słuchać jej rad obrażała się.Wiedziala wszystko najlepiej. Synek od początku był straszna maruda. Kiedy go uspokajałam,za każdym razem wyrywała go ode mnie bo ona wie lepiej jak uspokoić dziecko...Wtrącała się do naszych kłótni, bo skoro mieszkamy razem to ona ma do tego prawo. Narzeczony nie protestował..Mojemu narzeczonemu i jej przeszkadzało to ze jestem cicha osoba(w stosunku do niej) praktycznie jej nie znałam a nie jestem taka ze od razu staje się dusza towarzystwa. Zasugerowała nawet żebym poszła do terapeuty! Dla świetego spokoju, gadałam o dupie marnie ale ileż można?! Jeśli chodzi o nią to nie ruszała sie w ogóle z domu. Byłam skazana na siedzenie z nia od rana do wieczora. Bo gdybym poszła na pół dnia do pokoju to od razu by na mnie gadała. Kiedyś po kłótni z moim nie miałam ochoty wgl gadać z nią, przy kolejnym spieciu wypomniała mi ze siedziałam cały dzień i słowem się do niej praktycznie nie odezwałam. Zawsze patrzyła mi na ręce, kiedy sprztalam łazienkę przychodziła co chwile i patrzyła pod pretekstem wzięcia czegoś.. najeżdżała na moja mamę ze wgl do niej nie dzwoni, ze to nienormalne,ze powinnnybyc jakieś relacje. Kiedyś zamówiłam sobie mebel do pokoju, zapytała czy był drogi, odp ze nie. Cały dzień potem chodzila obrażona, poskarżyła się narzeczonemu ze nie powiedziałam jej ile dokładnie kosztował i poczuła się jak intruz... mój oczywiście przyznał jej racje. Zacisnęłam żeby i przeprosiłam. Wiedzialam ze za kilka dni wyjedzie na 2 mies do pracy. Kiedy wyjechała wiedzialam ze jak tylko wróci to ja tego juz wszystkiego nie wytrzymam. Wygarnęłam wszystko narzeczonemu. Zaproponowalam zebsmy coś wynajęli, miałam odłożone pieniądze,rodzice tez by pomogli. I tu zaczął sie problem. Powiedzial ze nie będzie wydawał kasy na jakieś gowniane mieszkanie skoro tu jest duży dom z ogrodem I chce żeby jego syn miał normalne dzieciństwo... a ja chciałabym mieć normalne życie i swobodę.. wyjechałam z synkiem do moich rodziców,rozstaliśmy się na jakiś czas. Jestem teraz u niego. Ona pewnie niedługo wróci, weszłam z ciekawości na jego telefon zobaczyć o czym z nią pisze. Widziałam ze wygarnął jej wszystko, ze byłam dzielna ze wytrzymywalam tutaj, ze wiecznie się o co mnie czepiali, a ja to znosiłam bo jestem dobra osoba i chciałam mieć z nią dobre relacje, ale nikt by tego nie wyrrzymal, wygarnął ze nie ma swojego życia itp.. ona nazwała mnie między innymi gburem. Po tych wiadomościach wiem ze nie zostanę tutaj gdy ona wróci. Nie wiem już co robić, nie chce mu mówić ze czytałam te wiadomości bo to nie w porządku. Ale z drugiej strony on bedzie mi mydlił oczy ze ona sie zmieniła... jakimi argumentami do niego trafić? Nie mam już sily
  2. Catherine93

    Dlaczego teściowe to takie cholery

    z nią nie będę na pewno. Jest mi tylko żal mojego związku
  3. Catherine93

    Dlaczego teściowe to takie cholery

    Chodzi mi już o całokształt. Czyli kontrolowanie mnie na każdym kroku
  4. Wiem, ze jest masa takich wątków tutaj, ale chciałam sie po prostu wyżalić:/.Mam 6 miesięcznego synka. Zaraz po porodzie wprowadziłam się do rodzinnego domu narzeczonego w którym mieszka z matka. Od samego początku kontrolowała wszystko co robię przy synku. Kiedy szlam zmieniać mu pieluszkę to za każdym razem przychodziła patrzeć. Non stop we wszystko ingerowała. Kiedy nie chcieliśmy słuchać jej rad obrażała się.Wiedziala wszystko najlepiej. Synek od początku był straszna maruda. Kiedy go uspokajałam,za każdym razem wyrywała go ode mnie bo ona wie lepiej jak uspokoić dziecko...Wtrącała się do naszych kłótni, bo skoro mieszkamy razem to ona ma do tego prawo. Narzeczony nie protestował..Mojemu narzeczonemu i jej przeszkadzało to ze jestem cicha osoba(w stosunku do niej) praktycznie jej nie znałam a nie jestem taka ze od razu staje się dusza towarzystwa. Zasugerowała nawet żebym poszła do terapeuty! Dla świetego spokoju, gadałam o dupie marnie ale ileż można?! Jeśli chodzi o nią to nie ruszała sie w ogóle z domu. Byłam skazana na siedzenie z nia od rana do wieczora. Bo gdybym poszła na pół dnia do pokoju to od razu by na mnie gadała. Kiedyś po kłótni z moim nie miałam ochoty wgl gadać z nią, przy kolejnym spieciu wypomniała mi ze siedziałam cały dzień i słowem się do niej praktycznie nie odezwałam. Zawsze patrzyła mi na ręce, kiedy sprztalam łazienkę przychodziła co chwile i patrzyła pod pretekstem wzięcia czegoś.. najeżdżała na moja mamę ze wgl do niej nie dzwoni, ze to nienormalne,ze powinnnybyc jakieś relacje. Kiedyś zamówiłam sobie mebel do pokoju, zapytała czy był drogi, odp ze nie. Cały dzień potem chodzila obrażona, poskarżyła się narzeczonemu ze nie powiedziałam jej ile dokładnie kosztował i poczuła się jak intruz... mój oczywiście przyznał jej racje. Zacisnęłam żeby i przeprosiłam. Wiedzialam ze za kilka dni wyjedzie na 2 mies do pracy. Kiedy wyjechała wiedzialam ze jak tylko wróci to ja tego juz wszystkiego nie wytrzymam. Wygarnęłam wszystko narzeczonemu. Zaproponowalam zebsmy coś wynajęli, miałam odłożone pieniądze,rodzice tez by pomogli. I tu zaczął sie problem. Powiedzial ze nie będzie wydawał kasy na jakieś gowniane mieszkanie skoro tu jest duży dom z ogrodem I chce żeby jego syn miał normalne dzieciństwo... a ja chciałabym mieć normalne życie i swobodę.. wyjechałam z synkiem do moich rodziców,rozstaliśmy się na jakiś czas. Jestem teraz u niego. Ona pewnie niedługo wróci, weszłam z ciekawości na jego telefon zobaczyć o czym z nią pisze. Widziałam ze wygarnął jej wszystko, ze byłam dzielna ze wytrzymywalam tutaj, ze wiecznie się o co mnie czepiali, a ja to znosiłam bo jestem dobra osoba i chciałam mieć z nią dobre relacje, ale nikt by tego nie wyrrzymal, wygarnął ze nie ma swojego życia itp.. ona nazwała mnie między innymi gburem. Po tych wiadomościach wiem ze nie zostanę tutaj gdy ona wróci. Nie wiem już co robić, nie chce mu mówić ze czytałam te wiadomości bo to nie w porządku. Ale z drugiej strony on bedzie mi mydlił oczy ze ona sie zmieniła... jakimi argumentami do niego trafić? Nie mam już sily
  5. Catherine93

    Teściowa z piekła rodem

    Wiem, ze jest masa takich wątków tutaj, ale chciałam sie po prostu wyżalić:/.Mam 6 miesięcznego synka. Zaraz po porodzie wprowadziłam się do rodzinnego domu narzeczonego w którym mieszka z matka. Od samego początku kontrolowała wszystko co robię przy synku. Kiedy szlam zmieniać mu pieluszkę to za każdym razem przychodziła patrzeć. Non stop we wszystko ingerowała. Kiedy nie chcieliśmy słuchać jej rad obrażała się.Wiedziala wszystko najlepiej. Synek od początku był straszna maruda. Kiedy go uspokajałam,za każdym razem wyrywała go ode mnie bo ona wie lepiej jak uspokoić dziecko...Wtrącała się do naszych kłótni, bo skoro mieszkamy razem to ona ma do tego prawo. Narzeczony nie protestował..Mojemu narzeczonemu i jej przeszkadzało to ze jestem cicha osoba(w stosunku do niej) praktycznie jej nie znałam a nie jestem taka ze od razu staje się dusza towarzystwa. Zasugerowała nawet żebym poszła do terapeuty! Dla świetego spokoju, gadałam o dupie marnie ale ileż można?! Jeśli chodzi o nią to nie ruszała sie w ogóle z domu. Byłam skazana na siedzenie z nia od rana do wieczora. Bo gdybym poszła na pół dnia do pokoju to od razu by na mnie gadała. Kiedyś po kłótni z moim nie miałam ochoty wgl gadać z nią, przy kolejnym spieciu wypomniała mi ze siedziałam cały dzień i słowem się do niej praktycznie nie odezwałam. Zawsze patrzyła mi na ręce, kiedy sprztalam łazienkę przychodziła co chwile i patrzyła pod pretekstem wzięcia czegoś.. najeżdżała na moja mamę ze wgl do niej nie dzwoni, ze to nienormalne,ze powinnnybyc jakieś relacje. Kiedyś zamówiłam sobie mebel do pokoju, zapytała czy był drogi, odp ze nie. Cały dzień potem chodzila obrażona, poskarżyła się narzeczonemu ze nie powiedziałam jej ile dokładnie kosztował i poczuła się jak intruz... mój oczywiście przyznał jej racje. Zacisnęłam żeby i przeprosiłam. Wiedzialam ze za kilka dni wyjedzie na 2 mies do pracy. Kiedy wyjechała wiedzialam ze jak tylko wróci to ja tego juz wszystkiego nie wytrzymam. Wygarnęłam wszystko narzeczonemu. Zaproponowalam zebsmy coś wynajęli, miałam odłożone pieniądze,rodzice tez by pomogli. I tu zaczął sie problem. Powiedzial ze nie będzie wydawał kasy na jakieś gowniane mieszkanie skoro tu jest duży dom z ogrodem I chce żeby jego syn miał normalne dzieciństwo... a ja chciałabym mieć normalne życie i swobodę.. wyjechałam z synkiem do moich rodziców,rozstaliśmy się na jakiś czas. Jestem teraz u niego. Ona pewnie niedługo wróci, weszłam z ciekawości na jego telefon zobaczyć o czym z nią pisze. Widziałam ze wygarnął jej wszystko, ze byłam dzielna ze wytrzymywalam tutaj, ze wiecznie się o co mnie czepiali, a ja to znosiłam bo jestem dobra osoba i chciałam mieć z nią dobre relacje, ale nikt by tego nie wyrrzymal, wygarnął ze nie ma swojego życia itp.. ona nazwała mnie między innymi gburem. Po tych wiadomościach wiem ze nie zostanę tutaj gdy ona wróci. Nie wiem już co robić, nie chce mu mówić ze czytałam te wiadomości bo to nie w porządku. Ale z drugiej strony on bedzie mi mydlił oczy ze ona sie zmieniła... jakimi argumentami do niego trafić? Nie mam już sily
  6. Wiem, ze jest masa takich wątków tutaj, ale chciałam sie po prostu wyżalić:/.Mam 6 miesięcznego synka. Zaraz po porodzie wprowadziłam się do rodzinnego domu narzeczonego w którym mieszka z matka. Od samego początku kontrolowała wszystko co robię przy synku. Kiedy szlam zmieniać mu pieluszkę to za każdym razem przychodziła patrzeć. Non stop we wszystko ingerowała. Kiedy nie chcieliśmy słuchać jej rad obrażała się.Wiedziala wszystko najlepiej. Synek od początku był straszna maruda. Kiedy go uspokajałam,za każdym razem wyrywała go ode mnie bo ona wie lepiej jak uspokoić dziecko...Wtrącała się do naszych kłótni, bo skoro mieszkamy razem to ona ma do tego prawo. Narzeczony nie protestował..Mojemu narzeczonemu i jej przeszkadzało to ze jestem cicha osoba(w stosunku do niej) praktycznie jej nie znałam a nie jestem taka ze od razu staje się dusza towarzystwa. Zasugerowała nawet żebym poszła do terapeuty! Dla świetego spokoju, gadałam o dupie marnie ale ileż można?! Jeśli chodzi o nią to nie ruszała sie w ogóle z domu. Byłam skazana na siedzenie z nia od rana do wieczora. Bo gdybym poszła na pół dnia do pokoju to od razu by na mnie gadała. Kiedyś po kłótni z moim nie miałam ochoty wgl gadać z nią, przy kolejnym spieciu wypomniała mi ze siedziałam cały dzień i słowem się do niej praktycznie nie odezwałam. Zawsze patrzyła mi na ręce, kiedy sprztalam łazienkę przychodziła co chwile i patrzyła pod pretekstem wzięcia czegoś.. najeżdżała na moja mamę ze wgl do niej nie dzwoni, ze to nienormalne,ze powinnnybyc jakieś relacje. Kiedyś zamówiłam sobie mebel do pokoju, zapytała czy był drogi, odp ze nie. Cały dzień potem chodzila obrażona, poskarżyła się narzeczonemu ze nie powiedziałam jej ile dokładnie kosztował i poczuła się jak intruz... mój oczywiście przyznał jej racje. Zacisnęłam żeby i przeprosiłam. Wiedzialam ze za kilka dni wyjedzie na 2 mies do pracy. Kiedy wyjechała wiedzialam ze jak tylko wróci to ja tego juz wszystkiego nie wytrzymam. Wygarnęłam wszystko narzeczonemu. Zaproponowalam zebsmy coś wynajęli, miałam odłożone pieniądze,rodzice tez by pomogli. I tu zaczął sie problem. Powiedzial ze nie będzie wydawał kasy na jakieś gowniane mieszkanie skoro tu jest duży dom z ogrodem I chce żeby jego syn miał normalne dzieciństwo... a ja chciałabym mieć normalne życie i swobodę.. wyjechałam z synkiem do moich rodziców,rozstaliśmy się na jakiś czas. Jestem teraz u niego. Ona pewnie niedługo wróci, weszłam z ciekawości na jego telefon zobaczyć o czym z nią pisze. Widziałam ze wygarnął jej wszystko, ze byłam dzielna ze wytrzymywalam tutaj, ze wiecznie się o co mnie czepiali, a ja to znosiłam bo jestem dobra osoba i chciałam mieć z nią dobre relacje, ale nikt by tego nie wyrrzymal, wygarnął ze nie ma swojego życia itp.. ona nazwała mnie między innymi gburem. Po tych wiadomościach wiem ze nie zostanę tutaj gdy ona wróci. Nie wiem już co robić, nie chce mu mówić ze czytałam te wiadomości bo to nie w porządku. Ale z drugiej strony on bedzie mi mydlił oczy ze ona sie zmieniła... jakimi argumentami do niego trafić? Nie mam już sily
  7. Catherine93

    Kiedy ojciec może zabierać dziecko do siebie?

    On tego nie rozumie. Uważa, że tak samo dobrze jak ja opiekuje się naszym dzieckiem. Potrafi wszystko zrobić i nie jestem niezastąpiona. Mówi ze jestem egoistka i pozaluje
  8. Witajcie. Jestem mamą 5 miesięcznego dziecka, jakiś czas temu rozstałam się z partnerem. Chcę zabrać dziecko do siebie na półtorej dnia. Nie karmie piersią. Czy to daje mu powód do tego że może go zabrać? Proszę o pomoc. Nie wiem co robić
  9. Witajcie. Jestem mamą 5 miesięcznego dziecka, jakiś czas temu rozstałam się z partnerem. Chcę zabrać dziecko do siebie na półtorej dnia. Nie karmie piersią. Czy to daje mu powód do tego że może go zabrać? Proszę o pomoc. Nie wiem co robić
  10. Witajcie. Jestem mamą 5 miesięcznego dziecka, jakiś czas temu rozstałam się z partnerem. Chcę zabrać dziecko do siebie na półtorej dnia. Nie karmie piersią. Czy to daje mu powód do tego że może go zabrać? Proszę o pomoc. Nie wiem co robić
×