Jutro idę do mojej pierwszej pracy w tym roku. Zatrudnili mnie jako "pomoc kuchenną".
Nie dość, że w moim stroju wyglądam jak ...ka (muszę nosić jakąś głupią chustę na łbie i do tego związane włosy) to jeszcze nie wiem co miałabym tam robić, skoro klientów i tak nie ma. Najgorsze jest to że niby mówię po włosku, ale tutaj wszyscy gadają po niemiecku (tyrol here) i baba która mnie zatrudniła stała się jakoś niezbyt miła. Oprócz mnie na kuchni (która ma chyba 3m2) jest jej mąż i jeszcze jeden chłop.
Jutro mam zacząć o 11 i aż mnie trzęsie z nerwów. Na ch*j ja się tam w ogóle pchałam? Aha, no tak, muszę mieć z czego żyć.
Ch*jnia i śrut.