Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

jacek2

Zarejestrowani
  • Zawartość

    70
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

3 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Rozwód nie ma polegać na tym, że od tego momentu jedna osoba ma się na drugiej wyżywać, czy życzyć tej drugiej osobie jak najgorzej, zwłaszcza w sytuacji gdy są wspólne dzieci. Ja pisałem wielokrotnie, że mogę dawać od siebie dla dzieci najwięcej jak tylko mogę i nie będę miał z tym problemu, ale to co teraz się dzieje ewidentnie przekracza moje możliwości, a moja była chce mi jeszcze więcej dowalić.
  2. Oczywiście, że wynika, nie zapraszałbym do swojego domu przecież obcych dziewczyn nastolatek.
  3. Nie wiem co Pan ma na myśli, ale jedno wynika z drugiego.
  4. Panie, ale ja nie chcę na nikogo nic zwalać, po prostu chcę się spotykać z dziećmi najwięcej jak tylko mogę, bardzo chętnie swoje dzieci u siebie goszczę, ale niestety nic nie poradzę na to, że tego czasu jest tak malutko.
  5. Było to robić, było tamto robić, mądry człowiek po fakcie, co nadal nie zmienia faktu, że ja nie posiadam takich możliwości czasowych jak moja była, więc nie mogę się tyle samo zajmować dziećmi co ona.
  6. Ze względu na to, że dużo pracuję, a moja była prawie wcale, to nie jestem w stanie poświęcić tyle samo czasu dzieciom co była. Ja nie mam pracy 18h w tygodniu, wakacji, świat, ferii, trzynastek, itd.
  7. Tak, to logiczne, każdy z nas chciałby praocować jak najmniej, przecież do pracy nie chodzimy dla przyjemności, a po to, żeby zarobić. Spędzam z nimi najwięcej czasu ile tylko mogę, ani minuty dłużej, ani minuty krócej. Dobrze, ale czy ty nie widzisz różnicy po miedzy pracą od 8 do 11 gdzie jak wracasz do domu to możesz przygotować obiad, a pracą od 8 do 18/19 gdzie jak wracasz do domu to nie jesteś w stanie przygotować obiadu ???
  8. Co ja na to poradzę, że mam dwa wybory, albo pracować dużo, żeby więcej zarobić, żeby dzieci miały co jeść, albo mniej pracować, zarobić mniej co sie odbije ze szkodą dla dzieci. Powietrzem dzieci sie nie wykarmi. Kobieto, ja po powrocie z pracy już nawet nie myślę o gotowaniu, tylko o łóżku. 200zł to trochę za mało, mam nadzieję, że Sąd przynajmniej jak nie o połowę to obniży do tych 800zł, czyli kwota, która i tak jest powyżej średniej alimentów w Polsce. Dziecko jest decyzją zawsze obojga osób, ona mogła powiedzieć kategoryczne NIE. Ale ja już tłumaczyłem dlaczego opieka naprzemienna nie zadziała, po prostu moja była ma dom z 5 pokojami, a ja z dwoma, czyli do jednego pokoju nie mam szans upchać 4 córek na dwa tygodnie. Teraz to w ogóle nie pracuje, przecież ma wakacje. Pomóc może, ale pomoc to nie znaczy, że ma się nią zajmować, a niestety do tego się to sprowadzi w scenariuszu jak dzieci u mnie zamieszkaja, bo mnie praktycznie całe dnie nie ma w domu, a moja była w drugą stronę, całe dnie jest w domu.
  9. No dobrze, ale to się po prostu sprowadza do tego, że dzieci będą musiały same sobie ugotować i de facto same się będą musiały sobą zajmować i to wygląda absurdalnie w sytuacji gdy matka w tym samym czasie siedzi w swoim domu.
  10. Po rozwodzie sytuacja praktycznie zawsze wygląda tak, że dzieckiem zajmuje się osoba, która ma najlepsze warunki do zajmowania się dzieckiem i więcej czasu.
  11. To załóżmy, że masz firmę i nagle nadchodzi kryzys, kogo na samym początku zwalniasz ? Najbardziej wydajnych pracowników, którzy są młodzi i mają siłę czy tych mniej wydajnych, którzy młodzi już nie są, a siły też coraz mniej, ale nawet jak ten kryzys by nie wybuchnął to i tak bym raczej tam kolejnego roku nie spędził, więc jak nie teraz to bym za rok wrócił. Z tymi 4h to chodziło mi trochę o coś innego, ja wracam do domu jakoś o 19/20 a wychodzę z domu o 7, czyli przez te 12h dom jest pusty, nie mógłbym tak funkcjonować, gdybym miał dzieci w domu, więc musiałbym np o 15 zwalniać się z pracy, jechać do domu, gotować obiad, jeść obiad i jechać znowu do pracy, czyli na tym mógłbym stracic jakieś 4h, zwłaszcza, że posiłki to nie tylko obiady, ale również śniadania, śniadania do szkoły, od czasu do czasu jakieś desery, itd. nie mam możliwości przestawienia się na taki tryb życia. Może dlatego, że jedzenie na mieście zajmuje mi zdecydowanie mniej czasu ??? Spacer do knajpy powiedzmy 10 minut, 10 minut czekania na jedzenie, 15 minut zjedzenie i 10 minut powrót do pracy, razem niecała godzina, natomiast w drugim wariancie 30 minut powrót do domu, 1-1,5h przyrządzenie obiadu 20 minut zjedzenie obiadu, 30 minut powrót do roboty, razem jakieś 3h. Nie znam statystyk, ale nawet jeśli by to dotyczyło 99,9% to nic nie zmieni faktu, że dzieci chcą mieć swój własny pokój tylko dla siebie. Nie wzięłaś pod uwagę jednej rzeczy, ja kupując mieszkanie będę musiał spłacać kredyt z tych 600zł, moja była dostaje 1,2tys zł i niczego spłacać nie musi. Po za tym kupowanie 5 pokojowego mieszkania przeze mnie jest teraz trochę bez sensu, najstarsze wyfruną z gniazdka za 5-7 lat, będą już raczej żyły po swojemu. To logiczne, jak wychodzisz z domu samego rana, a wracasz pod wieczór, to możesz mieć wrażenie, że osoba, która wyszła później z domu i wróciła zdecydowanie wcześniej, ze ta osoba nie ruszyła się z domu. Na razie niczego nie obaliłaś po za chochołami, które sama sobie postawiłaś. Wręcz przeciwnie, bardzo wiele bym dał, żeby móc spędzać z dziećmi zdecydowanie więcej czasu. Też nie planowałem mieć czwórki dzieci, myślałem, że na trzecim sie zakończy i tyle. Spotykam się z córkami częściej, niż dwie soboty w miesiącu, tylko, że mojej byłej najbardziej zależy na opiece naprzemiennej, ewentualnie mam brać je do siebie na tydzień, a ona na weekendy. Oczywiście obie propozycje są absurdalne, zamieszkanie u mnie sprowadzi się do tego, ze po pierwsze nie będą miały swoich własnych pokoi, a po drugie w praktyce oznacza to, że nie będą mieszkały ze mną, tylko same, bo mnie cały dzień nie ma w domu. Moja była ma mieszkanie w której każda ma swój własny pokój i ma zdecydowanie luźniejszy grafik.
  12. Oczywiście, że przeszkadzał i to bardzo, ale miałem jeszcze na tyle siły, żeby normalnie pracować, oczywiście nadal mam, ale to już w moim wypadku tak fizyczna praca jest niczym innym jak stąpaniem po kruchym lodzie. Jeszcze może trochę i bym pociągnął, ale wiadomo czym się kończy stąpanie po kruchym lodzie. Jeżeli masz pracę np od 8 do 11-12 to jest ci łatwiej pewne rzeczy wykonać w domu, niż jak masz pracę załóżmy od 8 do 18. Jak cię nie ma w domu, to nawet i 20 minut to dużo. No i to jest główny argument dlaczego dzieci nie mogą ze mną zamieszkać, a z moją byłą tak, ponieważ moja była jest w domu w tych godzinach, kiedy dzieci jedzą obiad, robią pranie, czy odrabiaja lekcję, a mnie ewidentnie nie ma, więc w praktyce sprowadziłoby się to do tego, że dzieciaki musiałyby być zdane same na siebie. Szanowna Pani, ja nie jadam na mieście dlatego, żeby zaimponować ludziom i przekazać im jaki to ja jestem ważny, że jem na mieście, a nie w domu. Jem na mieście dlatego, że nie mam fizycznie czasu sobie gotować sam w domu, a skoro nie mam czasu, żeby dla siebie samego ugotować to tymbardziej nie będę miał czasu, żeby ugotować dla 5-ciu osób, a co do używek, to ani nie piję, ani nie palę, więc nie wiem o czym Pani mówi. Nie, nie jest normalne, ja sam przez większość swojego dzieciństwa nie miałem własnego pokoju i doskonale pamiętam, że za dzieciaka brakowało mi takiego własnego kąta, który byłby tylko mój. Po za tym dziewczynki mieszkają już w domu, w którym każda ma swój własny pokoik, więc jakie jest prawdopodobieństwo, że będą w ogóle chciały mieszkać w miejscu, gdzie nie będą miały własnego pokoju ? No takie prawdopodobieństwo jest ujemne, więc żeby w ogóle myśleć o przygarnięciu całej czwórki musiałbym mieć dom z 5-ma pokojami, a na taki dom mnie fizycznie nie stać, robiłem wyliczenia i napisałem, że rata kredytu plus koszty utrzymania dzieci są wyższe, niż obecne moje zarobki, a to mieszkanie i tak i tak było małe. Jak Boga kocham, jak jeszcze byliśmy razem to ona bardzo dużo siedziała w domu, z mojej perspektywy to ja nawet nie zauważałem, że ona z tego domu wychodzi. Nie jest to moje widzimisię, bo osobiście nie miałbym żadnego problemu z tym, żeby dzieci ze mną zamieszkały, ale sprawa się komplikuje w sytuacji gdy po pierwsze rzadko fizycznie jesteś w domu, a po drugie nie masz warunków do tego, żeby dzieci ze mną zamieszkały, ja mam małe mieszkanie z dwoma małymi pokoikami, choćbym nie wiem nawet jak bardzo się starał to nie upchnę w jednym pokoju czwórki dzieci.
  13. Tak po prostu wygląda praca nauczyciela, pracujesz 18h w tygodniu, zarabiasz średnią krajową, do tego dochodzą 13-stki, jakieś dodatki, korepetycje, itd. Co do mojej osoby, to nie wiem czy wychodzę na nieudacznika, przez te wszystkie lata pracy za granicą zarabiałem dużo, ale już zdrowie nie pozwala mi aż tyle pracować. Co do podziału ról życiowych i obowiązków to wychodzi na to, że sądy są średniowieczne, bo to sądy ustalają pobyt dziecka głównie przy matce, inne wyroki to jest rzadkość zarówno w Polsce jak i na świecie. 600-800zł nie uważam za małą kwotę, zwłaszcza, że była żona też chciała mi płacić 600zł pod warunkiem, że biorę dzieci do siebie i oczywiście mogę dalej się przepracowywać fizycznie, skutek będzie tego taki, że za 2-3 lata ląduje na wózku i już nawet nie będę mógł w stanie płacić nawet tych 600zł.
  14. To jest oczywista oczywistość nawet bez żadnych badań. Sądy praktycznie zawsze wydają postanowienie, że miejscem zamieszkania dziecka jest każde miejsce zamieszkania matki, wyjątki są bardzo nieliczne i jeżeli już się trafiają to tylko w sytuacji gdy np matka jest alkoholiczką czy narkomanką, jeżeli jest normalna to na 99% dziecko będzie mieszkało z nią. Po pierwsze ona wcale tak mało nie zarabia, po drugie ja nie zarabiam obecnie na tyle dobrze, żeby płacić więcej. Jest to fizycznie niemożliwe, to tak jakby Pan zarabiał np 1tys zł i musiał za same rachunki płacić 1,5tys zł, jest to fizycznie możliwe ? No nie. Po za tym ja nie olewam dzieci, staram się z nimi spędzać najwięcej czasu ile mogę. Czy serio Pan myśli, że pracuje dla przyjemności i specjalnie się przepracowuje, żeby tylko mieć pretekst do niespotykania się zbyt często z dziećmi ? To muszę Panu powiedzieć, że jest Pan w błędzie, gdybym tylko mógł to zapewniam Pana, że byłoby zupełnie inaczej. Jakie zacofane poglądy ?
  15. Po rozwodzie sytuacja tak wygląda w 99% rodzinach. Niestety jak już pisałem na tak duże alimenty po prostu fizycznie mnie nie stać, więc liczę na obniżkę przynajmniej do tych 800zł, co małą kwotą nie jest, ja od siebie 800zł, moja była powiedzmy 600zł, 500+ i mamy 1900zł to więcej niż wynosi minimalna w Polsce na rękę, a mimo wszystko dużo osób dorosłych zarabia minimalną i żyje. Gdyby 100% osób myślało tak jak Pan, to w życiu byśmy z jaskiń nie wyszli.
×