Jestem w związku od roku. I ogarnęłam że mam deficyt w przytulaniu.
Mój partner nie przytula się do mnie normalnie-frontalnie. Zawsze bokiem, podparty albo wogóle. Kiedy się tego domagam, ma z tym widoczny problem. Śpi do mnie tyłkiem. Jeszcze na początku związku szło go normalnie przytulić-po roku to kompletnie niemożliwe. Zawsze się wymawia i ucieka. Czy to trudne?
Raz z nim otwarcie porozmawiałam-postanowił że kupi mi misia xxxl. Ale doskonale wiemy że nie chodzi mi o misia, tylko fizyczność.
Zaczęłam mu odmawiać zbliżeń z tego właśnie powodu- bez przytulania czuje dystans i nie umiem cieszyć się w łóżku. I nie dostanie póki czegoś nie zmieni.
Najgorsze było to, że miał dziś godzinkę wolnego, spytałam go czy chce się przytulić, on zaakceptował. Po czym w łóżku zaczął inicjować akcje. Ale ja odmówiłam. Ubrał się i wyszedł-interes nie wypalił. I tak zawsze-przed i po nie umie przytulać, zawsze ucieka bo nie ma czasu.
Obiecał mi że będzie się codziennie przytulał, a tu lipa.
Jego eks była traszem- wykorzystała go emocjonalnie. Rozumiem że może mieć problemy, ale czy kogoś przytulić to problem?
Co mam zrobić?