Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Krokus

Zarejestrowani
  • Zawartość

    577
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Krokus

  1. Ona poroniła w 23 tyg. Sprawdza się od 16tyg.
  2. Nie robiłam. Zaczęłam nowy cykl i zamierzamy od razu robić kolejny transfer. Także za niecałe 3 tyg kolejna próba.
  3. Dzięki Pastka za info. Spojrzę na cennik ale brzmi to jak droższa wersja niż jeśli cykle są koordynowane. Czyli chyba się jednak tego nie obejdzie. Nie wiem czy będę miała jeszcze siłę na kolejną procedurę. Pożyjemy zobaczymy.
  4. Wydaje mi się, że jak się już ma jedno dziecko to jest ciut łatwiej. Ja walczę o pierwsze i pewnie jedyne. Gdybym jedno już miała to pewnie bym góra 2 razy do ivf podeszła i sobie dała spokój. Ja generalnie mam wyobrażenie jak w Czechach procedury wyglądają - byłam na jednej, w klinice w Pradze, jak jeszcze się na własnych komórkach starałam, i nie byłam zadowolona. Mają za duży luz tam, nic nie jest dopilnowane. Nie mam szans na przygotowanie się w Polsce bo w Polsce nie mieszkam. Wiem też jak wygląda cykl z dopasowaniem do dawczyni - taką procedurę miałam ostatnio i przebiegła dokładnie tak jak opisałaś. Mi chodzi o to, czy można to zrobić szybciej i taniej. Podobno można w Reprofit tak, że dawczyni stymulowana na świeżo, ale nie dostajesz wszystkich komórek i nie ma dopasowania cyklu. Można zdeponować nasienie, oni taki zarodek mrożą i się jedzie na sam kriotransfer. Ale nie wiem czy to prawda, a jeśli tak to ile to kosztuje. Jeśli nie uda nam się żaden z nadchodzących transferów, to rozważyłabym inną dawczynię - ale tyle blastek potrzebuję żeby było na max 2 lub 3 pojedyńcze transfery. Nie chcę mieć znowu do transferowania aż tylu blastek. Jeśli to się też nie uda to ja już rezygnuję z dalszych starań. I tak już za dużo poświęciłam do tej pory. Nie chcę spędzić kolejnych lat w tym kołowrotku.
  5. Wiem. Nie chcę wyjść na rozpuszczoną histeryczkę, ale na Ovufriend jest dziewczyna co miała z KD 9 blastek i z tego jednego biochema. Udało się z AZ. I chyba teraz z AZ stara się o drugie o ile się nie mylę. Oczywiście jest lepiej mieć więcej niż mniej, i statystycznie powinno się udać i na to liczę. Ale życie niestety to nie statystyka. Moje AMH jak na czterdziestolatkę też jest super i co z tego. Dziewczyny z dużo niższym (blisko zeru AMH) zaszły i urodziły już zdrowe dzieci (dziewczyny znacznie ode mnie młodsze), a ja cały czas się miotam. A teraz z diagnostyki mi wyszło jeszcze PAI. Także nie ma co się podniecać i iść na pewniaka, że jak tyle blastek to musi się udać. "Musi to na Rusi"
  6. Ja już jestem za długo w tym procesie. Może jeśli mierzyć to latami to nie tak długo, ale narzuciłam potworne tempo. Dochodzi zmęczenie materiału. Psychiczne. Oczywiście, że dziś nie jestem gotowa na bezdzietność. Ale potrzebowałam 6 procedur na swoich komórkach żeby zaakceptować KD. Co ja mówię? Jak byłam w poprzedniej ciąży to zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam - cieszyłam się i bałam zarazem. Dopiero po stracie dziecka tak naprawdę pogodziłam się z KD i wręcz pomyślałam, jak bardzo bym chciała być znów w ciąży. Nawet się obwiniałam, że straciłam bo się wahałam. Co oczywiście jest bezsensem, straciłam z innego powodu. Ale może to było po coś...nie wiem. Także tyle czasu mi zajęło zaakceptowanie KD. Zaakceptowanie bezdzietności to też proces. To nie będzie tak, że pyk i jestem ok z tematem. Dlatego rozważam powtórną procedurę KD, może tym razem w Czechach. Nie wiem. A czas leci. Wiem, że są osoby starające się do 50tki albo i dalej. Ale ja jestem już zmęczona. Chcę pożyć. Nie wiem co będzie ale dziś na 90% mòwię że max rozważę zmianę dawczyni i potem pas. Niech każdy robi co mu serce podpowiada. Ja czuję się umęczona tym wszystkim
  7. Jeśli chodzi o PGS to myśleliśmy o tym. Ale ostatecznie słyszałam tyle historii, że zdrowe po PGS zarodki się nie przyjmowały, że zrezygnowaliśmy. Nie ma gwarancji, że biopsja zarodka nie uszkodzi go. Też czasami jest tak, że PGS wykazuje, że zarodek jest chory kiedy tak naprawdę nie jest. Rozmawiałam kiedyś na ten temat z embriologiem z Czech. Te komórki pobierane są z trofoblastu, z którego tworzy się łożysko, a podobno to nie jest reprezentatywne dla całego zarodka (chodzi o węzeł zarodkowy, z którego tworzy się dziecko). Występują też zjawiska mozaiki i autokorekty zarodka. Oczywiście jak nam powiedziano po stymulacji, że mamy 20 zarodków to zdębiałam, ale już zostawiliśmy jak jest, bez PGS, bo bałam się uszkodzenia któregokolwiek. Jeśli chodzi o AZ to ja się nie zdecyduję raczej. Nie zarzekam się, bo wiadomo, że kiedyś też trudno mi było zaakceptować KD a teraz już jest to dla mnie normalne. Ale każdy powinien robić wszystko w zgodzie z samym sobą. Ja podam zarodki jakie mamy. Jeśli żaden nie da nam dziecka, to ewentualnie zmiana dawczyni i próba ostatniej szansy. Ale jeśli to też nic nie da, to zdecydowani jesteśmy na bezdzietność.
  8. Dzięki. Mało faktycznie. Te procedury są drogie więc myślałam czy jest tańsza opcja. Na przykład mrożone komórki, albo świeże ale bez koordynacji cyklu. Na zasadzie dawczyni stymulowana na świeżo, część komórek dla nas, część dla kogo innego. Zapłodnienie zdeponowanym wcześniej nasieniem i ja tylko na transfer przyjeżdżam. I żeby z tego były max świetnej jakości 2-3 blastki (więcej nie chcę), za to cena niższa niż za taki program z koordynacją cyklu.
  9. Mola, ale to jest z koordynacją cyklu z dawczynią i świeży transfer? Jak to wygląda? Jakie były tego rezultaty?
  10. Dziewczyny przypomnijcie bo nie pamiętam. Czy ktoś robił tu ivf w Czechach z mrożonymi komórkami jajowymi i się udało? Która klinika tam ma najlepsze gwarancje i skuteczność z mrożonymi oocytami?
  11. Gratuluję fajnego męża myślę, że Ty masz duże doświadczenie w byciu mamą, więc pewne znaki zapytania, które mogą mieć osoby nie mające jeszcze dzieci, u Ciebie nie występują, bo Ty doskonale wiesz jak to jest. Jeśli tego pragniecie to działaj, ale odradzałabym dalsze własne stymulacje. I w zamian za to albo staranie się dalej naturalnie na luzie (wiedząc, że może się nie udać), albo faktycznie KD (gdzie szanse są bardzo duże na pozytywne zakończenie).
  12. O rany!!! Lukrecja! Jak miło Ciebie czytać! Gratulacje w związku z drugim dzieckiem. Cudownie. Tak się cieszę. Ja jeszcze się nie poddaję. Ściskam!!
  13. Nie twierdzę, że się nie udaje po 40. Tylko to już tak jest - jednym uda się pierwsza procedura, a inni muszą się długo pomęczyć i po drodze mają dużo niepowodzeń. Myślę, że to czy się uda zależy czasem/często od wytrzymałości psychicznej i...niestety, od zasobności portfela.
  14. Ja znam też. I znam też taką co urodziła w wieku 49. I to było pierwsze dziecko. Ciąża jednak była trudna. No ale dziecko donoszone i zdrowe. To była jej pierwsza w życiu procedura ivf i pierwszy transfer. Także może nie miała traumy związanej z licznymi niepowodzeniami.
  15. Ja zaczęłam w wieku 40 lat. Z AMH 2.5. Miałam 6 stymulacji własnych. Nigdy żaden zarodek się nie przyjął. Nie mam dzieci. Obecnie 43 lata. Z KD zaszłam od razu ale nie donosiłam ciąży. Myślę, że wydałam do tej pory koło 200 tys zł. (może trochę mniej ale przestałam liczyć). Szczerze mówiąc, jakbym miała już dzieci, to bym wolała zainwestować te pieniądze w ich przyszłość. Niż zostawiać po klinikach. Nie wspominając, że ivf jest trudnym procesem wpływającym na życie, na małżeństwo - jeśli się nie udaje, to bardzo negatywnie. Jeśli bardzo chcesz kolejnego dziecka to tylko KD. Stymulacje własne w wieku 42 lata to wyrzucanie pieniędzy i czasu w błoto.
  16. Ja właśnie też wiedziałam, że Paśnik przepisuje heparynę. A że on jest od immunologii to ja myślałam, że to tajemnicze PAI to jest coś związane z immunologią. Nie połączyłam kropek. W nOvum dają heparynę jako standard ale nikt mi nigdy nie mówił po co ani dlaczego - tylko że jak są poronienia bądź brak implantacji. Ale nikt mi nie mówił tam o badaniu PAI. Ja miałam wcześniej naturalną ciążę (poroniona wcześnie) i nie myślałam że to może być immunologia tylko raczej wady genetyczne zarodka wynikające z mojego wieku. Tak mi każdy mówił, że już wiek za stary bo 40tka. Także ja pomyślałam, że to PAI robią osoby z problemem immunologicznym. Do głowy mi nie przyszło, że to jest związane z zakrzepicą i że taki skrzepik może zabić dziecko w środku. Co więcej, ja nawet po poronieniu musiałam się z lekarzami wykłócać o tą heparynę i dopiero jak w zębach przyniosłam wynik Pai 4g to przestali się ze mną kłocić o to.
  17. Dzięki Bounty. Ale nie bardzo na to liczę. Już planuję kolejny transfer. Pozostaje przekonać męża bo on chciał miesiąc na odsapnięcie. Pogadamy i naradzimy się co robić.
  18. U mnie to było tak, że 3 pierwsze procedury były z badaniami PGS. Nie miałam żadnej genetycznie zdrowej blastocysty. Potem zmieniłam klinikę i tam zarodki nie przeżyły do 5 doby, powiedziano nam że rozwijały się pięknie ale w 5 dobie wszystkie obumarły. Pewnie to był moment żeby przejść do opcji KD, ale nie byłam gotowa. I zmieniłam klinikę na nOvum i Lewego. Tam zrobiłam kolejne dwie procedury i w sumie 5 transferów ale za każdym razem zarodki 3 dniowe (podawane pojedyńczo i podwójnie). Nigdy nie zaskoczyło. I to dopiero jakby potrząsnęło mną, że jeśli chcę mieć jeszcze dziecko to tylko KD jest szansą. Znów zmiana kliniki. Pierwszy transfer udany, zdrowe dziecko, z powodu PAI obumarcie płodu wewnątrzmaciczne. I to był drugi transfer z tego samego rozdania. Mamy jeszcze zarodki, ale psychicznie już wysiadkę robię. Od ponad 3 lat siedzimy w klinikach. Ja prawie non-stop na hormonach przez te lata. Dodam że mieszkam za granicą, więc logistycznie stajemy na głowie bo nie leczymy się w kraju zamieszkania tylko latamy po Europie na procedury i zabiegi. Za to ile wydaliśmy można w niektórych miastach w Polsce mieszkanie kupić.
  19. Poprzednio nie bawiłam się w żadne sikańce (ale to było przed pandemią). Robiłam od razu betę. W 13 i 15 dniu po transferze. Najpierw była ponad 1000 a kolejna ponad 3000. Testy sikane zrobiłam na pamiątkę żeby coś mieć i oczywiście przy takiej becie wyszły mocne kreski. Gdybym miała heparynę to bym w tym miesiącu albo na początku przyszłego rodziła. A tak to nie wiadomo czy jeszcze ten cud się powtórzy. Dzięki głupim lekarzom co nie informują o PAI. Tyle procedur i dopiero się dowiedziałam teraz. Wcześniej nikt nawet mi nie wspomniał. Nikt w 4 klinikach. Jestem bardzo rozżalona. Wystarczyło heparynę brać ...
  20. Klinika nie pozwoliła mi na odstawienie leków bez bety (chyba że okres dostanę). W sobotę beta. Ale to będzie formalność. Bo od początku czułam że się nie udało. Nawet zdziwiona byłam tym pozytywnym testem 2 dni temu. Ale to jeszcze choragon był w krwi.
  21. Powtórzę jeszcze test za dwa dni. Ale jak znowu wyjdzie biało to nie ma co iść na betę. Już test powinien wyjść.
  22. Bety nie robiłam bo nie mam jak. Jestem do końca tego tygodnia na przymusowej kwarantannie. Ale jak w 13 dniu po transferze pięciodniowej blastocysty 4AA jest na testach różnych firm biel to raczej nie ma co iść na betę. Mogę co najwyżej test jeszcze powtórzyć za dwa dni. Ale myślę że już by coś wyszło.
  23. Mi się niestety nie udało. Dwa dni temu wyszły pozytywne testy ale dziś już jest biało. Widocznie to jeszcze były pozostałości po zastrzyku przyjętym w dzień transferu. Jest mi bardzo bardzo przykro. To była ogółem 7 procedura i 7 transfer. Miałam nadzieję na to, że siódemka okaże się szczęśliwa.
×