Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Krokus

Zarejestrowani
  • Zawartość

    577
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Krokus

  1. Dzięki. Ten opis pasuje idealnie do mojej sytuacji. Być może to jest właściwy trop. A przy okazji dowiedziałam się o odstawieniu Acardu 75mg przed porodem lub poronieniem, jako że wzmaga krwotok. Dziękuję bardzo za informację. Szkoda, że prof Dębski już nie żyje. To była sława, świetny specjalista.
  2. Raczej nie. Myślę, że to musi być coś innego. Może tą heparynę powinnam była wstrzykiwać...umawiam się teraz na dodatkowe badania.
  3. Sprawdziłam i w przypadku 2 ostatnich transferów na własnych komórkach okresu dostawałam 2 do 3 dni po odstawieniu leków.
  4. Ja nie mieszkam w Polsce także zobaczę co mi tu zaproponują.
  5. Ja też w nOvum miałam heparynę z automatu. A tutaj teraz mi nie dali. Ale ja nigdy nie byłam zdiagnozowana w tym kierunku. Po prostu w nOvum dają jako standard, a w innych klinikach dają jak są wskazania. A u mnie nie wiadomo czy są wskazania czy nie, bo nigdy nikt nie zaproponował mi badań w tym kierunku. Najwięcej badań genetycznych zrobiła mi Invicta ale tego akurat nie zrobili. Novum i Czechy olały genetykę kompletnie.
  6. Wizyta u lekarza specjalizującego się w ciążach po ivf i w nawracających poronieniach. W drugim tyg lipca. Zobaczę co on powie. A oprócz tego robię badania w kierunku zakrzepicy.
  7. Dostałam zalecenia z mojej kliniki na przebadanie w kierunku syndromu antyfosfolipidowego czyli zakrzepicy. Ja nigdy nie byłam w tym kierunku diagnozowana. Także przebadam to. Wtedy koniecznie trzeba brać całą ciążę zastrzyki z heparyny. A ja nie brałam teraz.
  8. Dostaliśmy wyniki autopsji. Nie odkryli żadnej przyczyny. Dziecko nie miało żadnej wady chromosomalnej. Wszystkie organy poprawnie uformowane. Umarło zaraz po niby poprawnym USG w szpitalu. A wiedziałam, że coś nie tak bo się nie ruszał wcale. Wychodzi z raportu że umarł w wieku 12 lub 13 tyg. Czyli parę dni po USG. Okropnie było czytać ten raport gdzie w szczegółach opisali kolor itp. Urodził się z otwartymi oczami, szary. Ale wszystko - główka z noskiem, uszkami, bródką, nóżki, rączki, żeberka, brzuszek - wszystko poprawnie uformowane. Nie wiadomo co się stało - powiedzieli, że tak się czasem zdarza. Serduszko i wątroba małe do wieku ciąży. Jesteśmy w lipcu umówieni prywatnie do specjalisty - zobaczymy co powie i jakie leki zaleci przed następnym transferem. Sama nie wiem czy cieszyć się czy nie - jednej strony dobrze że dziecko prawidłowo się wykształciło i nie miało trisomii czy monosomii - to daje nadzieję, że wśród zarodków jakie mamy zamrożone są jeszcze jakieś prawidłowe. Z drugiej strony przykro - teraz wchodziłabym w 3 trymestr. Dziecko wydawało się zdrowe. No i nadal nie wiemy co się stało.
  9. No masz 43 i zaraz rodzisz drugie. To inna sytuacja. Ja 43 i nawet w pierwszej ciąży nie jestem i nie wiadomo czy i kiedy będę. Dla mnie to inna sytuacja. Ja gdybym w moim wieku na końcówce drugiej ciąży była to też bym miała mega pozytywne podejście i szalała ze szczęścia.
  10. Ja miałam wątpliwości ale jak straciłam to też czułam rozpacz jak po stracie własnego dziecka. Dlatego rozumiem to uczucie.
  11. I zgadzam się że Zimna Wojna to strata czasu.
  12. Ja polecam The Kominsky Method - gra Michael Douglas. Ozark - Jason Bateman i Laura Linney. I polski serial Rojst.
  13. Wiadomo, że jak ktoś chce dziecko i nie może to tak samo cierpi, niezależnie czy jest w Polsce, US, Francji czy UK. Chodzi mi o to, że w Polsce macierzyństwo jest bardziej gloryfikowane niż np. w UK. W Uk kobieta np. nie boi się powiedzieć, że dziecka nie chce bo nie lubi dzieci. A w Polsce wydaje mi się, że zaraz znalazłoby się sporo osòb które by taką wypowiedź skrytykowało. Nie wiem czy włącza mi się racjonalizowanie...ja chciałabym dziecko i uważam, że to by było wspaniałe doświadczenie życiowe żeby być matką. Jednakże nie chciałabym uschnąć z żalu i zgryzoty jeśli to się nie uda. Życie jest krótkie, nie zawsze jest wszystko po naszej myśli, bo nie nad wszystkim w 100% mamy kontrolę. Dlatego zamartwianie się czymś nad czym nie mam kontroli jest niezbyt dobre. Ja po prostu staram się sobie wyobrazić czy mogę, i jak, być szczęśliwa bez dziecka. Cały czas mam nadzieję, że się uda. Ale jeśli nie to nie chciałabym reszty życia przeżyć w smutku. W skrócie, mam jeszczę cały czas nadzieję i nie składam broni, ale dopuszczam też myśl, że może się nie udać, a wtedy będę musiała obmyśleć alternatywny plan na źycie tak, żebym mimo wszystko tym życiem się cieszyła i czuła się spełniona.
  14. Niestety, w Polsce szczególnie jest ten pogląd, mit czy jak to nazwać, że dziecko to jest największe szczęście jakie człowiek w życiu może osiągnąć i do jakiego powinien aspirować. Wszystko inne jest drugoplanowe. Ale jednocześnie najlepiej jeszcze być wykształconym, znać języki conajmniej dwa, mieć dobrą pracę, pieniądze, mieszkanie, samochód lub dwa, być młodym, pięknym, zdrowym - i mieć dwójkę dzieci, koniecznie chłopca i dziewczynkę bo musi być parka. Jak się ma jedno to źle - bo jedynaka źle się chowa. Jak więcej niż 3 to patologia i dziecioróbstwo. Także nigdy się człowiek ze wszystkim nie wpasuje. A jeszcze trzeba mieć ciąże naturalne, porody naturalne, koniecznie karmienie piersią - inaczej nie jest się matką w pełni.
  15. Wiesz, też jest tak, że inne ma się trochę podejście na początku tego szaleństwa i rajdu po klinikach, a inne po 7 procedurach jak ja. My bardzo bardzo intenstywnie próbowaliśmy. Najpierw rok naturalnie. Mąż był na każde zawołanie. Nigdy nie miałam takiej sytuacji, żeby nie chciał sypiać, w ogòle nic podobnego. Brał na moją prośbę masę suplementów, chodził na badania. I po 7 miesiącach się udało naturalnie. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Niestety poroniłam kiedy on był w samolocie. Wracał z Azji z podróży służbowej. Prosto z lotniska wziął taksówkę i w te pędy do lekarza po mnie. Potem 6 ivf na własnych komórkach, pgs, hsg, histero, laparo, diagnoza endometriozy, jazdy do Paśnika do Łodzi, transfery, procedury dodatkowe, cała diagnostyka, masa oddanej krwi przez nas oboje, krępujące wielokrotne oddawanie nasienia do 7 procedur plus badań itp itd. Potem ivf z KD. Kolejne poronienie, tym razem na etapie w pełni rozwiniętego płodu. I to wszystko w ostatnie 3 lata i wszystkie procedury za granicą. Czyli kombinowanie z szefami, z wyjazdami, urlopy zużyte na jeżdżenie po klinikach ivf w Europie. Gwarantuję ci, że nawet najlepszy i najbardziej wspierający mąż też już może doła podłapać i skrzydła mu opadną. Faceci to też ludzie.
  16. A ja czasem się zastanawiam na ile jest to faktyczna potrzeba posiadania dziecka a na ile wynik sytuacji, gdzie wszyscy (lub prawie) w tym wieku mają dzieci. Jak byłam w wieku gdzie niektórzy mieli dzieci, ale większość jeszcze nie, to nie czułam żadnego ciśnienia. A teraz trochę tak jest, że przecież wszyscy mają i ciągle w spotkaniach towarzyskich przewija się ten temat. I ja mam czasem takie poczucie, że ileby kobieta nie osiągnęła życiowo (w sensie jakichś osiągnięć zawodowych, naukowych, sportowych itp) to jest postrzegana trochę przez społeczeństwo jak ktoś kto osiągnął mniej niż te które są matkami. Czasem się mòwi z ubolewaniem: "ma wszystko, ale nie ma najważniejszego" albo "co jej po pieniądzach, karierze itp jak nie ma dziecka" i tym podobne. Ja czuję, że trochę tak jest, że w pewnym wieku już w zasadzie prawie wszyscy naokoło mają dzieci, a jak się samemu nie ma to jest się takim trochę outsiderem. I z tego głównie bierze się to ciśnienie. Plus oczywiście biologiczny instynkt. Gdyby było odwrotnie, że większość ludzi na świecie dzieci nie ma i gdyby było ogólne przekonanie, że posiadanie dziecka to nie jest jakikolwiek wyznacznik czyjejś wartości jako człowieka, i gdyby w cenie były bardziej inne osiągnięcia niż bycie rodzicem - to ciekawe czy kobiety dalej by miały ciśnienie na to żeby dziecko mieć (to brzmi jak film science fiction ale zakładając, że taki świat jest możliwy). Oglądałam ciekawe nagrania na youtube o kobietach w Chinach. Tam jest społeczny nacisk na to żeby kobieta wyszła wcześnie za mąż. Jest pojęcie sheng nu - czyli "kobieta odpadek". Tak definiuje sie kobiety po 25 roku życia które jeszcze za mąż nie wyszły.
  17. Oczywiście, że ustalaliśmy. To nie jest tak, że on nie chce. Chce. Ale nie za wszelką cenę. Takie podejście - jak będzie to super a jak nie to też będziemy szczęśliwi we dwoje jest wbrew pozorom bardzo zdrowe. Chciałabym mieć sama takie podejście. Za bardzo się zafiksowałam na tym temacie i wszystko jest tej jednej sprawie podporządkowane. A to nie jest dobre. Przynajmniej ja uważam, że taka obsesja może być wyniszczająca i dla mnie zdecydowanie jest wyniszczająca tylko nie umiem odpuścić. Na pewno widzę, że utraciłam radość życia jaką miałam wcześniej. Chyba nikt nie myśli, kiedy zawiera związek małżeński, że o dziecko będzie musiał się starać poprzez biorstwo komórek rozrodczych. Ja szczerze mówiąc, jak wychodziłam za mąż, to nie wiedziałam że coś takiego w ogóle istnieje. Dowiedziałam się dużo później. Mój mąż też absolutnie nie ma nic przeciwko dawstwu. To raczej wiek go stresuje. Że jesteśmy coraz starsi i jeszcze chwila a będziemy dziadkami swojego własnego dziecka. Od 4 lat nie byliśmy też na porządnych wakacjach bo wszystkie urlopy zużywamy na procedury, stymulacje i transfery.
  18. Rozumiem. Ja się z tym wcześniej nie spotkałam.
  19. To że mąż młodszy to może być plusem jak i czynnikiem stresującym. Zależy od której strony się spojrzy. Na pewno będzie miał dużo werwy i energii do dziecka jak się Wam uda. I to niewątpliwy plus. Poza tym zazwyczaj kobiety żyją dłużej, także jest szansa że dłużej się będziecie cieszyć wspólnym życiem.
  20. To gratuluje. Mój nie ma żadnego ciśnienia na dziecko i chyba byłby szczęśliwy gdybym już dała spokój. Chyba też przestraszył się tym ostatnim poronieniem, bo były chwile grozy.
  21. Z moich rozmów z kobietami walczącymi z niepłodnością wynika jednoznacznie, że w większości przypadków to kobieta zaangażowana jest mocniej w starania i walkę o dziecko. A partnerzy różnie reagują - niektórzy wspierają bardzo mocno, ale większość to po prostu podąża za tym co kobieta wymyśliła i zaplanowała - ale to też zależy ile procedur i ile czasu te starania trwają, bo im dłużej nie ma sukcesu tym bardziej ich zapał słabnie. Są też tacy co całkowicie stają okoniem - albo do ivf w ogóle, albo do tematu dawstwa, albo ze względu na ich własny wiek. Nie spotkałam jeszcze pary, gdzie mężczyzna byłby w to tak samo bardzo zaangażowany jak kobieta.
  22. Mąż trochę mnie tak nastraja. On jest trochę starszy (no ale nie dużo) i twierdzi, że za późno... że się uparłam itp.
  23. Mam nadzieję że nadchodzące 43 urodziny przyniosą ciążę. Dzięki za wpis, dodaje mi skrzydeł.
  24. Czy ktoś na forum jest w moim wieku (43) albo starszy i stara się o pierwsze dziecko? Dziś podłamałam się, że może już za późno.
  25. Niekoniecznie. U nas dużo było komórek i z tego dużo blastek. Pierwsza podana dała ciążę, która rozwijała się do 13 tyg.
×