Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Martamaja

Zarejestrowani
  • Zawartość

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

15 Good
  1. W mieście dzieci krzyczą, samochody, autobusy, tramwaje jeżdżą, sąsiedzi słuchają za głośno tv, rozmawiają na balkonach. Na wsi pracują traktory i urządzenia rolnicze, muczą krowy. W dzielnicach domków jednorodzinnych słychać kosiarki i nieustanne prace remontowo budowlane. Psy szczekają wszędzie. Dzieci krzyczą i to jest wkurzające, ale tak samo wkurzające są inne hałasy. Bo życie jest głośne. Wymaganie, żeby wszyscy byli cicho to dość roszczeniowa postawa i raczej nie da się osiągnąć zamierzonego celu. Dzieci nie idą na podwórko pograć w szachy, kierowcy nie będą popychali samochodów na miejsca parkingowe a śmieciarze nie będą zabierali śmieci z balonów. Jeśli hałas krzyczących dzieci komuś bardzo przeszkadza, to można wezwać kogoś, kto zmierzy natężenie dzwięku. Ale szczerze mówiąc nie wydaje mi się, żeby było wyższe niż np przy pracującym odkurzaczu czy pralce. A wybieganie na dwór i wrzaski na dzieciaki to dość słabe zachowanie i świadczy o tym, że ktoś nie radzi sobie z emocjami. Poza tym wrzaski sąsiada raczej nie są cichsze niż wrzaski dzieci i to z kolei może przeszkadzać komuś innemu. No życie...
  2. To, co opisujesz, nazywa się kołem przemocy a okresy, w których Twój mąż jest miły i ciepły: miesiącem miodowym. Z czasem te okresy będą coraz krótsze a przemoc coraz bardziej zaawansowana. W tego typu relacjach charakterystyczne jest to, że agresor najbardziej atakuje, kiedy ofiara jest najsłabsza. A najsłabsza będziesz po urodzeniu dziecka. Bez pracy, zmęczona, uwiązana dzieckiem i z marną możliwością odejścia. Kiedy urodzisz, nie będziesz mu już także potrzebna. Jesli do tej pory nie słyszałaś, ze mozesz się w każdej chwili wynosić, to usłyszysz to po urodzeniu. Wieeele razy. Przypomnij sobie jak traktował Cię w ciązy. Po urodzeniu dziecka możesz wspominać ten czas, jako dobry w Waszym związku. Tak źle będzie poźniej. Najgorsze jest jednak, że każda z kobiet w takiej sytuacji myśli, że ona jest inna, że jej historia jest wyjątkowa, że jej mąż będzie inny. Jej to nie może spotkać. Proponuję Ci wizytę w Ośrodku kryzysowym lub w centrum praw kobiet. Posłuchasz tam historii kobiet po wielu obducjach, kobiet, którym zabrano dzieci siłą, kobiet, które w swoim pokoju mają łańcuch na drzwiach i zamykają się na noc na kłódkę...One są dużo dalej niż Ty, ale zaczynały tak samo.
  3. Jako rodzic masz obowiązek współpracy ze szkołą oraz angażowania się w życie szkoły. Mówi o tym między innymi Ustawa o oświacie, Karta praw i obowiązków rodzica oraz Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Szkoła jak najbardziej ma prawo zgłosić Policji fakt nie uczestniczenia w wywiadówkach, powołując się na ww. akty prawne. I to nie będzie wszystko, co zgłoszą, ponieważ uczestnictwo w wywiadówkach to minimum. Zgłoszą także brak zaangażowania w życie szkoły, brak współpracy, brak wymiany informacji, brak wsparcia itd. W zależności od inwencji można z tego sporządzić kilka stron zarzutów. Policja może przyjąć zgłoszenie. W tym wypadku odwiedzi Was dzielnicowy i sporządzi notatkę z odwiedzin. Jesli wyjaśnienia uzna za niewystarczające lub dopatrzy się innych nieprawidłowości, samodzielnie lub przez prokuraturę powiadomi o tym Sąd rodzinny. Sąd przyśle kuratora, który zrobi to samo raz jeszcze, przy okazji wypyta też sąsiadów oraz pracowników szkoły. Na tym albo się zakończy, albo Sad ograniczy prawa rodzicielskie i przydzieli kuratora, który będzie monitorowal sytuację w domu i sporządzał sprawozdania.
  4. Najłatwiej o tolerancję, kiedy ma się nią wykazać ktoś inny, prawda? Mam sąsiadkę, która ciągle gra... Gra, w weekendy i w dni pracujące. Gra kiedy pracuję z domu i kiedy się źle czuję i chcę zdrzemnąć w dzień. Gra, kiedy dziecko się uczy. Gra, kiedy oglądam film i kiedy czytam książkę. Kto nie przeprowadzał rozmów telefonicznych z łazienki (bo tam najmniej słychać), nie pracował z laptopem na pralce (bo w łazience można się skupić) i nie odpowiadał na pytania zadziwionych gości "słuchaj, to tak zawsze??" nie czuje problemu.
  5. Martamaja

    Mąż już nie mój.

    A atakowana nie bronisz się bo? Na co czekasz? Na rękoczyny? Myslisz, że historie o bitych kobietach to bajki i Tobie się nie wydarzy? Nie chcesz wciągać dzieci? One już są wciągnięte. Myslisz, że co z ich psychiką zrobi fakt, że najważniejsza osoba w ich życiu nie jest szanowana? Nie licz na to, że za kilka lat staną po Twojej stronie. Równie dobrze mogą stwierdzić, że szacunek Ci się nie należy skoro go nie wymagasz. Jak je wtedy wychowasz? Jak im pokażesz, że zadbasz o nie, skoro o siebie się zatroszczyć nie potrafisz? Masz jakiś plan? Wiesz jak zabezpieczyć się finansowo i prawnie? Dokąd pójdziesz, jeśli w środku nocy będziesz musiała uciekać z dziećmi? Co zrobisz, jeśli wystawi Cię za drzwi i nie da dzieci? Co się stanie, jeśli któregoś razu nie dasz rady słuchać obelg i pretensji i puszczą Ci nerwy? Skoro kilka lat temu nie pomyślałabyś, że będzie do tego zdolny to czego się jeszcze nie spodziewasz? Do czego jest jeszcze zdolny? Masz jakąś wyznaczoną granicę? Pobicie będzie jeszcze ok ale nóż w brzuchu już nie ok? Takie historie dzieją się w Polsce codziennie, a gdybym miała obstawiać komu się wydarzy, to stawiałabym na Ciebie. Pospiesz się, nie masz czasu. Nie będzie lepiej.
  6. Martamaja

    Mąż już nie mój.

    Autorko, nie znam Twojego męża, ale dobrze znam sytuację i te teksty. Znajdz chwilę, żeby spokojnie pomyśleć, odetnij emocje, zapomnij o cudownych początkach i podsumuj to, co jest teraz. W głębi serca wiesz jaki jest, tylko nie chcesz w to wierzyć. I wiesz dobrze, że spełnianie jego żądań nie zmieni niczego. W nowym otoczeniu zostaniesz w dokładnie tej samej sytuacji ( co nie znaczy, że nie musisz się usamodzielnić). On jest niebezpieczny więc potraktuj jego groźby poważnie. Poczytaj sobie o cyklu przemocy (przemoc psychiczna to również przemoc) i psychopatii. I nie wyrzucaj sobie, że niczego nie zauważyłaś, bo miliony kobiet są w tej samej sytuacji i też niczego na początku nie zauważyły. Jeśli potrzebujesz konkretnych porad, daj znać i głowa do góry. Poradzisz sobie, jeśli będziesz działać mądrze.
  7. Dzieci boją się różnych rzeczy, a dla 7 latków typowe lęki, to te z realnego świata. Jeśli uważasz, że nic mu nie dolega to spróbuj się dowiedzieć, co zakłociło jego poczucie bezpieczeństwa. Może w domu, czy wśród bliskich wydarzyło się coś złego a może za dużo wieści o koronawirusie. A może potrzebuje tylko więcej uwagi. Zapytaj go czego się boi, co najgorszego by się stało gdyby się rozchorował. Przypomnij sobie jakieś trudne sytuacje z ostatniego czasu i zapytaj co o nich myśli. Abo pobaw się z nim w jakąś zabawę w odgrywanie postaci, niech jedna postać zachoruje i zobaczysz co będzie dalej. Przypomnij sobie w co się ostatnio bawił, może tam znajdziesz odpowiedź. Możesz powiedzieć czego Ty się bałaś jak byłaś mała (niech to będzie coś ...ycznego) i jak sobie z tym poradziłaś. No i potraktuj go poważnie. Zrób syrop z cebuli i powiedz, że to rodzinny przepis, który go w jeden dzień postawi na nogi, wyciągnij notatnik i powiedz, że będziecie zapisywać ile razy chodzi robić siku, żeby się upewnić, że wszystko ok itd. Nie nakręcaj sytuacji ale okaż troskę. Tobie by się też nie podobało, gdybyś mówiła, że Ci źle, a najbliższa osoba by to bagatelizowała. Jeśli jesteś pewna, że jest zdrowy a on się boi, to nie ma znaczenia czy choroby czy ataku kosmitów, pokaż mu, że umiesz mu zapewnić bezpieczeństwo i może na Ciebie liczyć.
  8. Przeczytałam ostanie 10 stron tematu i widzę, że umyka tu ważna sprawa. Otóż dzieci to nie przybysze z kosmosu ani gatunek egzotycznego zwierzęcia. Dzieciństwo to etap w życiu człowieka. Wychowuje się ludzi na ich wczesnym etapie życia, a nie dzieci. To trudna do zrozumienia, ale zasadnicza różnica. Wynika z tego, że dzieckiem nie zostaje się na zawsze, dzieckiem się jest przez krótki czas. I tak, dzieci brudzą, krzyczą i płaczą. Nie dają spać. Starzy ludzie natomiast zajmują miejsce u lekarzy, ciężarne chodzą na zwolnienia, terminalnie chorzy bądz ciężko niepelnosprawni wymagają przywilejów i pochłaniają duże środki finansowe ze wspólnej puli. Wszystkie te grupy wymagają specjalnej opieki i specjalnego traktowania i NIE ROZUMIEM jakim społeczeństwem się stajemy ignorując ten fakt. Jak można oceniać kilkulatka po tym, że biega i wrzeszczy. On się jeszcze nie miał szansy nauczyć funkcjonowania w społeczeństwie. Nie ma nawet zasobów aby pojąć czy zapamiętać te zasady. Oczekiwanie od dziecka, żeby ogarnęło to mózgiem, który dopiero się rozwija jest jak oczekiwanie od jednonogiego, że będzie szybciej biegał. A jeśli chodzi o rodziców małych dzieci, to niemądrze oceniać pracę człowieka, jeśli dopiero ją zaczął. Wiecie, można iść do lekarza i powiedzieć, że beznadziejnie leczy, chociaż skończył studia, bo przecież inni lekarze już by sobie z tym poradzili. Można powiedzieć pani sprzątającej, że kiedy sprzątała poprzednia to można było jeść z podłogi a tu się nie da, ale jaką mądrość niesie w sobie ocenianie rodziców małych dzieci? Oni swojej pracy jeszcze nie skończyli. I wiecie co, nie znam ludzi, którzy poszliby do rodziców np swojego współpracownika i powiedzieli: " Kiepska robota, wychowaliście Państwo chama, nieroba i intryganta. Społeczeństwo jest na nie". To dlaczego tak chętnie ocenia się rodziców małych ludzi, np po tym, że wrzeszcza w podróży? Bo serio to taki istotny aspekt w byciu człowiekiem? Skoro tak, to dlaczego np w żadnym CV nie ma pytania "czy w okresie dzieciństwa zakłocał Pan/Pani podróże nieznośnym wrzaskiem i sypał piachem w piaskownicy? No może dlatego, że dla społeczeństwa komfort jednostki ma znikome znaczenie. I jeszcze jedno, w tym momencie spokój zakłoca mi śmieciarka, ale nie pieklę się na służby oczyszczania miasta, bo pracują dla wspólnego dobra. Tak jak wychowujący małych ludzi. A rodzicom małych dzieci dziękuję, że się starają. I trzymam kciuki, żeby im szło dobrze, żeby nam się później z tym dorosłymi chciało pracować, przyjaźnić czy spotykać ich na ulicy.
  9. A tutaj mamy: 1. umniejszanie 2. wycieczki osobiste 3. pseudo argument typu 'jak wszystkim wiadomo...' . Jest to dość specyficzna grupa pseudo argumentów, trudna do zbicia ponieważ pozornie brzmi logicznie. Przecież faktycznie 'wystarczy żyć i obserwować' . Zbicie go nie ma sensu, jest czasochłonne i wymaga długich tłumaczeń, które dają możliwość wyciągania podobnych asów z rękawa. Podsumowując, nieuchronną pyskówkę przegrywa ten, kto się pierwszy zmęczy. Myślę mimo wszystko, że ta nasza rozmowa ma jakiś sens, ponieważ dziewczyny na przykładach mogą zobaczyć jak wygląda manipulacja i być może wiele z nich zrozumie skąd u nich złość, smutek czy złe samopoczucie, skoro w zasadzie NIC TAKIEGO SIĘ NIE DZIEJE.
  10. W swojej krótkiej wypowiedzi zastosowałeś: 1. technike manipulacji o nazwie 'przerysowanie'. W tym przypadku zestawiłeś dziecko żłobkowe z nastolatkiem ( w swoim rozumieniu) dla ukazania skrajności. Poza tym są jeszcze dzieci przedszkolne oraz wczesnoszkolne a także nastolatki w wieku 11, 12 czy 13 lat. Wszystkie one potrzebują bezpieczeństwa, stałych zasad i rutyny. Nie wiedząc ile dziecko ma lat zakładam, że między 11 a 14 może 15. Ponieważ 'odpowiednio' prowadzona sprawa wraz z apelacją będzie trwała nawet 3 lata (plus pół roku za koronawirus), to w przypadku starszego dziecka nie ma to sensu. 2. technikę psychomanipulacji pokazującą jak źle może być jeśli manipulowany nie zgodzi się na przedstawione warunki, czyli 'to lepiej aby ojciec od razu wnioskował o całość opieki.' (Na marginesie o tym pisałam w zdaniu, że wygrywa takie rozgrywki ten, któremu mniej zależy. Niestety w stresie i pod presją trudno odróżnić psychomanipulację od faktów, więc wygrywa ten, który się nie boi, albo mniej mu zależy). Odnosząc się jednak do wypowiedzi, jeśli faktycznie ( w tym wypadku) ojciec uważa, że sprawowana przez matkę opieka jest tak mocno wadliwa, że należy zmienić sposób wykonywania władzy rodzicielskiej, to jak najbardziej powinien. I trochę z przymrużeniem oka idąc w ślad Twojej retoryki, mógłby od razu wystąpić o czasowe umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej w zabezpieczeniu. Procedura sądowa ta sama a kij nad głową większy, więc i motywacja do ustępstw ze strony matki większa. Jeśli jednak sprawa nie jest tak poważna, to lepiej dla dziecka, aby rodzice udali się do mediatora, ustalili warunki współpracy, wspólne cele i metody a następnie skorzystali z pomocy psychologa dziecięcego. 3.technikę psychomanipulacji o nazwie 'umniejszanie' w zdaniu o domniemanym dramacie dziecięcej psychiki. Psychika dziecka jest bardzo ważna. Można ją fajnie podbudowywać poprzez stawianie wyzwań na miarę możliwości, chwalenie sukcesów, omawianie porażek, nauczenie wlaściwych postaw czy rozumienia swoich emocji. Z zaniedbanego emocjonalnie dziecka, czy dziecka, ktorego psychika została wystawiona na nadmierne ciosy wyrastają pokrzywieni dorosli.
  11. Przeczytałam temat i postanowiłam włączyć się do rozmowy, ponieważ widzę tu kobietę, która się martwi o przyszłość i ludzi, którzy nie mają wiedzy a jedynie własne wyobrażenia. I na ich podstawie za pomocą postanowiły nieznaną sobie osobę osądzić po całości. Odniosę się pokrótce do poruszonych tutaj wątków. 1. Wystąpienie o opiekę naprzemienną bedzie rozstrzygane jako zmiana sposobu sprawowania władzy rodzicielskiej nad małoletnim. W praktyce oznacza to, że strona przeciwna musi udowodnić, że obecny system sprawowania opieki nad dzieckiem się nie sprawdza i jest szkodliwy dla małoletniego. Musi też udowodnić swoją większą wydolność wychowawczą i korzysci jakie odniesie dziecko z powodu zmiany stanu zastanego. 2. Opieka naprzemienna faktycznie powinna być ustalana na podstawie zgodnego wniosku obu stron, w ściśle określonych sytuacjach życiowych. Tyle teoria. W praktyce sąd bardzo łatwo może zmusić do zgody na opiekę naprzemienną. Paradoksalnie tutaj wygrywa ten, kto ma mniejszą motywację do sprawowania opieki nad dzieckiem. 3. Proces będzie długi, kosztowny, nieprzyjemny, będzie wymagał pomocy dobrego pełnomocnika. Będziecie ciągani po różnych ośrodkach nie tylko Wy, ale również i dziecko. Już sam fakt narażania dziecka na grube nieprzyjemności powinien się opierać na mocnych dowodach co do niewydolności wychowawczej rodzica sprawującego główną władzę. 4. Chcemy myśleć, że to sąd orzeka w sprawie, ale prawda jest taka, że linię orzecznictwa wyznaczają biegli sądowi. Trzeba mieć bardzo mocne argumenty, aby sąd orzekł wbrew tej linii. Do sądu idzie się po sprawiedliwość a dostaje wyrok. Rozwód sam w sobie jest dramatem, dokładnie tak jak życie w dysfunkcyjnej rodzinie. Niestety dramatem jest także źle rozstrzygnięty system sprawowania władzy nad dzieckiem. A tutaj wystarczy, że w roli biegłego lub sędziego wypowie się osoba o ściśle ustalonym światopoglądzie. Bo władza niestety psuje. Własny pogląd zaczyna traktować jako prawdę objawioną. I tylko w medialnych przypadkach, jak np Tomasza K. ktoś wraca do sądu po 20 latach i mówi "Twoja decyzja zmarnowała mi życie". Normalnie feedback jaki otrzymuje sąd to ew obalenie wyroku w apelacji. 5. Opieka naprzemienna ma dużo wad (dokładnie tak jak ustalenie miejsca pobytu dziecka przy jednym z rodziców) i nie jest lekiem na całe zło. Do jej sprawowania potrzeba dwojga rodziców, o podobnym światopoglądzie, zdaniu na temat kwestii wychowawczych, dobrze zorganizowanych logistycznie i współpracujących. Niestety, takie pary się raczej nie rozwodzą. Błędnie sprawowana opieka naprzemienna to przypisanie dziecku roli worka ziemniaków, które się przenosi z miejsca na miejsce w czasie ustalonym przez sąd. To wydzieranie go z jego życia, pakowanie do walizki i wrzucanie w inne łóżko, ubieranie w inne ubrania, wożenie na inne zajęcia dodatkowe, czasowe odbieranie grupy znajomych, niedopilnowanie długoterminowych pracy czy projektów w szkole. To też zrzucanie problemów i odpowiedzialności na drugiego rodzica, ponieważ niewiele rzeczy jest tak ważnych i bolących aby nie można było z nimi wytrzymać tydzień czy dwa. A potem niech dzieckiem zajmie się drugi rodzic. I tak faktycznie wygląda opieka naprzemienna w życiu a nie w sloganach mówiących o prawie dziecka do obojga rodziców. Bo ten argument faktycznie brzmi dobrze, ale nie jest zestawiany z argumentem o tym, ze dziecko ma także prawo do poczucia bezpieczeństwa, tożsamości i jasnych reguł.
×