Witam wszystkich mam bardzo duży problem z ojcem mojego dziecka. Zacznijmy od tego, że spotykaliśmy się dość krótko i wpadliśmy. Nie żałuję decyzji, że mam syna. Jednak ojciec dziecka jest totalną porażka. Kiedy byłam w ciąży wszytsko było dobrze, pomagał, obiecywał, że będzie dużo robił przy dziecku. Niestety stało się inaczej i wyszły na jaw jego kłamstwa. Był "miły" w trakcie ciąży, żeby atmosfera między nami była dobra. Przez pierwszy miesiąc życia syna była dobrze. Teraz jest coraz gorzej. Nie pomaga przy dziecku. Przychodzi z pracy i pierwsze co robi to piwko, blant i znajomi. Ja siedze z dziekciem sama w pokoju, a on w najlepsze się bawi. Już nie daje ray, moje prośby i próby rozmów, żeby pomagał przy małym i był dla niego tatą nie działają.
Jest aż tak źle, że wspomniał mi, że to moja wina. On nie pisał się na wychowanie swojego dziecka, lepiej by było gdybyśmy oddali małego itd. Czasami ma dni, że pomoże przy małym jak jesteśmy sami.
Kiedy przychodzą do nas jego znajomi czasami usłyszę o czym rozmawiają. I on mnie oczernia jaka to nie jestem, że złapałam go na dziecko, ma dosyć tego i jak tylko skończy mi się urlop wychowawczy to mam wypier**** razem z synem. Bo on nie da sobie odebrać wolności.
Były już próby poprawienia relacji przeze mnie, jego rodziców. Jednak to nic nie dało.
Jego znajomi trzymają jego stronę, nie widzą jaki jest na codzień przy dziecku. W ich oczach winna jestem ja i powinnam się cieszyć, że mam gdzie mieszkać (mieszkanie należy do jego ojca i mieszka z nami jeszcze jego brat).
Ja natomiast nie mam już siły prościć go o zmianę/pomoc czy cokolwiek. Mam wrażenie, że wpadłam w bagno z którego trudno będzie mi się uwolnić. Okłamał mnie na samym początku i mam wrażenie, że jemu na rękę by było gdybym spakowała się z dnia na dzień, a on by płacił tylko alimenty.
Przepraszam, że taki zamęt w moim wyznaniu. Może macie jakieś rady?
Pozdrawiam