Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Anka19

Zarejestrowani
  • Zawartość

    138
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Anka19

  1. Anka19

    Impreza osiemnastkowa!

    Moja 18nastka łącznie trwała 9 dni. Najpierw od niedzieli do czwartku z przyjaciółką w nocy piłyśmy w internacie kto nie ryzykuje ten w naszym przypadku nie pije wódki było parę akcji ale przypału żadnego nie było (oczywiście za plecami wychowawców w życiu by się nie zgodzili). Później w weekend przyszła ciocia chrzestny z żoną przyjechał to taka mała imprezka była. Później z koleżanką robiłam dla znajomych (trochę ich było bo oprócz wspólnych to jeszcze każda swoich) w restauracji moja i jej mama na zmianę były bo ktoś musiał nas "pilnować" ale koło 22 się zmyły (było to w piątek). W sobotę koleżanki wyciągnęły mnie na dyskotekę mocno skacowane ale fajnie się bawiłyśmy. A w niedziele myślałam że se odpocznę nie spieszyłam się ze wstawaniem drzemałam se jeszcze a tu mama wchodzi mi do pokoju i mówi że właśnie chrzestna dzwoniła że za 10 minut wpadnie a ja po dwóch dniach dobrego melanżu trzeci dzień w tym samym makijażu to zdążyłam tylko się przebrać z piżamy i przyjechała to wypiłam z nią butelkę wina. To całe szczęście że te trzy dni ostatnie to były już ferie z łóżka przez tydzień to wstawałam tylko do łazienki i od czasu do czasu coś zjeść bo tak to nie mogłam patrzeć na jedzenie
  2. Miałam złamanego kciuka w dwóch miejscach (pominę szczegóły) ból był okropny pomogła na cwile zimna wręcz lodowata woda miałam może wtedy 13 lat stało się to u koleżanki zanim pomogła woda to zbagatelizowałam to dalej u niej zostałam wróciłam dopiero do domu jak ból wrócił z 3 razy większy i zaczął ten palec siniec i stał się kilka razy większy od tego w drugiej ręce (jej rodzice nic nie wiedzieli dopiero ona potem im powiedziała jak już poszłam do domu chyba albo jak przyszłam do jej brata na drugi dzień po lekcje dopiero następnego dnia pojechałam do lekarza nie pamiętam ale możliwe że wtedy się dowiedzieli dopiero) gips nosiłam 3 tygodnie. Jeszcze kilka lat wcześniej zaczęła mnie tak z niczego boleć ręka w nadgarstku nie wiedziałam od czego w końcu poszłam do lekarza się okazało że była złamana i zaczęła się już sama zrastać lekarz się pytał jak to się stało a ja najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam wsadził ją w gips na 2 tygodnie. W któreś wakacje szłam do sklepu patrzyłam w telefon i nie zauważyłam schodków i się wywaliłam na nich wykręcając se porządnie kostkę to dobrze że akurat jakiś pan wychodził ze sklepu i mi pomógł wstać bo sama nie dałam rady chciał zadzwonić po karetkę jak zobaczył że się aż popłakałam ale już ten najgorszy ból minął i przekonałam go że nie trzeba przez miesiąc chodziłam kulejąc troche (byłam wtedy na stażach ze szkoły mieszkaliśmy w akademiku i przez czas ich trwania nie byłam w domu) zamroziłam se wodę w butelce i ją przykładałam plus żel jakiś i bandaż elastyczny po kilku dniach opuchlizna prawie całkowicie zeszła ból też był mniejszy czasami tylko się nasilał że miałam problemy ze staniem na tej nodze (zwłaszcza w pracy jak przez 8 godzin praktycznie cały czas stałam) ale stwierdziłam że nie ma potrzeby iść do lekarza pół roku później na sylwestra byłam u koleżanki świętowałyśmy u niej w domu a po północy już obie dobrze wcięte stwierdziłyśmy że pójdziemy do jej braci i znajomych spory kawałek dalej od jej domu tam jeszcze wypiłyśmy i tak wracałyśmy polnymi drogami był mróz i upadłam na zamarzniętych dziurach po ciągnikach i znowu se wykręciłam tą samą kostkę trochę zabolało (najwidoczniej alkohol mnie znieczulił) bo delikatnie kulejąc wróciłam do jej domu nocowałam u niej posiedziałyśmy jeszcze trochę i poszłyśmy spać rano wstałam a kostka cała sina i spuchnięta to koleżanka dała trochę lodu i przykładałam go ból nadal czułam delikatny tylko przerwa świąteczna się skończyła wróciłyśmy do szkoły (mieszkałyśmy obie w internacie) ból się z każdym dniem nasilał a opuchlizna i sine nie wyglądały na to że prędko zejdą po tygodniu postanowiłam pójść do lekarza bo już miałam coraz większe problemy z założeniem buta (dobrze że zima na tyle była słaba i nie było śniegu że mogłam w adidasach chodzić zimowego buta bym chyba nie nałożyła) nie miałam możliwości iść po skierowanie to rejestracji i na początku u lekarza skłamałam że to stało się tego samego dnia żeby przyjął bez w rejestracji przeszło to tylko spytała czemu od razu nie przyszłam (powiedziałam że rano to się stało a przyszłam późnym popołudniem wcisnęłam kit że musiałam koniecznie być tego dnia w szkole) ale u lekarza jak tylko zobaczył tą moją kostkę to kazał powiedzieć prawdę kiedy to się stało to się już przyznałam dał porządny ochrzan że od razu nie przyszłam i wysłał na prześwietlenie ale od razu powiedział że raczej to już za bardzo mi nie pomoże jak wróciłam z prześwietlenia dał znowu ochrzan że gdybym przyszła od razu to wsadził by mi tą nogę w ortezę a tak to nie widzi już sensu przepisał jakąś maść powiedział co i jak robić i odesłał do "domu" był środek tygodnia (z jednej strony jeszcze sporo czasu się namęczyłam z tą kostką a z drugiej strony się cieszyłam bo dwa tygodnie później ta koleżanka miała 18 i gdybym poszła wcześniej do lekarza to bym na niej była w tej ortezie co zbytnio mi się nie uśmiechało). Sytuacja z dzisiaj chciałam rozłożyć łóżko swoje i nie sądziłam że mam nogę tak blisko łóżka i se postawiłam je na palca od razu podniosłam je i zabrałam nogę zdałam se trochę skóry z tego palca i chyba zrobił się trochę siny teraz już nie tak ale na początku dobrych kilkanaście minut zwijałam się z bólu od razu przyłożyłam coś zimnego raczej na pewno nie złamany bo z bólem ale dam radę nim ruszać (wydaje mi się że robi się na nim krwiak). Nie które rzeczy takie nie wyglądają na nic poważnego a się okazuje że jednak poważne i na odwrót
  3. 3 razy w życiu jechałam taksówką raz z mamą i siostrą. Drugi raz z koleżanką pan był fajny opowiadał trochę o okolicy (mieszkamy ok 200km od tamtego miasta) rozmawiał z nami. Za trzecim razem wczoraj sama i do tego o 22 wyszłam z soru miałam pewne obawy ale nie jestem z tego miasta ze względu na godzinę nie miałam jak do domu wrócić i już wcześniej ustaliłam z ciocią że będę u niej nocować a mpki też raczej już nie jeździły a jeśli nawet to nie wiedziałabym nawet w którą stronę iść na przystanek (ciocia mówiła że jak bym wyszła w miarę wcześnie to żebym do niej zadzwoniła i by przyjechała po mnie nie wiedziałam co miała na myśli wcześnie więc stwierdziłam że już pojadę tą taksówką) już miałam dzwonić po taxi ale podjechała jedna na postuj i nie musiałam też trafiłam na bardzo fajnego kierowcę (u cioci byłam może z 4 razy i to albo z kimś samochodem albo mpk i ona wychodziła na przystanek a ostatni raz byłam u niej 2 lata temu) nie chciałam się przyznawać że nie jestem z tąd ale jak podałam mu ulicę bloku to spytał od której strony to musiałam powiedzieć bo nie wiedziałam ale jak podałam numer bloku to już wiedział nie wykorzystał tego że nie znam okolic bo mniej więcej kojarzyłam tą drogę i jakby chciał oszukać to by naciągnął na więcej wysadził mnie pod prawie samym blokiem
  4. Anka19

    Ciągły problem z pęcherzem

    Od jakiegoś czasu mam taki problem też że chce mi się siku idę do łazienki a tam nic nawet kropli i do tego ból brzucha i pleców tak jakby nerek że czasami z łóżka nie mogłam wstać wcześniej z 3 razy dziennie sikałam teraz zmniejszyło się to do 1 nawet poszłam raz do rodzinnego lekarza (tylko że zwlekałam z tym bo wiedziałam jak to się skończyć może) to dała skierowanie na chirurgię z podejrzeniem wyrostka pojechałam pobrali krew i mocz do badania i czekać w czasie czekania dali kroplówkę z przeciwbólowymi wyniki wykazały że to nie wyrostek tylko zakażenie układu moczowego przepisał lekarz antybiotyk i odesłał do domu i spowrotem do rodzinnego to powiedział tylko żeby skończyć antybiotyk i potem oddać ponownie mocz do badania ale wróciłam do niej wcześniej bo skończyłam antybiotyk a oddawanie moczu zmniejszyło się właśnie do 1 razu dziennie i ból się nasilił to dała z kolei skierowanie na oddział wewnętrzny tylko tym razem pojechałam do innego szpitala miałam świadomość że mogę dłużej poczekać (w jednym i drugim przypadku mimo że ze skierowaniem na oddział i tak za pierwszym razem łącznie z kroplówką siedziałam 5 godziny a za drugim 4 na sorze) chociaż się myliłam ale tam przynajmniej usg mi zrobili które wykazało tylko z nie pokojących rzeczy że mam sporo powiększony pęcherz od zalegającego moczu potem te badanie moczu to z 10 minut może siedziałam na sedesie zanim się udało cokolwiek wysikać jak już czekałam na wyniki to pod koniec ból tak się nasilił że się prawie tam zwijałam ale zaraz na szczęście była moja kolej. Przepisał kolejny antybiotyk urofuragine chyba i kazał zrobić posiew moczu i znowu muszę do rodzinnego po skierowanie bo on stwierdził że z soru nie może czy nie ma jak wypisać go później se pomyślałam że skoro on z soru nie może a ja miałam skierowanie na oddział to czemu tam tego by nie zrobić (zbytnio nie uśmiechało się mi zostać w szpitalu i z jednej strony się cieszyłam że nie muszę ale z drugiej miałam już powyżej dziurek w nosie chodzenia od lekarza do lekarza) ale było już za późno a w gabinecie jak zawołali ostatni raz to już ja mało co kontaktowałam ze zmęczenia i bólu (ledwo napisałam esemesa do cioci że nie zostaje w szpitalu i przyjadę na noc do niej) , na moją prośbę dali zastrzyk przeciwbólowy
  5. Wczoraj byłam na sorze z bólem brzucha i problemami z oddawaniem moczu chociaż miałam skierowanie na oddział ale i tak musiałam 4 godziny siedzieć żeby potem przepisali kolejne leki i odesłali do domu bo badania nic nie wykazały niepokojącego (tylko zakażenie układu moczowego co już wcześniej wiedziałam) pod koniec mojej wizyty tam ból się nasilił że się prawie zwijałam ledwo wstać mogłam to poprosiłam o coś przeciwbólowego to dali zastrzyk w tyłek z ketanolu chyba w nocy miałam problemy ze spaniem tym razem nie przez brzuch tylko pośladek ale przynajmniej lek zadziałał a dzisiaj już tyłek nie boli tylko znowu brzuch bo przestało działać
  6. Co prawda pilnowałam tylko dorywczo najpierw u znajomej jak miałam wolne od szkoły typu weekendy wakacje wyszło z tego prawie dwa z dziewczynkami szybko załapałam kontakt (miały 5i3 lat ja 16albo17 nie pamiętam) jak pogoda dopisywała to wychodziłyśmy na podwórko chodziłyśmy na spacery a jak nie było pogody to różne zabawy gry rysowanie zazwyczaj same mówiły co chcą robić posiłki zazwyczaj ona przygotowywała wcześniej a ja odgrzewałam albo typu kanapki im robiłam (się okazało że nie umiem odpalić kuchenki gazowej) jak zostawałam na noc no to kładłam je spać telewizor telefon rzadko wkraczał do akcji zazwyczaj jak już na prawdę byłam padnięta a im do spania było daleko to już włączałam im bajki. Raz było wszystko pięknie ładnie innym razem nie było już tak kolorowo raz młodsza zaczęła narzekać że ją ucho boli napisałam do znajomej esemesa o tym spokojnie mogłam podać jakiś lek tylko nie wiedziałam gdzie on jak coś i ile nie raz już jakieś podawałam jak mnie o to prosiła ale nic nie odpisała mała przestała narzekać poszła się bawić to stwierdziłam że nie będę do niej dzwonić skoro nic takiego się nie dzieje już obie zasnęły po jakimś czasie młodsza się budzi z płaczem że ucho boli wtedy to już zaczęłam wydzwaniać na zmianę do znajomej i jej chłopaka ale oboje nie odbierali 4 godziny z małymi przerwami chodziłam z nią na ręku po domu bo nie chciałam żeby siostrę obudziła a tylko wtedy nie płakała że zaśnie to mogłam tylko pomarzyć dopiero jak wrócili oni do domu to dla niej udało się ją uśpić drzwi im otworzyłam z małą na ręku. Innym razem on akurat był za granicą umówiłam się z nią że przyjdę ale mogę tylko do 22 max tam chyba bo na drugi dzień miałam do szkoły (mieszkałam w internacie specjalnie nie pojechałam tamtego dnia żeby iść pilnować) byłyśmy jakiś czas w kontakcie i nagle przestała odpisywać na esemesy i odbierać telefon już dawno po 22 a jej nadal nie było po jakimś czasie napisał do mnie jej chłopak że ona kazała mi przekazać że padł jej telefon i że za tam chyba 5 minut będzie w domu (z tych 5 minut zrobiło się 2 jak nie 3 godziny) no żesz z nim miała jak się skontaktować ale ze mną już nie dobra znajomi mieli jego numer ale on miał mój mogła od niego wziąść i zadzwonić albo głupiego esemesa napisać że będzie trochę później (druga sprawa że nie dotrzymała umowy) i że kontakt z nią przez inny numer dobrze chociaż że z nim się skontaktowała i wiedziałam na czym stoję bo już myślałam że się jej coś stało. Inna tym razem fajna sytuacja pojechałam z nimi do jej chyba rodziny na grilla do pomocy żeby oni mogli chociażby kawę spokojnie wypić i to była sobota i nie miałam zostawać na noc ale wyszło że wylądowaliśmy kilkanaście kilometrów dalej do domu wróciłam w niedzielę wieczorem a miałam jechać do interka a że my akurat nie mieliśmy samochodu to miałam jechać autobusem to on powiedział że w niedzielę to on nie jest w stanie ale w poniedziałek rano jak najbardziej może mnie zawieść żebym nie jechała autobusem i tak zrobił. Ale cóż one podrosły poszły do szkoły i przedszkola do tego babcia ich wróciła na stałe do Polski i ja już nie byłam potrzebna a szkoda bo polubiłam te dwa urwisy. Świeża sprawa znalazłam ogłoszenie w internecie że potrzebna niania do dwójki dzieci głównie młodszego (dziewczynka 10 lat i chłopiec 5) na dwa tygodnie w rodzinnej wsi mojej mamy że mamy tam dom po babci i miałabym gdzie mieszkać postanowiłam zadzwonić się umówiliśmy na spotkanie okazało się że rozmawiałam z dziadkiem dzieci którego mama zna z ich mamą ustaliłyśmy wszystko i od poniedziałku zaczęłam myślałam że będzie sprawiać mi to przyjemność bo na prawdę lubię dzieci ale szczerze mówiąc to przy nich się męczyłam i nie chodzi fizycznie chociaż to wiadomo też ale głównie psychicznie ale głupi było mi zrezygnować na szczęście w poniedziałek w drugim tygodniu po pracy zadzwonili do mnie że ona dostała wcześniej urlop i ja już nie jestem potrzebna (nie wiem ile w tym prawdy jestem świadoma tego że kiepsko mi szła ta opieka) mówili mi że chłopiec ma swój charakter że trzeba go podejść z różnymi miałam dziećmi do czynienia i zawsze się dogadywałam (mam dość dużą rodzinę z większości za często się nie widuje łapałam dobry kontakt kuzyn który widział mnie pierwszy raz w życiu na oczy po chwili nie chciał mi zejść z rąk gdzie ciocia mówiła że jest nie ufny do osób których wcześniej nie widział nie zna jakiś czas później bez problemu zostawał ze mną przez dwa dni po 8 godzi jak ciocia z wujkiem byli w pracy nawet ani razu nie zapłakał) ale z nim miałam problem tak ma być i koniec dosłownie nic nie pomagało słodycze nie zabawka nie i tylko z nim mam się bawić z jego siostrą nie wiem że to miała być opieka głównie nad nim ale dla ich mamy chodziło głównie żeby nie przesiadywały całe dnie przed komputerem czy telefonem a jak ja nim się zajmowałam to ona się nudziła i siedziała na telefonie mama ich mi nie zwróciła uwagi ale dla niej już tak a mi głupio było bo byłam tam po to żeby tak się nie działo to jedynie na podwórku się we trójkę bawiliśmy ale to był czas że takie upały były że w domu ciężko było wytrzymać z małym o tyle nie miałam problemu że jak ja byłam to nie ciągnęło go do elektroniki zazwyczaj jak chciał to udawało mi się wymienić to na coś innego chyba że już na prawdę się uparł to się dogadywaliśmy że na przykład obejrzy jeden odcinek bajki i idziemy się bawić jestem osobą palącą jak ich pilnowałam to się starałam to ograniczyć do minimum jak się tylko dało ale czasami na prawdę już cisnęło to mówiłam im że idę się przewietrzyć on nie zawsze chciał mnie puścić to zauważyłam że spodobała mu się jakaś tam aplikacja na moim telefonie to na ten czas ją włączałam mu albo lubi też budować różne rzeczy z klocków to raz powiedziałam mu żeby zbudował tor z nich dla samochodzików a ja pójdę na podwórko i jak skończy to żeby mnie zawołał i tak było ja w między czasie zapaliłam tylko potem mnie co chwilę wyganiał na podwórko. Na początku oboje byli przekonani że ich mama jeździ do pracy (pracowała zdalnie) i nie było problemu pojawił się jak ona wyszła do łazienki i ją zobaczyli 10latce można wytłumaczyć że mama pracuje i nie wolno jej przeszkadzać ale weź to samo wytłumacz 5latkowi jeszcze z takim charakterem to już było co chwilę a to muszę coś mamie powiedzieć a to pokazać a to chce ją przytulić starałam się jak mogłam żeby jej nie przeszkadzał ale raczej z marnym skutkiem
  7. Od chrzestnego i jego żony dostałam 200 złoty tyłu się nie spodziewałam bo wiem że się im nie przelewa szybciej jakiegoś drobnego upominku bym się spodziewała a od chrzestnej i wujka złoty łańcuszek. Pieniądze co prawda szybko się rozeszły ale się przydały bo chciałam jechać na dyskotekę a nie miałam zbytnio za co a łańcuszek bardzo się mi podoba i często go zakładam (mam wrażenie czasami że szczęście mi przynosi na dwóch egzaminach miałam go założonego i oba zdane całkiem dobrze)
  8. Anka19

    Pomocy! Nie moge sie wysikać

    Mam ten sam problem tylko że mogę nie sikać cały dzień i też brzuch boli byłam w szpitalu dzisiaj bo rodzinny lekarz stwierdził że to może być wyrostek i pojawił się problem bo musiałam mocz oddać do badania może pół godziny minęło zanim udało się trochę wysikać (mówiłam to lekarzowi) dali kroplówkę i w między czasie czekaliśmy na wyniki na szczęście okazało się że to nie to i jak zleciała kroplówka wypuścili mnie do domu i tam w końcu się udało mi normalnie wysikać ale też trochę czasu minęło
  9. Za drugim razem. Za pierwszym sporo mi zabrakło ale wtedy olałam po całości naukę zapisałam się bo instruktor mi kazał do tego byłam przeziębiona (na sali dostałam napadu kaszlu) parę osób mnie wnerwiło delikatnie mówiąc żeby tego było mało kilka dni wcześniej rozstałam się z chłopakiem stres mnie zżerał okropnie co chwilę chodziłam zapalić (byłam godzinę wcześniej bo jeden mpk tylko mi pasował) kolega siedział ze mną prawie do samego egzaminu pojechał 15 minut przed bo do roboty musiał poznałam tam dziewczynę trochę może starszą odemnie po gadałyśmy trochę i obie przestałyśmy się już tak mocno stresować ale ona też nie zdała ona się zapisała na następny możliwie najbliższy termin i nie wiem jak jej poszło a ja se odpuściłam raz że nie miałam kasy dwa nie czułam się na siłach odpuściłam se prawko na 1,5 roku po tej przerwie pojechałam się zapisałam na teorie z przyjaciółką na ten sam dzień i godzinę zakuwałam ostro testy dzień w dzień że już patrzeć na nie nie mogłam (dobrze że były zdalne zamiast uważać na lekcjach to robiłam testy) ale się udało nawet nie wiem ile miałam punktów tylko zobaczyłam że pozytywny a przyjaciółka z kolei za 4 dopiero zdała i ruszyłam znowu z prawkiem przeniosłam się do innego miasta i przede wszystkim zmieniłam instruktora ten a tamten to niebo a ziemia już wszystko szło w dobrą stronę do praktyki początkowo sama miałam jechać się zapisać ale nie miałam jak to z instruktorem miałam jechać ale że jest też nauczycielem a wróciły stacjonarne lekcje to zbytnio nie miał czasu to opłaciłam egzamin i inny instruktor miał mnie zapisać ale to zawsze coś wypadało zaczeły się wakacje miał więcej czasu to znowu coś że nie mogłam się zapisać (samo dwa razy że druga osoba nie przyszła na jazdę a jednej się nie opłaca z drugiej strony na dobre mi to wyszło bo poćwiczyłam łuk) udało się wyruszyć na miasto to z kolei tam mi nie szło i doszłam do wniosku że szkoda mi kasy i się nie zapisałam wolałam jeszcze dokupić umuwiłam się na kolejną ale musiałam odwołać bo problem miałam z kasą później trochę zarobiłam miałam się już umawiać to problemy rodzinne i chuk kasa się rozeszła i tak już znowu od ponad miesiąca nie jeździłam bo ciągle kasy nie ma i się nie zapowiada żeby prędko była
  10. Przez tydzień pracowałam w ubiegłe wakacje jako pomoc kuchenna więcej nie wytrzymałam płacili chyba 12 złoty za godzinę. Ale atmosfera tam była gorzej niż źle za wszystko mi się obrywało nie działała wypażarka dostało mi się bo nie wyrabiałam się z zmywaniem nie ja ją popsułam bo wieczorem jak wychodziłam to jeszcze działała normalnie (dobrze że jeszcze nie oskarżyli mnie o zepsucie jej) a miałam chyba na 11 i jak przyszłam to było pozmywane rano ktoś musiał nie obchodziło ich to że zgłaszałam cały czas że nie działa sama nie chciałam nic ruszać żeby gorzej nie popsuć raz ktoś przyszedł z kuchni żeby zobaczyć co się dzieje nie mógł znaleźć przyczyny i se poszedł nikt więcej od nich nie przyszedł tylko dwóch kelnerów się zainteresowało tym i jak mieli chwilę czasu to przychodzili próbowali coś robić bo szkoda im się mnie zrobiło już prawie tam płakałam i dopiero jeden z nich doszedł do tego że bardzo mądry ktoś coś tam z niej wyją i temu nie działała ale kucharzy to nie obchodziło dla nich miało być pozmywane i wypażone jak to już nie był ich problem (ruchu nie wiadomo jakiego nie było żeby nie mieli czasu sprawdzić zainteresować się tak samo reszta pracowników kuchni) tak na prawdę gadałam tam normalnie z jednym kelnerem i dziewczyną taką jedną reszta od samego początku miała jakieś uprzedzenia do mnie chociaż nic im nie zrobiłam. Innym razem się skaleczyłam dość mocno i chciałam wziąść rękawiczkę żeby nic nie pobrudzić a druga sprawa że jak tylko wsadziłam tą rękę to piekło jak djabli a że nie było mniejszych to chciałam wziąść większą to szef kuchni się przyjebał do mnie że to dla kucharzy że im bardziej potrzebne było całe pudełko a i tak zazwyczaj pracowali bez to się odwróciłam na piecie i poszłam zmywać przy tym dość głośno mówiąc do niego sknera na następny dzień przyniósł mi 2 pary i to tych większych. Zastępca szefa kuchni to nie polak i czasami ciężko było go zrozumieć kazał mi obrać ileś tam cebuli obrałam i że nie było więcej roboty poszłam na przerwę wracam z niej na wstępie dostałam ochrzan że czosnku nie obrałam i se poszłam powiedziałam przepraszam że musiałam nie usłyszeć albo nie zrozumieć go jak prosił a on że nie musi mi mówić miałam ochotę powiedzieć "przepraszam że nie czytam ci w myślach" ale się ugryzłam w język. Było trochę luzu ludzi nie było to skorzystałam z okazji i poszłam zapalić (zawsze się przed pytałam czy nie mają jakiejś mi jeszcze roboty) nie paliłam 5 minut skończyłam ale zobaczyłam że mama do mnie dzwoniła i chciałam napisać jej esemesa że nie mogę gadać i oddzwonię jak skończę jak pisałam wyszedł szef też zapalić i rzucił do mnie że za długo jestem na tym fajku i że na kuchni jest pełno roboty skończyłam esemesa i wróciłam a tam zero ludzi zamówień też a w zlewie nawet jednej łyżeczki nie było ale jak on co chwilę chodził zapalić albo po pół godziny gadał przez telefon to wszystko okej choćby ludzi była cała restauracja. W ostatni dzień mojej pracy chciałam trochę wcześniej wyjść bo sporo drogi mnie czekało następnego dnia do domu musiałam wcześnie wstać a jeszcze czekało mnie pakowanie się to najpierw powiedział żebym się spytała drugiej dziewczyny (tej co z nią miałam spoko kontakt) czy się zgodzi zostać sama posprzątać i że jak ona się zgodzi to będę mogła zgodziła się to on nagle stwierdził że sobota dużo gości i że ona sama nie wyrobi się i że nie mogę ale i dużo osób było jak 21 zamykali restauracje to o 22 już skończyłyśmy sprzątać gdzie w tygodniu kończyłyśmy najwcześniej 23.30
  11. Kuzyn na drugiego kuzyna weselu dość mocno już wypity zaczął najpierw tańczyć na krześle a potem na stole każdy się śmiał z parą młodą na czele ale w filmie został usunięty ten fragment a szkoda (widziałam jak jeszcze to kamerzysta nagrywał). Na weselu wujka miałam jakieś 8 lat i chciałam zatańczyć z nim jak zaczął mnie obracać podnosić to myślałam że zwymiotuje na niego ale na szczęście się udało nie z tego samego wesela na drugi dzień autobus który wynajeli dla gości się zepsuł żeby stało się to kilka godzin wcześniej to spora część gości miała by nie zły problem. Były śmieszne teraz kolej na nie za bardzo. Wesele mojego kuzyna od nas pojechałam ja brat i mój wtedy chłopak (do mnie przywiózł go kolega do domu młodego potem młodej i kościoła zawiózł nas taty kolega na salę i spowrotem autokarem i spod domu młodego potem przyjechała mama po nas i spał u mnie) nie dość że do mnie już przyjechał podpity co już mnie wkurzyło ale dobra chciałam się dobrze bawić i szybko mi minęło już na sali zatańczyliśmy może max 3 razy ok nie lubi wesele ledwo się zaczęło poszłam tylko zatańczyć z młodym wracam do stołu a brat i on już ledwo siedzą zdążyli już się naje*** brat się jakoś trzymał ale z nim to była masakra całe wesele a ja zamiast się bawić to ponad pół wesela albo go pilnowałam równocześnie się kłóciłam z nim bo on wcale nie jest pijany albo płakałam w łazience i dopiero jak zapytał mnie się brat młodego co się stało (nie wiedziałam że tak widać było po mnie starałam się ogarnąć zanim wyszłam ale najwidoczniej wtedy nie zbyt mi się to udało) pogadaliśmy trochę i powiedział żebym się nie przejmowała i się bawiła sama i tak zrobiłam resztę wesela miałam go gdzieś a on w tym czasie na zmianę pił i spał co prawda jak już prawie cały czas się kłóciliśmy to mówił że może zadzwonić po kolegę i on by nas odwiózł z tego co mówił to tylko jeden "mógłby" nas odwieść i on miał go następnego dnia zabrać odemnie co prawda fakt był nie daleko z dziewczyną był swoją moją (koleżanką) i znajomymi których znam byli chwilę pod salą i staliśmy trochę z nimi ale miał komplet i wiedziałam że nie pojedzie specjalnie ileś tam kilometrów żeby tamtych odwieźć wrócić po nas odwieść nas do mnie i wrócić do domu powiedziałam mu że jak chce to se niech dzwoni ale wtedy jedzie do siebie a ja i tak zostaje nawet nie próbował dzwonić (nie wiem czy nie chciał mnie zostawić czy wiedział że i tak nie przyjedzie) do autokaru go musieli we dwóch prowadzić bo nie był w stanie i potem się dziwi że się do niego nie odzywam i że go położyłam w swoim pokoju a sama poszłam spać do siostry, początkowo wesele to miało być w czerwcu 2020 ale przez sytuację na świecie musieli przełożyć na październik odbyło się w tym drugim terminie normalnie a tydzień później nie było można już organizować wesel ale mieli farta
  12. Ja na koniec gimnazjum miałam z wf 6 (i to tylko temu że jeździłam na zawody) polski 3albo4 nie pamiętam i religia 6 reszta 2-3 długo się zastanawiałam nad szkołą do samego końca zwlekałam z wyborem raz że nie wiedziałam co chce robić a dwa właśnie przez oceny więc liceum na starcie odpadało a poza tym musiałabym iść na studia ostatecznie złożyłam na 3 kierunki (ta sama szkoła tam każdego przyjmują tylko czasami jest problem z miejscem w danej klasie albo odwrotnie nie ma chętnych żeby taka powstała) na dwa do technikum i jeden do zawodówki tej ostatniej nie pamiętam jaki profil a do pierwszej na rolnik i gastronomiczny albo hotelarz też dokładnie nie pamiętam dostałam się do wszystkich wzięłam pierwszego wyboru czyli rolnik ale po dwóch miesiącach zmieniłam i obecnie kończę technik żywienia i usług gastronomicznych (nadal ta sama szkoła) jedeną kfalfikacje mam już zdaną (kucharz czyli ta sama co bym miała po zawodówce) a drugiej czeka mnie poprawka nie stety nie udało się zdać było nie raz ciężko raz miałam poprawkę z matmy ale się udało
  13. Anka19

    Poprawka w sierpniu

    Ja miałam poprawkę co prawda z matmy w drugiej klasie (technikum) teraz jestem w czwartej i mało brakowało a miałabym z angola ale na szczęście się udało. Coś tam powtarzałam ale tak porządniej usiadłam do książek dzień przed a w sumie to wieczorem jednego dnia a następnego miałam poprawkę bo chłopak u mnie był on spał u mnie na łóżku a ja się uczyłam nie dość że przyszłam spóźniona bo zapomniałam na którą godzinę to jeszcze prawie wszystko wyleciało z głowy z części pisemnej (tak jakby test) miałam chyba 3 punkty na nie pamiętam ile ale no poszło masakrycznie na ustnej (kartkówka że tak powiem) też nie najlepiej mi poszło miałam 3 zadania to jedno wiedziałam jak rozwiązać w dwóch pozostałych strzelałam (a, b, c) i się nie udało ja byłam ostatnia komisja była już wkurzona bo nikt nie zdał z poprzednich (moja wychowawczyni bo uczy matmy, druga pani która jest też wychowawczynią w internacie w którym mieszkałam i jakąś trzecia którą pierwszy raz na oczy widziałam) na moje szczęście moją ustną sprawdzała ta z internatu ponakierowywała mnie trochę i miałam powiedzieć jak rozwiązać te zadania w których strzelałam i dzięki temu zdałam poprawkę wychowawczyni sama mi powiedziała że gdyby nie ta pani to bym nie zdała i sama miałam tą świadomość ale się udało tak bym musiała wziąść warunek
  14. Anka19

    jak wam idzie prawo jazdy?

    Miałam dzisiaj pierwszą jazdę po 1, 5 roku przerwy i z nowym instruktorem zmieniłam bo z poprzednim nic praktycznie się nie nauczyłam mimo że wyjeździłam z nim 24 godziny miałam obawy że nie będę umiała nawet ruszyć z miejsca (z ruszaniem akurat nie miałam większych problemów czasami pod górkę ale rzadko jednak przerwa taka robi swoje tak przynajmniej myślałam) ale obawy były nie uzasadnione co prawda dwa razy mi zgasł ale myślałam że będzie mi gasł przy każdej próbie ruszenia. Następna jazda już po mieście gdzie będę zdawać dzisiaj tylko po miasteczku bez świateł i rond chciał od razu jechać do miasta ale powiedziałam chce se najpierw wszystko przypomnieć co i jak
  15. Jak zrobiłam se przerwę od prawka po nie zdanej teorii za pierwszym podejściem miała trwać chwilę a wróciłam do robienia po ponad 1,5 roku to zostało mi 6 godzin ale miałam dość tego prawka raz że rodzice naciskali na nie to jeszcze instruktor był do du** nic nie tłumaczył tylko się czepiał na pierwszej jeździe żebym nie powiedziała że pierwszy raz siedzę za kierownicą to by nawet nie powiedział jak odpalić samochód i ochrzaniał że nic nie umiem - szło mi fatalnie i stwierdziłam że szkoda mi kasy której wtedy za bardzo nie miałam na dodatkowe godziny i nie wiadomo ile podejść do egzaminów i se odpuściłam a rodzice niech se mówią co chcą (30 godzin jazdy podstawowych i 1 podejścia do obu egzaminów miałam za darmo ze szkoły a za dodatkowe godziny jakbym je chciała i kolejne podejścia do egzaminów już muszę płacić) na pierwszą teorie jak szłam to wiedziałam że jej nie zdam nie uczyłam się do niej może miałabym jakieś szanse na zdanie jej jakbym chociaż trochę uważała na wykładach ale jak ja na jednych nawet zasnęłam i na każde się spóźniałam ale to temu że ich początek pokrywał się z końcem moich lekcji a kawałek miałam do przejścia a jednak szkoła ważniejsza. Po tej przerwie stwierdziłam że chce wrócić do robienia zapisałam się na teorie zakuwałam dzień i noc zdałam (zobaczyłam tylko że pozytywny nie patrzyłam nawet ile miałam punktów) zadzwoniłam do szkoły jazdy że chce zmienić instruktora (też musiałam zmienić bo zmieniłam miasto na praktykę a tamten do niego nie jeździ) chcieli mi sami przydzielić nowego ale powiedziałam że chce sama wybrać spytali tylko którego o nim słyszałam dużo opinii w tym kilka koleżanek z nim jeździło i po zdawały za pierwszym razem to powiedzieli tylko żebym do niego zadzwoniła i się umawiała na jazdy dzisiaj miałam pierwszą z nim kurde on a tamten normalnie niebo a ziemia jak z pierwszym od samego początku każda jazda była dla mnie ogromnym stresem od pierwszej godziny tak z tym na luzie gadaliśmy żartowaliśmy (może też ma wpływ na to fakt że się znamy, były wicedyrektor mojej szkoły) i przede wszystkim wszystko dokładnie spokojnie tłumaczy i ma cierpliwość czego tamtemu brakowało. Poprosiłam żeby na pierwszej czyli dzisiaj co miałam jeździe nie jechać od razu na miasto gdzie będę miała egzamin bo muszę se najpierw poprzypominać (wie że miałam sporą przerwę) to jeździliśmy po miasteczku gdzie jest szkoła jazdy myślałam że będzie mi szło dużo gorzej nie było idealnie ale też nie najgorzej. Największy błąd jaki robiłam to na zakrętach albo że jechałam na zmianę albo tak przy skrajnej krawędzi że najeżdżałam na krawężnik albo za szeroko że jechałam wprost na nadjeżdżające z naprzeciwka auto. Ale tak to jestem zadowolona ze swojej jazdy i nie żałuję że tego instruktora wzięłam. Zgasł mi dwa razy w tym raz pod górkę ale później kilka razy musiałam ruszyć pod nią i już było okej
  16. Też myślałam że się do tego nie nadaje nic mi nie wychodziło dopuki się nie nauczyłam więcej z chłopakiem niż z instruktorem po nie zdanej teorii se odpuściłam na 1,5 roku teraz zdałam nie dawno teorie i wracam jestem już umówiona na jazdę po takiej przerwie ale raz przeniosłam się do innego miasta na praktykę (szkoła ta sama) a dwa zmieniłam instruktora o tamtym słyszałam jedną opinie i nie była za dobra o tym co będę teraz jeździć słyszałam sporo i wszystkie pozytywne kilka koleżanek z nim jeździło i pozdawały za pierwszym razem (nie tylko ich opinia) ułatwioną sprawę miałam ze zmianą ponieważ ten pierwszy nie jeździ do tego drugiego miasta i chcąc nie chcąc przenosząc się musiałam zmienić ale gdybym się nie przenosiła i tak bym zmieniła (zostało mi 6 godzin z tych 30 ale i tak będę musiała dokupić bo nie ma szans żeby mi wystarczyło po takiej przerwie) moja mama kilka razy zmieniała instruktora (robiła w tej samej szkole) nie było z tym większego problemu fakt że zdawała prawie 10 lat temu koleżanki też zmieniały na początku nie chcieli się zgodzić ale końcem końców jeździły z innym bo chyba jednak szkole zależy na zdawalności i dobrej opinii. Radzę spróbować z innym instruktorem zależy też jak uczy i czy w ogóle uczy mój pierwszy w zasadzie w całe tego nie robił tylko jedź tam i tam i się czepiał jak coś robiłam źle na pierwszej jeździe wsiadłam on no to jedziemy i czeka podejrzewam że dłużej by czekał jeszcze żebym nie powiedziała że pierwszy raz siedzę za kierownicą to dopiero wtedy powiedział chociażby jak uruchomić silnik.
  17. Nie ja a moja mama jak była w 6 miesiącu ciąży z siostrą zmarła mój brat jej syn ta sama karetka co przyjechała do niego zabrała ją do szpitala ze względu na ciąże ale na szczęście było wszystko w porządku i następnego dnia wypuścili ją do domu nie widziałam żeby brała jakieś leki ani nawet żeby płakała może ze względu na mnie i brata drugiego nie wiem (ja miałam 11 lat drugi 16 a ten co zmarł nie całe 14) ja praktycznie cały czas płakałam a rodzice i brat ani razu nie widziałam nie wiem jak było jak nikt nie widział poprawka raz widziałam jak tato płakał ale jakiś czas już po wszystkim i po większej ilości alkoholu przy jego koledze i powiedział wtedy słowa których chyba nigdy nie zapomnę "ludzie mówią że przeszliśmy piekło i to prawda ale mamy teraz aniołka który nad nami czuwa" też mówili że siostra zapełni pustkę po części to prawda bo nadal jest nas 5 ale jednak jest świadomość że powinno nas być o jedną osobę więcej siostra urodziła się cała i zdrowa i czasami mam wrażenie że to wcielenie brata kontakt mam w sumie nawet taki sam z nią jak z bratem często się kłócimy ale ja przynajmniej chyba jednocześnie najlepiej się z nią dogaduje z nim było dokładnie tak samo
  18. Jak miałam 3 miesiące zmarła moja babcia (mama taty) pod koniec 2009 roku najpierw zmarła drugiej babci siostra albo szwagierka (nie pamiętam) a miesiąc później zmarła babcia. Jak moja mama była pod koniec 6 miesiąca ciąży zmarł mój brat (nie będę się zagłębiać w szczegóły ale nie choroba i można było zapobiec) miesiąc później zmarł nasz dalszy wujek jednocześnie sąsiad nawet nie cały miesiąc
  19. Anka19

    Egzamin na prawo jazdy

    Zaczęłam prawo jazdy ponad 1,5 roku temu (pół roku po 18) zaczęłam a bo się nadarzyła okazja za darmo ze szkoły czemu by nie skorzystać miałam do wyboru dwa miasta gdzie chce zdawać wybrałam te bardziej powrzechniejsze tylko temu że rozpoczęcie kursu pokryło się ze stażem który miałam akurat w tym mieście i do tego drugiego miałabym utrudniony dojazd w sumie bardziej do miasteczka gdzie jest szkoła jazdy i nie dojazd a drogę (do drugiego miasta jest około 100 km) a w tygodniu wcześniej niż o 15 nie mogłam bo do tej godziny byłam w pracy więc późno była bym spowrotem a na następny dzień znowu do pracy kilka razy się zdarzyło że instruktor zgarniał mnie z miejsc pracy więc nie miałam nawet jak zjeść obiadu. Do konkretu nie szło mi za dobrze instruktor wytłumaczył tylko dosłownie jak odpalić samochód i jak co włączyć i biegi myślałam że to normalne że z teorii powinnam się tego nauczyć łuk tłumaczenie jego było widzisz pachołki jedź żeby ich nie rozjechać (wykłady olałam chodziłam na nie tylko temu bo bym musiała kare płacić na jednych zdażyło mi się przysnąć w sumie jakbym płaciła też bym chodziła bo by kasy było szkoda i prawie na każde się spóźniałam ale to już nie z mojej winy a temu że zaczynały się jak ja kończyłam lekcje a kawałek drogi miałam) ale po tym jak chłopak zaproponował że pouczy mnie jeździć i z nim się nauczyłam o wiele więcej niż z instruktorem to chyba jednak z nim było coś nie tak (nie tylko ja tak twierdzę moja przyjaciółka też z nim jeździła i też tak samo twierdziła a szerszych opinii nie zasięgałam) rozważałam opcje zmienienia instruktora ale byłam już zapisana na teorie stwierdziłam że jak zdam i nadal to samo będzie to zmienię i tak zastanawiałam się nad przeniesieniem na praktykę do tego drugiego miasta to i tak bym musiała zmienić bo ten instruktor do tamtego nie jeździł a jak bym nie zdała to już wiedziałam że mam na razie dość i se odpuszczam i tak było nie zdałam i miała być krótka przerwa a wyszło właśnie ponad 1,5 roku jak nie siedziałam za kierownicą zwłaszcza mama naciskała żebym kończyła je żebym nie przerywała od początku samego naciskała że mam zdać i słuchałam jej ale wtedy stwierdziłam że niech se mówi co chce poczuje się na siłach to wrócę jak mam nie zdać to po co się męczyć na siłę szkoda kasy (tylko te podstawowe czyli 30 godzin i pierwsze podejścia do egzaminów miałam za darmo jak nie zdam albo stwierdzę że potrzebuję więcej godzin to muszę płacić z własnej kieszeni) po tej przerwie już wcześniej myślałam wrócić ale chyba nie byłam jednak jeszcze gotowa odwlekałam jak się tylko dało aż doszłam do wniosku że jak teraz nie wrócę to już prędko tego nie zrobię zapisałam się na teorie (ją zdawałam w tym pierwszym mieście) zakówałam testy dzień i noc prawie rzygałam nimi ale zdałam nawet nie patrzyłam ile miałam punktów zobaczyłam tylko że pozytywny mi to wystarczyło zadzwoniłam do szkoły jazdy żeby "przydzielili" mi nowego instruktora w cudzysłowie napisałam bo jak podjęłam decyzję że się przenoszę to od początku wiedziałam którego chce tak na prawdę zadzwoniłam do nich tylko po to żeby się upewnić czy mogę se wybrać raz znam go (były wicedyrektor mojej szkoły) ale żeby nie było nie tym się kierowałam wybierając dużo o nim słyszałam jako instruktorze same pozytywy kilka moich koleżanek z nim jeździły i po zdawały za pierwszym razem wszystko spokojnie dokładnie tłumaczy i przede wszystkim ma cierpliwość czego tamtemu brakowało na razie tylko z opowiadań wiem bo we wtorek dopiero zdałam teorie próbowałam się dodzwonić do niego ale nie mogłam potem się okazało że jedną cyfrę numeru spisałam innego instruktora jak się zorientowałam to już było późno więc jutro zadzwonię dobrze że coś mnie tknęło jeszcze raz sprawdzić numer bo już miałam umawiać się do innego i zapewne żebym weszła na ich stronę z zamiarem spisania numeru innego to bym pewnie nawet nie zwróciła uwagi na to
  20. Mi zostało 6 godzin do wyjeżdżenia (miałam 1,5 roku przerwy po nie zdanej teorii) na początku instruktor wydawał się spoko wytłumaczył podstawy (zaznaczam podstawy czyli jak odpalić samochód i co jak włączyć) nie szło mi za dobrze ale myślałam że to moja wina do czasu jak mam się zgodziła dać mi samochód pouczyć się po łące ale stwierdziła że ona mnie nie będzie uczyć bo się nie nadaje na nauczyciela to chłopak mój teraz już były usiadł obok i z nim się nauczyłam o wiele więcej i wtedy doszłam do wniosku że to chyba jednak z instruktorem jest coś nie tak (nie słyszałam o nim żadnych opinii tylko tyle co od przyjaciółki bo też z nim jeździła i miała takie same zdanie co ja) ale dobra było to jakoś przed teorią i że jak zdam ją i nadal będzie to samo to zmienię ale nie zdałam se odpuściłam po tej przerwie stwierdziłam że czuję się na siłach zadzwoniłam do szkoły jazdy się dowiedzieć czy przepadły mi te godziny (miałam ze szkoły za darmo i mieliśmy określony czas na skończenie kursu) się okazało że nie przepadły kazali mi zapisać się na teorie i jak zdam to do nich zadzwonić bo doszłam do wniosku że jednak chce zmienić instruktora i się przenieść do innego miasta na praktykę (to ułatwiło mi sprawę bo ten co na początku mnie "uczył" nie jeździ do tego drugiego miasta) jutro będę dzwonić do instruktora umawiać się na jazdę (dzisiaj zdałam teorie) i do tego na początku szef powiedział do jakiego mam się zgłosić ale spytałam czy mogę se wybrać to spytał tylko którego chce i powiedział że nie ma sprawy żebym dzwoniła do tego co chce o nim słyszałam sporo opinii wszystkie były pozytywne kilka moich koleżanek z nim jeździły i pozdawały za pierwszym razem podobno bardzo dobrze uczy wszystko dokładnie tłumaczy a do tego ja jestem dość nie śmiała a jego znam (były wicedyrektor mojej szkoły) i wiem jaki jest można z nim pożartować i takie tam a tamten prawie że nic się nie odzywał tylko mówił gdzie jechać i się czepiał jak coś robiłam źle za pierwszym razem się czepiał dosłownie o wszystko gdzie ja pierwszy raz za kierownicą siedziałam (plus tamtego instruktora był tylko taki że jak chciałam na przykład w przerwie w jeździe spotkać się z chłopakiem to tylko mówiłam gdzie pod koniec mojej kolejki jechałam w to miejsce siadał za kierownicę inny kursant a ja przez godzinę mogłam robić co chce raz nawet jak miałam po szkole od razu jazdę i miałam przez to utrudniony powrót do domu to zmienił trasę tak że na koniec wysiadłam pod samym domem a on musiał nadrabiać drugie tyle drogi, byłam chyba ostatnia w ten dzień a on przecież też ma życie prywatne ogólnie dopasowywał się do kursanta)
  21. Dzisiaj zdałam teorie było to moje drugie podejście za pierwszym razem nie zdałam i se odpuściłam na ponad 1,5 roku (zaczęłam jak miałam 18,5 lat teraz mam 20)zaczęłam a bo się nadarzyła okazja za darmo ze szkoły jak powiedziałam rodzicom że się zapisałam to zaczęli nalegać zwłaszcza mama żebym jak skończyła jak najszybciej jak się tylko da i tak robiłam i to był mój błąd zostało mi 6 godzin do wyjeżdżenia pojechałam z instruktorem się zapisać na teorie i kazał mi że jak zdam to zapisać się od razu na praktykę nadszedł dzień egzaminu (naukę olałam po całości) to był mój największy błąd a do tego stres fakt że byłam dość mocno przeziębiona, tydzień wcześniej rozstałam się z chłopakiem który miał ze mną jechać na egzamin i dzień wcześniej i tego samego kilka osób mnie zdenerwowało delikatnie mówiąc głównie to że miała ze mną jechać przyjaciółka ale przez pewne osoby nie mogła to z dworca odebrał mnie drugiej chłopak i pojechał ze mną i był tam prawie do samego egzaminu pojechał 15 minut przed (byłam z 2 godziny wcześniej bo tylko jeden autobus mi pasował) nie poprawiło mi nastroju no i nie zdałam nie pamiętam dokładnie ale dość dużo mi zabrakło i stwierdziłam że pierniczę to czy ktoś mi będzie kazał znowu podchodzić czy nie (mama nalegała) nie czuje się na siłach szkoda kasy będę się czuła pewnie to podejdę poczułam się na siłach zakówałam testy prawie że dzień i noc że patrzeć na nie już nie mogłam ale zdałam nawet nie wiem ile miałam punktów wystarczyło mi jak zobaczyłam że pozytywny od razu wyszłam poleciało kilka przecinków z moich ust od komputera do drzwi (zdawałam w ten sam dzień i o tej samej godzinie co przyjaciółka jak ona wychodząc szepnęła mi że nie zdała a ja byłam dopiero może trochę ponad w połowie to już byłam pewna że nie zdam ja też) ja byłam prawie że dosłownie obsrana przed a ona podeszła do tego na luzie jeszcze razem przed egzaminem bo miałyśmy sporo czasu rozwiazywałyśmy testy z sali ja wyszłam ostatnia a ona chyba przedostatnia. Jutro zadzwonię do instruktora umówić się na jazdy wyjeździć te co mi zostały dokupić kilka i czeka mnie praktyka zobaczymy jak ona mi pójdzie nie liczę nawet na to że zdam za pierwszym ale mam też nadzieję że nie wiadomo za którym
  22. Miałam bierzmowanie 4 lata temu i od dwóch cioć i chrzestnej dostałam pieniądze nie pamiętam ile ale symboliczne sumy i na moje wydatki starczyło od chrzestnej jeszcze łańcuszek a od świadkowej też pieniądze i książkę o sakramencie - starsza o rok kuzynka początkowo chciałam żeby chrzestna była świadkową ale do samego końca sama nie wiedziała czy przyjedzie a musiałam wcześniej podać kto będzie. Rok później koleżanka młodsza poprosiła mnie na świadkową i dałam jej (w domu u niej bo do kościoła pojechałam z nimi bo akurat samochodu nie mieliśmy) łańcuszek książeczkę o jej patronce i też symboliczną sumę pieniędzy również nie pamiętam ile. A co do przyjęcia zaprosiłam ciocie chrzestną z mężem i kuzynkę na drobny poczęstunek ale (nie mam dziadków) chrzestna raz dwójka małych dzieci i chcieli jeszcze do wujka zajechać który był ciężko chory (zmarł dwa dni później) a jeszcze spory kawałek drogi do domu ciocie nie mogły bo coś tam a świadkowa musiała jeszcze też spory kawałek jechać bo na drugi dzień do szkoły i spędziłam to z rodzicami i rodzeństwem a koleżanka też zaprosiła mnie na poczęstunek i też swoich dziadków
  23. Byłam na 5 weselach w tym 3 za dzieciaka to wiadomo towarzystwo się zawsze znajdzie i przynajmniej od jednej strony większość osób znałam na 4 miałam 17 lat zostałam zaproszona bez osoby towarzyszącej i na dodatek oprócz mamy, brata i kilku osób z rodziny młodej których widziałam raz w życiu na kilka dni przed weselem to nie (tak żebym pamiętała mamy chrześniaczki to było wesele mama mówiła że ostatni raz byliśmy na jej komuni czyli miałam jakieś 3 lata) większość spędziłam z bratem i chłopakiem którego tam poznaliśmy dużo się gadało trochę się piło i się bawiło fajnie wspominam to wesele. Na piątym brata ciotecznego żeby odbyło się w pierwotnym terminie to bym była sama ale że zostało przesunięte i w między czasie poznałam kogoś to poszłam z chłopakiem z którym byłam od miesiąca i to był błąd że go zaprosiłam zatańczyliśmy ze dwa razy spoko może nie lubi ale tyle co ja się wstydu na jadłam na tym weselu przez niego to w życiu nie miałam tyle (od nas byliśmy ja brat i chłopak) poszłam tylko zatańczyć z Panem młodym wracam do stołu (początek wesela) a oni we dwóch już najeb*** w cztery du** brat przynajmniej zdołał sam wsiąść do autokaru już na koniec bo jego to brat młodego z kolegą musieli prowadzić bo nie był w stanie myślałam że go rozszarpie długo mu to jeszcze wypominałam jak to zobaczyłam to doszłam do wniosku że już jednak chyba wolałabym być sama na tym weselu wiedziałam że lubi czasami wypić ale nie wiedziałam że aż tak potrafi i przed obiecał że będzie pił z umiarem
  24. Mi na szczęście nie uciekł nigdy pies na dłużej niż pół godziny (raz wystraszył się innego psa na spacerze i pobiegł w stronę lasu chodziłam szukałam go i potem wróciłam do domu okazało się że biega po wiosce). Fb ma sporą moc do koleżanki z wioski się przybłąkał piesek wstawiła post na fb o tym ja go udostępniłam po paru godzinach napisała do mnie przyjaciółka że zna tego psa że to jej koleżanki i na drugi dzień wrócił do domu. Czip też robi robotę jak miałam 6 lat z tatą i bratem znaleźliśmy psa w lesie szukaliśmy jego właściciela ale nie sprawdziliśmy ucha i poszukiwania były bezowocne ale któregoś razu nie wiem jak to było ale znalazł się właściciel i rozpoznał psa właśnie po czipie był to taty kolega. Z dzisiejszego doświadczenia trzeba zabezpieczać studnie jakoś miesiąc temu dla taty kolegi zaginął pies ostatni raz był u nas bo na jego prośbę zamknęliśmy go żeby nie pobiegł za nim do sklepu i po jakimś czasie go wypuściliśmy zawsze sam wracał do domu ale tego nie zrobił szukali go dzisiaj brat poszedł poić cielaki przychodzi i mówi do mamy żeby poszła zobaczyła co w studni siedzi że prawie zawału dostał jak pierwszy raz zobaczył na początku nie byliśmy pewni czy to pies czy lis ale doszliśmy do wniosku że pies na początku myśleliśmy że naszych dalszych sąsiadów ale nie potem inny taty kolega z bratem i sąsiadem jakoś go wyciągnęli i się okazało że to ten zaginiony kolegi było mało wody jak wpadł musiał w muł wpaść i nie zdołał wypłynąć a my przez to go nie zauważyliśmy dopiero jak wypłynął nie żywy
  25. Anka19

    Uraz nosa; Bąbel w nosie

    Nie wiem co to może być ale około 3 lat temu na wf dostałam pilką do nogi w nos od kolegi dość mocno słabo to on nie kopie trochę pobolał i przestał ale przez około pół godziny leciała mi krew nie chciałam nikomu mówić to koledzy sami poszli do Pana i to powiedzieli coś tam zrobił zakazał mi więcej grać w piłkę nożną z chłopakami i odwiózł mnie do internatu (był piątek ostatnia lekcja) krew przestała lecieć nikomu więcej nie powiedziałam (dłubię w nosie) po tych trzech latach nie dawno przez dwa może dni po kilka razy dziennie zaczęła mi lecieć krew z nosa nie jakoś mocno i zaraz przestawała myślałam że strupa rozdrapałam czy coś (wcześniej dość często tak miałam że leciała mi krew z nosa najprawdopodobniej właśnie przez rozdrapywanie stropów) ale zaczął mi boleć myślałam że przez katar i smarki zaschnięte (nic nie dawało wysmarkanie nosa czy dłubanie) aż postanowiłam sprawdzić w lusterku i zauważyłam w prawej dziurce że coś białego kawałek mi odstaje z przegrody tak jakby kawałek chrząstki jakiejś jest to z samego brzegu i wygląda przynajmniej mi to tak jakby skóra mi się przesunęła i odsłoniła to coś białego w lewej dziurce w tym samym miejscu jest też coś białego ale nic nie odstaje (boli tylko z prawej strony krew po uderzeniu też leciała tylko z prawej dziurki) nie wiem może mi się tylko wydaje że jestem przewrażliwiona ale ten ból staje się uciążliwy da się go znieść ale nosa nie mogę nawet porządnie wysmarkać
×