Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Anka19

Zarejestrowani
  • Zawartość

    138
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Anka19

  1. Jak miałam 9 lat na weselu brata ciotecznego inny brat cioteczny po większej ilości alkoholu zaczął najpierw tańczyć na krześle a później przeniusł się na stół (mimo że to było prawie 11 lat temu to ten moment pamiętam doskonale) ale wtedy wszyscy mieli ubaw nawet obsługa a w sali obok było inne wesele i jacyś goście z niego pomylili chyba sale i weszli na tą co my byliśmy przez dłuższą chwilę stali zamurowani i nie wiedzieli czy mają się śmiać z nami czy płakać a potem wyszli prawie że biegiem aż mało się nie kurzyło za nimi. Kilka lat temu na pogrzebie dalszego wujka (wujek mamy) był czerwiec gorąco ja z mamą i siostrą stałyśmy na podwórku moja wtedy 3 albo 4 letnia siostra zaczęło jej się nudzić i zaczęła rozrabiać w pewnym momencie nie wiem chyba zauważyła je u niego w kieszeni podeszła do obcego starszego Pana i się przytuliła do niego żeby dostać cukierki i dostała (była w tym wieku akurat dość nieśmiała) wiem że mało odpowiedni moment ale do teraz nie wiem co bardziej rozśmieszyło ludzi zachowanie siostry czy moja i mamy zdziwiona mina. W czerwcu tego roku mieliśmy rodzinną imprezę (40 lecie ślubu cioci i wujka, siostra rodzona taty) wszystko pięknie ładnie wujek w tajemnicy przed ciocią wszystko zorganizował powiedział tylko ich dzieciom i bratu ciotecznemu (temu z wesela) bo oni sami mieszkają w innym województwie i on mu pomógł w organizacji zwłaszcza z rezerwacją altanki w restauracji bo na odległość ciężko a chciał żeby msza była w parafia w której brali ślub i już po prostu łatwiej było wszystko zorganizować w jednej miejscowości i wieści potem szybko się rozeszły po całej rodzinie przyjechali praktycznie wszyscy chociaż większość mieszka dość daleko pojedynczych osób nie było ciocia do samego końca wiedziała tylko już wcześniej że mają jechać dzień przed tu na wioskę ma być msza i jakiś obiad (nawet chyba nie wiedziała że mają być ich dzieci) ale tego do samego końca się nie spodziewała widać było po jej reakcji jak ją wujek przyprowadził jak zobaczyła nas wszystkich (potem ta informacja się przyda ciocia ma na imię Ela) od razu się popłakała a po chwili już prawie wszyscy płakali zaczęła się impreza sto lat życzenia potem obiad poczęstunki alkohol też był wszyscy wujkowie kuzynowie co tylko mieli jakieś instrumenty i umieli na nich grać wzięli je grali śpiewali i wujek postanowił zaśpiewać piosenkę dla cioci "o Ela straciłaś przyjaciela" a że ma dość donośny głos to nawet jak się starał nie za głośno to było go słychać może w promilu pół kilometra my co tam byliśmy obok i obsługa co nas obsługiwała wiedziała o co chodzi ale w sali była jakaś inna impreza nie wiem co było zabawniejsze wujek czy miny ludzi z tej drugiej imprezy którzy wyszli zobaczyć o co chodzi
  2. Obecnie jestem w 4 klasie technikum (gastronomiczne) mimo że nie za bardzo mam dobre kontakty ze swoją klasą z kilkoma osobami dosłownie gadam. Ale fajnie, jest raz pod koniec praktyk była moja kolej pozmywać podłogę (w czasie praktyk możemy se robić herbatę,kawe) no i myłam tą podłogę i kolega chciał wejść umyć kubek a zlew był akurat tam gdzie już umyłam to nastraszyłam go że jak tylko spróbuje tam wejść to dam mu tego mopa i on będzie mył siedział z tym brudnym kubkiem (na starej kuchni było tak że na kawałku klasy były kuchenki zlewy ogólnie sprzęt do gotowania w reszcie klasy stały ławki teraz trochę się pozmieniało) no ale w końcu zadzwonił dzwonek i musiał umyć ten kubek to oberwał odemnie mopem każdy się śmiał z nim na czele nawet nauczycielka (w mojej klasie są dwa profile właśnie gastronomiczny i rolnik ogólne przedmioty mamy razem a zawodowe oddzielnie z tą częścią gastronomiczną nawet spoko mam kontakty). Mam parę przyjaciółek i koleguje się z kilkoma osobami z innych klas i mi wystarczy. Raz na dniach otwartych mi i dla koleżanki zachciało się palić a akurat przyjechała nowa grupa więc było najwięcej roboty i nie było za bardzo czasu wyjść na podwórko a poza tym było zimno to stwierdziłyśmy że pójdziemy zapalić do łazienki zamknęłyśmy się w kabinie (elektryka) i paliłyśmy dobra trzeba wracać wyszłyśmy odeszłyśmy kawałek patrzymy nauczycielka wchodzi do łazienki a tam siwo i gęsto że siekierę można by było powiesić to uciekałyśmy z tamtąd jak najdalej się dało aż się kurzyło ale nie miałyśmy żadnego przypału (widziała jak wychodziłyśmy z tamtąd). Raz mieliśmy mieć kartkówkę z biologi na którą nikt nic nie umiał (potem mieliśmy godzinę wychowawczą) i całą klasą stwierdziliśmy że nie pójdziemy na biologie no ale że to nie była nasza ostatnia lekcja a woleliśmy iść do wychy na lekcje to za szkołą jest mały sklepik kawałek daszka nawiasem mówiąc tam się zazwyczaj chodzi palić bo jest tam wyznaczone miejsce do tego i policja pełnoletnim tak na prawdę nic nie może zrobić (byliśmy w 3 klasie więc większość osób była już pełnoletnia tylko nie liczni nie ale oni akurat nie palą) i siedzieliśmy pod tym sklepem Ci co mają prawko i samochód to mieli lepiej bo w nich siedzieli ale większość była bez samochodu a był październik albo listopad każdy szybciej wyszedł ze szkoły żeby nauczycielka nie widziała bez kurtki to sklep nie źle wtedy zarobił bo co chwilę ktoś od nas chodził kupić coś ciepłego do jedzenia najczęściej były to hod dogi to pod koniec lekcji zaczęło ich już brakować a na godzinie wychowawczej wychowawczyni się z nas śmiała i dała jeszcze ochrzan że jak już uciekać to już nie wracać do szkoły a kartkówka i tak była tylko na następnej lekcji a i tak część klasy znowu zapomniała się nauczyć. Innym razem ze znajomymi na długiej przerwie stwierdziliśmy że wypili byśmy po piwie (wszyscy mieliśmy jeszcze lekcje potem ja na szczęście ostatnią) i ci co planowali wrócić do szkoły to wypili piwo na dwóch jedna z nas stwierdziła że już nie pójdzie na lekcje i wyszło tak że byłam jedyną osobą która wypiła całe piwo i poszła na lekcje (ahh ta nie szczęsna moja biologia) i wszystko było by super gdyby nie fakt że nie zgadaliyśmy się wcześniej i zanim się dogadaliśmy ile tego kupić i jakie to z 15 minutowej przerwy zostało 5 w życiu tak szybko piwa nie piłam to na lekcji na początku starałam się wszystko notować uważać ale po kilku minutach tak mnie zmuliło że zamiast pisać normalnie to ja jakieś szlaczki robiłam co miało być moją notatką(mam rozszerzoną biologie) do tej pory nie wiem co tam jest napisane gdybyśmy wcześniej wszystko uzgodnili i mielibyśmy więcej czasu to by mnie tak nie wzięło no ale cóż. Z przyjaciółką mieszkam w internacie w dodatku w jednym pokoju i tak opijałyśmy tam moją 18nastke cały tydzień (za długo by opowiadać każdy dzień) no ale na drugi dzień było trzeba chodzić do szkoły to któregoś razu któryś dzień z kolei w szkole miałam religie (już dość mocny kac był) z takim fajnym Panem że raz na jakiś czas zamiast normalnej lekcji chodził z nami na hale i w ten dzień też tak było no i skoro już go namówiliśmy na tą hale to kazał każdemu w coś pograć albo siatkówkę albo nogę (pierwsze to bardziej chłopaki i ich nie musiał namawiać drugie bardziej dziewczyny i je to już musiał) i każdą po kolei namawiał doszedł do mnie i tylko do mnie powiedział że ja to chyba dzisiaj nie jestem w stanie w co kolwiek grać no to odpowiedziałam żeby Pan wiedział no pan zrozumie 18nastka i takie tam to tylko powiedział "aaa no to wszystko jasne" się zaśmiał i poszedł dalej a mi dał spokuj. Też z 18nastki miałam raz w tygodniu w drugiej klasie praktyki w internacie na kuchni i pech chciał że jak miałam te akurat praktyki to nas obie wziął najgorszy kac na śniadaniu nic kompletnie nie zjadłyśmy ona poszła do szkoły a ja na kuchnie od razu do nauczycielki że ja to dzisiaj idę sprzątać stołówkę (nie dałyśmy rady patrzeć nawet na jedzenie) no i poszłam ale posprzątałam trzeba iść na kuchnie to jak tylko poczułam zapach jedzenia to myślałam że zwymiotuje i nie mal że pobiegłam zapalić tylko zdążyłam powiedzieć koleżance żeby przekazała pani że poszłam zapalić bo jej akurat nie było w pobliżu a nie chciałam żeby się czepiała że poszłam nikomu nic nie mówiąc (normalnie można chodzić palić jest w piwnicy takie pomieszczenie i każdy kto pali to tam chodzi a przynajmniej było nie wiem jak teraz jest po remoncie a nawet jak komuś się poszczęści to jak trafi na którąś kucharkę to poczęstuje nawet fajkiem tylko trzeba komuś powiedzieć że się idzie najlepiej pani i aby nie za często) i większość praktyk spędziłam na fajku to pani tylko spytała czemu tak często chodzę palić to powiedziałam to samo co Panu od Religi i że akurat nie najlepiej się czuje (fajna ta pani była szkoda że odeszła) i że nie za bardzo dam radę patrzeć na jedzenie to się zaśmiała i powiedziała tylko żebym się od czasu do czasu pokazała dla niej że jestem że nigdzie nie poszłam. Nie wiem czy dobrze pamiętam ale chyba to było akurat po tych nieszczęsnych praktykach w czasie mojej tygodniowej imprezy (po praktykach mieliśmy 20 minut przerwy i jeszcze dwie lekcje z tą samą panią) skończyły się praktyki poszłam na górę się przebrać przemycając że tak powiem koleżankę na górę z klasy i u mnie w pokoju stwierdziłyśmy że skoro mamy 20 minut przerwy sklep nie daleko to że wypijemy miało być po piwie wyszło chyba po 3 (chciałyśmy chyba właśnie opić moją 18)już mogłam używać dowodu bo ona była jeszcze nie pełnoletnia (jestem z początku stycznia więc jestem jedną z najstarszych osób w klasie) poszłam kupiłam te piwa schowałyśmy się w jakiejś klatce schodowej i wypiłyśmy i idziemy zadowolone na lekcje ale że w szkole było ciepło to strasznie nas zmuliły te piwa i obie przysynałyśmy na lekcji no a że zbliżał się koniec semestru poprawa ocen się zaczęła a którejś z nas brakowało kilku ocen nie pamiętam której i pani coś wcześniej wspominała że będzie ją na tych lekcjach pytać i na 99 procent byłyśmy pewne że to zrobi ale jak zobaczyła że przysynamy obie chyba się domyśliła co jest na rzeczy i se odpuściła te pytanie. Z inną koleżanką też na praktykach w internacie coś nam odbiło na blacie stała cała miska smażonych pieczarek i my je podjadałyśmy w pewnym momencie pani którejś z nas kazała je zanieść do magazynku wystarczyło że w tym momencie spojrzałyśmy z koleżanką na siebie i już wiedziałyśmy o co chodzi "czy aby na pewno pani wie komu powierza zaniesienie ich" co chwilę chodziłyśmy do magazynku i podjadałyśmy je i zjadłyśmy ich całkiem sporo potem wieczorem chyba się nimi przejadłam i ledwo zdążyłam do łazienki dobrze że wtedy mieszkałam w pokoju na przeciwko zaczęłam wymiotować jak kot tymi pieczarkami tylko wyszłam z łazienki czekała już na mnie wychowawczyni z internatu wzięła mnie na rozmowę i zaczęła mnie wypytywać czy wszystko w porządku czy dobrze się czuje nawet zapytała czy w ciąży przypadkiem nie jestem. Koleżanka miała dyżur główny w interku (siedzenie na dole od 17 do przepisowo 21.15 ale zazwyczaj puszczają o 21 dzwonienie dzwonkiem na dane sytuację i pilnowaniu żeby każdy kto wychodzi po 19 się "wpisał" na listę zazwyczaj każdy to robi tylko jak wychowawca jest obok) i przepisowo jak ktoś ma dyżur to nie może wychodzić ale zazwyczaj też wychowawcy pozwalają wyjść tam na przykład do sklepu czy zapalić i siedziałam z tą koleżanką na tym dyżurze żeby jej się nie nudziło i zachciało nam się palić ale że było wiem na pewno że jakoś między 17 a 19 więc była odrabianka i w tym czasie każdy musiał być w internacie chyba że w wyjątkowej sytuacji i nie było możliwe żebyśmy mogły wyjść na dwór to stwierdziłyśmy że zapalimy jednego na pół przez okno (całe szczęście był akurat spoko wychowawca) dobra ona spaliła ja stałam na czatach moja kolej już miałam zacząć palić ona że Pan idzie a tam pół fajka jeszcze to go zgasiłam i położyłam na parapecie od zewnątrz pan przyszedł stanął na środku korytarza popatrzył się na nas wyjrzał przez okno i takie że co paliło się my udajemy głupie że nie (ślepy by zauważył tego fajka) powiedział tylko żeby się to nie powtórzyło i se poszedł a ja i tak spaliłam swoją połowę. Ojj działo się u mnie zanim zamknęli szkoły. A w interku dopiero jak zamknęli szkoły w marcu się dowiedzieli o naszych imprezach (było ich dużoo więcej) przez nasz głupi błąd że po powrocie ze szkoły każdy miał spakować najpotrzebniejsze rzeczy i jak najszybciej się wymeldować i nikt z nas nie pomyślał żeby zabrać brudne kieliszki po winie z których piłyśmy w moje 19naste urodziny więc leżały w szafie od początku stycznia i jak pakowali nasze pozostałe rzeczy to je dopiero znaleźli i te które chciały mieszkać w kolejnym roku też w interku musiały podpisać kontrakt (ja z jedną przyjaciółką bo nie miałyśmy możliwości codziennego dojazdu bo trzecia z pokoju nawet gdyby chciała to by nie mogła bo już wcześniej podpisywała a czwarta nie chciała go podpisać ale miała możliwość dojazdu). Ale już po kontrakcie zostałyśmy we dwie z naszej szalonej czwórki ale dołączyła do nas koleżanka spokojniejsza od nas (piła z nami w moje urodziny ale mieszkała w innym pokoju i im się chyba nie chciało dochodzić kto jeszcze pił z nami bo w pokoju byłyśmy 4 a brudnych kieliszków było 5 i gdyby im się chciało to by znaleźli tą piątą osobę bo raczej by nie uwierzyli że jedna z nas piła z dwóch kieliszków na raz) i nas trochę pilnowała chociaż z nią też zdażały się napady głupawki ale już dużo spokojniej niż w latach poprzednich i bez picia (pewnie byśmy czasami wypiły ale nie zdążyłyśmy bo ponownie zamknęli szkoły) co najwyżej popalałyśmy elektryka w pokoju na ciszy nocnej ale to jak na nocce był ten pan od koleżanki dyżuru bo zanim przychodził to inny wychowawca sprawdzał obecność i jemu się nie chciało tego robić. Jeszcze ze szkoły mi się przypomniało w pierwszej klasie na początku byłam na innym profilu i się dopiero po miesiącu przeniosłam na gastronomiczny poszłam pierwszy raz do pani (tej od praktyk w interku) na lekcje (ona mnie znała bo na tamtym profilu też mnie uczyła tylko innego przedmiotu) a wiadomo październik dopiero pierwszaki dużo innych jeszcze klas uczyła i umknęło jej to że ja jestem u niej na lekcji innej niż mnie uczyła sprawdza obecność liczy nas i ciągle jej coś nie pasuje ale miałam z koleżanką ubaw która jedyna wiedziała że się przeniosłam (reszta klasy była zdziwiona mojim widokiem na ich lekcji ale nic się nie odezwali) i tak minęło pół lekcji bo nie mogła się doliczyć i dopiero wtedy powiedziałam jej że się przepisałam. Też w pierwszej klasie mieliśmy mieć matmę (z wychą) ale mija 5 minut lekcji 10 a jej nie ma po około 15 minutach wyszła pani z sekretariatu bo byliśmy za głośno jak zobaczyła nas na korytarzu to zgłosiła to wice dyrektorowi że nie ma nauczycielki a że chyba nie mieli wolnego nauczyciela to on do nas przyszedł wpuścił do klasy i siedział z nami aż do kogoś pani napisała że za raz będzie ktoś inny wpadł na pomysł żeby Pan usiadł w ławce i zobaczyć pani reakcje i tak zrobił (ma może z dwa metry wzrostu a my przy nim byliśmy kurduplami) na moje i koleżanki nie szczęście usiadł przed nami pani wchodzi do klasy dzień dobry i zaczyna prowadzić lekcje każdy się śmieje na nasze nie szczęście siedział przed nami bo ciągle się odwracał do tyłu i się śmiał i to my pierwsze zaczęłyśmy się śmiać na głos już potem cała reszta nie kryła śmiechu aż w końcu nie wytrzymał i wyszedł i dopiero wtedy pani go zauważyła już nie dokończyła lekcji a w sumie i tak zostało chyba 5 minut i się śmiała z nami. W drugiej klasie miałam zastępstwo w biblotece i nie chciało mi się tam siedzieć więc z przyjaciółką (rok młodszą) stwierdziłyśmy że spytamy pani z którą miała mieć lekcje (historie której ja już nie miałam) czy mogę przyjść do niej na lekcje (w tej klasie jest chłopak który mi się wtedy podobał i on o tym wiedział przyjaciółka też to wiedziała) i zgodziła się abyśmy tylko nie przeszkadzały w lekcji nie przeszkadzało jej to nawet że robiłam za koleżankę notatki bo mi się nudziło a jej z kolei nie chciało się pisać ale jak wszedł ten chłopak spóźniony na lekcje i mnie zobaczył jego mina była bezcenna w pewnym momencie myślałam że się zawróci i wyjdzie ale miałyśmy ubaw z przyjaciółką aż dopiero poskutkowało na nas to że pani zagroziła że mnie wyprosi ucichłyśmy na chwilę a później dalej w śmiech ale nie musiałam wyjść ale za drugim razem jak kończyłam wcześniej od niej lekcje a nie chciało mi się samej wracać do interka i chciałam znowu iść do niej na historie to pani już mi nie pozwoliła
  3. Ja od jakiegoś czasu nie mam problemu bo zazwyczaj wigilię spędzam z rodzicami bratem i siostrą (brat ma 24 ja prawie 20 a siostra 8 lat) i czasami z ciocią ale ona zazwyczaj jedzie do swojego syna i raz na parę lat ktoś przyjedzie zazwyczaj jest to któryś z cioci synów z żoną (ma 3 najmłodszy jak ciocia akurat w danym roku nie pojedzie do niego to po wigili z rodziną jego żony przyjeżdżają co roku z dziećmi tak posiedzieć pogadać ale ma dość blisko, dwóch starszych jeden jest za granicą a drugi mieszka około 100 kilometrów od nas). Więc u mnie to głównie rodzice składają życzenia a my wesołych świąt i takie tam. Ale za to nie lubię klasowych wigili zwłaszcza teraz w szkole średniej (dobrze że ostatni rok i w tym roku nie było przez zdalne nauczanie) bo można tak powiedzieć że jestem z nią skłócona na palcach jednej ręki mogę policzyć z 23 osoby z którymi w miarę normalnie gadam plus wychowawczyni bo ona jest akurat fajna i to będzie jeden z nie wielu powodów za którymi będę tęsknić po szkole (chociaż jest wymagającą ale to chyba każda tani od matmy taka jest mam kolegę kilka lat starszego którego też była wychowawczynią i mówił że od swojej klasy zawsze wymaga więcej niż od reszty ale za to jej klasy miały jedne z najlepszych wyników w szkole z matur z matmy). Do tego od pierwszej klasy do zamknięcia szkół czyli połowy 3 (jestem w technikum) mieszkałam w internacie i jeszcze tam dochodziły wigilię o matko nie łamało się z każdym opłatkiem bo to nocy mogło by być mało jeszcze jak mieszkałam pierwszy rok to było wyjątkowo mało osób to jeszcze dało radę każdemu złożyć życzenia ale w kolejnym roku to było dużo pierwszaków a jeszcze w następnym to już całkiem jak doszły dwa roczniki (całe szczęście starsi mieli pierwszeństwo do miejsca w internacie) jeszcze w drugim roku doszedł taki chłopak jako pierwszak który mi się podobał i on o tym wiedział i jak mu o tym powiedziałam to przestał się odzywać (wcześniej to przy każdej możliwej okazji gadaliśmy) chyba że już musiał jak podszedł do mnie na wigili jak palnął mi 10 minutowe życzenia to aż mnie zatkało tylko odpowiedziałam nawzajem i poszłam dalej potem omijałam go na wszelkie możliwe sposoby szerokim łukiem
  4. Anka19

    Śmierć

    W odstępie kilku lat. Zmarła moja babci tydzień przed Bożym Narodzeniem miesiąc przed moimi 9 urodzinami i pół roku przed moją komunią. Trzy lata później zmarł dwa miesiące przed narodzinami naszej siostry mój brat nawet jej nie zobaczył. Nie cały miesiąc po bracie zmarł nasz sąsiad jakiś dalszy wujek (chyba brat cioteczny taty) każdy mówił że brat musiał go lubić że zabrał go zaraz po sobie do nieba. Jak byłam w 3 klasie gimnazjum czyli miałam jakoś 16lat był koniec roku prawie po egzaminach oceny wystawione (kilka dni po moim bierzmowaniu) mama przyjechała po siostrę do przedszkola ja miałam jeszcze chyba dwie lekcje jakieś luźniejsze i nie chciało mi się na nich siedzieć to spytałam czy by mnie nie zwolniła z nich wtedy mi powiedziała że wujek nie żyje (dziadka świętej pamięci też brat chyba) czyli jej wujek mój też i jednocześnie najstarszego mojego brata chrzestny powiedziała dla wychowawczyni że mamy pogrzeb a dopiero w ten dzień zmarł. Ponad już rok temu siedziałam w internacie był początek roku szkolnego mama mi napisała żesemesa że kolejny wujek nie żyje (kolejny brat cioteczny taty) przy poprzednich śmierciach jak się dowiedziałam to strasznie płakałam (przy sąsiedzie bardziej na pogrzebie i chyba bardziej ze względu na to że jak zobaczyłam jak jego syna dzieci płaczą za dziadkiem to mi ich szkoda było i mi poleciało kilka łez nie mieliśmy z nim jakichś bliższych relacji) a przy ostatnim chyba już przywykłam że ktoś co chwila umiera i było mi tylko smutno z nim też za bardzo nie mieliśmy jakiegoś mocnego kontaktu tylko jak się spotkało w sklepie czy gdzieś to krótka rozmowa i z jego wnukiem uczyłam się 10 lat w jednej klasie nie byłam nawet na pogrzebie bo byłam przeziębiona i zostałam z siostrą w domu a później poszłam tylko na różaniec i mimo że minęło ponad rok nie byłam u niego ani razu na grobie nawet nie wiem w którym miejscu jest pochowany za każdym razem jak jesteśmy na cmentarzu chce zajść ale nigdy nie ma czasu i że kiedy indziej a jak sama jestem to nawet nie wiem w którą stronę iść
  5. Jak byłam mniejsza uwielbiałam świeta przyjeżdżała cała rodzina od taty albo my jeździliśmy do babci od mamy najczęściej wigilia była na zmianę jeden rok u nas drugi u cioci brat cioteczny przebierał się za mikołaja (jak przestał to robić i już nie znikał co roku na chwilę to się domyśliłam i zaczęłam dostrzegać ogromne podobieństwo na zdjęciach tego "mikołaja" do brata) ale i tak było fajnie nawet nie ze względu na prezentu ale było czuć tą atmosferę ten klimat. Potem 11 lat temu tydzień przed świętami mama dostała telefon ze szpitala w środku nocy że babcia nie żyje to były chyba najsmutniejsze świeta dla mnie i już potem nie wyczekiwałam tak na nie jak kiedyś bo zaczeły mi się kojarzyć ze śmiercią babci już nie przyjeżdżało tyle osób aż w końcu spędzaliśmy świeta w piątkę w najbliższym gronie albo z ciocią jeszcze i potem przyjeżdżał jej syn (ten od mikołaja) z rodziną po wigili z jego żony rodziną ale ciocia najczęściej jeździła do niego. Ostatnie świeta jakie spędziliśmy w większym gronie to były pierwsze z moją młodszą siostrą ale jednocześnie też pierwsze bez brata (nie żyje) pamiętam przyjechał wtedy wujek z ciocią i wnuczką rok młodszą odemnie z drugiego końca polski bo musiał coś tam załatwić związanego ze sprzedażą działki zjechali się chyba wszyscy możliwi wujkowie ciotki kuzyni kuzynki i mimo że był cały dom ludzi i był odczuwalny chociaż w znaczniejszym stopniu ten klimat co jeszcze kilka lat temu chociaż liczba osób się zgadzała ale jednak był odczuwalny fakt że jednak powinna być jedna osoba więcej przy stole tradycyjnie było jedno nakrycie puste ale zawsze się mówiło że dla zbłąkanego wędrowca a wtedy powiedzieli że dla brata bo chociaż go nie ma z nami ciałem to jest duchem i czuwa nad nami potym już w nocy ci co mieli iść poszli na pasterkę a reszta poszła spać ja długo nie mogłam zasnąć oglądałam telewizję i poleciało mi sporo łez (miałam tylko 11 lat jak zmarł a nie cały miesiąc po tamtych siwętach kończyłam 12) ale fakt pocieszający był fakt że było pełno ludzi że zawsze było z kim pogadać i łatwiej było mi je przeżyć niż po śmierci babci w dodatku babcia zmarła tydzień przed świętami a brat jak kto woli prawie pół roku po albo przed. A teraz zasiadamy do stołu czasami mam wrażenie że z przymusu każdy to robi i wydaje mi się też czasami że robimy to tolko ze względu na siostrę żeby chociaż ona miała radość z tego okresu prezenty to już po południu czasami zajmujemy czymś siostrę (ma 8 lat) mama znosi prezenty do mnie do pokoju i ją wołamy ooo mikołaj był. Ostatni raz jak ktoś przyjechał to był chyba mój chrzestny z żoną (drugi syn tamtej cioci) kilka lat temu na wigilię z ciocią pojechali do tego drugiego ale pierwszy i drugi dzień świąt spędziliśmy u niej a po świętach wzięli mnie i brata do siebie na kilka dni wróciliśmy dzień przed sylwestrem bo brat miał już plany na niego
  6. Anka19

    Sama na weselu

    Na trzech pierwszych weselach na których byłam(trzy wesela pod rząd rok po roku) więc miałam kolejno 8,9i 10 lat więc nie martwiłam się że nie mam z kim iść byłam beztroskim dzieckiem któremu zawsze ktoś podpasował do zabawy na takiego typu zabawie i nie koniecznie z dzieci. Pierwszy raz od dłuższego czasu na weselu byłam już jako nastolatka koleżanka z klasy zaprosiła mnie na wesele swojego kuzyna jako osobę towarzyszącą (nikt nie miał z tym problemu wiedzieli że jestem koleżanką którą wzięła żeby nie przesiedzieć całego wesela za stołem) i mimo że oprócz niej i z widzenia kilku osób z rodziny jej to nikogo tam nie znałam to nie źle się bawiłam. Rok później chyba ja rodzice i brat z siostrą dostaliśmy zaproszenia na wesele mamy chrześniaczki tato stwierdził że to już nie dla niego takie zabawy i został z siostrą w domu (na początku mieliśmy jechać wszyscy swoim samochodem i ze względu na to że siostra nie wytrzymała by całej nocy to po jakimś czasie byśmy wrócili ale nasz plan pokrzyżował fakt że młodzi z pewnych względów nie mogli zorganizować w planowanej sali wesela i dostali zastępczą w innym mieście dalej) a mama ze względu na to że jest chrzestną to nie wypadało jej nie jechać a ja z bratem stwierdziliśmy że pojedziemy się pobawić (oboje bez osoby towarzyszącej) i na tym weselu też oprócz mamy, brata i mamy, siostry, brata młodej których widziałam drugi raz w życiu jak dostaliśmy zaproszenie (drugi raz jak byłam w takim wieku żeby to pamiętać bo ostatnio u nich byliśmy jak miałam z 3 lata na jej komunia) a samą parę młodą zobaczyłam pierwszy raz u młodej w domu bo tak to siedzieli za granicą to poza wyżej wymienionymi osobami nie znałam tam kompletnie nikogo ale ja z bratem zostaliśmy usadzeni koło gdzieś na oko góra dwa lata starszego odemnie jakiegoś chłopaka brat zaczął z nim gadać i on też był sam potem chcieli wypić i ten chłopak jak im polewał spytał mnie czy też mi polać (miałam nie całe 17lat) i wypiłam z nimi na początku jak mama nie patrzyła ale potem mi powiedziała że nie muszę się chować i że ona widziała jak piję tańczyliśmy trochę nawet udało mi się wyciągnąć tego chłopaka do tańca chociaż na początku był nie chętny a potem sam proponował taniec zatańczyłam kilka razy z młodym młodą i całe wesele spędziłam w bardzo mocno zawężonym ale za to bardzo fajnym towarzystwie ale i tak super się bawiłam. Jakoś w lutym /marcu 2020 roku dostaliśmy znowu zaproszenia na wesele tym razem mojego brata ciotecznego tym razem ja z bratem oddzielne z osobami towarzyszącymi (na poprzednie wszyscy dostaliśmy jedno bez osób towarzyszących) które miało być w czerwcu ale ze względu na sytuację na świecie zostało przełożone na październik gdyby odbyło się w pierwotnym terminie to za pewne poszłabym sama na nie ale w wakacje poznałam chłopaka i po kilku tygodniach znajomości zostaliśmy parą i stwierdziłam że czemu mam iść na wesele sama skoro mam chłopaka i zaprosiłam go jako osobę towarzyszącą i to był mój błąd (widziałam go po większej ilości alkoholu i doszłam do błędnego wniosku że po nim umię się zachować) i od nas byłam na tym weselu ja chłopak mój i brat bo rodzice stwierdzili że to nie dla nich i żebyśmy my młodzi się wybawili a siostra z tych samych powodów co poprzednie plus do tego że nie upilnowalibyśmy jej z bratem (ma 8 lat) a skończyło się na tym że on z bratem pił na zmianę potem z kłótniami ze mną bo się upił do tego stopnia że jak na następny dzień go spytałam to nie pamięta połowy wesela chociaż mi obiecał ze będzie pił z umiarem i w między czasie spał na kanapie a ja między kłótniami naszymi albo płakałam w łazience albo go i brata pilnowałam żeby niczego nie odwalili (dodam że poszłam na początku jakoś tylko z młodym zatańczyć wróciłam do stołu a obaj już byli pijani) i dopiero jak pogadałam z młodego bratem bo zobaczył w jakim stanie jestem to doszłam do wniosku że nie ma co się przejmować są dorośli i poszłam się bawić sama (z chłopakiem zatańczyłam góra trzy razy) pod koniec wesela myślałam że rozszarpie jednego i drugiego o tyle dobrze że brat zdołał sam wsiąść do autokaru bo tamtego to we dwóch musieli prowadzić bo nie był w stanie była możliwość żebyśmy wysiedli w pobliskiej wsi od mojego domu i żeby tam po nas przyjechała mama ale wolałam nie zostawać z nimi dwoma najeba**** o piątej nad ranem jeszcze by mi wleźli pod samochód i wysiedliśmy u młodego pod domem bo wiedziałam że tam znajdzie się ktoś żeby w razie czego mi pomóc z nimi, ogólnie uważam że wesele było super ale pod względem mojej osoby towarzyszącej to była kompletnie porażka. A teraz nie jesteśmy już razem i uważam że może i lepiej tak
  7. Zerwał ze mną chłopak powód bo denerwowało mnie jak odwoływał w ostatniej chwili dłuższy czas planowane spotkanie bo szedł do kolegi pić na początku twierdził że coś mu wypadło ale jak zauważył że wiem co robi w tym czasie bo moja koleżanka spotyka się z jego kolegą u którego najczęściej pije to przestał kłamać (jak twierdził dobrze wie co ma robić a ja próbuje go kkontrolowac a ja uważam że wcale nie nie raz wychodziłam ze znajomymi jak od razu powiedział że nie może przyjechać bo coś tam nawet to że chce wypić ale nie wychodziłam jak mieliśmy się spotkać mówiłam znajomym że ma przyjechać i najwyżej dołączymy do nich potem jak będzie chciał ale chce z nim trochę pobyć sama, on zna moich znajomych a ja jego) moi znajomi po naszym zerwniu nadal mają z nim kontakt i nie mam z tym żadnego problemu i uważam to za głupie że ktoś zabrania komuś z kimś kontaktu bo to tej osoby były czy była ja z jego kolegą też mam kontakt(z tym co się spotyka moja koleżanka) ale jak zaczęłam pisać z takim jednym chłopakiem i powiedziałam o tym koleżankom a były zadzwonił któregoś razu do jednej z nich i ona mu powiedziała dla żartów że mam chłopaka nowego (byłam przy tej rozmowie ona dała go na głośnik a z tym chłopakiem tylko na razie pisze i nawet się jeszcze nie widzieliśmy na żywo) to zaczął ją wypytywać o niego czy go zna skąd jest ile ma lat jak ma na imię i na koniec powiedział że jak zobaczy mnie z innym to go zabije a jak ona mu powiedziała że to przecież on ze mną zerwał to się rozłączył
  8. Miałam tak samo tylko że byłam z nim. Była jakoś połowa sierpnia z koleżanką od rana do popołudnia dorabiałyśmy se a to pieląc chodnik wokół takiej restauracji i hotelu w naszej wiosce a to sprzątałyśmy tam pokoje a resztę dnia spędzałyśmy jak pogoda dopisywała to do wieczora nad zalewem a potem przenosiłyśmy się do kolegi na podwórko przychodzili znajomi i a to gril jakiś a to ognisko a czasami tak po prostu siedzieliśmy gadaliśmy czasami coś się wypiło (temu że se dorabiałyśmy to na brak kasy nie narzekałyśmy) i tego dnia nie było inaczej po pracy pojechałam do siebie ona do siebie coś zjeść się ogarnąć i umówiłyśmy się za godzinę u niej i poszłyśmy nad zalew tam doszli do nas mój brat z kolegami i tak spędzaliśmy dzień była tam grupka znajomych których pierwszy raz na oczy widzieliśmy i nie pamiętam czy to oni do nas zagadali czy koleżanka do nich nawiązała się nam gadka z nimi i się zakolegowaliśmy i był tam chłopak który od razu nie ukrywał tego że się mu spodobałam (on mi też ale nie chciałam tego pokazywać) potem oni musieli wracać bo było z nimi małe dziecko (nawiasem mówiąc ta mała mnie polubiła a ja ją a mama mówiła że ciężko u niej z nowymi ludźmi że potrzebuje czasu żeby do kogoś się przyzwyczaić a do mi od razu na tyle zaufała że weszła ze mną do wody i potem ciągle mnie wolała żebym się z nią bawiła) i pojechali my zostałyśmy jeszcze trochę ale po chwili też zaczęliśmy się zbierać bo robiło się późno i zimno. Na drugi chyba dzień ta koleżanka do mnie że napisał do niej ten chłopak z zalewu czy może przyjechać ona się zgodziła on powiedział że będzie z kolegą a ona żeby wzięła mnie i spotkałyśmy się z nim i tym jego kolegą potem znowu do niej napisał o spotkanie i że znowu będzie z tym kolegą a ja żebym była z nią fajnie spędziliśmy czas (nadal nie ukrywał że mu się podobam ale ignorowałam to bo stwierdziłam że za szybko a poza tym przyjeżdżał z kolegą bo był już pod wpływem i ten drugi kierował a po alkoholu wiadomo człowiek inny niż na trzeźwo chociaż pod tym względem się pomyliłam co do niego) potem skończyły się wakacje mi i koleżance zaczęła się szkoła ja cały tydzień siedziałam w internacie koleżanka też tylko na weekend przyjeżdżała na wioskę i w pierwszym tygodniu września odważył się do mnie napisać czy spotkamy się w weekend na początku nic nie odpowiedziałam bo zauważyłam że nie dam rady dłużej ukrywać swoich uczuć do niego a nie chciałam jeszcze tego ale w końcu stwierdziłam że czemu by nie spróbować skoro tak się stara a ja też do niego coś czuję odpisałam mu po dwóch dniach czy ta propozycja spotkania nadal aktualna odpisał że jak najbardziej tak poprosiłam żeby był sam bo chce z nim pogadać sam na sam a przynajmniej żeby to on kierował (chciałam mieć pewność że będzie trzeźwy) powiedział że będzie sam ale i tak przyjechał z tym samym kolegą ja zanim byli wyszłam z koleżanką na wioskę której napisał że przyjedzie i spotkaliśmy się we czwórkę ale tym razem to on kierował a kolega pił pojechaliśmy do moich i koleżanki znajomych polubili się chociaż ten drugi i koleżanka siedzieli w środku cały czas a my weszliśmy się tylko przywitać i on się zapoznać a potem pod pretekstem zapalenia fajka wyszliśmy na podwórko on spytał o czym chciałam pogadać chociaż doskonale wiedział powiedziałam co chciałam powiedzieć i zostaliśmy parą i resztę wieczoru siedzieliśmy w samochodzie i po moim doświadczeniu z poprzednim chłopakiem od razu mu powiedziałam żeby nie było zdziwienia że mało kiedy się maluję i najchętniej chodziłabym cały czas w dresie (były chyba tylko raz mnie widział w makijażu i chodzi z tym doświadczeniem bardziej o drugą część bo nigdy nie słyszałam żeby mu przeszkadzało że się rzadko maluję) i że rozumiem że on w tygodniu ma pracę a poza tym ja szkołe i mało realne było to żebyśmy się widywali w tygodniu ale żeby chociaż raz czy dwa dni w weekend i że jak nie będzie miał dla mnie czasu to ja podziękuję bo właśnie poprzedni chłopak później nie miał wcale czasu dla mnie i bardzo to przeżywałam i nie chciałam przez to przechodzić drugi raz on powiedział że rozumie mnie i że będzie ze mną spędzał tyle ile się tylko będzie dało czasu i przez dwa miesiące tak było od poniedziałku do czwartku się nie widywalismy ale za to od piątku jak tylko skończył pracę i się ogarnął to przyjeżdżał do niedzieli co dziennie na dobre kilka godzin (czasami po małym moim szantażu ale to rzadko jak miałam gorszy dzień i zawsze potem go przepraszałam za swoje zachowanie a on się z tego śmiał) dwa razy myślałam że go zabije bo nalegałam na spotkanie i on przyjeżdżał a za pierwszym razem się okazało że ma coś wbite w oko i że ledwo na nie widzi a mi nawet słowem o tym nie powiedział i dowiedziałam się o tym dopiero jak przyjechał a za drugim razem też nalegałam żeby przyjechał i zrobił to a na drugi dzień się okazało że jest w szpitalu bo pierwszego dnia wtedy jak się spotkaliśmy przyjechał z kolegą ja byłam z dwiema koleżankami i ten kolega akurat kierował i wten dzień się dość mocno pokłóciliśmy ja poprosiłam kolegę żeby odwiózł mnie do domu bo miałam ...*** humor i mnie odwiózł a oni jeszcze gdzieś pojechali i on złamał nogę na drugi dzień po tej kłótni przyjechał nic mi nie powiedział że noga go boli i że ma całą kostkę spuchniętą tylko jak przyjechał to wspomniał że coś stało mu się w nogę i trochę go boli a na kolejny dzień się okazało że skończył z nogą w gipsie i nie od niego się dowiedziałam o tym tylko od koleżanek i kolegi co wtedy kierował bo on mi nie raczył nic powiedzieć miałam takie wyrzuty sumienia że żeby coś mu się stało jak jechał do mnie to bym se w życiu tego nie wybaczyła gdybym wiedziała że coś mu się dzieje bym nie nalegała na spotkanie. Potem coraz gorszy kontakt więcej kłótni niż normalnej rozmowy doszliśmy do wniosku że musimy zrobić sobie przerwę mieliśmy cały czas ze sobą kontakt pisaliśmy codziennie ale już się nie widywaliśmy on codziennie pisał że mnie kocha ja też mu to pisałam trwała ta przerwa około 3 tygodni po tym czasie jak wyszłam z koleżanką na wioskę ona za moimi plecami napisała do niego żeby przyjechał i prawdopodobnie mu powiedziała że ja jestem z nią bo jak przyjechał to nie był moim widokiem zaskoczony w porównaniu do mnie bo ja się dowiedziałam dopiero jak zobaczyłam jego samochód na parkingu ale jak powiedziałam do niego cześć to nie odpowiedział był jeszcze z nami jeden kolega ale za chwilę musiał jechać ale postał z nami jeszcze trochę doszedł do nas jeszcze brat mój z kolegami i staliśmy tak jeszcze chwilę potem ten kolega pojechał my też mieliśmy jechać (on musiał pisać z koleżanką dłuższy czas bo nic nie musiała mu mówić wiedział gdzie jechać, po jej chłopaka) ja się dopiero dowiedziałam jak zauważyłam w jakiej wiosce jesteśmy to się domyśliłam i we trójkę stwierdziliśmy (kierowca oczywiście odpadał) że wypijemy coś mocniejszego niż piwo wziął z domu kieliszki pojechaliśmy do sklepu i pojechaliśmy w jakieś ustronne miejsce (pogoda była słaba i był listopad więc się kierowca zgodził a nawet zaproponował żebyśmy pili w samochodzie u niego) i tak zrobiliśmy po dwóch kieliszkach koleżanka stwierdziła że już więcej nie chce i skończyło się tak że ja z jej chłopakiem wypiliśmy prawie całe 0.7 wódki sami potem oni stwierdzili że muszą pogadać i poszli się przejść a my zostaliśmy sami przez dłuższy czas się nie odzywaliśmy do siebie i to ja pierwsza się odezwałam i powiedziałam mu że cholernie za nim tęsknie on się przyznał że on za mną też i postanowiliśmy spróbować jeszcze raz (sama siebie tym się zaskoczyłam bo przed tem wyznawałam zasadę że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki i może dobrze jak zdecydowaliśmy się na przerwę to oboje wiedzieliśmy że nie oznacza to że po tym pewnym czasie się zejdziemy tylko zastanowimy się co dalej) ten nasz ponowny związek trwał około tydzień i znowu ciągłe kłótnie jak się spotykaliśmy to na chwilę dosłownie obiecywał że na drugi dzień przyjedzie na dłużej że spędzimy razem cały dzień ale albo jak już przyjechał to na jeszcze krócej niż wcześniej albo w ostatniej chwili coś mu pilnego wypadało jestem wyrozumiała wszystko się może wydarzyć ale potem się okazywało że jak pisał mi że coś mu wypadło "ważnego" to on już pił (w czasie naszej przerwy moja koleżanka zaczęła się spotykać z jego kumplem, mieszkają w tej samej wiosce i są sąsiadami) więc byłam informowana na bieżąco co robi zwłaszcza że najczęściej pił u niego i nie to że wiem o tym z ich opowiadań bo mówić to se można durzo rzeczy ale koleżanka co chwilę wysyłała mi jego zdjęcie czy filmik jak piję stało się tak jak na początku mu mówiłam że jak tak będzie to ja podziękuję wszystko stało się dla niego ważniejsze niż ja kłóciliśmy się ciągle i on stwierdził że doskonale wie co ma robić i że nikt nie będzie nim kierował (no kurde nie miałam nic przeciwko temu że wyszedł z kolegą na piwo czy coś ja też nie raz wychodziłam ze znajomymi jak akurat nie mieliśmy się spotkać no ale jak się umawialiśmy koleżanki proponowały mi żeby wyjść gdzieś ja mówiłam że nie akurat w ten dzień mam z nim się spotkać najwyżej dołączymy do nich potem jak on będzie chciał a on odwoływał w ostatniej chwili spotkanie bo szedł do kolegi pić no to się stało denerwujące po kilku razach) i że będzie lepiej jak się rozstaniemy i tak się stało (już przed przerwą ten kontakt nasz był coraz bardziej ograniczony)
  9. Anka19

    Jaki prezent dla faceta na święta??

    I temu znalazłam plus rozstania się z chłopakiem miesiąc przed świętami. On wiedział co chce i powiedział że zobaczy co da się zrobić nie chciałam nic wyszukanego powiedziałam że dużego misia ale jak ja go spytałam co chce dostać to powiedział że co kupię to będzie dobrze zastanawiałam się nad albumem ze zdjęciami naszymi (wiem proste i dość mocno już przelekramowane) ale pojawił się problem bo mamy dosłownie trzy na skrzyrz zdjęcia ze sobą i to głównie z wesela (do tego większość z zaskoczenia i nie najlepiej wychodziliśmy na nich) mojego kuzyna na których byliśmy oboje w różnych stanach i nie koniecznie się nadawały na prezent bo ja tak samo jak i on nie lubimy robić sobie zdjęć. I kompletnie nie wiedziałam co mu kupić obeszłam chyba wszystkie możliwe sklepy i nic nie znalazłam ciekawego a też nie miałam za dużego budżetu zastanawiałam się też nad uchwytem na telefon do samochodu (może i nie najlepszy pomysł i dość tani aż takiego małego budżetu nie miałam) ale zawsze jak przyjeżdżał do mnie to widziałam że ten telefon ciągle mu się wala po samochodzie i ciągle go szuka ale stwierdziłam że poszukam jeszcze czegoś w internecie aż problem prezentu się rozwiązał bo doszliśmy do wniosku że się nie dogadujemy już tak jak na początku i że więcej się kłócimy niż normalnie rozmawiamy i się rozstaliśmy jakoś w połowie listopada
  10. Anka19

    pech

    Większość dotyczy całej mojej rodziny. Jak mój najstarszy brat był mały w naszej oborze wybuchł pożar i żeby nie sąsiad to moglibyśmy stracić jedyne wtedy źródło dochodów. Tydzień przed Bożym Narodzeniem, nie cały miesiąc przed moimi 9 urodzinami i pół roku przed moją komunią zmarła moja ukochana babcia (może ukochana bo drugiej nie było dane mi poznać i z sześciorga jej wnucząt byłam jedyną wnuczką w dodatku najmłodszą i chyba najbardziej byłam przez nią rozpieszczana) strasznie wszyscy to przeżyli a ja długo nie mogłam się z tym pogodzić i długo za nią płakałam. Żeby pożyła chociaż 3 lata dłużej doczekała by się drugiej wnuczki mojej siostry (miała podajże 75 lat więc nie była w mocno podeszłym wieku) czyli mama zaszła w ciążę zaczął się remont domu bo nie był przystosowany żeby było w nim malutkie dziecko i wszystko szło ku dobremu aż do momentu jak mama była pod koniec 6 miesiąca ciąży i nasze w miarę spokojne życie przerwała śmierć mojego drugiego brata był to ogromny cios nie tylko dla naszej całej rodziny ale i znajomych całej wioski (mieszkam w malutkiej wiosce gdzie każdy każdego zna i takie sposoby śmierci nie są tu częstym zjawiskiem chociaż w niewielkim odstępie czasu mojego brata to była 2 albo 3 taka śmierć) nikt w tamtym czasie nie miał głowy do niczego a zwłaszcza do remontu który się skończył jak siostra miała 2 lub 3 miesiące wszyscy to bardzo mocno przeżyli a mi zajęło dużo czasu aby się z tym pogodzić ale ogromnym wsparciem była rodzina i znajomi chociaż dla nich to też było ciężkie (ale dzięki temu doświadczeniu mogłam kilka lat później być wsparciem dla koleżanki która też straciła brata). Skończył się remont powoli zaczynaliśmy funkcjonować normalnie myśleliśmy że nasz limit pecha się skończył że gorzej być nie może (po śmierci brata tato mój powiedział takie słowa które chyba na zawsze zapamiętam "ludzie mówią że przeszliśmy piekło i to prawda ale zyskaliśmy też aniołka który teraz się nami opiekuje" wtedy pierwszy i ostatni raz widziałam jak tato płacze) a tu jednak nie los przygotował dla nas jeszcze coś był koniec stycznia przedostatni dzień szkoły przed feriami na następny dzień miałam mieć klasowe ognisko (była to akurat dość sroga zima) poszłam do koleżanki razem poszłyśmy do sklepu po rzeczy na ognisko wróciłyśmy do niej się nagrzać zasiedziałam się trochę usłyszeliśmy najpierw syreny strażackie a po chwili jechała straż koło jej domu myślałyśmy że pewnie ktoś za szybko jechał i wylądował w rowie nie zwróciłyśmy uwagi na to że dość szybko ucichł sygnał więc się coś stało nie daleko niej (mieszkam kilkaset metrów od niej) do momentu aż do jej mamy zadzwonił telefon chwilę z kimś rozmawiała i na początku nie chciała powiedzieć kto to był a było widać że jest dość mocno zdenerwowana potem się okazało że to była moja mama i że ta straż jechała do nas bo przez mrozy praktycznie 24 na dobę paliło się w kominku i przez zbyt wysoką temperaturę rozszczelnił się komin i ogień wydostał się na strych a że od kąd pamiętam on jest nie używany leżało tam pełno trocin i szmat to pożar dość szybko się rozprzeszczeniał na szczęście na dole (z opowiadań rodziców wiem) na początku wysadziło korki i od dymu było dosłownie tak siwo że siekierę można by było powiesić a ogień dostał się tylko do dwóch pokoi i to tylko delikatnie no ale jednak raz że wszystko było przesiąknięte smrodem z dymu i większość naszych rzeczy nie nadawała się do użytku a dwa z racji że w miejscu gdzie było kiedyś wejście na strych aktualnie stoi kominek to strażacy musieli rozebrać pół sufitu w salonie i drugie pół w pokoju żeby się tam dostać a tam gdzie były położone panele to one poszły od razu do wyrzucenia bo były całe napuchnięte od wody ja wtedy zostałam u koleżanki na noc (już wcześniej to planowałyśmy) mama z siostrą pojechały do jednej cioci w pobliskiej wsi a tata z bratem spali u drugiej która mieszka kilka domów od nas bo od razu na drugi dzień ruszył remont i oni pomagali potem ja dołączyłam do mamy i siostry i tak mieszkaliśmy rozdzieleni przez pierwszy tydzień ferii było ciasno bo u tej cioci bliżej ona ma w zimę tylko dwa pokoje użytkowe a w jednym stoi waziutkie łóżko to spali na materacu a u drugiej cioci też ma dwa pokoiki małe to mama z siostrą w jednym na jednym łóżku a ja z ciocią w drugim również na jednym łóżku no ale dzięki nim dostaliśmy pieniądze z gminy na remont bo mieliśmy do wyboru albo pieniądze albo dom zastępczy w drugim tygodniu ferii mogliśmy wrócić do domu i mieszkaliśmy w piątkę w jednym pokoju zanim wróciłam do szkoły przeniosłam się z mamą i siostrą do drugiego pokoju potem doczekałam się własnego wymarzonego co prawda małego ale jednak pokoju gdzie ta ekipa co remontowała zrobiła to chyba za pół darmo (taty kolegi chyba 3 synów i zieńć i robili u nas na prawdę po znajomości bo kończyli późno jedną robotę i przyjeżdżali do nas i nie raz było tak że siedzieli u nas do 2,3 nad ranem jechali do domów się trochę przespać ogarnąć i od nowa zaczynał się im dzień) bo z tego co obiło mi się o uszy to wzięli tylko pieniądze na materiały na ten pokuj a jakoś w połowie marca dom był już w pełni wyremontowany. Z tym pożarem to mieliśmy szczęście w nieszczęściu, nieszczęście bo praktycznie wszystko straciliśmy (moje szkolne książki na czas remontu leżały u sąsiada w stodole) a szczęście że miał on miejsce koło 17 więc w miarę wcześnie a żeby wybuchł dosłownie kilka godzin później to Bóg jeden wie jak to by się skończyły gdyby wszyscy już spali wszystko możliwe że albo by mnie tu teraz nie było albo bym została sierotą a tak jak tylko zaczęło się coś dziać niepokojącego to wyszli z domu i zadzwonili po straż i dzięki temu nie spalił się mocniej.
  11. Dwa razy dostałam kosza. Raz spodobał mi się chłopak rok młodszy a że uczymy się w tej samej szkole i mieszkaliśmy w jednym internacie to widywałam go sześć razy w tygodniu na początku nie zwracałam na niego uwagi nie zauważyłam nawet że jest w internacie dużo było tych pierwszaków i to on zaczął pierwszy się odzywać pierwszy raz jak szłam spóźniona na lekcje bo odprowadzałam koleżankę i on też szedł i powiedział cześć (nie było nikogo w pobliżu więc to było do mnie) no to odpowiedziałam potem raz drugi się odezwał na początku jak nie było nikogo a później to i przy innych potem zauważyłam w końcu że jest w interku któregoś razu poszliśmy na hale pograć w siatkówkę on też poszedł i po tym zaczęliśmy czasami gadać ze sobą więcej niż część czy smacznego (zaczął nawet chodzić na basen, ja chodziłam przy każdej możliwej okazji) aż się zorientowałam że mi się podoba i w końcu stwierdziłam że mu to powiem dość szybko nadażyła się okazja on stwierdził że musi to przemyśleć zastanowić się i że musi iść już więcej się nie odezwał(zawsze pierwszy się odzywał nawet jak mu to powiedziałam to on zaczął rozmowę) ale jak chciałam iść z koleżanką zapalić i poszłyśmy do szatni po kurtki i on tam był to ona normalnie wyszła a jak ja chciałam to "przypadkiem" stanął w wyjściu albo jak miałam zastępstwo w biblotece i nie chciało mi się tam siedzieć a był tam akurat taki pan że wystarczyło się wpisać na listę że idzie się na hale wstawiał normalnie obecność a my mogliśmy robić se co chcieliśmy a że się przyjaźnie z kilkoma dziewczynami z jego klasy to wpadłyśmy na pomysł żebym poszła do nich na lekcje bo mieli akurat historie z spoko panią która mi pozwoliła no to poszłam i jak on wszedł spóźniony na lekcje i mnie zobaczył to miał taką minę że myślałam że się zawróci i nie będzie na lekcji ale miałam ubaw z koleżanką która wie że on mi się podobał aż mało brakowało a pani by mnie wyprosiła. Drugi raz pojechałam z dwiema koleżankami i jednej z nich byłego już wtedy obecnego chłopakiem na dyskotekę i tam dołączyli do nas dwóch jego kuzynów i kuzynka (jednego poznałam wcześniej) z tym drugim złapałam wspólny język po pewnym czasie się okazało że mają w samochodzie wódkę swoją której nie mogli wnieść do środka i postanowiliśmy iść do nich wypić no a że samochód 5 osobowy a nas było 7 no to się pojawił problem z miejscem koleżanka dla swojego chłopaka na kolana no dobra gdzie jeszcze jedną osobę wsadzić to tamten zaproponował że weźmie mnie na kolana no i problem się rozwiązał (od razu mi się spodobał więc zbytnio nie protestowałam na trzeźwo może i bym wolała stać już na podwórku a był grudzień ale po większej ilości alkoholu to co tam) a na tej dyskotece był chłopak z poprzedniej historii i wpadł mi do głowy żeby go trochę pow...iać tylko jak to spytałam tego co siedziałam mu na kolanach czy zechce mi pomuc pow...iać takiego jednego się zgodził w skrócie mieliśmy przy nim udawać parę (nic wielkiego trochę się poprzytulać czasami weźmie na kolana i to wystarczyło) w klubie tylko spytał który to no i zaczęła się zabawa myślałam że szczękę to z podłogi będzie zbierać potem to już nie była potrzebna jego obecność jak przetańczyliśmy całą piosenkę wtuleni w siebie to dopiero mi powiedział że tamten jak nas zobaczył razem to poszedł sobie od razu zły jak osa. Dyskoteka się skończyła trzeba wracać do domu miał po nas przyjechać tato jednej z koleżanek (wcześniej do niego dzwoniła że może przyjechać już) ale dłuższy czas go nie było u nich kierował ten drugi i to on sam zaproponował że nas odwiozą no gdzie drugi dzień świąt pełno policji jeszcze chcieli jechać na kebaba z 2 osobami nadkompletu w życiu bym się nie zgodziła na szczęście przyjechał jej tato po nas już bo na prawdę nalegali na porzegnanie się przytuliliśmy i pocałował mnie w policzek a ja jego. Potem pisałam z nim sporo i w sylwestra po kilku kieliszkach wina wpadłam na kolejny głupi pomysł że mu powiem co czuje i jak pomyślałam tak zrobiłam napisałam do niego to on odpisał że nie chce nic więcej niż przyjaźń przynajmniej na razie (znaliśmy się w sumie zaledwie kilka dni) potem pisaliśmy jeszcze ale już nie tyle co przed tem aż w końcu urwał nam się kontakt do czasu aż znowu pojechałam z tymi samymi koleżankami na tą samą dyskotekę (ta jedna już nie była z tamtym chłopakiem) ale nadal miałam kontakt z tamtymi jego kuzynami (to są bracia rodzeni w ... podobni do siebie) i też przyjechali z trzema kolegami których imion nawet nie zapamiętałam no i się połączyliśmu im więcej tym lepiej gadałam normalnie z nim ale już był dystans między nami i w pewnym momencie stwierdziłam że wypiłabym drinka ale zapomniałam dowodu (wpuścili bez problemu ale ze sprzedażą alkoholu już był problem) i musiałam któregoś poprosić bo koleżanki były jeszcze nie pelnoletnia a poza tym gdzieś poszły na chwilę do tych ich kolegów głupio było powiedzieć ej ty kupisz mi drinka a jeden z nich z kimś rozmawiał a ten drugi stał tyłem było ciemno a jeszcze to był mój drugi dzień imprezowania bo dzień wcześniej obchodziłam 18nastke i nie wiedziałam który z nich z kimś rozmawia a który stoi po prostu przy barze (temu wcześniej napisałam że są bardzo podobni do siebie i między nimi jest niewielka różnica wieku zawsze miałam jakieś tam problemy z rozróżnieniem ich ale wiedziałam który mi się podoba) i powiedziałam imię tego drugiego a się okazało że to był ten ale chyba tego nie wyłapał że się pomyliłam i normalnie mi kupił ale ja miałam tą świadomość że się pomyliłam i nie mogłam się odpędzić od myśli że jednak wyłapał to i że strzeliłam taką gafę przy chłopaku który mi się podoba i to z nim związaną dobrze że był już prawie koniec więcej się do niego nie odzywałam do pojechania do domu. Potem napisał do mnie że widział że chce z nim pogadać (chciałam i to bardzo) ale nie było kiedy na osobności. Pisaliśmy znowu jakiś czas potem znowu się urwał kontakt i nie mieliśmy go ze sobą przez około pół roku do momentu aż wypiłam trochę za dużo z przyjaciółkami poszłam do łazienki myślałam że będę wymiotować a skończyło się na tym (dowiedziałam się dopiero po jakimś czasie jak przeczytałam z nim rozmowę) że napisałam do niego że go kocham i poszłam spać w łazience na podłodze nawiasem mówiąc przyjaciółki miały nie zły ubaw ze mnie jak krzyknęłam co ja ... robię w kiblu na podłodze, on coś mi odpisał nie pamiętam co i mnie zablokował i już więcej nie mieliśmy kontaktu (podświadomie wiedziałam że zrobiłam coś czego będę żałować no i zrobiłam chciałam go przeprosić wyjaśnić że za dużo wypiłam ale nie zdążyłam)
  12. Anka19

    Zmiana szkoly

    Ja się przepisałam na inny profil po dwóch miesiącach w pierwszej klasie. W drugiej klasie doszły do klasy trzy osoby które się przepisały z innych szkół (z jednego technikum do drugiego) i musieli tylko pozdawać egzaminy z zawodowych co prawda tylko dwie dziewczyny z trzech osób podeszły do nich bo trzeci chłopak po dwóch miesiącach rzucił szkołe (był pelnoletnia już) ale one pozdawały bez większych problemów normalnie na którejś lekcji u pani od danego przedmiotu. Dołączyła do nas jeszcze jedna dziewczyna która z pewnych względów musiała się przenieść na rok i w poprzedniej szkole była na podobnym profilu i musiała tylko zdać egzamin z jednego przedmiotu którego nie miała w tamtej szkole a po roku normalnie wróciła do swojej. Znam chłopaka który przeniósł się z technikum do liceum w drugiej klasie ale nie wiem jak to u niego wyglądało
  13. Pracowałam w wakacje właśnie jako pomoc kuchenna w hotelu oddalonego o 200 km od domu więc musiałam mieszkać na szczęście zapewniali zamieszkanie (dwa łóżka mała szafa i szafka jakaś większa na różne rzeczy kuchnia i łazienka jedna na 6 osób mały domek z trzema pokojami dwu osobowymi) byłam tam z koleżanką bo się sama bałam tylko ona pracowała jako pokojówka. Pracowałam już pierwszego dnia 12,5 godzin z najdłuższą przerwą 15 minut potem teoretycznie miałam 4 godziny przerwy w ciągu dnia a praktycznie raz miałam taką przerwę a potem zazwyczaj z wielką łaską pozwalali mi iść po obiedzie jak już nie było zbytnio ludzi czyli około 14 ale najpierw musiałam wszystko posprzątać w między czasie dodawali mi jeszcze jakieś prace i zchodziło mi ogarnięcie wszystkiego około godziny już 15 i na 17 musiałam być już spowrotem bo kolacja tak naprawdę gadałam tylko z jednym chłopakiem który pracował tam jako kelner i dziewczyną rok młodszą odemnie która też była jako pomoc kuchenna ale jej nikt tam jej nie traktował jak mnie. Dwa przywileje miałam że w każdej chwili mogłam coś zjeść i pić i to że koleżanka miała na przykład na 7 do pracy a ja na 11 i to było mi na plus bo czasami wieczorem nie miałam nawet siły się już wykapąpać a i nie raz jak wracałam to nie było już ciepłej wody. Raz nie działała wypażarka (ja się nie znam nie wiem co się stało przyszłam do pracy już nie działała) i dostałam ochrzan że nie wyrabiam się ze zmywaniem no do jasnej cholery zapełniłam wszystkie koszyki a nie mogłam tego wypażyć a jak chciałam odłożyć naczynia nie wypażone to czemu nie wypażyłam ale jak zgłaszałam im ile tylko się dało że nie działa to raz ktoś przyszedł zobaczyć nie doszedł o co chodzi i se poszedł i więcej nie wrócił i tylko dwóch kelnerów się tym interesowało aż się okazało że jakiś bardzo mądry ktoś wyją coś tam z niej (wieczorem jak wychodziłam działała normalnie więc to nie byłam ja i musiał to zrobić ktoś rano). Musiałam szybko coś obrać i się skaleczyłam chciałam wziąść rękawiczkę a że nie było mniejszych rozmiarów to chciałam wziąść większą to też mnie ochrzanili że dla kucharzy są bardziej potrzebne to poszłam zmywać co tam że krew mi leciała pomijając fakt że nie mogłam wsadzić ręki pod wodę a jeszcze potem musiałam obrać cebulę to myślałam że się zesram tak piekło i powiedziałam dość głośno że skąpiec czy coś w tym rodzaju to na drugi dzień szef kuchni przyniusł mi 4. Albo drugi kucharz (nie polak i czasami było ciężko zrozumieć co mówi) dostałam o... że czosnku nie obrałam i poszłam na przerwę przeprosiłam powiedziałam że musiałam nie zrozumieć albo nie usłyszeć jak prosił to powiedział że nie musi mówić no dobra mogłam się domyśleć bo w sumie co dziennie to robiłam ale skąd mogłam wiedzieć ile on tego potrzebuje pół biedy jakbym obrała więcej ale jak za mało to jeszcze większą ...e bym dostała bo jednego dnia potrzebowali na przykład trzy główki a drugiego 10. Poszłam zapalić pogadałam trochę z tym kelnerem (miało się około 5 minut na fajka jednorazowo aby nie za często) i zobaczyłam że mama do mnie dzwoniła i chciałam napisać esemesa że jestem w pracy i nie mogę rozmawiać że zadzwonię później nie minęło jeszcze mi te 5 minut i już nie paliłam miałam napisać tego esemesa i wracać na kuchnie i szef akurat wyszedł zapalić to tylko powiedział że coś długo trwa ten mój fajek i że na kuchni jest dużo zmywania wróciłam nie było w zlewie nawet jednej łyżeczki (tylko ja zmywałam no chyba że miałam przerwę) zamówień też żadnych nie było i skończyło się tak że przez najbliższe 15 minut siedziałam na tyłku bez czynnie bo nie było nic do roboty a na przerwę oczywiście nie mogłam iść bo zaraz obiad (chodziłam zapalić tylko jak wszystko było posprzątane na błysk i się upewniłam że nie mają dla mnie żadnej roboty). Miałyśmy być tam miesiąc żebyśmy miały jeszcze coś z wakacji a ze względu na to że ja już tam nie dawałam rady wróciłyśmy po tygodniu w ostatni dzień pracy spytałam szefa czy jak się ta druga dziewczyna zgodzi zostać sama i posprzątać to czy będę mogła wyjść wcześniej bo muszę się spakować wcześnie wstać bo na 9 musiałyśmy być w innym mieście oddalonym o około godziny drogi samochodem od tego co byłyśmy a jeszcze miałyśmy rano się rozliczyć z menadżerką bo wieczorem nie miała kiedy to powiedział żebym pogadała z tamtą i jak się zgodzi to zobaczymy zgodziła się to on stwierdził że nie mogę wyjść wcześniej bo jest sobota najwięcej ludzi i że się ona zarobi sama a wcale tak dużo roboty nie było o 22 byłam już wolna więc się wyrobiłyśmy się w godzinę (na moje szczęście) w tygodniu wychodziłam najwcześniej 23.30. Ale przynajmniej w miarę dobrze płacili miałam 11albo 12 złoty za godzinę i w tydzień zarobiłam 700 złoty
  14. Miesiąc przed moimi 9 urodzinami zmarła moja ukochana babcia (już wczoraj minęło równo 11 lat jak nie żyje) może była moją ukochaną babcią bo jedyną którą znałam (druga zmarła jak miałam 3 miesiące a dziadka ani jednego ani drugiego nie było dane poznać nawet moim dwum starszym braciom i jednemu kuzynowi tego od strony mamy bo tata ma dość dużą rodzinę i tam się znalazło by się co najmniej kilka osób które pamiętają go a dwóch najstarszych kuzynynów może i pamiętaja nigdy nie pytałam) dodam że zmarła pół roku przed moją pierwszą komunią jeszcze kilka dni wcześniej brat ją spytał czy będzie na niej a ona odpowiedziała że jak dorzyje to tak no i nie doczekała a chciała bardzo być na niej kilka następnych miesięcy były dla mnie koszmarem pamiętam jak dzień chyba przed pogrzebem brat zwolnił mnie z lekcji bo się uparłam żeby jechać do mamy do domu babci bo pojechała tam żeby wszystko ogarnąć zorganizować (miała najbliżej bo jej dwie siostry mieszkają w innym województwie i mogły przyjechać dopiero na sam pogrzeb) bo chciałam się "nacieszyć" babcią. Pół sylwestra przepłakałam (poszliśmy do cioci mojego taty siostry i przyjechał jej syn mój chrzestny z żoną) i nie rozumiała jak oni wszyscy mogą się bawić i dopiero długaaa rozmowa z chrzestnym bo tylko z nim chciałam rozmawiać który mi wytłumaczył wszystko (rozumiałam że babcia nie żyje że nie wróci ale chyba nie docierało to do mnie) pomogła mi chociaż w tym jednym dniu zapomnieć trochę i się cieszyć nadchodzącym Nowym rokiem (miesiąc wcześniej zmarła dalsza ciocia bo babci albo siostra albo szwagierka nie pamiętam jej śmierć mimo ograniczonego kontaktu z nią też dość mocno przeżyłam lubiłam ją bardzo no i zawsze miała dla mnie cukierki ) i śmierć babci mnie tylko dobiła. Nikt nie musiał mi tłumaczyć co się stało wystarczyły mamy trzy słowa po 23 które zdołała z siebie wydusić między płaczem "babcia nie żyje" po telefonie ze szpitala. Trzy lata później mój braciszek który był tylko 3 lata starszy odemnie popełnił samobójstwo nikt nie musiał mnie o tym informować to ja razem z innymi dzieciakami musieliśmy to zrobić moim rodzicom bo to my go znaleźliśmy z tego dnia pamiętam jak kolega poleciał do mnie do domu i z opowiadań rodziców wiem że wydusił z siebie tylko te słowa "Tomek się powiesił" i z tatą z domu wylecieli jak z procy (mieliśmy się bawić w podchody i tylko jego brakowało bo drugi brat był chory i siedział w domu szukaliśmy go no i znaleźliśmy ale nikt się nie spodziewał że to tak się skończy) tak jak przed tem było całe podwórko dzieci tak po tym jak tata zniknął z nieprzytomnym bratem na ręku w domu nie zostało nikogo przyszło dwoje ludzi pielęgniarka i ratownik medyczny bo u sąsiadki odbywało się właśnie przyjęcie komunijne na którym byli i pomogli w reanimacji mama najpierw zadzwoniła po karetkę a potem po ciocie żeby zabrała mnie i brata do siebie do przyjazdu policji (już było wiadome że nie żyje lekarka z pogotowia stwierdziła zgon) bo musieli nas przesłuchać a nie było komu przyprowadzić ich do cioci bo tata był zajęty ogarnieniem wszystkiego i potem policją a mame zabrała ta sama karetka co przyjechała do brata bo była w 7 miesiącu ciąży wystarczył cioci jeden telefon do syna swojego że na następny dzień nie jest w stanie przyjechać do niego pilnować wnuczki i że powiedziała mu tylko że Tomek nie żyje a już cała rodzina wiedziała i kto tylko mógł to jeszcze tego samego dnia przyjechał nawet mój chrzestny z żoną gdzie oboje nie mają prawa jazdy i przywiózł ich zieńć który miał na nockę do pracy a mieszkają około 100 km od nas a było już późne popołudnie, przesłuchanie które wydawało mi się że trwa w nie skończoność przyjechał brat cioteczny do którego ciocia miała jechać na drugi dzień z żoną i nie spełnia roczną córką który pchał we mnie tabletki uspakające ile tylko się dało potem kto inny zawiózł mnie tatę i brata na trochę do mamy do szpitala po powrocie tata poszedł z chrzestnym do krów bo to jednak obowiązek którego nie da się ominąć bez względu na okoliczności(już cała wioska wiedziała) brat z ciocią poszli do niej bo mieliśmy tam spać chcieli żebym też poszła ale się uparłam żeby poczekać na nich i została ze mną jego żona i we czwórkę poszliśmy potem do cioci początkowy plan był taki że ja będę spać z ciocią w jednym pokoju brat cioteczny z żoną w drugim a tata z bratem w trzecim ale znowu się uparłam że chce spać z chrzestnym i dopięłam swego i znowu rozmawialiśmy jeszcze dłużej niż przy babci zasnęliśmy dopiero nad ranem na drugi dzień mame wypuścili ze szpitala wróciliśmy do domu i trzeba było zacząć organizować pogrzeb i przy tym bardzo dużo pomogła rodzina i znajomi bo nie wiem czy rodzice byli by w stanie sami to zrobić pamiętam jeszcze jak jeździłam z tatą i bratem ciotecznym po wiosce i prosiliśmy ludzi na różaniec (tata ja z bratem siedziałam w samochodzie) różaniec przywiezienie ciała kolejny różaniec (ja miałam 11 lat a brat 16 byłam w 4 klasie podstawówki a on w 3 gimnazjum) przez te trzy dni przychodziły trzy klasy ze szkoły moja brata i drugiego brata w tym czasie każdy mało kiedy spał i jadł podczas któregoś różańca padłam dosłownie w drugim pokoju na łóżko i chyba wtedy najdłużej spałam z tych dni i się obudziłam z płaczem przyszła do mnie ciocia uspokoiła mnie i powiedziała że przyszła moja klasa i żebym do nich wyszła na początku nie chciałam bo się bałam ze się rozpłacze a nie chciałam żeby to widzieli ale wyszłam i nie żałowałam tego a nawet udało im się sprawić że się trochę pośmiałam (wiem mało odpowiedni moment ale przynajmniej nie płakałam) i byli dla mnie ogromnym wsparciem zawsze mogłam na nich liczyć. Trzeciego dnia pogrzeb i powoli trzeba było wracać do normy co nie było łatwe a wręcz wydawało się przynajmniej mi nie możliwe na drugi dzień po pogrzebie chciałam iść do szkoły rodzice nie mieli nic przeciwko temu żebym została z bratem w domu (on od razu powiedział że nie chce jeszcze iść) a wręcz przekonywali mnie żebym została i skończyło się na tym że zostaliśmy jeszcze te dwa dni w domu a od następnego tygodnia wróciliśmy do szkoły. Straciłam dwie z najbliższych mi osób w dość krótkim odstępie byłam starsza i doskonale wiedziałam co się wydarzyło ale też byłam wtedy jeszcze większym ale jednak dzieckiem i ze śmiercią brata w sumie się pogodziłam dopiero w pierwszej klasie technikum (jestem w 4) jak powyzywałam kolegę co prawda przez Facebooka ale jednak który był też tego dnia u nas i też go znalazł bez w sumie powodu bo spytał mnie o rocznicę bo mu się przyśnił brat napisałam mu kiedy (była miesiąc wcześniej) i palnęłam mu takie wypracowanie potem że uważa się za takiego jego kolegę a nie pamięta nawet kiedy to było i że to on pierwszy uciekł jeszcze że pamiętam jak wsiadał na rower i po chwili już go nie było i że każdy z naszej paczki ograniczył z nami kontakt który ograniczał się do cześć w szkole ci którzy zostali jeszcze na wiosce (kilka osób była już albo prawie pelnołnoletnia i powyjeżdżała do pracy część pokończył gimnazjum i poszła do miasta do szkoły średniej i została nas na wiosce garstka) i czasami spotkania i skoro uważa się za takiego kolegę to czemu nie było go gdy był potrzebny (przez te kilka lat nie przyszło mi do głowy że mogą się nie domyślić) długo potem z nim pisałam jeszcze zaczął mnie przepraszać wyjaśnił że nie pomyślał że mogę na przykład go potrzebować a co do ucieczki i ograniczenia kontaktu to że każdy z nas wtedy był jeszcze tak na prawdę dzieciakiem że dla każdego był to ogromny szok i przeżycie a przede wszystkim ból bo oni też stracili no nie prawdziwego brata ale dobrego i bliskiego kumpla który był dla nich jak brat przynajmniej jemu i że teraz mogę na niego zawsze liczyć o każdej porze dnia i nocy i ta rozmowa z nim w dużej mierze pomogła mi się z tym pogodzić (po pewnym czasie se uświadomiłam że nie wydarłam się na niego temu że miałam żal że uciekł i odsunął się ale o to że to jemu się przyśnił wcześniej kilku osobom z rodziny a mi ani razu)
  15. Anka19

    Internat

    Ja mieszkałam w sumie nie całe 3 lata bo potem zamknęli szkoły i ten czas wspominam super zmieniłam się stałam się bardziej otwarta śmielsza poznałam super ludzi jak masz jakieś koleżanki co też tam chcą mieszkać możecie się zgadać i poprosić jak będziecie składać papiery do internatu żebyście były w jednym pokoju i jak będzie taka możliwość to powinni się zgodzić mnie na przykład zapytali czy mam jakieś koleżanki z którymi bym chciała mieszkać ale że nie znałam tam nikogo z dziewczyn to przydzielili mnie sami i nie narzekałam nie miałam z nimi spin żadnych z jedną nawet jestem w klasie ale nie miałyśmy za bardzo o czym gadać i się rozdzieliłyśmy zamieszkałam z inną dziewczyną potem dołączyła do nas jeszcze koleżanka z mojej klasy i super było sporo w pierwszym roku mi dało też to że miałam tam dwóch starszych kolegów z wioski i w razie czego mogłam na nich liczyć. W drugiej klasie mieszkałyśmy tak samo (starsi mają prawo wyboru pokoju w którym chcą mieszkać) a pierwszaki jak jest możliwość to potem mogą się przenieść do innego zakolegowałyśmy się z dziewczynami z pierwszej klasy z trzema które były w jednym pokoju ale dwie nie dogadywały się z trzecią i jedna przeniosła się do innej dziewczyny a druga chciała do nas ale że u nas zawsze było trochę głośno to na początku się nie zgodzili to większość czasu spędzała u nas przez co nie raz był przypał bo przyłapali ją u nas na przykład na odrabiance (nauce własnej) czy ciszy nocnej doszło raz do tego że była cisza nocna a ona u nas była i byłyśmy głośno to jak wychowawczyni szła to się schowała w szafie ale na nie szczęście jak się otworzyły drzwi do pokoju to ona akurat zamykała drzwi do szafy i wychowawczyni to zauważyła i kazała iść jej do siebie a jak zobaczyła że się śmieje to wezwała na rozmowę ale nie było przypału zanim jeszcze one się rozdzieliły to któregoś razu wpadłyśmy na pomysł żeby spały u nas na jedną może by się zgodzili (pokoje są przystosowane na 4 osoby) ale na pewno nie na dwie nawet nie pytałyśmy to po sprawdzeniu obecności na ciszy nocnej tamte dwie poszły normalnie do siebie a my złączyłyśmy trzy łóżka i jak od nich trzecia ta zasnęła to przyszły do nas i spałyśmy w piątke na 3 łóżkach było trochę ciasno i gorąco ale było fajnie i było warto ustawiłyśmy budzik na wcześniejszą godzinę żeby one wróciły do siebie zanim trzecia się obudzi a my abyśmy miały czas doprowadzić do porządku pokuj potem odeszła z internatu ta z mojej klasy i wtedy wychowawcy się zgodzili żeby ta druga dziewczyna z tamtego pokoju się do nas przeniosła i działo się jeszcze więcej nie powiem czasami się wypiło a to czyjeś urodziny a to inna okazja a czasami i bez okazji i przez te dwa pierwsze moje lata to największy jaki miałam przypał to wychowawczyni zabrała mi elektryka (który był mój wspólny z koleżanką ostro się na mnie wtedy wkur****) nie miałyśmy go nie całe trzy dni bo moja mama musiała go odebrać a mogła dopiero w piątek jak po mnie przyjechała bo mam takiego pecha że jak druga koleżanka wzięła sekundę przedemną bucha nic jak tylko ja wzięłam (w pokoju a na terenie całego internatu jest zakaz palenia ale wystarczy przejść kilka kroków za boczną bramkę i już tam zakaz nie obowiązuje ale był akurat początek odrabianki i nie mogłyśmy wyjść już a wychowawczyni zaczęła sprawdzać obecność) i akurat weszła wychowawczyni do pokoju próbowałam przetrzymać dym w płucach za chwilę już nawet gdybym coś powiedziała to już by go nie było widać ale poszedł mi nosem i był dość mocno widoczny no i mi zabrała ale mama mi oddała w piątek może po godzinie od kąd wróciłyśmy do domu (byłam już pelnoletnia) i to był największy przypał a było by za co wlepić nam kontrakt oj było by choćby za to jak z koleżanką tą opijałyśmy cały tydzień moją 18nastke i kilka razy mało brakowało a byśmy miały kontrakt podczas naszej tej imprezki tygodniowej wylało nam się trochę wódki na dywan i śmierdziało nią dość mocno i otworzyłyśmy okno żeby wywietrzało a że byłyśmy głośno wychowawczyni przyszła pierwsze jej słowa ja coś czuję ale mam nadzieję że to nie to co myślę potem kazała zamknąć okno(był styczeń) a my ledwo na nogach się trzymałyśmy i padło na mnie żeby zamknąć to okno nie wiem jak poszłam tam w miarę prosto potem wycha kazała nam być ciszej a najlepiej żebyśmy poszły spać bo była chyba 3 w nocy a na drugi dzień szkoła i se poszła a my dalej piłyśmy (zdążyłyśmy schować butelkę i kieliszki) inny dzień z 18 skończyłyśmy pić trzeba iść spać położyłam się do łóżka jak mi się zrobiło nie dobrze jak zwymiotowałam na dywan a my we dwie nie w stanie to posprzątać obudziłyśmy trzecią jakoś przekonałam ją żeby to posprzątałam bo jakby wychowawca wszedł wszystkie miałybyśmy przypał chociaż ta co sprzątała nie piła z nami tylko wypiła jednego kieliszka w dniu moich urodzin za moje zdrowie już skończyła sprzątać poszła myć mopa a było już grubo po północy wychowawczyni idzie (a że mieszkałyśmy na przeciwko łazienki to dobrze słyszałyśmy o czym rozmawiają) a tam koleżanka myje mopa zaczęła wciskać kit jej że woda się wylała nam i wycierała ją tym mopem nie wiem jakim cudem jej uwierzyła a my we dwie ryłyśmy ze śmiechu dosłownie jednocześnie się modląc żeby nie zachciała zajść do nas do pokoju ale poszła do siebie myślałam że tamta mnie zamorduje za to innym razem poszłam do koleżanek (jedna ta co spała między innymi z nami na 3 łóżkach) do ich pokoju bo stwierdziłyśmy że będziemy pić pamiętam dokładnie była środa bo kierowniczka miała nockę a jak coś odwalać aby po cichu to najlepiej właśnie w środę bo inni wychowawcy potrafią chodzić po korytarzu nawet jak jest cicho a jak kierowniczka chodzi to już na prawdę musi być głośno i pozostali jak jest głośno to idą od razu do danego pokoju a kierowniczka potrafi zaglądać do wszystkich albo stać pod drzwiami i nasłuchiwać dobra pijemy słyszymy że chodzi po korytarzu to ja schowałam się z wódką za szafę gadały one z nią (byłam przekonana że na korytarzu) jak na chwilę ucichło myślałam że se poszła chciałam wyjść i najpierw wystawiłam rękę z wódką żeby dziewczyny ją zabrały odemnie wychylam się a tu kierowniczka stoi w drzwiach myślałam że na zawał zejdę tam całe szczęście paliła się tylko mała lampka nocna i mnie nie zauważyła albo nie chciała widzieć ale wolę jej o to nie pytać i przezemnie ja prawie dostałam kontrakt a tamte by wyleciały z interka bo już miały podpisany za puszki po piwie które nawet nie były ich bo jakiś czas wcześniej była konferencja internatów u nas dwu dniowa i padło na ich pokuj że uczniowie se pili wieczorem tam jedna z nich była w samorządzie i była wtedy tam też piła ale akurat nie piwo a jedna wychowawczyni wiedziała o tym bo ich przyłapała i pozwoliła ale przecież nie przyzna się dla kierowniczki że zezwoliła na coś takiego (jakimś dziwnym trafem któregoś razu wychowawcy stwierdzili że zrobią w środę kiedy jest sprawdzanie czystości generalne nie zapowiedziane sprawdzanie pokoi i doskonale wiedzieli gdzie szukać u nich tych puszek) podejrzewamy że albo ktoś podkablował albo podczas naszej nie obecności przeszukują nasze pokoje ale raczej to drugie bo ci co byli na tej konferencji i wiedzieli o tych puszkach sami są nie lepsi i kablując wkopali by sami siebie nie raz na apelu było mówione że u kogoś w pokoju znaleziono zakazane rzeczy bez podawania nazwisk czy pokoi ale to jest mały internat i wieści szybko się rozchodzą a wychowawcy mają cały czas dostęp do kluczy od pokoi czy to oryginalnych bo na przykład ja mieszkałam z dziewczynami i byłyśmy w trzech różnych klasach i kończyłyśmy lekcje różnie jedna wcześniej druga później i chyba u nikogo nie było tak że choćby raz wszyscy z pokoju kończyli tak samo i trzeba przed wyjściem do szkoły odwiesić klucz do gabloty żeby inni z pokoju w każdej chwili mogli tam wejść a dwa mają zapasowe które czasami i nam się przydają bo a to się oryginał zwieruszył gdzieś a to ktoś z pokoju zapomniał odwiesić i wziął ze sobą no a że tych dziewczyn pokuj był pierwszy z zamieszkałych to nie miały już czasu wynieść tych puszek ale zdążyły nas ostrzec bo my też miałyśmy kilka rzeczy pochowanych i my zdążyłyśmy wyrzucić i uniknełyśmy kontraktu ale wychowawczyni która sprawdzała wyszła od nas wściekła bo nic nie znalazła pod koniec drugiej klasy przyszła do nas wychowawczyni i takie że musi z nami porozmawiać i z naszymi rodzicami i żeby przyszli na dany dzień my prawie zawału podostawałyśmy byłyśmy przekonane że mają dowody na nasze wybryki i że szykuje się kontrakt a tu się okazało że dostałyśmy podziękowania a rodzice listy gratulacyjne za nasz udział w wolontariacie i pomoc w różnych rzeczach (ja miedzy innymi za udział w tej nieszczęsnej konferencji ale byłam jeden dzień i nie zostałam na noc). Jak byłam i koleżanka w trzeciej klasie a tamte dwie w drugiej we czwórkę zamieszkałyśmy w jednym pokoju ojj wtedy to już poleciałyśmy grubo a to ja rozstałam się z chłopakiem i miałam doła i dziewczyny chciały mnie rozweselić a to zaraz moje urodziny były a to zbliżała się koleżanki osiemnastka ale że wypadała w ferie to postanowiłyśmy wcześniej nie oficjalnie opić a potem już oficjalnie na jej imprezie na moje urodziny pech chciał że tydzień wcześniej w sylwestra skręciłam kostkę i nie dałam rady chodzić bo początkowo mieliśmy w planach pić na mieście (i tak się zdarzało że wchodziliśmy do interka dobrze wstawione) ale przez moją nogę byłyśmy zmuszone pić w interku żebyśmy piły na mieście to może nie miało by miejsce kolejne zdarzenie to najpierw dziewczyny poszły kupić kieliszki a potem wino piła z nami jeszcze koleżanka z innego pokoju ale ona dość szybko poszła do siebie żeby nie było przypału że siedzi u nas na ciszy nocnej (ale brudny kieliszek po niej został) któregoś razu wypadło tak że zostałam na kilka dni chyba sama w pokoju albo z jedną nie pamiętam poszłam do koleżanek do innego pokoju i stwierdziłyśmy że wypijemy poszliśmy kupiłyśmy po kilka piw bez problemu wniosłam je na góre poszłam do ich pokoju dały mi klucz one musiały zostać chwilę na dole weszłam do pokoju zauważyłam że mam mokre spodnie patrzę do torby a tam jedno piwo pękło wychodzę na korytarz(miałam nadzieję że pękło już w pokoju ale musiałam sprawdzić) a tam na podłodze szlaczek mory aż do schodów to już się domyśliłam że pękło już wcześniej poszłam po mopa i wycierałam modląc się żeby dla wychowawczyni nie zachciało się wejść na górę ale na szczęście gdzieś poszła w między czasie dziewczyny wracały już do pokoju to powiedziałam co się stało innym razem z tymi samymi dziewczynami znowu stwierdziłyśmy że wypijemy tym razem na mieście jeszcze z kilkoma znajomymi dobra wypiliśmy (nie pamiętam ile ale sporo) wracamy do interka po drodze spotkaliśmy jeszcze 3 kolegów którzy pili (spoza internatu) to jeszcze jednemu wypiłam pół piwa wróciliśmy a że wyszłyśmy po 19 to trzeba było się wpisać na listę że się wychodzi nie zawsze się to robiło ale wtedy karta leżała u wychowawców i trzeba było a potem podpisać się że się wróciło dziewczyny się wpisały normalnie i poszły do siebie a ja ostatnia wpisuje się a wychowawczyni do mnie że czuje piwo czy piłam ja że nie że wydaje się pani ona że nie że jak nie ja to czyli tamte dziewczyny to wiedziałam że już nie uwierzy że jej się wydaje a nie chciałam wkopać koleżanek ani sama mieć przypału to zaczęłam wciskać kit że spotkałam kolegę który pił piwo i nie chcący na mnie wylał nie wiem czy mi uwierzyła czy nie ale puściła mnie. Potem zamknęli szkoły musieliśmy się wymeldować teraz kluczowy jest ten fakt że z moich urodzin zostały 5 brudnych kieliszków a nas w pokoju było 4 myślałyśmy że serio na dwa tygodnie i stwierdziłyśmy że nie będziemy ich zabierać a w sumie tak na prawdę nikt o nich nie myślał zabierałyśmy tylko najważniejsze rzeczy bo tak nam kazano i jak najszybciej opuścić interek na nasze nie szczęście w tamtym roku już nie wróciliśmy do szkoły i trzeba było zabrać pozostałe rzeczy i wychowawcy nam pakowali i poznosili na dół i znaleźli kieliszki ale wtedy nic o nich nie wspomnieli dopiero pod koniec wakacji jak dostali moją i koleżanki deklaracje że chcemy w przyszłym roku mieszkać nadal w internacie (pozostałe dwie wiedziały też że będzie kontrakt i jedna już nawet jakby chciała to by nie mogła mieszkać bo miała podpisany a druga nie chciała podpisać i przeniosły się na dojazdy) to zadzwonili i powiedzieli że tego i tego dnia o tej i o tej godzinie musimy się stawić podpisać kontrakt ale o 5 kieliszku słowa nie wspomnieli zapewne im się nie chciało dochodzić kto jeszcze z nami wtedy pił bo żeby chcieli to by zmusili nas do wydania 5 osoby bo raczej by nie uwierzyli że jedna z nas piła z dwóch na raz. No i zamieszkałyśmy znowu we wrześniu wprowadziła się do nas jeszcze ta koleżanka co piła w moje urodziny. Ale już się uspokoiłyśmy nic nie odwalałyśmy może no poza paleniem elektryka w pokoju ale nikt nie przyłapał i nie trwało to długo bo mi się zepsuł a koleżanka już dawno przeżuciła się na zwykłe fajki no a poza tym w październiku znowu zamknęli szkoły sporo też wpłynęło na to że się uspokoiłyśmy fakt że koleżanka w wakacje znalazła chłopaka ja nie długo po rozpoczęciu roku też zaczęłam się spotykać z takim jednym chłopakiem i zaczęliśmy ze sobą chodzić i oni mieli też duży wpływ na nasze zachowanie w internacie. To moje przeżycia a teraz trochę o moim interku bo każdy jest inny. Na początku pobudka była o 7 nikt nikomu nie bronił wstać wcześniej aby tylko nie przeszkadzać innym i aby nie później potem śniadanie później zrobili że jeden tydzień dziewczyny o 6.45 śniadanie a chłopcy o 7 drugi tydzień odwrotnie a na koniec przed zamknięciem ponownym szkół całkiem o 6.30 i o 7 na takiej samej zasadzie jak pierwsza zmiana (gorzej mieli ci co zaczynali lekcje o 7.40 i mieli śniadanie o 7 a uczą się w technikum lub zawodówce bo mieli spory kawałek do szkoły) najpóźniej o 9 wyjście do szkoły nie zależnie na którą się miało i wtedy wychodził wychowawca i zostawały tylko kucharki intendentka i sprzątaczka o 13 przychodził wychowawca (potem się zmieniło że o 12) i dopiero można było wejść do pokoju więc kto kończył lekcje przed tą godziną to musiał chodzić po mieście lub siedzieć na dole ale dało się to obejść ja i kilka jeszcze osób jak byłam w drugiej klasie ja akurat w środy miałam ułatwione bo miałam praktyki na kuchni w interku potem 20 minut przerwy i dwie jeszcze lekcje to mówiło się dla intendentki że chce iść się tylko przebrać ona dawała klucz i siedziałam nie raz te 20 minut w pokoju kilka razy przemyciłam też koleżankę z klasy tylko to było ryzykowne bo przerwa kończyła nam się już po 13 więc już był wychowawca i problematyczne było dla niej zejście z góry bo schody są przy pokoju wychowawców a do pokoju mógł wejść tylko ktoś z rodziny i za zgodą. Na obiad szło się zależnie o której kończyło się lekcje oficjalnie wydawane były do 16 ale jak ktoś akurat wtedy kończył lekcje czy musiał coś załatwić i wiedział że się nie wyrobi to wystarczyło że powie kucharkom i normalnie dostawał czasami nawet większą porcję niż normalnie. Czas wolny, o 17 odrabianka do 19 (potem się zmieniło tak samo jak śniadanie) kolacja i do 21 czas wolny potem trzeba już być w internacie i są zamykane drzwi w nagłych wypadkach można się spóźnić ale trzeba poinformować najlepiej rodzic i jak się wróci to zadzwonić dzwonkiem i otworzą drzwi, 21.15 przygotowanie do ciszy nocnej czyli prysznic ścielenie łóżek i już trzeba być u siebie w pokoju (między piętrami już o 21 nie można chodzić) sprawdzają obecność i o 21.45 cisza nocna i sprawdzają czy każdy u siebie. Są dyżury:w łazience który polega na sprzątnięciu pod prysznicami po kąpieli, i główny polegający na siedzeniu od 17 do przepisowo 21.15 ale zazwyczaj puszczali już o 21 dzwonieniem dzwonkiem na daną rzecz i pilnowaniem aby każdy kto wychodzi po kolacji się "wpisał"
  16. Anka19

    Zwierzaki

    Tak 8 kotów i pies (4 koty cały czas na podwórku tak samo pies) 3 pozostałych kotów też staramy się nie wpuszczać do domu i jednego mamy małego który został sam z 7 kociaków to tak siedzi w domu na noc to idzie na siano albo strych bo nie będzie komu potem go wypuścić na dwór ale te trzy dorosłe które są oswojone to zwłaszcza teraz zimą to czasami nie da się ich nie wpuścić tak się pchają. Mam kotkę która jest moją ulubienicą jest do mnie najbardziej przyzwyczajona bo ja ją wykarmiłam jak była mała bo kotka zostawiła razem z 4 innych kociaków i ona tylko przeżyła to jak tylko uda się jej wejść do domu to idzie do mojego pokoju a jak są zamknięte drzwi to siedzi pod nimi i czeka aż ją wpuszczę i dopiero po dłuższym czasie jak nikt nie otworzy jej drzwi to idzie gdzieś indziej i jest taka zazdrosna że jak ona jest u mnie i przyjdzie inny kot to albo go pogoni albo sama pójdzie albo jak ktoś ją weźmie na ręce żeby wypuścić ją na podwórko to na niego warczy i już kilka razy kogoś podrapała ale jak ja wezmę to zawarczy na mnie ale zauważyłam że jak powiem że zaraz ja na nią powarcze to cichnie i jeszcze ani razu nie podrapała mnie a jak nie było jej 3 dni (zostawiła malutkiego kociaka którego też nadal mam już kocura Wielkiego) i wróciła 3 dnia i była mocno wystraszona musiało coś ją dorwać albo samochód potrącić bo miała poranioną łapę która do teraz jest trochę zdeformowana a minęło około 4 lat to na początku nie dała się nikomu dotknąć żeby choćby zobaczyć co z tą łapką dopiero po jakimś czasie mi dała się do siebie chociaż zbliżyć i pogłaskać bo łapa do teraz jest jej wrażliwym miejscem.
  17. Mi się dzisiaj śniło że byłam na kogoś z rodziny ślubie i nagle coś się stało że wujka (mojego taty brata rodzonego) musieli reanimować i każdy tam płakał a na koniec chyba zmarł się obudziłam miałam łzy w oczach i zaczerwienione jakbym dłuższy czas płakała
  18. Anka19

    Śmieszne sytuacje lub wpadki w szkole

    Na dniach otwartych z koleżanką zachciało nam się palić a obie byłyśmy za coś odpowiedzialne i akurat nowa grupa przyjechała i nie było kiedy wyjść na dwór to my do łazienki i w kabinie paliłyśmy (elektryka) wyszłyśmy z łazienki idziemy korytarzem patrzymy a nauczycielka wchodzi do tej toalety a tam dosłownie siwo to uciekałyśmy jak najszybciej i jak najdalej ale nie było żadnego przypału (widziała jak wychodziłyśmy z tej łazienki). Na długiej przerwie z koleżankami stwierdziłyśmy że wypiły byśmy po piwie (za raz obok szkoły mamy sklep i tam każdy chodzi palić bo jest wyznaczone miejsce że można i policja pelnoletnim tam tak na prawdę nic nie może zrobić) ale zanim się dogadałyśmy jakie te piwo i ile to z 15 minut przerwy zostało 5 a trzeba jeszcze kupić i zdążyć wypić a kolejka pod same drzwi to chyba był mój rekord czasu w wypiciu piwa a trzeba na lekcje iść (ja wypiłam całe i wybierałam się na lekcje dwie koleżanki wypiły jedno na pół i też szły na lekcje ale one mniej wypiły a te co wypiły po całym to albo nie wybierały się na lekcje albo już skończyły) więc ja miałam najgorzej dobrze że to była moja ostatnia lekcja ale pisałam na niej szlaczkami jakimiś i do tej pory nie wiem co tam jest napisane. Nie pamiętam co to było ale dzień wcześniej piłam z przyjaciółką a że mieszkałyśmy w internacie to nie było innej możliwości jak w nocy na ciszy nocnej no ale na drugi dzień trzeba było do szkoły iść i miałam religie i poszliśmy na hale pograć w coś i Pan do każdego podchodził i pytał w co gra (siatkówka albo piłka nożna) a tych co nie chcieli grać namawiał jak podszedł do mnie i mnie zobaczył to tylko się zaśmiał i powiedział że ja to chyba nie jestem w stanie w nic grać i poszedł se. Miałam na przed ostatniej lekcji biologie a potem godzinę wychowawczą i na biologi miała być kartkówka i nikt z klasy się na nią nie nauczył to stwierdziliśmy że na nią nie pójdziemy no ale że nie była to nasza ostatnia lekcja a baliśmy się nie iść na wychowawczą to siedzieliśmy 45 minut pod sklepem (był październik albo listopad a nikt nie pomyślał wziąść ze sobą kurtki) ale wtedy sklep zarobił bo każdy co chwilę chodził kupić hod doga żeby coś ciepłego zjeść ale pani miała z nas ubaw a jeszcze większy miała z nas nasza wychowawczyni i się śmiała że uważamy ją za taką groźną i dała nam radę żeby następnym razem już nie wracać na lekcje inne i pół lekcji się z nas śmiała. W pierwszej klasie technikum mieliśmy matmę (pani od matmy to nasza wychowawczyni) i pani się spóźniała to część lekcji staliśmy pod klasą aż pani z sekretariatu nas zauważyła i powiedziała to dla wice dyrektora to przyszedł wpóścił nas do klasy i siedział z nami aż pani napisała do kogoś że już jedzie i zaraz będzie to ktoś wpadł na pomysł żeby dyrektor usiadł w ławce z nami i zobaczymy czy pani zauważy (szkoda że już nie jest on wice dyrektorem zarąbisty był) i tak zrobił a on do najniższych nie należy z 2 metry wzrostu może ma pani wchodzi do klasy każdy czeka na jej reakcje ona nic zaczyna prowadzić lekcje każdy próbował zachować powagę ale jak już on zaczął się śmiać to już każdy nie mógł wytrzymać i próbował powstrzymać śmiech jeszcze siedział przedemną i koleżanką i tylko się odwracał to tyłu żeby zasłonić się że się śmieje aż w końcu nie wytrzymał i wyszedł to pani wtedy dopiero go zauważyła już reszty lekcji nie mieliśmy w sumie to nie wiele jej i tak zostało. Oprócz ostatniej sytuacji to w pozostałych byłam wtedy 2-3 klasa technikum więc byłam pełnoletnia żeby nie było
  19. W internacie poszłam do drugiego pokoju na ciszy nocnej do koleżanek pić już dobrze wstawione jesteśmy słyszymy że kierowniczka chodzi po naszym piętrze to ja za szafę (paliła się tylko mała lampka) nie było kiedy już chować wódki to trzymałam ją w ręku (przyszła do tego pokoju) myślałam że se już poszła i chciałam wyjść zza tej szafy i najpierw wystawiłam rękę z wódką żeby zabrały ją odemnie ja się wychylam a tu one stoją w drzwiach i z nią gadają prawie zawału dostałam ale nie zauważyła. Z przyjaciółką też w interku opijałyśmy moją 18nastke (w niedziele zaczęłyśmy w czwartek skończyłyśmy) 1 albo 2 dzień już wypite trochę wódki nam się wylało na wykładzinę otworzyłyśmy okno żeby tak nie śmierdziało no a że byłyśmy trochę za głośno słyszymy że wychowawczyni idzie to tylko zdążyłyśmy pochować wódkę i kieliszki drzwi się otwierają weszła i takie ja coś czuję ale mam nadzieję że to nie to co myślę potem chyba dopiero zobaczyła okno otwarte pyta się czy nam nie zimno i w ogóle (był styczeń) my że nie że gorąco nam ale kazała nam zamknąć i czekała aż to zrobimy a my się ledwo na nogach się trzymałyśmy padło na mnie żebym zamknęła je i jak tu dojść do niego w miarę prosto chyba udało mi się to tylko temu że miałam świadomość że jak będę się chwiała to się skapnie i będzie przypał dopiero na koniec zwróciła nam uwagę żebyśmy były cicho i se poszła. 2/3 dzień pijemy dobra skończyłyśmy pić trzeba iść spać jak się tylko położyłam zdążyłam tylko powiedzieć do przyjaciółki że nie dobrze mi i jeb na wykładzinę zwymiotowałam przy okazji obrzygując sobie pół prześcieradła i co tu zrobić my we dwie nie jesteśmy w stanie posprzątać a jak ktoś wejdzie z wychowawców to kontrakt murowany dobra budzimy trzecią dziewczynę z naszego pokoju która z nami nie piła zlitowała się i zgodziła się posprzątać (też by miała przypał) posprzątała poszła do łazienki myć mopa (mieszkałyśmy w pokoju na przeciwko łazienki więc wszystko słyszałyśmy) wchodzi wycha do łazienki a tam koleżanka grubo po północy mopa myje nie wiem jak wycha uwierzyła w kit że woda nam się wylała ale se poszła a my w między czasie dosłownie ryłyśmy jednocześnie się modląc aby nie przyszła do pokoju. 4 dzień (pamiętam dokładnie bo miałam praktyki na kuchni w internacie) jakoś trzeba chodzić do szkoły przez trzy dni w miarę dobrze się czułyśmy a w tedy tak nas naszło tak się ...*** czułyśmy ja jeszcze na kuchni dosłownie na jedzenie nie mogłam patrzeć od razu do nauczycielki mówię że idę sprzątać stołówkę no posprzątałam trzeba na kuchnie iść myślałam że się porzygam jak tylko tam weszłam (na śniadaniu obie nic nie zjadłyśmy bo nie byłyśmy w stanie spojrzeć nawet w stronę jedzenia) to ja więcej praktyk przesiedziałam na fajku niż na kuchni i tylko pisałyśmy do siebie wiadomości o tym jak bardzo ...*** się czujemy. Byłam u przyjaciółki na sylwestra (tej z mojej 18 w interku) po północy poszłyśmy dobrze wstawione do takiego klubu jakby tam byli jej bracia i znajomi z wioski dobra wracamy(tam u nich jeszcze trochę wy piłyśmy) polną drogą po której jeżdżą traktory a że był mróz to te dziury po kołach były zamarznięte się wywaliłam na nich wykręcając se kostkę zabolało no ale co trzeba do niej dojść bo nocowałam u niej rano wstaje kostka cała spuchnięta i sina myślę sobie dobra przejdzie no ale po tygodniu stwierdziłam że trzeba iść do lekarza bo chodzić nie dałam rady w rejestracji powiedziałam że to było w ten sam dzień co przyszłam i przeszło to u lekarza początkowo też tak twierdziłam ale jak tylko zobaczył tą kostkę to kazał powiedzieć prawdę kiedy to było to powiedziałam że w sylwestra to on się tylko zaśmiał i powiedział aa to wszystko jasne. Byłam na stażach ze szkoły mieszkaliśmy w akademiku w pokoju byłam z dziewczynami tymi samymi co w interku i któregoś dnia stwierdziłyśmy że wypijemy (praktycznie codziennie było picie zwłaszcza w weekend jak zostawała nas 5 bo dwie dziewczyny pracowały w weekendy a my we trzy stwierdziłyśmy że nie opłaca nam się wracać do domu i nauczycielki nas praktycznie nie pilnowały w sumie na noc jeździły do jednej z nich a my rubta co chceta nie do końca bo była jeszcze pani z recepcji) ale wtedy wracałyśmy z miasta i naszła nas taka głupawka że zaczęłyśmy śpiewać na pół miasta "będziemy pić" ciekawe czemu ludzie się na nas dziwnie patrzyli (byłyśmy jeszcze trzeźwe) wypiłyśmy trzeba iść spać ja poszłam jeszcze do łazienki i chyba zasnęłam po jakimś czasie do pozostałych krzyczę co ja kur** robię w kiblu na podłodze ale miały ubaw ze mnie no ale na drugi dzień trzeba do roboty jedna z nas nastawiła budzik i poszłyśmy spać ta co nastawiła budzik normalnie wstała i pojechała do pracy ale nas nie obudziła my wstajemy we dwie patrzymy na zegarek kur** ona zaspała na swój mpek ale pozostałe miała tak że nie opłacało jej się jechać ja miałam 5 minut do swojego to czesałam się w windzie uratowało mnie to że stanął na światłach tak bym nie zdążyła. W czasie tych staży koleżanka pisała z takim chłopakiem i poszła się z nim spotkać on przyszedł z kolegą i musiał gdzieś iść (miał zaraz wrócić ale zostawił ich) i ona z tym jego kolegą co tu robić to wpadli na pomysł żeby wypić on zadzwonił po innego kolegę ona do nas czy pijemy i ile koleżanka że pół litra ja że to będzie za mało to miało być 0,7 a skończyło się tak że ja z nimi jeszcze potem chodziłam do sklepu po dwie połówki dobra teraz jak tu przekonać babkę z recepcji żeby wpuściła ich na górę (była sobota) to ta co poszła na te spotkanie że to jej koledzy że na chwilę tylko dobra z racji że późno się już robiło a nam alkoholu jakby nie ubywało co tu zrobić żeby mogli zostać to chcieli pokuj wynająć nie ma wolnych to ta na którą odpowiedzialność że ich wpuszczono żeby zostali na noc na nią nie ona jest nie pełnoletnia dobra to na mnie 18 już było może się zgodzi (bo trzecia nie chciała ryzykować) poszłam gadać z babką nie opiekunowie muszą wyrazić zgodę i co tu zrobić pań nie ma dawaj dzwonię do jednej nie odbiera dzwonię do drugiej odebrała zaczynam wciskać kit że kuzyni moi przyszli w odwiedziny ale zapomnieli kluczy do mieszkania a ich współlokatora nie ma i nie odbiera telefonu i że nie mają gdzie nocować (tylko słyszałam jak pani z recepcji się śmieje wiedziała doskonale że to ściema) pani się zgodziła pod warunkiem że recepcjonistka się zgodzi i że musi z nią porozmawiać dałam ją do telefonu widziałam po niej że ledwo powstrzymuje śmiech ale nic nie powiedziała o tym co wie. Tydzień później ostatni dzień naszych staży (w między czasie z jednym z tych moich "kuzynów" zostaliśmy parą)trzeba wypić jak tu zrobić najbezpieczniej na mieście on miał przyjść z innym kolegą jedna z nas poszła najpierw do cioci swojej na trochę i miała do nas potem dołączyć najpierw poszłam się spotkać z chłopakiem po chwili przyszła koleżanka i we trójkę poszliśmy do tego jego kolegi poszliśmy do baru usiedliśmy na podwórku czekamy na 3 w tym czasie zdążyliśmy trochę wypić ona wypiła z ciotką też przyszła wypiliśmy jeszcze więcej zbliża się godzina o której musieliśmy wracać do akademika ale nam się jeszcze nie chciało znowu dzwonię do pani i kit że jesteśmy u tych moich kuzynów na drugim końcu miasta że uciekł nam ostatni MPK i że oni nas odwiozą tylko muszą poczekać na współlokatora bo teraz on z kolei zapomniał kluczy to dała nam czas do 22.30 chyba jak dobrze pamiętam (byliśmy pięć minut drogi piechotą od akademika) dobra zbliża się 22.30 wiedziałyśmy że nie przedłuży już nam czasu a nie chcieliśmy jeszcze się rozchodzić a zwłaszcza że było widać że jedna koleżanka i ten kolega się spodobali sobie a poza tym zostało nam jeszcze trochę alkoholu a potem miała przyjść jeszcze jedna koleżanka i miałyśmy pić i też miała coś przynieść to znowu dzwonię do pani że no jesteśmy pod akademikami ale ci moi "kuzyni" zapomnieli znowu kluczy a współlokator oczywiście nie odbiera i prawdopodobnie jest na imprezie i oni nie mają gdzie spać to pani kazała nam się zgłosić do jej pokoju całej piątce całe szczęście obyło się bez recepcji powiedziałyśmy tylko pani że nauczycielka tylko kazała nam się zgłosić do niej i puściła nas poszłyśmy do niej (wcześniej ustaliliśmy wszystko co i jak i jednakowe odpowiedzi na te pytania które nam może zadać) zapytała tylko o imię i nazwisko ich i coś tam jeszcze i im czworgu pozwoliła iść na górę do naszego pokoju (zgodziła się żeby zostali na noc) a mi kazała zostać tylko oni wyszli ona do mnie czy coś piliśmy ją że nie (co tam że ledwo na oczy widziałam i dosłownie jeszcze góra 2 minuty wcześniej z 10 razy upuściłam kluczyk do pokoju) ale nie no co pani a ona czy ma wyciągnąć alkomat ja że nie trzeba to pozwoliła mi iść i jak wychodziłam to powiedziała żeby to był ostatni raz ja stamtąd wyszłam szybciej niż weszłam wolałam nie sprawdzać czy rzeczywiście ma ten alkomat pojechalismy do nas do pokoju (czekali na mnie w windzie) i czekaliśmy na koleżankę przyszła ja myślałam że ta ściema z kuzynami to tylko dla nauczycielki i że koleżanka wie że ten jeden to mój chłopak ona wchodzi my leżymy u mnie na łóżku przytuleni się całowaliśmy akurat ona na nas oczy wielkie co my robimy i po chwili powiedziała że tak myślała że z tymi kuzynami to kit. Na 18 przyjaciółki (tak tej z interka, sylwestra i akademika) pierwsze trzy godziny imprezy pamiętam tylko jak przyjechał po mnie jej wujek i zabrał mnie do niej do domu żebym się przespała i że się zwaliłam z łóżka nic wiecej
  20. Anka19

    złamania

    Pojechałam ze znajomymi i chłopakiem do innych znajomych i tam ciągle się kłóciłam z chłopakiem i się w...iłam powiem tak oberwało się dla ściany budynku tylko tyle że jej się nic nie stało a ja na początku czułam tylko kciuka rano wstałam pół dłoni spuchnięte i sine normalnie czułam palce ale mam problem z ruszaniem małym i serdecznym palcem. Nie chciałam nic se łamać po prostu musiałam jakoś odreagować
  21. Kilka razy zapaliłam ze znajomymi ale ostatni raz się skończył tym że wszyscy prawie się wjebaliśmy pod pociąg na prawdę mało brakowało bo pobiegliśmy za kotem którego prawdopodobnie tam nawet nie było od tamtej pory powiedziałam se że nigdy więcej
  22. Anka19

    Skręcona kostka

    Raz szłam do sklepu i nie zauważyłam schodków upadłam na nich wykręcając se kostkę pierwszy ból był taki że nie byłam w stanie sama wstać na szczęście jakiś pan akurat wychodził ze sklepu i pomógł mi chciał nawet wezwać karetkę ale powiedziałam że nie trzeba bo już minął najgorszy ból i dało się wytrzymać zrobiłam zakupy wróciłam do domu kulejąc zdejmuje buty a tu kostka cała spuchnięta stwierdziłam że jak dam radę chodzić to nie jest to nic poważnego i że samo przejdzie smarowałam maścią i zawijałam bandażem elastycznym i po około miesiącu przeszło czasami tylko się odzywała. Potem byłam u koleżanki na sylwestra po północy poszłyśmy (wcięte już dość dobrze) do jej braci i znajomych z wioski do takiego klubu wracając znowu wywaliłam się upadając na tą samą kostkę poczułam ból ale się zbytnio tym nie przejęłam wstaje rano a tu kostka znowu cała spuchnięta plus do tego sina i znowu stwierdziłam że jak za pierwszym razem przeszło to i tym razem tak będzie ale z każdym dniem było coraz gorzej i po około tygodniu postanowiłam iść do lekarza to jak tylko ją zobaczył to dał ochrzan czemu od razu nie przyszłam to dał by ortezę a tak zrobił prześwietlenie i stwierdził że nie widzi nic innego czego się spodziewał po takim czasie i kazał robić okłady i nie nadwyrężać jej po jakimś czasie przeszło (drugi raz był prawie rok temu a pierwszy półtora roku). Kilka dni temu zaczęła mnie znowu boleć dzisiaj już tylko czasami pobolewa ale zauważyłam że ona mi spuchła nie mocno ale jednak i nie wiem od czego nic w nią nie zrobiłam ani nie nadwyrężałam jej jakoś strasznie mocno
  23. Anka19

    Zapominam jeść

    Ostatnio też to zauważyłam u siebie że w stanę około 8 o 10 coś zjem i do wieczora czasami i rana następnego dnia mogę nic nie jeść jak se przypomnę to zjem jak nie to nie i dobrze się czuje nic mi się nie dzieje tylko wiem że to jest nie zdrowo i nie wiem co robić
  24. Byłam wczoraj na weselu które samo w sobie było według mnie udane muzyka spoko każdy się bawił para młoda bawiła się ze wszystkimi. Tylko mój chłopak spił się że spał na...y przez co nie pamięta pół wesela ja się z nim cały czas o to kłóciłam bo obiecał że się nie na... że będzie pił z umiarem i część wesela przesiedziałam w łazience płacząc na zmianę z pilnowaniem jego i mojego brata bo też się schlał ale on przynajmniej sam wszedł do autokaru którym wracaliśmy a tamtego to brat Pana młodego z kolegą musieli zaprowadzić bo sam nie był w stanie. Pod koniec wesela stwierdziłam że nie mam co się przejmować nim i bawiłam się bez niego z resztą gości i parą młodą bo przez całe wesele kilka razy zatańczyłam dosłownie bo nie chciałam jego zostawać a potem miałam już to gdzieś jak on miał mnie. Wysiedliśmy u Pana młodego pod domem (mój brat cioteczny) mimo że mogliśmy wysiąść wcześniej i mieć bliżej do mnie do domu ale nie chciałam wysiadać z nimi dwoma na...ymi na ulicy żeby mi się jeszcze pod samochód wjebali a tam wiedziałam że przynajmniej ktoś mi pomoże jak coś z nimi zanim mama po nas nie przyjechała
  25. Ja dostałam na 18nastke od cioci (mojej chrzestnej) i wujka (jej męża) złoty naszyjnik bardzo delikatny przez pierwszy rok bałam się go nosić żeby nie porwać potem mi się poplątał i pół roku zabierałam się za rozplątanie go ale nigdy jakoś czasu nie było aż stwierdziłam że muszę go rozplątać zajęło mi to chyba 2 albo 3 dni ale się udało i teraz go noszę codziennie chyba że wiem że będę robić coś gdzie mogę go porwać i zdejmuje do spania i mycia (złote serduszko) bardzo mi się podoba
×