Anka19
Zarejestrowani-
Zawartość
138 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Anka19
-
Mi rodzice zorganizowali imprezę dla znajomych - wynajęcie sali jedzenie alkohol dekoracje jak się o tym dowiedziałam od razu powiedziałam że już nie chce żadnego prezentu od nich (kompletnie nie miałam pomysłu jak ją zorganizować już rozważałam wcale jej nie robić ewentualnie jakieś piwo /inny alkohol z najbliższymi koleżankami) to był dla mnie najlepszy prezent bo jednak 18 jest raz w życiu (kiedy to zleciało już 21)
-
Spotykałam się z chłopakiem jednym w okresie jesienno-zimowym latem regularnie a jesienią zimą już nie koniecznie jak wiedziałam że mamy się spotkać goliłam się przed ale bywało tak że ja go prosiłam żeby przyjechał mówił że nie może ja wychodziłam ze znajomymi a on pytał gdzie jestem że zaraz będzie albo całkiem bez uprzedzenia dzwoni no ja stoję u ciebie pod domem no i wtedy kiedy tu się ogolić nic nie wskazywało żeby mu to jakoś mocno przeszkadzało
-
U mnie było tak samo ból pojawił się z nikąd tylko że od razu był prawie nie do zniesienia (miałam 14-15 lat) początkowo zwaliłam na sprot który wtedy uprawiałam gdzie w moim przypadku akurat te kolana były mocno nadwyrężane i narażone na kontuzje (kilka razy oberwałam w nie dość mocno a koleżanka w takiej samej sytuacji była co ja i też mówiła że kolano ją boli, 3 razy w tygodniu wf plus 2 razy trening)ale ból nie ustępował i już miałam poważne problemy z chodzeniem wtedy poszłam do ortopedy zrobił prześwietlenie i po zobaczeniu zdjęcia powiedział że mam włukniaka w tym kolanie ale sam się wchłonie a boli głównie temu że rosne przepisał coś tam i kazał za jakiś tam czas przyjeżdżać na kontrolę po jakimś czasie przestało dokuczać aż tak raz na jakiś czas bolało ale dało się żyć (w między czasie nabawiłam się kontuzji drugiego kolana ale przynajmniej wiem jak to się stało) wczoraj byłam na dzień próbny w pracy w kebabie (jestem po technikum gastronomicznym) więc kuchnia i stanie praktycznie cały czas przez ileś tam godzin nie jest mi obca i też wcześniej se dorabiałam w restauracji w wakacje i nie miałam problemów z kolanami nie dokuczały mi to znaczy bolały wiadomo trochę i będą dokuczały ale na drugi dzień było już okej (i dorywczo to pracowałam średnio 12 godzin a w tym kebabie z racji że to był 1 dzień mój na próbę pościli mnie wcześniej byłam tam 6i pół godzin) a jak wyszłam z pracy myślałam że na przystanek nie dojdę tak kolano bolało (te co niby temu że rosne) myślałam że dzisiaj jak zwykle już przestanie boleć w nocy z bólu spać nie mogłam a dzisiaj jest jeszcze gorzej wczoraj chociaż mogłam je zgiąć a dzisiaj chodzę cały czas z wyprostowaną nogą bo przez ból nie dam rady jej zginać we wtorek jeszcze mam dzień próbny i spróbuję z opaską specjalną na te kolano (ale się obawiam że może ono mnie przekreślać w pracy stojącej a szkoda bo tak jak myślałam że nie pójdę do pracy tego typu (zraziło mnie też trochę do tego jedna praca dorywcza a dokładniej ludzie tam od pierwszego mojego dnia wszyscy mieli do mnie problem nawet nie wiem o co z dwiema osobami tam normalnie rozmawiałam i dlatego wytrzymałam tam tylko tydzień) tak tam mi się podobało co prawda głównie kroiłam warzywa sprzątałam i przyglądałam się uczyłam co jak się robi ale była to dla mnie przyjemność i przede wszystkim ludzie tam pracujący są super się dogaduje z nimi a oni chyba są zadowoleni ze mnie) a po wypłacie umawiam się prywatnie do ortopedy i zobaczę co on powie
-
Miałam ten sam problem i znowu wrócił był może rok spokoju że nawet w ścianach czy na strychu nie było słychać żeby chodziły prawdopodobnie temu że mam kilka kotów (na wsi mieszkam) i większość to kotki jednego kocura mam który chyba jedyne myszy jakie jadł to zabrane od kotki mam jedną taką kotkę która była bardzo łowna (inne też łapały ale bardziej na podwórku tych w domu im się nie chciało chociaż raz jak usłyszały to we trzy kilka godzin siedziały pod szafą i czychały na nią) jak tylko zaczynało coś skrobać choćby w ścianie to wystarczyło ją wpuścić na noc do domu i rano było już po problemie na jakiś czas był spokuj raz obudził mnie krótki łomot i cisza patrzę kotka trzyma mysz w zębach było to w moim pokoju (strasznie się boję myszy jak tylko zobaczę to robię wisku że umarłego mogę obudzić tych nie żywych już też ale nie wiszczę tak) to się tylko modliłam żeby kotka nie zechciała się mi nią pochwalić (na podwórku jak łapała jakąś to potrafiła przyjść pod drzwi i tak długą miauczeć aż ją wpuścimy żeby mogła się pochwalić nie tylko ona w sieni nie raz też znaleźliśmy nie żywą jaszczurke czy jaskółkę raz nawet któraś na wronę polowała ale się nie udało jej) i przynieść jej mi do łóżka jak tylko się odważyłam to wyniosłam ją (kotkę ale z myszą w zębach) na podwórko była łowna bo teraz tak się wycfaniła że jak jest w domu i ktoś chce ją wyrzucić za drzwi to wchodzi do szafki pod zlewem i udaje że poluje na myszy udaje bo kilka razy była taka sytuacja że mysz biegnie se po podłodze a ona se śpiw najlepsze w tym samym pokoju . Jak kot to najlepiej kotka i nie wysterelizowana (po sterelizacji tracą instynkt czy coś takiego) trafić na łownego kocura to na prawdę rzadkość mój podejrzewam że choćby mu mysz przed nosem przebiegła to by mu się nie chciało jej złapać jemu to już musi być od razu zabita chociaż kiedyś miałam kocura który lepiej łapał myszy niż kotka którą wtedy też miałam mimo że był ślepy kotka tamtą też tylko ona na jedno oko a on na oba
-
Mój tato palił dość długo (zanim się ożenił rzucił) rozmawiałam ostatnio z ciocią z jego siostrą i się dowiedziałam że któregoś roku w sylwestra oznajmił że od następnego dnia nie pali i tak zrobił (25-6 lat rodzice są po ślubie a rzucił na długo przed) bez żadnych tabletek i tym podobnym jak se postanowił tak zrobił z dnia na dzień, można? Można. Brat cioteczny (syn drugiej siostry taty która pali) też palił długo się ożenił żona po roku zaszła w ciążę na początku wszystko było okej w pewnym momencie się okazało że może dziecko się urodzić chore to on se obiecał i nie tylko sobie że jak urodzi się zdrowe to on z automatu rzuca palenie urodziła mu się cała i zdrowa córka i rzeczywiście rzucił też bez żadnej pomocy od 10 lat nie pali. Brat mój pali i raczej się nie zapowiada żeby rzucił. Ja też palę tylko tyle że elektryka (zaczęłam jakoś po 18 wcześniej raz na ruski rok ale rzadko) obecnie zaraz będę miała 21 lat i dwa razy było że już myślałam że przestanę palić i to było z dnia na dzień za pierwszym razem kupiłam se nowego elektryka wyrzuciłam starego bo już ledwo co działał i dwa miesiące po kupnie mi się popsuł (miałam na niego gwarancję oddałam go do sklepu w którym kupiłam żeby naprawili przez miesiąc chodziłam do nich pytałam czy zrobili go ale zawsze coś po tym czasie powiedziałam im że ja go już nie chce że jak chcą to niech go se naprawiają i sprzedadzą albo sobie zatrzymali a jak go zrobią niech oddadzą mi chociaż część kasy do tej pory się nie doczekałam jej już rok czasu a sklep zbankrutował i został zamknięty) przez 3 miesiące prawie wcale nie paliłam czasami wzięłam od kogoś bucha albo kupiłam se paczkę fajek (nie miałam kasy na nowego) ale ze zwykłymi zawsze wyglądało tak samo że spaliłam góra trzy i reszta leżała w szafce aż w końcu komuś oddawałam zazwyczaj bratu ale w końcu przycisnęło do palenia i elektryka że miałam gdzieś kilaka i w każdym inna część działała to chyba z 3 różnych złożyłam jednego który działał i to długo ale w końcu i on zaczął się psuć i musiałam go wyrzucić bo nawet jak był wyłączony to potrafił sam się uruchomić przez co spaliła się grzałka i w całym domu śmierdziało spalenizną około 3 tygodnie nie miałam elektryka i to samo co za pierwszym razem że od święta zapaliłam zwykłego jak już na prawdę mocno przycisnęło znowu myślałam że rzucę ale i nie tym razem się okazało że kolegi dziewczyna ma do sprzedania epa po okazyjnej cenie wystarczyło w nim wymienić grzałkę chociaż ze starą też dało się palić (ogólnie ciężko jest do niego dostać jak zaszłam do jednego sklepu i spytałam o nią to Sprzedawca aż się zaśmiał powiedział że już raczej nie zamawiają do takich ale był miły i przez znajomości swoje mi załatwił od ręki) no i tak nadal palę
-
Od jakiegoś czasu mam taki problem też że chce mi się siku idę do łazienki a tam nic nawet kropli i do tego ból brzucha i pleców tak jakby nerek że czasami z łóżka nie mogłam wstać wcześniej z 3 razy dziennie sikałam teraz zmniejszyło się to do 1 nawet poszłam raz do rodzinnego lekarza (tylko że zwlekałam z tym bo wiedziałam jak to się skończyć może) to dała skierowanie na chirurgię z podejrzeniem wyrostka pojechałam pobrali krew i mocz do badania i czekać w czasie czekania dali kroplówkę z przeciwbólowymi wyniki wykazały że to nie wyrostek tylko zakażenie układu moczowego przepisał lekarz antybiotyk i odesłał do domu i spowrotem do rodzinnego to powiedział tylko żeby skończyć antybiotyk i potem oddać ponownie mocz do badania ale wróciłam do niej wcześniej bo skończyłam antybiotyk a oddawanie moczu zmniejszyło się właśnie do 1 razu dziennie i ból się nasilił to dała z kolei skierowanie na oddział wewnętrzny tylko tym razem pojechałam do innego szpitala miałam świadomość że mogę dłużej poczekać (w jednym i drugim przypadku mimo że ze skierowaniem na oddział i tak za pierwszym razem łącznie z kroplówką siedziałam 5 godziny a za drugim 4 na sorze) chociaż się myliłam ale tam przynajmniej usg mi zrobili które wykazało tylko z nie pokojących rzeczy że mam sporo powiększony pęcherz od zalegającego moczu potem te badanie moczu to z 10 minut może siedziałam na sedesie zanim się udało cokolwiek wysikać jak już czekałam na wyniki to pod koniec ból tak się nasilił że się prawie tam zwijałam ale zaraz na szczęście była moja kolej. Przepisał kolejny antybiotyk urofuragine chyba i kazał zrobić posiew moczu i znowu muszę do rodzinnego po skierowanie bo on stwierdził że z soru nie może czy nie ma jak wypisać go później se pomyślałam że skoro on z soru nie może a ja miałam skierowanie na oddział to czemu tam tego by nie zrobić (zbytnio nie uśmiechało się mi zostać w szpitalu i z jednej strony się cieszyłam że nie muszę ale z drugiej miałam już powyżej dziurek w nosie chodzenia od lekarza do lekarza) ale było już za późno a w gabinecie jak zawołali ostatni raz to już ja mało co kontaktowałam ze zmęczenia i bólu (ledwo napisałam esemesa do cioci że nie zostaje w szpitalu i przyjadę na noc do niej) , na moją prośbę dali zastrzyk przeciwbólowy
-
Miałam dzisiaj pierwszą jazdę po 1, 5 roku przerwy i z nowym instruktorem zmieniłam bo z poprzednim nic praktycznie się nie nauczyłam mimo że wyjeździłam z nim 24 godziny miałam obawy że nie będę umiała nawet ruszyć z miejsca (z ruszaniem akurat nie miałam większych problemów czasami pod górkę ale rzadko jednak przerwa taka robi swoje tak przynajmniej myślałam) ale obawy były nie uzasadnione co prawda dwa razy mi zgasł ale myślałam że będzie mi gasł przy każdej próbie ruszenia. Następna jazda już po mieście gdzie będę zdawać dzisiaj tylko po miasteczku bez świateł i rond chciał od razu jechać do miasta ale powiedziałam chce se najpierw wszystko przypomnieć co i jak
-
I temu znalazłam plus rozstania się z chłopakiem miesiąc przed świętami. On wiedział co chce i powiedział że zobaczy co da się zrobić nie chciałam nic wyszukanego powiedziałam że dużego misia ale jak ja go spytałam co chce dostać to powiedział że co kupię to będzie dobrze zastanawiałam się nad albumem ze zdjęciami naszymi (wiem proste i dość mocno już przelekramowane) ale pojawił się problem bo mamy dosłownie trzy na skrzyrz zdjęcia ze sobą i to głównie z wesela (do tego większość z zaskoczenia i nie najlepiej wychodziliśmy na nich) mojego kuzyna na których byliśmy oboje w różnych stanach i nie koniecznie się nadawały na prezent bo ja tak samo jak i on nie lubimy robić sobie zdjęć. I kompletnie nie wiedziałam co mu kupić obeszłam chyba wszystkie możliwe sklepy i nic nie znalazłam ciekawego a też nie miałam za dużego budżetu zastanawiałam się też nad uchwytem na telefon do samochodu (może i nie najlepszy pomysł i dość tani aż takiego małego budżetu nie miałam) ale zawsze jak przyjeżdżał do mnie to widziałam że ten telefon ciągle mu się wala po samochodzie i ciągle go szuka ale stwierdziłam że poszukam jeszcze czegoś w internecie aż problem prezentu się rozwiązał bo doszliśmy do wniosku że się nie dogadujemy już tak jak na początku i że więcej się kłócimy niż normalnie rozmawiamy i się rozstaliśmy jakoś w połowie listopada
-
Śmieszne sytuacje lub wpadki w szkole
Anka19 odpisał Miss_Suchego_Podkoszulka na temat w Dyskusja ogólna
Na dniach otwartych z koleżanką zachciało nam się palić a obie byłyśmy za coś odpowiedzialne i akurat nowa grupa przyjechała i nie było kiedy wyjść na dwór to my do łazienki i w kabinie paliłyśmy (elektryka) wyszłyśmy z łazienki idziemy korytarzem patrzymy a nauczycielka wchodzi do tej toalety a tam dosłownie siwo to uciekałyśmy jak najszybciej i jak najdalej ale nie było żadnego przypału (widziała jak wychodziłyśmy z tej łazienki). Na długiej przerwie z koleżankami stwierdziłyśmy że wypiły byśmy po piwie (za raz obok szkoły mamy sklep i tam każdy chodzi palić bo jest wyznaczone miejsce że można i policja pelnoletnim tam tak na prawdę nic nie może zrobić) ale zanim się dogadałyśmy jakie te piwo i ile to z 15 minut przerwy zostało 5 a trzeba jeszcze kupić i zdążyć wypić a kolejka pod same drzwi to chyba był mój rekord czasu w wypiciu piwa a trzeba na lekcje iść (ja wypiłam całe i wybierałam się na lekcje dwie koleżanki wypiły jedno na pół i też szły na lekcje ale one mniej wypiły a te co wypiły po całym to albo nie wybierały się na lekcje albo już skończyły) więc ja miałam najgorzej dobrze że to była moja ostatnia lekcja ale pisałam na niej szlaczkami jakimiś i do tej pory nie wiem co tam jest napisane. Nie pamiętam co to było ale dzień wcześniej piłam z przyjaciółką a że mieszkałyśmy w internacie to nie było innej możliwości jak w nocy na ciszy nocnej no ale na drugi dzień trzeba było do szkoły iść i miałam religie i poszliśmy na hale pograć w coś i Pan do każdego podchodził i pytał w co gra (siatkówka albo piłka nożna) a tych co nie chcieli grać namawiał jak podszedł do mnie i mnie zobaczył to tylko się zaśmiał i powiedział że ja to chyba nie jestem w stanie w nic grać i poszedł se. Miałam na przed ostatniej lekcji biologie a potem godzinę wychowawczą i na biologi miała być kartkówka i nikt z klasy się na nią nie nauczył to stwierdziliśmy że na nią nie pójdziemy no ale że nie była to nasza ostatnia lekcja a baliśmy się nie iść na wychowawczą to siedzieliśmy 45 minut pod sklepem (był październik albo listopad a nikt nie pomyślał wziąść ze sobą kurtki) ale wtedy sklep zarobił bo każdy co chwilę chodził kupić hod doga żeby coś ciepłego zjeść ale pani miała z nas ubaw a jeszcze większy miała z nas nasza wychowawczyni i się śmiała że uważamy ją za taką groźną i dała nam radę żeby następnym razem już nie wracać na lekcje inne i pół lekcji się z nas śmiała. W pierwszej klasie technikum mieliśmy matmę (pani od matmy to nasza wychowawczyni) i pani się spóźniała to część lekcji staliśmy pod klasą aż pani z sekretariatu nas zauważyła i powiedziała to dla wice dyrektora to przyszedł wpóścił nas do klasy i siedział z nami aż pani napisała do kogoś że już jedzie i zaraz będzie to ktoś wpadł na pomysł żeby dyrektor usiadł w ławce z nami i zobaczymy czy pani zauważy (szkoda że już nie jest on wice dyrektorem zarąbisty był) i tak zrobił a on do najniższych nie należy z 2 metry wzrostu może ma pani wchodzi do klasy każdy czeka na jej reakcje ona nic zaczyna prowadzić lekcje każdy próbował zachować powagę ale jak już on zaczął się śmiać to już każdy nie mógł wytrzymać i próbował powstrzymać śmiech jeszcze siedział przedemną i koleżanką i tylko się odwracał to tyłu żeby zasłonić się że się śmieje aż w końcu nie wytrzymał i wyszedł to pani wtedy dopiero go zauważyła już reszty lekcji nie mieliśmy w sumie to nie wiele jej i tak zostało. Oprócz ostatniej sytuacji to w pozostałych byłam wtedy 2-3 klasa technikum więc byłam pełnoletnia żeby nie było -
Jakieś 4 lata temu nabawiłam się kontuzji prawego kolana nawet sama nie wiem jak prawdopodobnie przez sport tak mnie nakur*****że chodzić nie dałam rady byłam wtedy nie pelnoletnia jeszcze więc poszłam do rodzinnego lekarza po skierowanie i pojechałam do ortopedy dziecięcego zrobił prześwietlenie i stwierdził że to głównie przez to że rosne i że mam w nim włókniaka czy coś ale że sam się wchłonie dał zwolnienie z wf na dwa tygodnie kazał smarować maścią i nie nadwyrężać go no okej po jakimś przeszło jeździłam tylko na kontrolę nic się nie działo a jak dłuższy czas nie bolało to już na nie nie jeździłam po dwóch latach znowu zaczęło odzywać i znowu tak że chodzić nie mogłam pojechałam znowu do tego samego ortopedy znowu prześwietlenie i ta sama gadka co wcześniej i znowu przerwa że nie bolało po roku (już byłam pełnoletnia) znowu kolano się odzywa ale to już tak że myślałam że się zes*** z bólu poszłam na pogotowie powiedziałam że się przewróciłam i się uderzyłam w nie bo nie miałam możliwości iść do rodzinnego po skierowanie a tak przyjęli mnie bez znowu lekarz prześwietlenie i że nic on nie widzi niepokojącego i żeby w razie czego umówić się do ortopedy dał skierowanie no dobra po jakimś czsie przestało i do tej pory czasami się odzywa ale ból jest do zniesienia. Potem rok temu wlywaliłam sie na schodkach wykręcając se kostkę pierwszy ból był taki że aż się poryczałam i dobrze że jakiś pan wychodził ze sklepu do którego właśnie szałam to pomógł mi wstać jak zobaczył żel się popłakałam to chciał karetke wzywać ale zapewlnilam go że nie trzeba że to chwilowe poszłam do sklepu kupiłam co miałam kupić i kulejąc wróciłam do akademika (byłam na stażu i tam mieszkałam) a to był pierwszy dzień jeździliśmy tam gdzie przez najbliższy miesiąc mieliśmy pracować byłam sama w pokoju bo koleżanki już pojechały a ja miałam na późniejszą godzinę kostka zdążyła już mi spuchnąć więc zamroziłam w butelce wodę i zrobiłam okład koleżanki wróciły i spytały mnie co mi się stało w nogę to im powiedziałam i że samo za jakiś czas przejdzie i gdyby nic pojechałam do pracy nikomu więcej nie mówiąc i starałam się jak naj mnie kuleć i tak chodziłam przez około tydzień z dobrze spuchniętą kostką dziewczyny mnie namawiały abym poszła do lekarza albo żebym chociaż nauczycielce którejś powiedziała nie chciałam ale pani sama się dowiedziała bo weszła nam do pokoju a ja zapomniałam o butelce z lodem na kostce jak ją zobaczyła to tylko kazała mi pokazać nogę na początku też chciała namówić mnie na lekarza ale się nie zgodziłam to tylko kupiła mi maść jakąś i bandaż elastyczny i do końca wakacji chodziłam kulejąc potem w sylwestra byłam u koleżanki wracałyśmy do niej trochę wcięte a że był mróz a my szłyśmy polami jak się nie wywróciłam i znowu ta nie szczęsną kostka trochę zabolała ale alkohol chyba mnie znieczulił budzę się rano kostka cała spuchnięta że nie było jej widać i do tego sina myślę sobie e tam jak wtedy przeszło to i teraz przejdzie ale nie przeszło a było tylko gorzej po tygodniu poszłam do lekarza w rejestracji ta sama ściema co przy kolanie u lekarza już to nie przeszło wystarczyło że zobaczył moją nogę i spytał kiedy to było i dał ochrzan że czemu od razu nie przyszłam wysłał mnie na prześwietlenie jak wróciłam do niego to tylko powiedział że na zdjęciu nie widzi nic innego czego by mógł się spodziewać po takim czasie i znowu dał ochrzan że gdybym od razu przyszła założyłby ortezę czy jak to się zwie a tak że nie widzi już potrzeby i dał skierowanie do ortopedy z nakazem od razu się zajerestrowania umówiłam się na wizytę ale na nią nie poszłam bo kostka już tak nie bolała a w ten dzień miałam coś jeszcze do załatwienia. Zaraz po zamknięciu szkół przez wirusa stwierdziłam że częściej będę jeździć na rolkach bo przez szkołę nie miałam za bardzo kiedy i któregoś dnia wybrałam się z siostrą pojeździć ona na rowerze ja na rolkach nie zdążyłyśmy wyjść na ulicę a wjechałam w głębienie po kałuży straciłam równowagę się wywróciłam tak że szpagat prawie zrobiłam to tylko zdołałam powiedzieć do siostry żeby mi klapki przyniosła bo czułam że wcześniej już kontuzjowana kostka zaczyna mi puchnąć i wiedziałam że potem mogę mieć problem z zdjęciem rolki myślałam że posiedzę trochę i sama wrócę do domu ale każda próba wstania kończyła się jeszcze większym bólem od stopy do kolana lewej nogi i już nic więcej nie zdołałam powiedzieć to dobrze że mam z bratem wyszła do krów i nas zobaczyli to pomogli mi zajść do domu po kilku minutach już tylko kolano mi bolało z kostką było wszystko okej tylko trochę spuchnięta była ale nawet już nie bolała ale za to kolano bolało za wszystko inne na drugi dzień było tylko gorzej pojechałam do lekarza zanim ktoś do mnie przyszedł minęła może godzina potem pół godziny myśleli co zrobić bo wirus i takie tam aż w końcu stwierdzili że zawołają lekarza i on zdecyduje to zanim on przyszedł minęła kolejna godzina jak już przyszedł to tylko po to żeby powiedzieć że mnie nie przyjmie i powiedział co robić droga do samochodu zajęła mi kolejne 15 minut nie stał daleko ale ledwo dałam radę iść kolejny tydzień wstawałam tylko do łazienki i z rana coś zjeść bo byłam wtedy w domu tylko z młodszą siostrą przez miesiąc kulałam mocno a o rolkach mogłam zapomnieć na 3 miesiące jak nie lepiej. Skończyłam z kontuzją kostki i obu kolan i chyba jak się to wszystko uspokoi to się wybiorę do ortopedy nie odzywają się te kontuzje często ale jak już to z całą siłą i nie pojedyńczo tylko jak już to wszystkie na raz jedną ciężko wytrzymać a jak wszystkie zaczną to droga do łazienki zajmuje mi 3 razy dłużej niż normalnie chociaż mam ją obok mojego pokoju. Mnie nie przyjął jak chodzić nie mogłam przez kolano a jak mama powiozła brata na te same pogotowie bo złamał palca u nogi że mu się wygią prawie o 90 stopni to jak opowiadała że przyjmowali z lekkim bólem głowy a mu założyli tylko szynę żeby jak najmniejszy kontakt był gdzie na pewno nie jest normalne tak wygięty palec i każdy po kolei jak jeden mąż jak tylko go zobaczył to się dziwił że mu go nie nastawili no więc polska służba zdrowia
-
U mojego jednego starszego brata chrzestnymi zostali starsza siostra taty i wujek mamy (więc no starsi od rodziców) u drugiego brata brat nasz cioteczny z żoną u mnie siostra cioteczna mamy i syn siostry taty czyli mój brat cioteczny u siostry córka brata najstarszego chrzestnej i syn taty brata ciotecznego na początku u siostry miał być chrzestnym syn mamy siostry ale tak wyszło że w dniu chrztu miał coś innego i nie mógł a jeszcze mieszka dość daleko. No więc u jednego brata chrzestny to dalsza rodzina już świętej pamięci nie stety bardzo go lubiłam, u drugiego brata też bratowa więc no, u mnie też chrzestna to dalsza ciocia u siostry też chrzestny to nie jakaś najbliższa rodzina.
