Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Esperanza

Zarejestrowani
  • Zawartość

    9
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Właśnie dlatego niech zrobi coś dla sobie, kursy edukacyjne, zajecia sportowe, rekreacyjne. Wyjdzie mu to na dobre. A jak przy okazji pozna kogoś interesującego to jeszcze lepiej. A szanse na to sa większe niż na portalach których używa
  2. Esperanza

    Przegrane życie?

    Nigdy nie jest przegrane dopóki piłka toczy się w grze. W jakim mieście mieszkacie? Skoro nie wyjazd za granicę, może inne miasto w Polsce? Może Warszawa? Poznań? Wrocław? Kraków? W pracy fizycznej Twój mąż znajdzie pracę za takie pieniądze w każdym z tych miast. Wszak i tak wynajmujecie mieszkanie, wiec nic was tam nie trzyma. Ja pochodzę z malutkiej miejscowości i aby żyć wyjechałam dalej. Najpier Poznań, teraz Warszawa. Widzę tu perspektywy. Obecnie czekam na żłobek dla dziecka. Gdyby tylko się dostał ja ponownie zmienie swoje życie o 360 stopni by było lepsze. (mam problem w małżeństwie, chce stanąć sama na nogi i iść do przodu)
  3. Nie szukaj. Na siłę nie znajdziesz szczęścia. Szczęście samo przyjdzie niespodziewanie. A portale randkowe nie są dobrym miejscem na szukanie miłości. Dużo oszustw, nie realnych osób (virtual-reality), większość osób szukających przygód, zabawy, zbyt młodych mających jeszcze pstro w głowie. Powyżej kilka osób podrzuciło Ci dobre rady. Dobrym pomysłem jest znalezienie nowych pasji, nowych zajęć wypełniających Twój czas np. Nowy kurs przy okazji rozwijający Twoje zdolności, podnoszący edukację, być może nowe aktywności sportowe - wyjdzie na zdrowie. I pamiętaj nie szukaj na siłę - nie warto tracić czasu i nerwów. Życzę Ci by miłość sama zapukała do Twoich drzwi
  4. Sama jestem w rozterce. Iść w lewo czy w prawo. Mam podstawy by złożyć pozew o rozwód. Chciałabym zacząć nowe życie. Również mam małe dziecko. I obawę jak to będzie. Jak ułoży się moje życie z synkiem. Czy będziemy już zawsze sami, czy damy sobie radę. Czy może zostać w tym chorym małżeństwie z przyzwyczajenia, dla "wygody", dla dziecka. Ale za to mam głowę pełna pomysłów, spróbuję zacząć je realizować i zobaczymy co z tego wyniknie. Skąd jesteś? Jeśli chciałabyś z kimś porozmawiać o problemach śmiało pisz do mnie.
  5. Jeśli któraś z Was jest z Warszawy i chce porozmawiać, wyjść na spacer, do kawiarni lub coś zjeść, wspólne plotki, rozmowy, wsparcie mentalne, duchowe, odezwijcie się do mnie. Mam 30 lat, kilka miesięcy temu przeprowadziłam się z Poznania do Warszawy, chętnie poznam kogoś z Was..
  6. Ciężko jest mi odpowiedzieć samej sobie na to pytanie. Ciąży mi sytuacja w której się znalazłam. Z kogoś kto miał plany, marzenia i w coś wierzył, w osobę zagubioną, niepewną czego chce. Chciałabym zakończyć ten związek. Jest trudny. Nie ufam Jemu. Nie czuję już miłości. Ona wyparowała razem ze wszystkim co powoli odkrywałam. Pozostała złość, nerwowość, ciągłe wytykanie wad i błędów. Co pozostało to przyzwyczajenie. Z drugiej strony pierwszą osobą o której myślę i którą najbardziej kocham jest mój synek. Chyba trwam w tym dla niego. Żeby miał jakikolwiek kontakt i poczucie normalnej rodziny. Z kolejnej strony po kilku latach, pierwszy raz na kogokolwiek zwróciłam mniejszą lub większą uwagę, stąd prawdopodobnie ta ciekawość tego, to "dziwne" uczucie. I nurtujące pytanie świdrujące głowę : czy kobieta zdradzana, w nieudanym związku może zdradzać? Ja mam wszystkie dowody zdrad. Wszystko skrzętnie kompletowałam przez ten czas z myślą "a nuż się przyda". Nikt nie zrozumie jak bolało mnie to co znajdywałam. Historie sprzed ślubu, tuż po ślubie, w trakcie mojej zagrożonej ciąży, po moim porodzie. Nawet wtedy gdy byłam operowana pod kątem raka szyjki macicy. Wiem, że nie była to tylko korespondencja. Spotkał się też. Paniami lekkich obyczajów też się interesował. Spotkał a jakże. Taka..hm? Niewdzięczność?. Niewdzięczność za to, że zawsze wszystko robiłam sama? Że nic nie musiał robić? Praca, pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy, naprawy, remonty itd full wypas. Nawet męska działkę prac musiałam robić sama. Tak jest do tej pory. Teraz doszła jeszcze samodzielna opieka nad dzieckiem. Ja chyba powinnam zacząć się zastanawiać po co mi ktokolwiek skoro jestem chodząca orkiestrą. Dziękuję Ci za merytoryczna wypowiedź. Ważne jest dla mnie spojrzenie na to wszystko kogoś z boku. Pierwszy raz mam odwagę to wyrzucić z siebie. Ciągle to sobie duszę. Wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że romanse nie są fair, nie są dobre. Ale co z kobietami w mojej lub podobnej sytuacji..Gdybym miała tylko więcej odwagi i znalazła więcej zdecydowania.. Lewo albo prawo.
  7. Rodziłam siłami natury. Bez znieczulenia. 15 miesiecy temu. O bólu zapomniałam tuż po zobaczeniu synka. Widok dziecka wynagrodził mi to jakie piekło przeszłam. Nie mam do czego porównać. Skala tego nie istnieje. Rodziłam dość szybko. Około 2.5 godziny. Pierwsze dziecko. Z tym, że czekałam do ostatniej chwili z jazdą do szpitala. Dojechałam z rozwarciem 5 cm. Cała noc przed i pół dnia wyłam w domu ze skurczami. Wszak ja z takich co się oczytaly, ze musza byc regularne więc po co panika.. Poród..krzyczałam. Nie mogłam nie krzyczeć. Krzyczałam, że boli, że już nie mogę, nie dam rady, że będę umierać. Z bólu. Między czasie rozcieli mi krocze, później zszyli. Oczywiście wszystko bez znieczulenia. Nigdy więcej nie chciałabym rodzic ponownie siłami natury. Szczęśliwe te, które miały cesarkę.
  8. Witajcie, od ponad 5 lat tkwię w zwiazku. Z obcokrajowcem. Pierwsze 1.5 roku było zwiazkiem na odległość, aczkolwiek sytuacja pozwalała nam na częste spotkania. Mniej więcej spotykaliśmy się co 3 miesiące na 2 tygodnie, co wiązało się z moimi dlugimi podróżami na drugi koniec Europy. Miłość na zabój zarówno z mojej jak i jego strony. Idealna para, on ideał dla mnie, ja ideal dla niego. Po 1.5 roku padła decyzja : nie możemy tak dłużej żyć i albo ja przeprowadzam się do Portugalii albo on do Polski. Padło na niego. Mieszkamy razem w Polsce od wrzesnia 2016. Do lipca 2018 wydawało by się, że wszystko jakoś idzie do przodu, raz lepiej, raz gorzej. Przy wspólnym życiu klapki z oczu opadają, kłótnie się zdarzają ale wspólnie brnęliśmy do przodu. W lipcu 2018 ślub, ciąża. Moja wymarzona. Synek ma teraz 15 miesięcy. I.. bum.. Między czasie zaczęłam odkrywać, że On od czasu do czasu zakładał konta matrymonialne w różnych serwisach, mniej więcej co kilka miesięcy - moja ciekawość? Przeczucie? Nakazywało mi zerkać w jego telefon i komputer, zawsze dobrze zabezpieczał, ale tu miał pecha, że mi z łatwością przychodzi łamanie haseł. (nie sprawdzałabym go nigdy więcej, gdybym tego pierwszego razu nie znalazła nic niewłaściwego). Okazało się, że rozmawiał z innymi dziewczynami i przed naszym ślubem, i po naszym ślubie, i w trakcie mojej ciąży ( zagrożonej, wysokiego ryzyka). I tak do teraz. Po przyłapaniu go płakał mówił ze chce ze mną być, że chce z nami być, że chce być aktywnym ojcem itd w zależności od momentu, w którym miało to czas i miejsce. Jednoczesnie przez to wszystko wdarły się duże kłótnie, ciągle walki. Przestałam go kochać. Mam wrażenie, że nie czuję do niego już nic. Jedynie sympatię, przyzwyczajenie. On..nie wiem co ma w głowie, pewnie nigdy nie zrozumię. Mam w sobie poczucie winy. Zawsze marzyłam o ślubie, dziecku, długim życiu w rodzinnym gronie, wzajemnym wspieraniu się, byciu ze sobą nie tylko a dobrych ale i w trudnych momentach. Czar prysł. Przez ostatnie lata ciężko pracowałam, bywało po 12h, 7 dni w tygodniu, po pracy zakupy, sprzątanie, pranie, gotowanie. Wszystko robiłam sama. On miał podane na tacy. Nie narzekałam, lubię mieć dużo zajęć. Sama też wychowuję synka. Od urodzenia go nie pomógł mi. Nie został z nim nawet na godzinę. Mówi, że go kocha. Wierzę w to. Ale jednocześnie nie chce się nim zajmować, wymiguje się zmęczeniem, pracą, niewyspaniem (on pracuje przy komputerze), nie robi nic więcej. Zawsze wszystko jest na mojej głowie. Chciałabym móc wrócić też do pracy. Oczekuję na żłobek dla synka. Na ten moment daje mu to to mogę najlepsze, bycie przy mnie, ogrom miłości. Jest ze mną 24/7. Nie wiem co mam zrobić. Odnoszę wrażenie, że trwam przy mężu tylko ze względu na synka (którym on i tak się nie zajmuje) i tego bo "co ludzie powiedzą", w szczególności w mojej małej rodzinnej miejscowości. Gdybym była odważniejsza, gdybym wiedziała, że dam sobie radę sama w dużym mieście (tu teraz jesteśmy) nie zastanawiałabym się dwa razy tylko odeszła. On? Nie wiem. Mówi, że chciałby to naprawić. Ale przecież jednocześnie szuka nie wiadomo czego. Ja przez te lata nie zwracałam uwagi na mężczyzn, choć nie jeden stał w kolejce. Nie intetesowali mnie, wszak byłam i jestem w związku. Poukładane w głowie, tradycyjne wartości itd. Mam świadomość swojego JA. Wiem, że zawsze byłam i nadal jestem atrakcyjną kobietą, że gdybym nie była w zwiazku mogłabym '' przebierać''. Teraz czuję w sobie bezsilność, niesprawiedliwość. Gdybym mogła cofnąć czas nie wyszłabym za mąż. Wolałabym pozostawać w nieformalnym zwiazku. On obarcza mnie w kłótni słowami, ale że przecież to ja tego chciałam, mi się marzył ślub itd. Poradźcie mi co ja mam z tym począć? Odejść? Ratować? Co sądzicie o jego zachowaniu? Jeszcze coś..pierwszy raz od lat spojrzałam na kogoś. Czasem mijam go przypadkiem, jest kurierem, wiem tylko jaką firmę obsługuje, i ma "moją" dzielnicę. Nie rozmawiałam z nim, nie znamy się, ot zwykle platoniczne zauroczenie. Mam wrażenie, że też zwrócił na mnie uwagę, złapałam go na tym, że się za mną oglądał. I teraz..spróbować go poznać? Odpuścić sobie. Wszak kobieto nadal masz męża i nie znasz statusu potencjalnego obiektu westchnień. Sama nie wiem nawet co mogłabym od niego chcieć. Ot zauroczenie i wielka niewiadoma. Przecież mam synka, trudny status związku i myśl, że takie kobiety nie mają już szans na miłość. Przygoda? Odegrać się? To też mimo noża w sercu jakoś się ze mną kłóci.
  9. Witam Was dziewczyny, kobietki, czy jest lub są wśród nas samotne mamy, (bez partnera / z partnerem czujące się samotnie), mieszkające na terenie Warszawy, chcące zapoznać równie samotne kobiety? Celem rozmów, wspólnych wyjść z dziećmi, wzajemnego wspierania się, porad, pomocy, być może przyjaźni? Wszak to my kobietki musimy trzymać się razem.
×