Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

lustro

Zarejestrowani
  • Zawartość

    7
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

2 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Jakie to forum? Chętnie poczytam. Co sprawiło, że powstrzymałeś się od zdrady?
  2. W Rossmannie kupisz Skin Large, kupuje Mężowi od dawna.
  3. Wiem Lola, że masz dobra pamięć troszkę źle zinterpretowałaś mój post. Napisałam, że teraz, po wszystkim, okazujemy sobie dużo czułości i zrozumienia. Nie tylko ja, mąż też. Mąż właśnie dlatego, bo wie, że nawalił w tym obszarze. Mówiłam, że tego mi brakowało. Stara się teraz bardzo. Widzę to i czuje nie zamartwiam się tak, jak to było na poczatku.
  4. Pisałam tutaj gdy moja zdrada wyszła na jaw. Chciałam Wam napisać jak to u mnie teraz wygląda. Już stukałam w klawiaturę "jak to u mnie się skończyło...", jednak wiem, że konsekwencje będę ponosić jeszcze długo. Minęło 9 miesięcy. Mój Mąż został ze mną. Jesteśmy razem jednak te miesiące były dla mnie bardzo trudne. Byłam w bardzo złym stanie psychicznym. Dla mojego M kluczowa była moja postawa, widział jak bardzo żałuję tego co zrobiłam. Dałam mu przestrzeń, której potrzebował w tamtym czasie. Nie pytałam o nic, o nas, o niego, o mnie. Zajęłam się sobą w tamtym czasie i córką. Silnie pracowałam nad swoją cierpliwością i dociekliwością. Mocno musiałam poszerzyć granice w tym obszarze. Oczywiście musiałam też nauczyć się pokory. Mój Mąż od grudnia nie wypomniał mi tej sytuacji. Ani dosłownie, ani "między wierszami". Stara się być dobrym M. Wróciły wspólne plany, cele. Dogadujemy się bardzo dobrze na ten czas. Spędzamy razem mnóstwo czasu, okazujemy sobie czułości i przede wszystkim dużo zrozumienia. Jestem osobą z deficytami i m miał mi je wypełnić. Jak przestał je wypełniać tak jak chciałam, to napatoczył się k. Ale zrozumiałam, że tylko ja sama mogę (powinnam) te deficyty wypełnić i zadbać o siebie. To też było dla mnie trudne. Bo wiem, jak bardzo moimi chciejstwami zraniłam m. Tak jak napisałam wyżej. Wiem, że długo będę ponosić skutki tej zdrady. Nie wiem co będzie za rok, 5, 10 lat. Dziś jest dobrze i tym się cieszę. Moje poczucie godności zostało zdeptane. Myślałam, że zdrada podbuduje moją wartość jako kobiety, a stało się zupełnie odwrotnie. Cały czas mam momenty, że patrzę na siebie w lustrze z obrzydzeniem. Wiem, że wyrzuty sumienia będą ze mną. To jest najtrudniejsze. I piętno zdrajcy. Myślę, że dojrzałam przez to, że wszystko się wydało i musiałam (nadal muszę) mierzyć się z tym. Żadnych romansów wiecej. Nie chcę.
  5. lustro

    Depresyjna żona - jak pomóc, jak żyć

    O tak... Miałam to samo. Chciałam być idealną matką, żoną... Idealnie dbać o dom, samochód. Do tego praca, idealny wygląd. Perfekcjonizm wyniosłam z domu, a działanie mediów dolewało oliwy do ognia. Trzeba znaleźć złoty środek w swojej głowie. Ludzie dobrze piszą. Nie możesz stać się ofiarą jej krzyków i takich obraźliwych tekstów. Tak naprawdę to Jej krzyk rozpaczy. Natury nie oszukasz. Gdy pies się boi, to szczeka i gryzie, z ludźmi jest podobnie. Gdy nie radzą sobie ze złością, smutkiem i lękiem, stają się agresywni wobec najbliższych i samych siebie. Twoja żona sama siebie katuje myślami "jestem nieudolna". Stawianie granic jest istotne w relacjach. Warto też pamiętać, że warto przy żonie być. Przytulić ją bez pytań, zbędnych słów. Docenić Ją za to, jaka jest. Np. "jesteś świetną matką, dobrze sobie radzisz". Na początku może to negować, atakować Ciebie za te słowa. Trzeba być cierpliwym na takie odzywki, zaczepki. To może być nawet próba zwrócenia na siebie uwagi. Wydaje mi się, że Twoja żona potrzebuje akceptacji Jej obecnego stanu. Słowa zostają w głowie, np. "widzę, że Twoja sytuacja jest dla Ciebie trudna, jesteś moją żoną, kocham Cię i chciałbym Ci pomóc".
  6. lustro

    Depresyjna żona - jak pomóc, jak żyć

    Może ja się wypowiem :) Byłam w podobnej sytuacji, w której obecnie znajduje się Twoja żona. Szczęśliwe małżeństwo, spokój, stabilizacja finansowa, budowa domu, spełnienie w życiu zawodowym i zapragnęliśmy mieć dziecko. Oboje czuliśmy się na to gotowi, chcieliśmy pełną rodzinę. Jednak... tylko mi się wydawało, że jestem na to dziecko gotowa. Ciąża też była niesamowitym czasem oczekiwania, byliśmy oboje bardzo szczęśliwi. Jednak od początku ciąży były problemy, bardzo źle ją zniosłam, wyszły jakieś ukryte choroby przywlekłe. Poród był dramatem, później dalsze moje zdrowotne problemy. Mąż na kontraktach za granicą, brak jakiekolwiek pomocy ze strony rodziny, ja sama z niemowlakiem. Wszystko nowe, nieznane, trudne. Dochodziły nieprzespane noce, problemy brzuszkowe dziecka. Nasze dziecko ogólnie do dziś jest dosyć wymagające emocjonalnie, jest nadwrażliwym dzieckiem. A we mnie irytacja narastała. Bardzo kocham swoją córkę, ale byle co wyprowadzało mnie z równowagi. Mój Mąż jest super ojcem, mogłam tylko marzyć o takim. Gdy był w domu z nami, była sielanka. Ja miałam wiecej czasu dla siebie, ale ciągle mi czegoś brakowało, czułam się coraz gorzej. Tęskniłam z wieczornymi spacerami z mężem, podróżami. Z optymistki, tryskającą energią dziewczyny, wiecznie uśmiechniętej, stałam się czepiającą o wszystko zrzędą. Nie mogłam zadbać o siebie, swój komfort psychiczny. Bardzo chciałam wrócić do prowadzenia swojej firmy, która dawała mi wiele satysfakcji. Gdy dziecko skończyło rok miało pójść do żłobka. Może to okrutnie teraz zabrzmi, ale czekałam na tę chwilę, by w końcu wyjść do ludzi, pogadać o czymś innym niż tylko pieluchy, itp. Od nowa spełniać się zawodowo. Niestety się nie udało, dziecko traumatycznie przeżyło ten czas w żłobku. Było tam tylko 2 tygodnie, a potem bało się, żebym nie odstępowała go poza zasięg wzroku, najlepiej non stop na rękach. Później przeprowadzka do innego miasta, dziecko prawie 2 lata. Już porzuciłam myśl, że dalej będę prowadzić firmę w nowym miejscu, dlatego chciałam się zatrudnić na etat i udało się szybko. Praca od 8 do 16, potem nie musiałam się niczym martwić. Niestety dziecko nie współpracowało nadal, w żłobku dramat, czasami niania była potrzebna, to moje dziecko nie jadło nic przez 9 godzin dopóki nie zobaczyło mnie w drzwiach. Chodziłam do pracy 3 miesiące i odpuściłam. Dziecko było ważniejsze niż moje spełnienie zawodowe. Jednak frustracja narastała, przestałam się dogadywać z mężem, czepiałam się o wszystko, wiecznie byłam niezadowolona, zła, wkurzona. Swoje trudne emocje wylewałam oczywiście na dziecko, na męża. Mąż zaczynał mnie mieć dość, każda rozmowa kończyła się kłótnią. Widziałam, jak życie cieknie mi przez palce, niby wszystko mam: Rodzina, dom, spokój finansowy, a w środku byłam tykającą bombą. Postanowiłam się ogarnąć, widziałam jak moje zachowanie destrukcyjnie wpływa na relacje z Mężem i córką. Poszłam na terapię i jestem w niej prawie 3 lata. 4 osoby wiedzą z mojej najbliższej rodziny, że korzystam z pomocy. Diagnoza była szybka. Depresja. Terapia, to jedno z najtrudniejszych doświadczeń w moim życiu (rozwód wisiał na włosku) Jednak z depresji wyszłam :) Nie będę się zagłębiać w moją terapię, ponieważ każda jest inna, inaczej przebiega i przede wszystkim: nie wiadomo jakie problemy ma tak naprawdę Twoja żona. Dzięki terapii poznałam swoje problemy, trudne emocje, zaakceptowałam je. Mam jeszcze wiele do przepracowania. Gdyby nie terapia, skrzywdziłabym swoje dziecko, małżenstwo i przede wszystkim siebie. Jestem inną osobą, spokojniejszą i znówuśmiechniętą :) i nie, terapia nie jest dla wariatów. Terapia pomaga, ale to dłuuuuuuugi proces, kosztuje wiele. Były momenty, że miałam myśli samobójcze, bo nie radziłam sobie z tym co się dzieje. Dla Ciebie, jako małżonka, to też nie będzie łatwe. Mój Mąż dzielnie znosił moje różne stany, ale były momenty, że go to przerastało i zaczynał mnie unikać. Kończąc... Z Twoich postów wynika, że Twoja żona potrzebuje wsparcia terapeuty, może nawet psychiatry, ale dopóki sama nie dojrzeje do tej decyzji, to siłą jej nie zaciągniesz.
×