Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

basiag89

Zarejestrowani
  • Zawartość

    16
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Ginekolog powiedział, żeby nie starać się o ciąże gdy bierze się tabletki przeciwdepresyjne bo spora część plemników jest z uszkodzonym DNA i jest większe ryzyko urodzenia dziecka z wadami albo problemów z poronieniami. i żeby odczekać 3 miesiace po odstawieniu tabletek. Byłam w ciąży bliźniaczej ale to nie było w czasie kiedy mąż brał tabletki. W tej ciąży pojawił mi się spory krwiak co mogło powodować problem z dostarczaniem substancji odżywczych dzieciom (oczywiście dostałam luteinę). W pierwszej ciąży tez miałam krwiak ale dużo mniejszy i się wchłonął i nie była to bliźniacza wiec ryzyko też było mniejsze.
  2. chodzi do psychologa, i już ponad rok temu brał tabletki ale odstawił w porozumieniu z lekarzem i po pół roku był nawrót. Chyba trzeba się pogodzić, że dziecko nie będzie miało rodzeństwa. Co dla mnie jest cholernie trudne... niby rozumiem i żyję normalnie, a jak jestem sama to już tak kolorowo nie ma.. łzy lecą...
  3. Cześć, czy wiek matki- 35 lat i 40 lat ojciec to późny wiek na posiadanie dzieci i związany jest z dużo większym ryzykiem powikłań ew. stanem zdrowa matki i dziecka? Mam już jedno 6 letnie dziecko, ale sytuacja rodzinna spowodowała, że nie decydowaliśmy się na drugie.. dopiero na początku tego roku zaszłam w ciąże mając 34 lata. Była to ciąża bliźniacza ale zakończyła się poronieniem w 8 tygodniu. Nie mogę się po tym pozbierać... tym bardziej ze staranie jest teraz niemożliwe ze względu na leki, które przyjmuje mąż (leki przeciwdepresyjne, które musi z rok pobrać). Za rok będzie już dla mnie chyba za późno.. bylibyśmy starsi.. czuję pustkę.. nie mogę sobie z tym poradzić.
  4. basiag89

    Problem- poczucie winy

    Cześć, mam taki problem.. w skrócie.. mam 30 lat i mieszkam z mężem i z dzieckiem w innym mieście niż moi rodzice i siostra z rodziną. Gdy byłam mała rodzice byli generalnie surowi, narzucali swoje zdanie nawet w późniejszym czasie (to narzucanie później nie było takie wprost, że mam tak i tak zrobić tylko wyrażali swoje zdanie) ja chcąc nie chcąc miałam odczucia takie po rozmowie z nimi ze robię coś złego mimo to, że uważałam, że robię dobrze. Mam problem z tym do teraz... są sytuacje, że boję się o czymś im powiedzieć.. bo się boję, że mają inne zdanie albo będą źli ? Przykład: mam 5 letniego syna, który chodzi do przedszkola - generalnie jest uczuciowy.. w lipcu chodził do swojego przedszkola, a w sierpniu do dyżurującego (ja dopiero mam mieć dwa tygodnie urlopu) półtorej tygodnia chodził do nowego przedszkola z płaczem. Dziś mam luźniejszy dzień w pracy (mam działalność) więc chciałam zostać z synem a skoro ma luźniejszy dzień to chciałam spędzić z nim czas. Z kolei jutro syn, ma pojechać do koleżanki na cały dzień. W piątek z kolei maja przyjechać na kilka dni moi rodzice. Zapytałam ich czy z nim w piątek zostaną. Moja mama na to, że nie wysłałam dziś i nie wysyłam jutro dziecka do przedszkola zareagowała pytając "czemu tak robicie?, ja uważam, ze to złe" Ja już oczywiście mam poczucie winy... Albo boję się powiedzieć, że kupiliśmy coś dziecku droższego.. Z kolei z moją siostrą mam problem taki, że ona dość surowo wychowuje dzieci i dużo rzeczy zabrania przez co dzieci są często nieznośne, a ja z kolei mojego syna inaczej- raczej układ polega na dogadywaniu się, umowach i tłumaczeniu i jakoś to wychodzi i nie mam żadnego problemu z nim. NIe wchodzę w kompetencje rodziców, że ktoś tak czy owak wychowuje bo do każdego indywidualna sprawa. Ale przez to, że widzimy się raz w miesiącu, dzieci się bawią ja jestem zestresowana.. przykład: jesteśmy na placu zabaw z piaskiem, wieksza częśc dzieci biega po piasku boso. Dzieci siostry pytają czy mogą zdjąć buty- odpowiedź "nie", a dlaczego? "bo nie" z kolei ja uważam, że buty sobie moje dziecko moze zdjąć i zamiast pozwolić zaczynam mu tłumaczyć, że ciocia niepozwoliłą dzieciom i żeby nie było im przykro to żeby jednak nie ściągał... bo boje się kwasu, bo boję się ze siostra się na mnie wkurzy ? Albo zaproponowałam, że przyjadę z synem na kilka dni i czy w tym czasie jej dzieci mogą nie chodzić do przedszkola dyżurującego tylko zostać z nami- dostałam odpowiedź, ze siostra zapłaciła 1200 zł za pobyt dzieci w przedszkolu w sierpniu i nie chce tracić na tym że zapłaciła a dzieci nie chodzą. Czy to normalne? 3 dni chciałam spędzić z dziećmi z całego miesiąca bo nie widujemy sie tak często. Albo w ubiegłym roku chciałam wziąc dzieci na weekend pod namiot to usłyszałam, ze nie ze siostra z mężem chcą dzieciom pokazać "namiotowanie" ale nie bardzo mają czas więc za rok sobie pojadą pod namioty.. ja bym się cieszyła gdyby siostra chciała spędzać czas z moim synem... Ciągle są takie sytuacje... nie wiem jak sobie z tym poradzić. Problem się jeszcze pewnie nasili, bo przeprowadzamy się za kilka miesięcy do miasta gdzie mieszkają rodzice i siostra..
  5. Cześć, mam taki problem.. w skrócie.. mam 30 lat i mieszkam z mężem i z dzieckiem w innym mieście niż moi rodzice i siostra z rodziną. Gdy byłam mała rodzice byli generalnie surowi, narzucali swoje zdanie nawet w późniejszym czasie (to narzucanie później nie było takie wprost, że mam tak i tak zrobić tylko wyrażali swoje zdanie) ja chcąc nie chcąc miałam odczucia takie po rozmowie z nimi ze robię coś złego mimo to, że uważałam, że robię dobrze. Mam problem z tym do teraz... są sytuacje, że boję się o czymś im powiedzieć.. bo się boję, że mają inne zdanie albo będą źli ? Przykład: mam 5 letniego syna, który chodzi do przedszkola - generalnie jest uczuciowy.. w lipcu chodził do swojego przedszkola, a w sierpniu do dyżurującego (ja dopiero mam mieć dwa tygodnie urlopu) półtorej tygodnia chodził do nowego przedszkola z płaczem. Dziś mam luźniejszy dzień w pracy (mam działalność) więc chciałam zostać z synem a skoro ma luźniejszy dzień to chciałam spędzić z nim czas. Z kolei jutro syn, ma pojechać do koleżanki na cały dzień. W piątek z kolei maja przyjechać na kilka dni moi rodzice. Zapytałam ich czy z nim w piątek zostaną. Moja mama na to, że nie wysłałam dziś i nie wysyłam jutro dziecka do przedszkola zareagowała pytając "czemu tak robicie?, ja uważam, ze to złe" Ja już oczywiście mam poczucie winy... Albo boję się powiedzieć, że kupiliśmy coś dziecku droższego.. Z kolei z moją siostrą mam problem taki, że ona dość surowo wychowuje dzieci i dużo rzeczy zabrania przez co dzieci są często nieznośne, a ja z kolei mojego syna inaczej- raczej układ polega na dogadywaniu się, umowach i tłumaczeniu i jakoś to wychodzi i nie mam żadnego problemu z nim. NIe wchodzę w kompetencje rodziców, że ktoś tak czy owak wychowuje bo do każdego indywidualna sprawa. Ale przez to, że widzimy się raz w miesiącu, dzieci się bawią ja jestem zestresowana.. przykład: jesteśmy na placu zabaw z piaskiem, wieksza częśc dzieci biega po piasku boso. Dzieci siostry pytają czy mogą zdjąć buty- odpowiedź "nie", a dlaczego? "bo nie" z kolei ja uważam, że buty sobie moje dziecko moze zdjąć i zamiast pozwolić zaczynam mu tłumaczyć, że ciocia niepozwoliłą dzieciom i żeby nie było im przykro to żeby jednak nie ściągał... bo boje się kwasu, bo boję się ze siostra się na mnie wkurzy ? Albo zaproponowałam, że przyjadę z synem na kilka dni i czy w tym czasie jej dzieci mogą nie chodzić do przedszkola dyżurującego tylko zostać z nami- dostałam odpowiedź, ze siostra zapłaciła 1200 zł za pobyt dzieci w przedszkolu w sierpniu i nie chce tracić na tym że zapłaciła a dzieci nie chodzą. Czy to normalne? 3 dni chciałam spędzić z dziećmi z całego miesiąca bo nie widujemy sie tak często. Albo w ubiegłym roku chciałam wziąc dzieci na weekend pod namiot to usłyszałam, ze nie ze siostra z mężem chcą dzieciom pokazać "namiotowanie" ale nie bardzo mają czas więc za rok sobie pojadą pod namioty.. ja bym się cieszyła gdyby siostra chciała spędzać czas z moim synem... Ciągle są takie sytuacje... nie wiem jak sobie z tym poradzić. Problem się jeszcze pewnie nasili, bo przeprowadzamy się za kilka miesięcy do miasta gdzie mieszkają rodzice i siostra..
  6. Staram się o dziecko, owulację miałam 2 dni temu więc pewnie nawet nie doszło do potencjalnego zapłodnienia) . Złapało mnie zapalenie pęcherza- czy mogę wziąć urafuraginum ?
  7. a jeśli owulacja mi się przesunęła i akurat miałam wtedy już infekcję ?
  8. znalazłam w internecie wypowiedzi lekarzy, żeby odłożyć starania o dziecko podczas infekcji i dlatego tak się zaczęłam zastanawiać nad tym
  9. Czy ibuprofen (dwie tabletki) i paracetamol może źle wpłynąć na dziecko ? Sprawa wygląda tak, że staramy się o dziecko, podczas tego cyklu miałam gorączkę, katar i ból gardła - wzięłam dwie tabletki ibuprofenu i raz paracetamol. Zostało kilka dni do terminu spodziewanej miesiączki, ale boję się, że gdyby się okazało, że jestem w ciąży leki mogą wpłynąć na dziecko.
  10. basiag89

    Spóźniające sie okres

    Ból piersi, bóle brzucha mogą też wskazywać na zbliżający się okres. Mierzenie temperatury teraz nic nie da, trzebaby było mierzyć ją na bieżąco bo wtedy widać jak wygląda temperatura na przestrzeni cyklu, a nie tylko w 1 dzień. Na podstawie tych temperatur z całęgo cyklu można coś wywnioskować dopiero
  11. Czy ibuprofen (dwie tabletki) i paracetamol może źle wpłynąć na dziecko ? Sprawa wygląda tak, że staramy się o dziecko, podczas tego cyklu miałam gorączkę, katar i ból gardła - wzięłam dwie tabletki ibuprofenu i raz paracetamol. Zostało kilka dni do terminu spodziewanej miesiączki, ale boję się, że gdyby się okazało, że jestem w ciąży leki mogą wpłynąć na dziecko.
  12. Zgadzam się, w tej wypowiedzi żadnych wspaniałości nie ma- bo to wpis o tym co teraz czuję. Jestem szczęśliwa, gdy dziecko mówi, że mnie kocha, jestem szczęśliwa jak się uśmiecha i szaleje. Cieszę się jak mnie przytula, jak widzę jak uczy się nowych rzeczy. Cieszę się jak mąż pokazuje naszemu dziecku fajne rzeczy, jak uczy go czegoś nowego. Rozczula mnie widok jak śpią przytuleni. Cieszę się jak mąż mnie przytuli, jak zrobi mi śniadanie, jak ze mną rozmawia, jak nieraz podnosi na duchu. Cieszę się z tego że po prostu jest. Ja teraz jestem przytłoczona, wykończona psychicznie i fizycznie, zdołowana = takie coś mnie dopadło i chciabym się z tego podnieść ale nie mam zupełnie siły. Oczywiście- skoro się tak cieszę z rozmów z mężem to z nim powinnam porozmawiać ale w tym czasie, nie potrafię. Tak wiem- mój problem.
  13. Ja z kolei uważam, że małżeństwo i dzieci to wspaniała sprawa. Są problemy są i chwile radości. Jak nie ma małżeństwa to są inne problemy też. Po prostu czuję się bez sił na tą chwilę. Czasem takie momenty przychodzą prawda? Czy się jest w małżeństwie czy nie. Coś nas przerasta, dołuje..
  14. A to jesteście Wy faceci. Jak się pojawia problem to potraficie tylko krzyczeć zamiast siąść i spokojnie porozmawiać PS oczywiście nie wszyscy faceci tacy są! Pozdrawiam ciepło
×