Sylwi@
Zarejestrowani-
Zawartość
187 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Sylwi@
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 7
-
Co chwila stronę odświeżam. Napięcie jak u Hickoka .
-
Kochana, 4 godziny to lux. Mój Mały budził się na jedzenie co dwie i pół godziny z zegarkiem w brzuszku chyba. Przewijanie, jedzenie i cała reszta zajmowała nam godzine czyli do kolejnej akcji zostawało półtorej godziny snu dla mnie. To był hard core . Rozumiem twoje zmęczenie. Nie ma metody trzeba to przeczekać. Czas szybko leci za chwilę będzie lepiej. Trzymajcie się. Kciuki zacisniete . Musi być dobrze. Czekamy razem z Tobą .
-
Ja również, wierzę że i u ciebie wszystko będzie dobrze. Trzeba myśleć pozytywnie, chociaż wiem jakie to trudne. Ja te 3 miesiące pamiętam jak przez mgłę. Czułam się jak w jakimś dziwnym filmie, który trwał gdzieś obok. Masakra. U mnie krwawienia były przez dwa krwiaki. Na szczęście ich lokalizacja była w jakiś "dobrych" miejscach, że Mały dał radę i krwotoki go nie ruszyły. Co ciekawe 6 dni przed pierwszym krwotokiem miałam USG prenatalne i lekarz nic nie widział a później bum krwiaki giganty nie wiadomo skąd!!! Trzymam za Ciebie i Maleństwo kciuki .
-
Moja historie opisywałam na naszym forum już kilka razy ale będę to pisać za każdym razem żeby dodać otuchy każdej z Was w takich sytuacjach. Doskonale wiem co można usłyszeć w szpitalu. Ja zaczęłam krwawić żywą krwią w 13 tc, była niedziela a lekarz na IP powiedzial, że skoro było mnie stać na on vitro to powinnam sobie jechać do kliniki a nie po państwowych szpitalach się kręcić jak jest pandemia!!! Dodam, że to nie było lekkie plamienie a krwotok, tak silny ze po kilku mintach miałam mokre spodnie. Na szczęście lekarz na oddziale był bardziej empatyczny. Dla pocieszenia powiem, że takie silne krwotoki miałam kilka razy (trwało to do 26 tc) a jak nie miałam krwotoku to cały czas plamiłam żywa krwią. Leżałam w domu cały II trymestr jak roślina, ale udało się. Dziś wiem, że Bóg tak chciał. Nawet teraz jak o tym pisze mam łzy w oczach. Pamiętaj, że nie każde plamienie czy nawet krwawienie oznacza najgorsze a ja i mój zdrowy prawie 11-sto miesieczny Syn jesteśmy na to dowodem. Trzymaj się. Postaraj się uspokoić a wszystko będzie dobrze .
-
Brawo, na takie informacje się czeka. Cudownie, że jesteście już razem. Gratulacje dla dzielnej Mamy i wszystkiego dobrego dla Julki.
-
A ja się całkowicie zgadzam z pkt 1. Na początku naszej drogi z in vitro ustaliliśmy z mężem, że robimy dwie stymulacje i jeżeli się nie uda to zamykamy ten rozdział, oddzielamy gruba krecha i zaczynamy normalnie żyć. Oczywiście ja nie wzięłam pod uwagę, że z pierwszej stymulacji będzie tylko jeden zarodek, żadnych śnieżynek i w zasadzie tylko jedna próba, oczywiście bez efektu. Do drugiej stymulacji podchodziłam wyłącznie dlatego, że ustaliliśmy te dwa razy i mąż mnie cisną. Ja nie chciałam. W sumie to myślami już byłam na urlopie w dalekim Cancun, bo kompletnie nie wierzyłam w sukces tym bardziej że znowu tylko jeden zarodek. Jakie było moje zdziwienie gdy 11 dpt zobaczyłam bete 134!!!! Nie wiem co by było gdyby się nie udało. Myślę, że nie byłoby kolejnych prób. Ja tak bardzo chciałam zaczac żyć życiem a nie in vitro, że naprawdę chciałam jak najszybciej mieć to za sobą. Wiem, że każda z nas "ma inaczej" ale ja nie chciałam żeby in vitro stało się dla mnie jak hazard, który pochłania, nie tym razem to kolejnym się odegram i tak dalej.... Trzymam kciuki za Was Dziewczyny .
-
Moje odczucia są dokładnie takie jak Twoje. Nie należy do osób które gadają bez sensu o głupotach. Raczej konkretna. Chociaż musiałam często zadawać jej pytania dodatkowe bo nie czułam się o wszystkim poinformowana. Z drugiej strony w bawełnę też nie owija. Miałam u niej dwie stymulacje. Od początku mówiła że raczej szału nie będzie i miała rację. Z obydwu po jednym zarodku, mimo radykalnej zmiany leków i ich dawek przy drugim razie. Dzięki Bogu udało się przy drugiej próbie i mam syna. Dla Ciebie wszystkiego dobrego a przede wszystkim upragnionego na usg. Tak jak pisałam powyżej, udało się z moją komórka. Trzymam za Ciebie.
-
To też moja dr. Jak wrażenia?
-
Hej, a to twój plan czy lekarza? Ja miałam dokładnie taka sama sytuację, że w trakcie stymulacji okazało się że jestem dodania. Panika i zalamka od razu. Chciałam koniecznie to wyleczyć. Czterech niezależnych lekarzy powiedziało, że leczenie jest bez sensu, ponieważ trwa długo i nie zawsze z efektem. Często organizm uodparnia się na kolejne antybiotyki i to dopiero stanowi problem. Nie wierzyłam im ale odpuściłam temat. W karcie ciąży miałam WOLAMI wpisane że jestem dodania i tyle. Oczywiście ja nie jestem lekarzem a przypadek każdej z nas jest inny więc zawsze słuchaj swojego lekarza prowadzącego. Ja tylko pisze o tym, że również miałam jazdę z tego powodu.
-
Eh....co do cytowanych przez ciebie "instacelebrytow" to ja będąc tam miałam przyjemność z chyba najbardziej znana w sieci Mama, która jest Ginekologiem (myślę, że wiecie o kogo chodzi). Moje cc było tylko ze względu na miednicowe ułożenie dziecka więc w zasadzie nic nadzwyczajnego ale na prośbę Tej oto Pani Dr zgodziłam się żeby jej studenci "pomacali" mi brzuch, pomierzyli i takie tam. W stosunku do mnie była bardzo miła i w sumie wdzięczna za użyczenie brzucha ale to z jaką wyższościa i wręcz pogardą traktowała tych biednych studentów bardzo mnie zdziwiło. Nie wiem, może tak trzeba ostro na praktykach w szpitalu ale ja się źle czułam słysząc ja w akcji.... Także tego. Gwiazda gwiazdą a życie sobie.
-
Luna, tak bardzo mi przykro z powodu twoich trudnych doświadczeń. Tak wiele przeszłas. Jestem na forum od ponad dwoch lat i uwierz mi, że pamiętam twoja historie. Wiadomość o twojej naturalnej ciąży ucieszyła mnie jakbym się dowiedziała że moja siostra jest w ciąży . Trzymam za ciebie i maleństwo kciuki. Wszystko będzie dobrze a tegoroczne Boże Narodzenie i Sylwester spędzone z dzieckiem przy piersi, najlepszymi w życiu.
-
Rety co za historia! Współczuję takiej sytuacji. Nie dość, że poród sam w sobie to olbrzymi stres to jeszcze coś takiego.... Ja miałam w tym szpitalu planowe CC w październiku. Mój lekarz prowadzący tam pracuje. Już tu chyba kiedyś pisałam, że jeśli chodzi o samo cc oraz o opiekę przez 8 kolejnych godzin to czułam się tam jakbym rodziła w prywatnym szpitalu za duże pieniądze (nie wiem czy to zasługa mojego lekarza czy wszystkich tak traktują). Natomiast jeśli chodzi o opiekę oraz warunki na zwykłej sali to tragedia. Odpuściłam ten szpital zalana łzami. Trauma do dziś dnia. Za długo pisać. Jedyne co, to jest to jednak szpital o III stopniu referencyjnosci i faktycznie opieka nad noworodkami jak dla mnie bez zarzutu.
-
Marta, a ty w którym będziesz szpitalu rodzić? Zdecydowałas się na Starynkiewicza czy jednak nie. To już tuż tuż .
-
Ja się zgłaszam . Tez tak miałam. Filip w poniedziałek kończy 10 miesięcy . Takie cuda też są.
-
He he to o mnie. Czasu mało ale w wolnej chwili czytam i cały czas wszystkim kibicuje. To nałóg.
-
Aja cudownie, że u Was wszystko dobrze. Czas szybko leci i muszę Ci powiedzieć że pelzanie to pikus! Jazda dopiero się zacznie jak Mała będzie wstawać przy meblach, raczkowac pod stołem i przemieszczać się jak torpeda. Wtedy to nie ma szans na zrobienie w domu czegokolwiek . Mój Mały ma 9 i pół miesiąca a ja całymi dniami chodzę za nim albo siedzę na podłodzei pilnuje żeby głowy o nic nie rozbił. Październik to super miesiąc na porod. Ja rodziłam 16.10 (już kupilam na aliexperss gadżety na pierwsze urodzinki dla Synka). Zimę przesiedzicie w domu a wiosna dziecko będzie już na tyle duże że spacerówka pójdzie w ruch. Wy też wiosna będziecie już dobrze wyglądać i dobrze się czuć. A latem to już w ogóle super. Kocyk i do parku na piknik. Dodatkowo najlepszy czas na swieze owoce i warzywa do rozszerzenia diety. Trzymam mocne kciuki za Was wszystkie .
-
Ciekawe co u Patrycji? Może czasem tu jeszcze zagląda.
-
Dziękuję że pytasz. Jutro kończy 9 miesięcy. Ma 3 ząbki, raczkuje, podnosi się przy wszystkim. Trzeba za nim ciągle chodzić żeby nie przywalil w coś głową . Trochę maruda na jedzenie bo nie lubi mleka za to uwielbia obiadki i deserki i chyba dlatego jest powyżej 75 centyla. To po starym bo ja malutka jestem. Ogólnie to nadal nie wierzę w ten Cud. Czasem patrzę na niego i zastanawiam się czy On jest prawdziwy. Dziękuję Bogu każdego dnia za to że pozwolił mi być Mamą. Miałam iść na pielgrzymkę w tym roku ale jednak on jest za mały żebym go zostawiła na dwa tygodnie u babci. Muszę odczekać kilka lat. Zuzanna, droga co upragnionego celu jest trudna i ciężka. Mi ta walka zajęła ponad 10 lat. Ale warto. Warto poświęcić wiele a nawet wszystko żeby w końcu zobaczyć wysoka betę, serduszko, żeby poczuć pierwsze ruchy maleństwa a później przytulac JE codziennie mocno do piersi. Tego wszystkiego życzę Tobie i każdej z Was.
-
U nas morfologia plemników też 0%. Masakra , a jednak wystarczył jeden jedyny najlepszy żołnierz. Tez braliśmy dodatkowa metodę selekcji plemników to fertil chip. Koszt w invimed Warszawa 900 zł chyba. Nie wiem czy to pomogło znaleźć super mocarza, ale wiem że z tej procedury mamy synka, który w piątek skończy 9 miesięcy. Może warto zapytac przy kolejnej wizycie w klinice. Nam przy pierwszej procedurze też o tym nie mówili a przy drugiej dr sama powiedziała, że bez tego nie ma sensu. Życzę Ci powodzenia i krótkiej drogi do celu.
-
Cudowna wiadomość . Super że tak szybko udało się dopasować dla was parę. Dla mnie jesteście oboje Wojownikami tak silnymi że nie da się ich zatrzymać w drodze do upragnionego celu. Napewno się uda. A zmieniliscie klinikę czy udało się znaleźć dobrana parę w tej co teraz byliście?
-
Mój Mały do końca twardo trzymał głowę do góry. Od 35 tc lekarz mówił już o planowym cc, chociaż nie kazał się nastawiać na 100% bo i dzień przed porodem dzieci potrafią się obracać . Co do obrotu zewnętrznego to nigdy bym się na to nie zgodziła chociaż szpital w którym miałam cc i w którym pracuje mój lekarz podobno specjalizuje się w tych obrotach. Szczerze mówiąc to cc było zbawieniem dla mojej psychy. Po naprawdę bardzo trudnej ciąży nie wyobrażam sobie czekania jak na bombie na poród naturalny. Miałam ustalony termin, wszystko omówione z moim lekarzem, nawet chyba się nie bałam. Po wszystkim oczywiście było tak sobie ale pomijając szpital to bardzo szybko doszłam do siebie. Wiadomo każdy ma inaczej. Życzę Wam wszystkiego dobrego, żeby Mały sam dokonał obrotu i żeby wszystko poszło tak jak tego chcesz .
-
Ja miałam dwie procedury w invimed Warszawa. Z każdej po jednym zarodku ale u mnie AMH było ponizej 1 i morfologia plemników 0 %. Drugi transfer był tym szczęśliwym. Levzylam się u dr K.Z.
-
To cudownie że wszystko u Was ok. Początki trudne ale piękne. Buziaczki .
-
Hej, co u ciebie słychać? Nie wchodzę ostatnio na forum bo przy zaczynającym raczkowac dziecku moja uwaga jest 100% skupiona na przeszkodach na jakie maly napotyka na swojej drodze . Zobaczyłam dziś twój nick no i Filip gapi się w telewizor a ja piszę .
-
Właśnie ja mam mojego Filipka dzięki dofinansowaniu dla Mazowsza. Udało nam się zakwalifikować od razu na początku jak tylko program ruszył. Podobno w czerwcu 2020 urodziło się pierwsze dziecko dzięki temu programowi a nasz mały w październiku . Codzienne dziękuję Bogu za ten Cud i każdej z Was tego Cudu życzę z całego serca.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 7