Sylwi@
Zarejestrowani-
Zawartość
187 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Sylwi@
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7
-
Poruszyłaś bardzo ważny problem dotyczący wspólnych wizyt lekarskich. To straszne, że przez całe zamieszanie z wirusem nasi mężowie/partnerzy są często pozbawieni możliwości uczestniczenia w nich. Ja wizytę serduszkową miałam w połowie marca. Dokładnie w czasie kiedy to się zaczęło. Oczywiście mąż nie mógł być ze mną. I tak pozostało już do końca ciąży. Ani razu nie widział dziecka na usg. Serduszko usłyszał dopiero dzień przed porodem i to przez telefon. Byłam już w szpitalu i miałam ktg. Zadzwoniłam do męża i przez głośnik słuchał pół godziny jak bije serduszko naszego syna. Przez całą ciążę bałam się, że jeżeli z dzieckiem coś złego się stanie on nie miał szansy go zobaczyć i usłyszeć. Co gorsza na każdym usg Mały zawsze był odwrócony buzią w taki sposób, że nie dało się mu zrobić zdjęcia w 4D. Mam tylko takie czarno białe na których kompletnie nic nie widać. Na szczęście było nam dane dojechać szczęśliwie do końca ciąży i teraz oboje mamy całe karty pamięci w telefonach ze zdjęciami synka.
-
Tak robiłam też to trzecie. To było w 29 tc. Tylko że mi robił to mój lekarz prowadzący w ramach jednej wizyty i jednej forsy za wizytę. On ma uprawnienia do tych badań. W sumie nie musiałam się zastanawiać czy robić czy nie. Na forum ciazowym na którym byłam jedna z dziewczyn po tym trzecim prenatalnym dowiedziała się że dziecko ma problemy z nerkami. Dzięki tej wiedzy mogli podjąć szereg badań dziecka bedacego jeszcze w brzuszku. Poród został zaplanowany przez cc w szpitalu o III stopniu referencyjnosci i dodatkowo miała już miejsce w centrum zdrowia dziecka w Warszawie. To była napewno trudna sytuacja ale dzięki tej wiedzy wszystko jest dobrze teraz. Oczywiście nie twierdzę że cos może być źle u ciebie ale chyba warto zrobić to badanie. Decyzja należy jednak do ciebie.
-
W Warszawie tak samo. Wiem, że jest Ci bardzo ciężko. Wiem dokładnie jaki masz metlik w głowie, wiem co czujesz idąc do toalety i nieustannie widzisz to samo - krew. Krew która płynie i od tak długiego czasu, nie przestaje a nikt nie potrafi ci odpowiedzieć jak długo jeszcze i dlaczego? Wszyscy mówią: będzie dobrze, musisz w to uwierzyć, nie denerwuj się bo to szkodzi dziecku. Tylko jak? Jak się nie denerwować, jak przestać myśleć?! Pisałam już tu na forum kilka razy o mojej historii. Tez miałam krwiaka, ktory nie wiadomo skąd się pojawił i to dopiero w 13 tc. Po badaniach prenatalnych, po pierwszym teoretycznie najgorszym trymestrze. A tu bum!coś takiego! Teraz z perspektywy czasu myślę, że nawet lekarze nie wierzyli, że ta ciąże uda się utrzymać. Ale się udało. Poprostu tak musiało być. Leżałam plackiem trzy miesiące, aż do 26 tc kiedy wiedziałam że mam syna pod sercem i że ciągle jest za wcześnie na poród. Gdyby trzeba było lezalabym i pół roku. Jestem powodem na to, że wszystko jest możliwe. Wierzę, że u ciebie też wszystko będzie dobrze. Jestem z tobą myślami.
-
W invimed to standardowe badanie do rozpoczęcia procedury. Trzeba zrobić.
-
No to nieźle. Zaporowe terminy, szczególnie jak się nie ma już czasu....
-
A to taki termin na program dofinansowania dla mieszkańców Mazowsza czy ten finansowany przez Miasto Warszawa?
-
My korzystaliśmy przy drugiej procedurze właśnie z dofinansowania dla mieszkańców Mazowsza. We wrześniu 2019 ogłosili które kliniki realizują program. Na wizytę kwalifikujaca czekaliśmy dwa miesiące. Od razu dostaliśmy dofinansowanie i 4 lutego 2020 miałam transfer. Wtedy to było bardzo szybko. Jakie są obecnie kolejki to pojęcia nie mam. Nie wiem jakie masz to AMH bo żeby dostać dofinansowanie musi być minimum 0,70.
-
A no tak ty w nowum jesteś. Oj tak kasa idzie konkretna. U nas pierwsza procedura cała z naszej kieszeni 14 tysi. Ale mielismy już sporo badań typu laparoskopia, sono hsg. Na drugą procedurę korzystaliśmy z dofinansowania dla mieszkańców Mazowsza. Nie mieszkam w Warszawie a w moim mieście nie ma dofinansowania. I ta druga szczęśliwa procedura wyszła 7 tysi więc połowę mniej.
-
Luty 2019 - 0,91 Wrzesień 2019 - 0,84 Ja byłam u dr Ziółkowskiej. W sumie nie mam zastrzeżeń. Zawsze była przygotowana do wizyty, wszystko o czasie, kontakt z klinika też ok. Po pierwszej porażce zmieniła leki i zaproponowała dodatkowa selekcję plemników. Nie wiem co byłoby gdyby się nie udało przy drugim transferze zajść w ciążę czy coś by zaproponowała przy kolejnej stymulacji. Na szczęście nie muszę się już nad tym głowic. Później do 20 tc prowadziła ciąże ale ze względu na kilka różnych sytuacji przeniosłam się do lekarza i mnie w mieście. A ty u kogo byłaś?
-
Ja miałam dwie procedury w invimed Warszawa. Mam niskie AMH, mąż 0% prawidłowych plemników. Od początku moja dr mówiła że ciężko będzie ze mnie wycisnąć dużo occytow. Pierwsza stymulacja 3 komórki i jeden zarodek. Transfer się nie udał. Druga stymulacja innymi lekami + jakas ekstra metoda separacji plemników-6 komórek, 4 zaplodnione, 1 blastka podana w 5 dobie, trzy pozostałe przestały się dzielić w 5 dobie tuż przed mrozeniem. Na szczęście wystarczył ten jeden zarodek bo transfer się udał. Ogólnie ja miałam bardzo pozytywne odczucia co do kliniki i mojej dr. Oczywiście nie wiem co bym zrobiła gdyby za tym drugim razem też się nie udało?
-
Powodzenia, musi być dobrze. Pozytywne myślenie jest najważniejsze . Wystarczy jeden zarodek i wierzę że to będzie właśnie ten. Moj jeden jedyny z całej procedury właśnie płacze bo głodny jest.
-
Potwierdzam . Mi jak lekarz mówił ile waży dzidzia to później miałam radoche jak np bralam do ręki czekoladę która tyle właśnie ważyła i leciałam do męża żeby poczuł ile maleństwo waży . A jak już dziecko ważyło tyle co duża butelka wody czyli 1500 g to mąż sam mówił że Młody ciężki jest. O takie sobie umilacze robiłam. Szukanie produktu który waży tyle co dziecko . Matka wariatka .
-
Jak przy pierwszym transferze byłam na L4 zrobiłam dokładnie tak samo jak ty. Jedyne słuszne rozwiązanie.
-
Ja przy pierwszej procedurze byłam na zwolnieniu od punkcji do betowania. Bałam się jak będę się czuła i w ogóle chciałam zrobić wszystko żeby zwiększyć szansę na sukces. Nie udało się. Przy drugiej procedurze na punkcje i transfer wzięłam urlop i normalnie chodziłam do pracy. Pracuje w banku, co prawda nie z klientami ale mam jednoosobowe bardzo odpowiedzialne i mega stresujące stanowisko. Transfer udany. Pracowałam. Do 8 tc bo później się pandemia zaczęła.
-
Pamiętam o Tobie. Musi być dobrze. Teraz napewno się uda.
-
I ja też jestem. Nie potrafię się z Wami rozstać. Będę trzymać mocno kciuki za każdą.
-
To i ja się wypowiem odnośnie kosztów z perspektywy tej którą już po porodzie. Nie żałuję rzadnej złotówki jaka wydałam na invitro. Same wiecie ile to kosztuje. Wszystko sobie zapisywalam żeby wiedzieć. Będąc już w ciąży też pisałam poniesione koszty. Wszystko prywatnie. Razem wyszło 7.800 zł. Sporo. Więc jak możecie chociaż badania krwi zrobić na NFZ to czemu nie. Same te wirusowe robione raz na początku ciąży i drugi na sam koniec to koszt 800 zł sama krew bez cytologii i gsb.
-
krzywa glowka a poduszka profilaktyczne head care
Sylwi@ odpisał na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Mój syn też zawsze tylko na prawą stronę kładzie główkę. Ma 12 tygodni. Był ułożony miednicowo lekarze i położna do początku mówili że sam się nauczy na drugą stronę. Ale się nie nauczył. Jak miał 6 tygodni kupiłam mu jakąś zwykła poduszkę z dziurką. Nic nie dała. Dopiero fizjoterapeuta powiedział że bym kupiła poduszkę head care i yo jak najszybciej! Mały śpi na niej dopiero od dwóch ale bardzo wierzę że mu pomoże i że nie jest za późno. Problem jest tylko taki ze i tak przekreca głowę na prawo to mu się ucho zagina. Na noc zakładam. Mu czapkę bo za chwilę będzie ładna główka i odstajace ucho. -
O ja też taki ewenement . W ciąży ani razu nie wymiotowalam. Nigdy nie miałam mdłości. Nawet zachcianek nie miałam. Zero zgagi i innych takich dolegliwości . Pod koniec plecy mnie tylko bolały bo przytyłam 16 koło a zawsze wręcz filigranowa byłam. Gdyby nie to że ciąża była zagrożona to normalnie ekstra czas .
-
Ja gdzieś czytałam że to są 2 przypadki na 1000. O 2 za dużo. Jeżeli monitor oddechu może wyczuć to w porę to nie widzę powodu żeby go nie kupić. Wcale nie przesadzasz. Ja nie wyobrażam sobie spania bez tego urządzenia. Gdy syn miał 6 tygodni i byłam z nim w szpitalu to nie mogłam zasnąć ze świadomoscia że nasz monitor Aniołek nie czuwa. Mam i polecam każdemu. Moim znajomym dwa razy piszczal bo dziecko przestało oddychać. Nie chcę myśleć co by było gdyby ich nie obudził ten alarm.
-
Bardzo mi przykro że musiałaś tego doświadczyć. Niestety są też tacy lekarze. I do tego kobiety, które teoretycznie powinny wykazać się większą empatia. No ale.... Obyś nie trafiła na nią jak pojedziesz rodzić, bo pojedziesz i to już za niecałe 9 miesięce. Wszystko będzie dobrze . Też miałam podobna sytuację. Przy kolejnym krwotoku pojechałam na IP. Niedziela. To był 15 tc. Lekarz na IP jak usłyszał że ciąża z in vitro, powiedział że jak mnie było stać na in vitro to powinnam sobie jechać do swojej prywatnej kliniki a nie po państwowych szpitalach się kręcić.
-
Też byłam na tego typu forum. Nas było tam kilkanaście, do dziś zostało kilka. Tylko ja po in vitro. Ale niestety każda z nas miała problemy. Krwawienia, cukrzyca, choroby dziecka, chore serduszko itd. Nie ma reguły, poprostu życie.
-
Twoje obawy są jak najbardziej normalne. Po drodze jaka musimy przejść aby być w ciąży lek pozostaje do końca. Dziwne byłoby gdybyś się nie bała. Ja też odliczalam dni do kazdego usg. Kiedyś sobie powiedziałam że po prenatalnych odpuszczę stres. I tak było ale przez tydzień bo później od 13 tc krwawilam tak obficie jakbym miała okres cały czas. A że ten stan trwał 3 miesiące nie było mowy o luzie. Lekarz powiedział że nie jest Bogiem, kazał brać leki i się modlić. Ciąże ukrywalam do 26 tygodnia. Do końca fiksowalam. Pamiętam jak już byłam w bardzo zaawansowanej ciąży i nie czułam ruchów dziecka ze 4 godziny. Wpadłam w taką histerie że mąż musiał wrócić natychmiast z pracy! W 37 tc po usg lekarz powiedział że dziecko jest tak obkrecone pepowina że nic nie widzi na tym monitorze! To była dopiero panika! Ja nie spałam bo bałam się że nie zauważe że Mały się nie rusza! Na cesarke czekałam jak na zbawienie. W ogóle nie czułam strachu. Chciałam tylko żeby go wyjeli. Uspokoiłam się dopiero jak usłyszałam pierwszy płacz. Pewnie cię nie pocieszylam ale tak właśnie u mnie to wyglądało. Ciaza była dla mnie jednym wielkim stresem. Szczerze to nie zdecyduje się na kolejne dziecko właśnie ze względu na to psychiczne obciążenie. Może to egoizm ale nie dałabym rady drugi raz.
-
Miała zasadzona pestke awokado, która po jej szczęśliwym transferze, podczas burzy w nocy poprostu wykielkowala. To był fajny znak, że wszystko będzie dobrze. I było bo z tego transferu urodziła bliźniaczki. Po tym jak Jej się udało zajść w ciążę sadzila te pestki symbolicznie dla każdej z nas . To było bardzo miłe że ktoś o nas myśli. Swoją drogą ciekawe co u nich teraz slychac. To tak w skrócie. Przynajmniej ja tak to pamiętam a było to już ponad półtora roku temu.
-
Oj tak sporo aktywności na tym forum. Dzięki temu jest tu bardzo dużo cennych informacji i oczywiście grupa wsparcia online . Jak to napisała Nadzieja1993 kilka wpisów wyżej ja właśnie spędzam dzisiejszy wieczór w dresie na kanapie, i bez makijażu z worami pod oczami ale za to Filip śpi w wózku obok kanapy. Gra mi PoloTV z chamskim disco , na gazie w kuchni skacze rosół na jutro, w garderobie mam górę maleńkich ubranek do prasowania i jest to najszczesliwszy sylwester w moim zyciu. Pamiętam, że jak ja się przygotowywałam do drugiej stymulacji to Ty już byłaś w ciąży . Kiedy urodziłas? Ja 16 października . Aja nie wiedziałam, że i ty jesteś tu weteranka. Masz bardzo duża wiedzę która napewno nie jednej dziewczynie na tym forum pomogła.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7