Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Tylko_ONA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Bardzo proszę o radę... Postaram się nie rozpisywać. Jesteśmy razem od ponad 15 lat. Zeszliśmy się będąc nastolatkami. Biorąc ślub już nie było różowo, typowo przechodzony związek. Później mieszkanie z rodzicami, budowa domu i pierwsze dziecko. Ogromny kryzys w związku. Ciągle kłótnie, awantury, płacz. Teraz mamy drugiej dziecko ( nie z miłości,a z mojej potrzeby posiadania jesscze jednego dziecka). Ciążę bardzo źle przechodziłam, od męża nie miałam żadnego wsparcia,wręcz wyzywał mnie od nieudolnych. Całe obowiązki ( dziecko, dom, ogród) leżały na mnie bez minimalnej zmiany, dźwigałam, nosiłam, pomocy żadnej. Same pretensje i wyzwiska. Przybliże obecna sytuację. Wieczorami "dzielimy się" dziećmi. Starsze myję i usypia mąż młodsze ja. Każdy wieczór wygląda tak samo, starsze dziecko płacze bo mąż nie ma żadnej cierpliwości,wszystko rozwiązuje krzykiem i rozkazami. Nie ma miejsca na dziecięca fantazję, zabawy,wszystko ma zostać zrobione pod komendę tu i teraz jak nakaże on, dziecko choć małe nie ma możliwości na nic wszystko ma być tak jak chce tamten. Jak coś mu się nie podoba wyzwiska krzyki, nie patrzy na to jaką krzywdę robi dziecku, ani młodszemu które ja próboje w tym czasie usypiać. I tak w każdej sytuacji. Coś mu nie pasuje coś go zdenerwuje (np telefon) odrazu krzyki na mnie i na starsze dziecko. A ono biedne stoi za nim murem. Kiedy do akcji wkraczam ja nie pozwalając na takie zachowanie ze strony męża ten umniejsza mi przy dzieciach,wyzywa, przeklina, manipuluje, np. widzisz kochanie (do dziecka) to przez mamę tata krzyczy, widzisz to przez nią tak jest, widzisz jaka ona niedobra krzyczy na tatę którego kochasz, lub jak dziś: każ jej wyjść z pokoju inaczej ja wyjdę z domu i nie wrócę, i tak mogłabym mnożyć i mnożyć,a czasem takie sytuacje są znacznie gorsze. Pierwsze dziecko jest już rozchwiane emocjonalnie do tego stopnia że codziennie bardzo dużo płacze,wpada w histerię. To bardzo wrażliwy kochany i uczynny malec,a to co robi mąż jest dla mnie niedopuszczalne. Nienawidzę go za to. I tutaj właśnie.... Co robić. On musi się wg mnie leczyć, jest cholerykiem,bez leków na uspokojenie, wybucha gniewem w każdej możliwej sytuacji,( dziecko za długo mówi, ja stoję w innym miejscu niż trzeba itd itp) Obraza mnie i wyzywa na każdym kroku,nie ważne czy jest w dobrym humorze czy złym. Jak mam go do tego nakłonić? Nie mam pomysłu. Próbowałam w nerwach,próbowałam na spokojnie, za każdym razem słyszę że mam się iść leczyć na głowę. Zaproponowałam nawet że oboje możemy się udać do specjalisty,nic z tego. Terapia małżeńska nie wchodzi w grę, nie wyda nawet złotówki na to (jest bardzo oszczędny) Chce spróbować ratować sytuację dla dobra dzieci, rozwód oczywiście biorę pod uwagę chce jednak mieć pewność ze z mojej strony wyczerpałam limit podejmowanych prób. Czy ktoś może mi poradzić jak go mimo wszystko nakłonić na wizytę i specjalisty? Nie mam zupełnie pomysłu, teściowej już wiele razy wspominałam o sytuacji ale ona oprócz tego że sama widzi że jest potrzeba go odesłać do lekarza,nie robi nic by tam poszedł. Kiedy wspominam o naszej koszmarnej relacji w domu rodzinnym, jest podobnie. Co gorsza moi rodzice byli świadkami wielu naszych awantur i niestety nie raz poddali się manipulacja męża i uwierzyli w moja a nie jego winę. Kocham moje dzieci,nienawidzę takiego życia w ciągłym stresie,awanturach ,widzę jak one cierpią,proszę pomóżcie.
  2. Tylko_ONA

    Przeprowadzka

    Nie ma za co. Dokladnie wiem jak to jest kiedy bijesz sie z myślami i nie można podjąć żadnej konkretnej decyzji. Też tak mam często,nawet za często. W twoim przypadku warto pomyśleć o przeprowadzce, chociażby ze względu na możliwość skrócenia całego tego okresu rozłąki,a i zwyczajnie dla wygody: ponoc male mieszkania ciężej posprzątać jednak z doświadczenia wiem że to nie prawda. Male mieszkanie i duży dom brudza sie tak samo tyle,ze male mieszkanie posprzatasz w godzinę,dom czasem pochłonie cały dzień ,a i tak na drugi dzień jest co sprzątać. Z mieszkaniami jest tak samo. Im mniejsze tym szybciej posprzątasz. Wszedzie bliżej żeby ręką sięgnąć, póki męża prawie nie ma w domu nie potrzebujesz tak naprawdę dodatkowego pokoju, w którym mozna przez chwile pobyc samą. A może jednak potrzebujesz? To też musisz wziąć pod uwagę. Możliwość takiej "ucieczki" do drugiego pokoju żeby zlapac oddech. W pierwszej kolejnosci pomysl o swoich realnych potrzebach, o tym co jest dla ciebie ważne na ten moment, nie chodzi mi teraz o bliskość i pomoc męża bo to zapewne będzie pierwsze co przyjdzie ci na mysl,mam na mysli bardziej przyziemne sprawy. Musisz zastanowic sie czy wielkosc pomieszczen ma dla ciebie znaczenie, czy bedziesz sie umiala bez problemu odnalesc w nowym miejscu,czy bedziesz tam miala gdzie wychodzic, czy sa blisko place zabaw dla dzieci, musisz wziac wszystko pod uwagę żeby po przeprowadzce nie okazalo siesie ze nie dosc ze zamienilas mieszkanie na mniejsze to jeszcze pogorszylas sobie jakosc zycia przez odebranie sobie przyjemności wyjsc w ulubione miejsca. Juz i tak nie masz lekko, sama z malym dzieckiem ważne żebyś sobie dodatkowego nie podkladala min. Jeżeli jednak po takich analizach dojdziesz do wniosku,ze wręcz przeciwnie poczujesz ze odzyjesz majac mniej sprztania,blizej rodziców, fajnych sąsiadów itp to wiesz co robić.
  3. Tylko_ONA

    Przeprowadzka

    Hej,początkowo zastanawialam sie dlaczego masz tyle wyswietlen,a żadnej odpowiedzi ale po przeczytaniu sama mam problem z odpowiedzią... Z jednej strony,oboje lubicie obecne miasto,macie swoje ulubione miejsca, znajomych, z drugiej strony żyjąc jak dotychczas jeszcze długo bedziecie zmuszeni czekac na swoje lokum chyba że wezmiecie kredyt. Musisz chyba zadac sobie pytanie jak widzisz swoją/wasza przyszłość. Czy miejscowosc ma dla was znaczenie,czy ludzie maja znaczenie, czy ta przestrzeń która macie obecnie ma znaczenie,jak długo planujecie tak żyć w rozlace i co bedziecie robić kiedy juz zamieszkacie rrazem na stałe u siebie. Spróbuj sobie to wyobrazić,zaptaj męża o to jak widzi Was za pare lat. Kto przejmuje opiekenad dzieckiem, czy planujecie powiekszenie rodziny, czy obydwoje bedziecie pracować. Pamiętaj ze dzieci zwlaszcza w przedszkolu bardzo czesto choruja,będąc mama pracująca zmuszona bedziesz brać wolne lub twoj mąż jeżeli nie bedziecie miec nikogo z bliskich w pobliżu. Warto też pamiętać,że czasami rodzina za blisko jest tylko z pozoru fajnym rozwiazaniem... Poważnie musisz na wiele spraw spojrzeć "z boku". Przeanalizowac wiele scenariuszy. Spróbuj wyobrazić sobie ze tojak nie ty,a twoja znajoma stoi przed takim dylematem co wtedy bys jej poradzila? Znasz najlepiej swoje dziecko,wiesz jakie jest,o tym czy odnajdzie sie na mniejszej powierzchni tak naprawdę przekonasz sie dopiero po decyzji o przeprowadzce lub już zdążyłas sie sama przekonac nocujac gdziesna wczasach lub u rodziny/znajomych majac przez parę dni do dyspozycji jeden pokój.
  4. Cześć, To nie żadna prowokacja ani tym podobne. Mam realny problem i bardzo chciałabym poznać zdanie innych w tej kwestii. Do rodziny z tym nie pójdę,do znajomych mówiąc szczerze też nie bo po co mają później szeptac miedzy sobą... Mam dom,ogrod,dziecko,męża. Dziecko jest malutkie, z mężem jesteśmy w zwiazku od 15 lat. I jeżeli mam być szczera,dni kiedy jestem szczesliwa to rzadkość w ciągu roku. Dom jest nowy,ogród dopiero zakładamy,ja nie pracuje zawodowo. I teraz przechodze do sedna sprawy, czy każda z Was która ma podobna sytuacje do mojej zobowiazala sie do opieki nad dzieckiem tak w 100%? Juz tlumacze,czy kiedy wasi parterzy/mezowie są w domu opiekujecie sie dzieckiem wspólnie,a czy mimo wszystko WSZYSTKO robicie same? Nie pytam o dom,sprzątanie,gotowanie, chodzi mi głównie o dzieci czy pomimo iz mąż jest w domu zajmujecie sie dziećmi tak jakby go nie bylo? Kazde sisiu,pielucha,kupa,placz,upadek,posilek,strach,zabawa wszystko jest wyłącznie waszym obowiazkiem? Mój mąż powtarza w koło "ty jesteś od tego". A kiedy po kłótni,czy sam z własnej woli zrobi cos kolo potomka to slysze "jest/byla kupa chodz tu" itp. Ja jestem od pampersow,wycierania pupy,mycia rąk po dworze,podawania leków,witamin,czyszczenia noska itd itp "ja jesten od tego". A kiedy sie burze,slysze ze mam zapier... do pracy bo jestem tylko leniwa k... która do niczego sie nie nadaje i nawet dzieckiem sie sama potrafic zająć bie umiem... No wlasnie, takie wymiany zdan u mnie są standardem,jak juz mowilam nasze dziecko jest male ale juz potrafi odepchnac mnie mówiąc" spielajaj mama" co chyba nie muszę tłumaczyć jest dla mnie koszmarem nie do przyjęcia. Ono jeszcze nie wie tak naprawdę jak brzydkie jest to słowo ale sam fakt ze je wymawia i wiele innych świadczy o tym ze czas cos zrobic tylko pytam co? Wiem,oddać do przedszkola i isc do pracy. Ale przedszkole odmowilo przyjęcia, rodziny w kolo zadnej zostaje opiekunka. Jestem z malutkiej miejscowości prawa jazdy brak,jednym slowem sytuacja nieciekawa.. pozatym lubie swój etat mamy ale nie tak sobie to wyobrazalam. Wiadomo jako ts która jest w domu oczywiście sprzątam,piore, gotuje,robie sniadania jak każda, tyle ze nie bede tu klamac obiad nie zawsze jest dwu daniowy,nie zawsze jest zdrowy domowy,czasami podam mężowi np frytki z paluszkami rybnymi, poza tym mąż z zawodu jest kucharzem potrafi gotowac i zawsze przed slubem to robił po ślubie jednak uznal ze jako kobieta gotowanie powinno być moja dola. Aha,mąż nie jest jakims strasznie zapracowanym czlowiekiem, ma w miarę spokojna pracę,dobre godziny pracy,duzo wolnego. Nie robi na dwa etaty jak to czasem wiem bywa, nie pracuje za granicą siedzi z nami. Wg niego powinnam wszystko w domu i przy dziecku robic bez jego pomocy, nawet w ogrodzie niejedokrotnie kiedy prosze zeby cos przekpal slysze ze inne kobiety radzą sobie same. Oboje jestesmy dosyć nerwowymi ludzmi,kłótnie to nasza codziennosc. Szkoda mi dziecka, zastanawiam sie co robic, rozwodzic sie,zmieniac cos,isc do pracy,wyjechac bez słowa? Poważnie,juz nawet takie mi chodza mysli po glowie...szczesliwa nie jestem,nasze dziecko zasluguje na więcej spokoju tylko sama nie mam juz pomysłu w jaki sposób do niego dążyć.
×