Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Tylko_ONA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    17
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Tylko_ONA

  1. Bardzo proszę o radę... Postaram się nie rozpisywać. Jesteśmy razem od ponad 15 lat. Zeszliśmy się będąc nastolatkami. Biorąc ślub już nie było różowo, typowo przechodzony związek. Później mieszkanie z rodzicami, budowa domu i pierwsze dziecko. Ogromny kryzys w związku. Ciągle kłótnie, awantury, płacz. Teraz mamy drugiej dziecko ( nie z miłości,a z mojej potrzeby posiadania jesscze jednego dziecka). Ciążę bardzo źle przechodziłam, od męża nie miałam żadnego wsparcia,wręcz wyzywał mnie od nieudolnych. Całe obowiązki ( dziecko, dom, ogród) leżały na mnie bez minimalnej zmiany, dźwigałam, nosiłam, pomocy żadnej. Same pretensje i wyzwiska. Przybliże obecna sytuację. Wieczorami "dzielimy się" dziećmi. Starsze myję i usypia mąż młodsze ja. Każdy wieczór wygląda tak samo, starsze dziecko płacze bo mąż nie ma żadnej cierpliwości,wszystko rozwiązuje krzykiem i rozkazami. Nie ma miejsca na dziecięca fantazję, zabawy,wszystko ma zostać zrobione pod komendę tu i teraz jak nakaże on, dziecko choć małe nie ma możliwości na nic wszystko ma być tak jak chce tamten. Jak coś mu się nie podoba wyzwiska krzyki, nie patrzy na to jaką krzywdę robi dziecku, ani młodszemu które ja próboje w tym czasie usypiać. I tak w każdej sytuacji. Coś mu nie pasuje coś go zdenerwuje (np telefon) odrazu krzyki na mnie i na starsze dziecko. A ono biedne stoi za nim murem. Kiedy do akcji wkraczam ja nie pozwalając na takie zachowanie ze strony męża ten umniejsza mi przy dzieciach,wyzywa, przeklina, manipuluje, np. widzisz kochanie (do dziecka) to przez mamę tata krzyczy, widzisz to przez nią tak jest, widzisz jaka ona niedobra krzyczy na tatę którego kochasz, lub jak dziś: każ jej wyjść z pokoju inaczej ja wyjdę z domu i nie wrócę, i tak mogłabym mnożyć i mnożyć,a czasem takie sytuacje są znacznie gorsze. Pierwsze dziecko jest już rozchwiane emocjonalnie do tego stopnia że codziennie bardzo dużo płacze,wpada w histerię. To bardzo wrażliwy kochany i uczynny malec,a to co robi mąż jest dla mnie niedopuszczalne. Nienawidzę go za to. I tutaj właśnie.... Co robić. On musi się wg mnie leczyć, jest cholerykiem,bez leków na uspokojenie, wybucha gniewem w każdej możliwej sytuacji,( dziecko za długo mówi, ja stoję w innym miejscu niż trzeba itd itp) Obraza mnie i wyzywa na każdym kroku,nie ważne czy jest w dobrym humorze czy złym. Jak mam go do tego nakłonić? Nie mam pomysłu. Próbowałam w nerwach,próbowałam na spokojnie, za każdym razem słyszę że mam się iść leczyć na głowę. Zaproponowałam nawet że oboje możemy się udać do specjalisty,nic z tego. Terapia małżeńska nie wchodzi w grę, nie wyda nawet złotówki na to (jest bardzo oszczędny) Chce spróbować ratować sytuację dla dobra dzieci, rozwód oczywiście biorę pod uwagę chce jednak mieć pewność ze z mojej strony wyczerpałam limit podejmowanych prób. Czy ktoś może mi poradzić jak go mimo wszystko nakłonić na wizytę i specjalisty? Nie mam zupełnie pomysłu, teściowej już wiele razy wspominałam o sytuacji ale ona oprócz tego że sama widzi że jest potrzeba go odesłać do lekarza,nie robi nic by tam poszedł. Kiedy wspominam o naszej koszmarnej relacji w domu rodzinnym, jest podobnie. Co gorsza moi rodzice byli świadkami wielu naszych awantur i niestety nie raz poddali się manipulacja męża i uwierzyli w moja a nie jego winę. Kocham moje dzieci,nienawidzę takiego życia w ciągłym stresie,awanturach ,widzę jak one cierpią,proszę pomóżcie.
×