Od kilku miesięcy jestem w związku z Syryjczykiem-muzułmaninem. Tak, wiem, zaraz spadnie na mnie lawina hejtu, bo przecież wiadomo jak takie historie się kończą...mimo wszystko piszę, bo potrzebuję się wygadać, potrzebuję usłyszeć opinie osób, które spojrzą obiektywnie na całą sytuację. A więc...poznaliśmy się w Niemczech (tutaj też mieszkamy obecnie), początek jak z bajki: komplementy, romantyczne spacery, poczucie wyjątkowości, och i ach, bardzo szybko usłyszałam jak to mnie bardzo kocha i że chce założyć ze mną rodzinę i mieć dzieci. Temat dzieci i ślubu pojawiał się i pojawia nadal bardzo często, to daje mi trochę do myślenia, on ma dopiero 25 lat i coraz bardziej naciska na małżeństwo i dzieci a przecież krótko się znamy. Mam obawy, ze coś się może za tym kryć...może ma w tym wszystkim jakiś interes... On jest tutaj od prawie 5 lat i z tego co mówi niedługo otrzyma paszport niemiecki...słyszałam, że paszport można otrzymać najwcześniej po 7/8 latach pobytu w DE, ale on jest bezpaństwowcem, być może w jego przypadku procedura jest krótsza...będę to jeszcze weryfikować. Na początku ufałam mu ślepo we wszystko co mówił, ale pewne rzeczy nie dają mi spokoju. Poprosił mnie któregoś razu o to bym jako obywatelka polska wystawiła zaproszenie dla jego brata, który chciałby przez Polskę dostać się do Niemiec. Odmówiłam, ponieważ zapraszanie obcej osoby i ponoszenie za nią odpowiedzialności w tym finansowej jest dla mnie zbyt ryzykowne. Mimo wszystko mój chłopak niedawno poprosił mnie ponownie o wystosowanie zaproszenia do Polski, tym razem dla jego kuzynki, która podróżując przez Polskę chciałaby dołączyć do swojej rodziny mieszkającej w Niemczech. Ponownie odmówiłam mówiąc, że nie wezmę na siebie odpowiedzialności za obcą dla mnie osobę...To wszystko sprawia, ze faktycznie zapala mi się czerwona lampka w co ja brnę...może on faktycznie próbuje wykorzystać mnie do sprowadzenia do Niemiec swojej rodziny. Pozostałe tematy, które nie dają mi spokoju to narastająca z jego strony kontrola, wzmagająca się nieuzasadniona niczym zazdrość, kiedy chcę chociażby wyrzucić śmieci muszę go o tym poinformować, bo tak bardzo się o mnie martwi. Jak wyrażam swoje zdanie, które jest sprzeczne z jego staje się agresywny. Doszło nawet do tego, że musiała interweniować policja, bo mnie uderzył. On nie ma oporów przed tym by pokłócić się ze mną na ulicy przy obcych ludziach, którzy często pytają czy aby nie jest mi potrzebna pomoc, bo on zachowuje się naprawdę agresywnie. Do rękoczynów dochodziło kilkukrotnie z błahych powodów, chociażby dlatego, ze mój T-shirt był jego zdaniem za krótki. Po ostatniej kłótni, która była spowodowana tym iż nie spodobało mu się jak wyraziłam swoje zdanie na temat bicia kobiet przez mężczyzn mówiąc, iż taki facet, który podnosi rękę na kobietę to zwykłe zero podszedł do mnie i pchnął na kanapę, zaczęłam krzyczeć na niego co on wyprawia, wtedy mnie uderzył w tył głowy. Pojawiła się masa wulgarnych słów z jego strony. W tamtym momencie postanowiłam wszystko zakończyć, zaczęłam pakować swoje rzeczy. On natomiast zaczął płakać, przepraszać, mówić że jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Ciężko jest mi się z tego wyrwać, on potrafi być czarujący i tak bardzo przekonujący w mówieniu jak to mnie bardzo kocha, ale sęk w tym, ze ma też tą drugą, agresywną twarz kiedy to wyzywa mnie i miesza z błotem. Chcę to zakończyć ale on tak manipuluje moimi uczuciami, że nie pozwala mi odejść. Wiem, że to nie ma przyszłości, bo pochodzimy z dwóch różnych światów a ja nie dam się zamknąć w domu i czekać kiedy będzie miał kolejny napad agresji jak coś mu się nie spodoba, bo np. dentysta do którego poszłam to mężczyzna a nie kobieta. On próbuje mnie też uzależnić od siebie finansowo, nie zgadza się abym pracowała o co często są kłótnie. Mówi, że to facet przynosi pieniądze do domu a jeżeli czegoś potrzebuje mam mu o tym powiedzieć. Zdarzyło się, że dał mi raz 100 euro na moje wydatki a później w czasie kłótni odebrał mi te pieniądze. Chcę to zakończyć, ale on albo płacze i błaga abym została albo mi grozi. Wiem, że to chore, ale na pewno wiem, że muszę się z tego wyrwać, bo tak jak powiedziała policjantka w czasie interwencji "teraz skończyło się na siniakach, następnym razem będą wybite zęby. To nie jest miłość". Jak odejść? boję się jego reakcji. On ma dwie różne twarze.