Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

alfabetagamma

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. alfabetagamma

    Mam osobowość unikającą, terapia nie pomogła...

    Dziękuję :) Rozważałam terapię grupową, ale jestem naprawdę zniechęcona, bo praktycznie straciłam mnóstwo czasu i energii, a efektów nie ma.
  2. Dobry wieczór wszystkim, jestem młodą kobietą, mam 23 lata i chciałabym się tutaj trochę wygadać. Od początku życia jestem posiadaczką osobowości unikającej. Boję się ludzi, wyśmiania, kompromitacji tak bardzo, że wiele znajomości, aktywności czy przyjemności ucieka mi sprzed nosa. W związku z tym jaką posiadam osobowość to już od przedszkola byłam tak zwanym "kozłem ofiarnym", na którym inni się wyżywali, a ja zamiast się postawić to uciekałam i płakałam w kącie. W szkole i w trakcie okresu dojrzewania ludzie "leczyli" sobie własne kompleksy moim kosztem wyśmiewając mankamenty mojej urody. Przez to teraz jestem jedną wielką górą kompleksów, nie widzę w sobie ani jednej ładnej części ciała. Jestem wobec siebie szalenie krytyczna i każde niepowodzenie jest dla mnie końcem świata, a potem przez dłuugi czas rozmyślam i "biczuję" się tą porażką. Moja samoocena leży i kwiczy co przełożyło się na fatalny wybór partnera życiowego, który mnie wykorzystuje na wszystkich płaszczyznach, a ja nie mam odwagi zakończyć tej farsy. W związku z tym co opisałam poszłam do psychiatry, dostałam antydepresant i skierowanie do psychologa. Na spotkaniach z psychologiem powoli zaczęłam się otwierać, lecz było to bardzo trudne dla mnie bo przez te wszystkie lata obrosłam w skorupę z ostrzeżeniem dla innych "nie zbliżać się!", a zewnętrznie nie pokazuję innym swoich słabości. Opowiedziałam tej Pani cała moją historię życia, moje relacje z innymi ludźmi i wtedy padła diagnoza-Osobowość Unikająca. Przegadałam praktycznie wszystko z psychologiem, dostałam sugestie, które miały poprawić moje relacje z innymi. Próbowałam wcielać je w życie jednak stres, który mi towarzyszył podczas "przełamywania barier" był ogromny. Pomimo, że na spotkania chodziłam raz w tygodniu przez ponad rok to nie zauważyłam poprawy. Całe szczęście, że ten psycholog był na NFZ, bo wydałabym niezły majątek chodząc do prywatnego. W związku z tym uświadomiłam sobie, że nie ma wyjścia z mojej sytuacji. Przez całe przyszłe życie nadal będę się męczyć z kompleksami, falami ogromnego stresu i ciągłym staniem z boku. Nie ma metody, aby zmienić swoją osobowość i stać się normalną, pewną siebie i odważną kobietą. Czuję się jakbym była w potrzasku własnego umysłu, jakbym była uwiązana na łańcuchu, który ogranicza mnie, gdy próbuję wyjść ze strefy komfortu. Jest to naprawdę dobijające. Nadal zażywam antydepresanty, bo niestety mój organizm się od nich uzależnił i każda próba odstawienia kończyła się myślami samobójczymi i atakami płaczu. Wygadałam się tutaj, może znajdę też osoby z podobnym problemem. Pozdrawiam
×